bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...
21-25 czerwiec 2003 r.
To by³a pierwsza taka d³uga i przemy¶lana wycieczka, bo pó¼niej chodzili¶my jak wysz³o i generalnie jak nam pasowa³o. Planowo mia³o byæ 8 dni; trasa Sanok - Solina tylko naoko³o. Wyszli¶my z Sanoka i nowowytyczonym szlakiem w kierunku Suli³y. Szlak jak siê okaza³o faktycznie by³ nowy, tylko ¿e zwykle to co nowe jest w dobrym stanie, szlak by³ zupe³nie niewidoczny, zaro¶niêty i bardzo kiepsko oznakowany. Po samym wej¶ciu do lasu co kawa³ek trzeba szukaæ szlaków na drzewach, które lubi± siê chowaæ. Pocz±tkowo trasa niezbyt ciekawa, gêsty las, z powojami pod nogami utrudnia marsz. W po³owie drogi na Suli³ê, zaczynaj± sie wiêksze problemy poniewa¿ ciê¿ko jest znale¼æ ¶cie¿kê ze szlakiem. Co kilkaset metrów zrzucamy plecaki i szukamy szlaku, jest ciê¿ko ale posówamy siê powoli do przodu. Punkt krytyczny nastêpuje dopiero kiedy dochodzimy do trzech krzy¿uj±cych siê dróg (¶cie¿ek rozje¿d¿onych ci±gnikami) poniewa¿ w promieniu 200 albo i wiêcej metrów nie mo¿na odnale¼æ choæby kawa³ka szlaku. Po d³ugich poszukiwaniach, kto¶ w koñcu usiad³ pod jakim¶ zwalonym drzewem i od spodu zauwa¿y³ szlak. Zrobi³o siê gwarnie i weso³o, ¿e co¶ mamy, ale dalej nie wiadomo by³o w któr± drogê mamy skrêciæ. Ale odnaleziony szlak wytycza³ kierunek poszukiwañ kolejnych znaków i tak po ok 40 min ³a¿enia za znaczkami uda³o siê nam odnale¼æ kolejny, prowadz±cy dalej prawie niewidoczn± dró¿k±.
Kolejne godziny mija³y, choæ droga nie by³a zbyt atrakcyjna. Pod wieczór w deszczu docieramy na Suli³ê, krótkie poszukiwanie miejsca na nocleg, które znajdujemy u podnó¿a góry. Rozk³adamy namioty, kilka prób rozpalenia ogniska, ale mokre drzewo nie jest najlepszym materia³em, tak wiêc praktyczniejsza okazuje siê butla gazowa Micha³a. Kórtki posi³ek i spanko.
22 czerwiec 2005
Z Suli³y niebieskim szlakiem na Chryszczat±, potem czerwonym przez Wo³osañ i Jaworne do Cisnej. By³ to jeden z trudniejszych dni i jedno z ciekawszych zej¶cio-podej¶æ do Cisnej. Na mapie z zaznaczonym 1 wzniesieniem pe³ni optymizmu zaczêli¶my dochodziæ do Cisnej, jak siê nam wydawa³o. W praktyce jednak wzniesieñ by³o 9, wiêc kolejny raz praktyka z teori± siê nieco wyminê³y. Kiedy doszli¶my do Cisnej pierwszy sklep zamkniêto nam przed nosem choæ plackiem le¿a³em na schodach. Ale ju¿ w centrum mielismy do wyboru szereg knajp z zapiekankami i takim innym gównem. Generalnie zapiekanki w bieszczadach nie maj± sobie gorszych jednak po zej¶ciu z gór zawsze s± najlepsze. Niestety miejscowy bar legenda - Siekierezada by³ nieczynny wiêc udali¶my siê do Trolla - trochê dziwna to nazwa jak na bieso-czarcie góry, ale có¿. Wtedy to ów s³ysza³em jedn± z lepszych wi±zanek od Eli H.- wówczas swojej dziewczyny: "Misiek, k**** ty ch***", do¶æ zabawna zbieranina pozytywów i negatywów, no ale wszystko przez to ¿e nadepn±³em jej na ty³ stopy z której zesz³a jej praktycznie ca³a skóra od butów, tu te¿ ów Ela zakoñczy³a t± wycieczkê i jak mia³o siê okazaæ ja te¿ nie dotrwa³em do koñca, lecz po kolejnych 2 dniach z naci±gniêtymi dwoma Achillesami uda³em siê na rehabilitacjê do Zawozia. Ale za nim to nast±pi³o by³y jeszcze 2 dni na szlaku granicznym.
23 czerwiec 2005
Z Cisnej wydrapali¶my siê /dos³ownie/ na Jas³o, tam by³a d³u¿sza przerwa bo nawet z krótk± drzemk± a wszystko po to by o zmierzchu doj¶æ na pstr± tzn. Rabi± Ska³ê. Tam pierwszy raz wbrew planowi /oficjalnemu/ postanowili¶my przenocowaæ nie zchodz±c do Wetliny. Noclego pod namiotem na stromej skarpie nie koniecznie by³ najlepszy i najbezpieczniejszy ze wzglêdu na nied¼wiadki itp miejscowe zwierzaczki. Ale Elvis zamast postawiæ przedsionek od namiotu, zabra³ rurki do ¶rodka i jak zapyta³em po co mu je, odpar³: "A bo jak przyjdzie taki nied¼wied¼ to go pok³ujê" no có¿ mo¿e nie by³y to wid³y ale zawsze co¶. Kiedy upewnili¶my siê ¿e stra¿ graniczna ani panowie od BPN nas nie odwiedz± po³o¿yli¶my siê, prawie na siedz±co spaæ.
24 czerwiec 2005
Zaraz z rana pozbierali¶my namiot i po cichu dalej granicznym na Kremenaros /Krzemieniec/, potem na Wlk Rawkê i niebieskim szlakiem do Ustrzyk Górnych konkretnie do Kremenarosa, tym razem ju¿ baru na nocleg i piwo. Oj, nic tak nie smakuje jak piwo po 2 dniach samej wody... Na drugi dzieñ reszta wycieczki pod±¿y³a dalej za¶ ja z naci±gniêtymi Achillesami, Piotrek ze spuchniêtym kolanem, bez butów jak pó¼niej zauwa¿y³ i kilkoro innych z innymi potrzebami zapakowali¶my siê do autobusu oni do Sanoka, ja do Leska a potem do Zawozia. Tak wygl±da³ pierwszy etap, poznawania granicy Polsko-S³owackiej, i w czê¶ci Ukraiñskiej bo przecie¿ na Kremenarosie siê zbiegaj±.
7-8 sierpieñ 2003 r.
Tym razem zaczêli¶my od Nowego £upkowa, gdzie mieli¶my spotkaæ siê z drug± czê¶ci± wycieczki która mia³a tam doj¶æ wcze¶niej. Jednak jak to czêsto bywa nawet proste plany bywaj± ciê¿kie w realizacji. Z Sanoka z kilkoma znajomymi (Ela H., Cycu, Jasiek B., Micha³ K.) wyruszyli¶my poci±giem do £upkowa. Z Ja¶kiem to by³o prze¿ycie, jak ja zobaczy³em tego ch³opa z reklamówk± sze¶ciu 1,5l piw bli¿ej nieokre¶lonej marki za 1,59 z³ z Alberta to niepotraktowa³em go zbyt powa¿nie.Zanim wsiedli¶my do poci±gu poczêstowa³ nas ³ykiem swojego piwa, do którego wrócê pó¼niej. W poci±gu poniewa¿ by³a wczesno ranna godzina nic siê nie dzia³o, wrêcz mo¿na by³o zasn±æ, i wtedy to prawie przespali¶my nasz± stacjê w Nowym £upkowie. Jedziemy sobie jakby nigdy nic, kolejna stacja poci±g siê zatrzyma³ i po chwili postoju Kamil który siedzia³ przy oknie niepewnie spyta³ czy my czasem nie mamy i¶æ niebieskim szklakiem? Jak siê okaza³o stali¶my /jeszcze/ na szczê¶cie na naszej stacji, podnios³a siê spora wrzawa ¿eby szybko po¶ci±gaæ baga¿e z pó³ek i zd±¿yæ wyskoczyæ z wagonu. Wszystko jednak skoñczy³o siê dobrze, nikt nawet niczego nie zapomnia³. By³a godzina 8:30 i mieli¶my siê spotkaæ z reszt± wycieczki, jak siê pó¼niej okaza³o dopiero za 4 godziny... Po raz pierwszy uda³o siê nam do¶wiadczyæ braku sklepu w cywilizowanym mie¶cie, dalej nie mogê uwierzyc ze go tam nie by³o, mo¿e by³ nieczynny? Po sporym wynudzeniu siê o godz 12;30 zabrali¶my siê na szlak. I tak niebieskim udali¶my siê na pierwszy szczyt- Magurê. Potem dalej granicznym do Solinki przez Balnicê. Nieco wcze¶niej na przej¶ciu granicznym wyszed³ na jaw geniusz Ja¶ka który ponadto ¿e mia³ piwo zabra³ do termosu lód i sok malinowy. Zapewniam ¿e tak dobrego piwa jak tamtego jeszcze nie pi³em, niestety nawet 9 litów piwa w tak gor±cy dzieñ szybko wysz³o i ka¿dy za³apa³ siê tylko na ³yka, ale by³o warto!!! Po noclegu w Solince ruszyli¶my dalej na granicê w kierunku prze³êczy nad Roztokami. Od ca³ej wycieczki od³±czyli¶my siê z El± wcze¶niej bo bola³a j± noga wiêc zaplanowali¶my zej¶cie do Roztok Grn. a dalej jak wyjdzie. Kiedy znale¼li¶my siê na drodze chcieli¶my z³apaæ stopa jednak w tej czê¶ci gór ruch by³ nadwyraz ma³y. Po chwili postanowili rogo¶ciæ siê na drodze w cieniu i zje¶æ obiado-podwieczorek. Ju¿ wyci±gnêli¶my chleb i wodny serek /co to wogóle by³o?/ zatrzyma³ siê jaki¶ samochód z lud¼mi których spotkali¶my na szlaku. Zaoferowali wiêc nie mogli¶my odmówiæ bo zostaæ na tym odludziu z 1 domem i obor± nie by³oby najtrafniejszym wyj¶ciem. W po¶piechu pozbierali¶my z drogi co nasze i trochê piasku na kanapkach i ju¿ jechali¶my. Dobrze siê z³o¿y³o bo pocz±tkowo mieli¶my dojechaæ do Cisnej, ale jak siê okaza³o pañstwo jechali do Wetliny wiêc zabrali¶my siê razem z nimi co by spotkaæ siê z reszt± naszej wycieczki. Tam w Wetlinie rozbili¶my namiot na polu 'Bazy Ludzi z Mg³y' i zostali¶my z El± przez tydzieñ, co mia³o trochê konsekwencji na naszych pó¼niejszych relacjach, ale jak siê pó¼niej okaza³o nie to by³o gwo¼dziem do trumny. Tak zakoñczy³ siê drugi etap poznawania granicy Polsko-S³owackiej
4-6 sierpieñ 2004 r.
Pocz±tek tej wycieczki by³ zarazem pocz±tkiem chodzenia na dziko po ju¿ mniej ale wci±¿ dzikish ostepach bieszczadzkiej puszczy. Zaczêli¶my we czwórkê z Kamilem, Ba¶k±, Micha³em od stacji kolejowej w £upkowie gdzie dojechali¶my poci±giem. Jak siê okaza³o juz na samym pocz±tku chodzenie na dziko dostarcza nielada wra¿eñ. Zaczê³o siê od spisania nas przez jakiego¶ ¿o³nierzyka stercz±cego na wie¿yczce nad torami kolejowymi. Kaza³ siê nam wylegitymowaæ po czym po konsultacji zapewne z prze³o¿onym kaza³ nam zawóciæ, tzn i¶æ na pó³noc. Dziwna sprawa bo nam odpowiada³ wyj±tkowo kierunek po³udniowy bo chcieli¶my zwiedziæ granicê na wschód od Prze³. £upkowskiej nie za¶ Beskid Niski. Po chwili zirytowania odpar³em ¿e idziemy na pó³noc i nie bêdzemy siê krêciæ wokó³ przej¶cia granicznego. Zdziwienie na twarzach wspó³towarzyszy siê malowa³o ale zaraz wyt³umaczy³em... Jaki¶ 1 km dalej na pó³noc wzd³u¿ granicy zaczyna³ siê las, wiêc zaproponowa³em kawa³ek sie cofn±æ a potem lasem jak siê okaza³o przez niez³e gestwiny przeprawiæ siê na po³udnie. Plan by³ ca³kiem dobry z pocz±tku, po pó¼niej trzeba by³o przej¶æ ³ys± polan± miêdzy dwiema wie¿yczkami stra¿y granicznej, ale dostarcza³o to du¿ej frajdy, co¶ jak zabawa w Commandosów, kto gra³ w t± gierkê wie co to znaczy. Wkrótce zaszyli¶my siê w lesie i na wyczucie zgodnie z wytycznymi Micha³a i Kamila udali¶my siê w kierunku granicy, ciê¿ko powiedzieæ w którym miejscu doszli¶my ale trzeba przyznaæ ¿e bez kompasu trafili idealnie gdzie¶ ko³o s³upka o nr 1/87, czyli niedaleko przj¶cia granicznego. Teraz bez wiêkszych emocji udali¶my sie na nocleg do Solinki. Na drugi dzieñ, dalej bez planu, na dziko wyspinali¶my sie na Matragonê, po czym zeszli¶my do Solinki gdzie urz±dzili¶my sobie d³ugi odpoczynek, jak mieli¶my w zwyczaju w tym roku robiæ. Nad Solink± Cycu zbudowa³ most ja wy¿ej wykona³em tamê i tak minê³o parê godzin. Plany noclegu nad Solink± jednak nie wypali³y choæ miejsce by³o przepiêkne. Udali¶my siê drog± w kierunku ¯ubraczego, przy g³ównej drodze ³apali¶my stopa ja z Kamilem z przodu Ba¶ka z Micha³em zostali. Kiedy z Cycem zauwa¿yli¶my stoj±cy przy drodze masywny pojazd do wywo¿enia drzewa z lasu postanowili¶my zobaczyæ jak wygl±da w ¶rodku i o ma³y w³os uda³o siê nam go odpaliæ jednak chyba co¶ robi³em niew³a¶ciwie bo rozrusznik siê krêci³, ale takie maszyny rz±dz± sie swoimi prawami. W miêdzy czasie minê³a nas Ba¶ka z Micha³em i teraz my zostali¶my ³apaæ stopa, który juz po kilku minutach siê zatrzyma³ i zawió¿³ nas prosto do Cisnej pod Siekierezadê. Po drodze minê³i¶my Ba¶kê z Micha³em, których kierowca chcia³ te¿ zabraæ ale Micha³ w przyp³ywie eforii pokaza³ kierowcy swoj± pupê a ten wówczas porzuci³ pomys³ zabierania ich. Wkrótce po nas dosz³a Ba¶ka i Micha³ i przyst±pili¶my do spo¿ywania piwa. Pó¼niej w celu zaoszczêdzenia pieniêdzy na polu namiotowym a i pora jak na rozbijanie namiotu nie by³a najwcze¶niejsza udalismy sie do 'Czad Baru'. Plan by³ prosty jak bêdzie otwarty to kupimy piwo i rozbijemy siê obok jak zamkniête rozbijemy siê w barze /jak ktos by³ to wie o co chodzi/. Bar jednak okaza³ siê byæ zamkniêty wiêc postawili namiot bo przybiæ go by³o ciê¿ko do ubitej ziemi i we trójkê weszli do ¶rodka, choæ namiot jest w sam raz na 2 ma³e osoby. Ja rozlokowa³em siê na drewnianej scenie i zdecydowanie wysz³o mi to na dobre. A Cycu spotka³ tu chyba Mamuny /takie bieszczadzkie strachy/ bo z rana obudzi³ siê w wyj±tkowo sko³tuniunych w³osach wplecionych w namiot. W po³udnie - bo droga krótka przed nami - ruszyli¶my na dziko w kierunku £opieninki, gdzie doszli¶my do czarnego szlaku do Jab³onek. Tym razem Kamil z Ba¶k± zosta³ wcze¶niej ³apaæ stopa i uda³o siê im do¶æ szybko, ja i Micha³ mieli¶my mniej szczê¶cia bo ¿aden samochód siê nie zatrzyma³ i doczekali¶my siê autobusu, który niestety zainkasowa³ kilka z³otych. I tak autobusem, ¶pi±cy dotarli¶my jak zwykle do naszego Sanoka.
Odwa¿nym i zaciêtym gratuluje ¿e dotarli do koñca :-D
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
To by³a pierwsza taka d³uga i przemy¶lana wycieczka, bo pó¼niej chodzili¶my jak wysz³o i generalnie jak nam pasowa³o. Planowo mia³o byæ 8 dni; trasa Sanok - Solina tylko naoko³o. Wyszli¶my z Sanoka i nowowytyczonym szlakiem w kierunku Suli³y. Szlak jak siê okaza³o faktycznie by³ nowy, tylko ¿e zwykle to co nowe jest w dobrym stanie, szlak by³ zupe³nie niewidoczny, zaro¶niêty i bardzo kiepsko oznakowany. Po samym wej¶ciu do lasu co kawa³ek trzeba szukaæ szlaków na drzewach, które lubi± siê chowaæ. Pocz±tkowo trasa niezbyt ciekawa, gêsty las, z powojami pod nogami utrudnia marsz. W po³owie drogi na Suli³ê, zaczynaj± sie wiêksze problemy poniewa¿ ciê¿ko jest znale¼æ ¶cie¿kê ze szlakiem. Co kilkaset metrów zrzucamy plecaki i szukamy szlaku, jest ciê¿ko ale posówamy siê powoli do przodu. Punkt krytyczny nastêpuje dopiero kiedy dochodzimy do trzech krzy¿uj±cych siê dróg (¶cie¿ek rozje¿d¿onych ci±gnikami) poniewa¿ w promieniu 200 albo i wiêcej metrów nie mo¿na odnale¼æ choæby kawa³ka szlaku. Po d³ugich poszukiwaniach, kto¶ w koñcu usiad³ pod jakim¶ zwalonym drzewem i od spodu zauwa¿y³ szlak. Zrobi³o siê gwarnie i weso³o, ¿e co¶ mamy, ale dalej nie wiadomo by³o w któr± drogê mamy skrêciæ. Ale odnaleziony szlak wytycza³ kierunek poszukiwañ kolejnych znaków i tak po ok 40 min ³a¿enia za znaczkami uda³o siê nam odnale¼æ kolejny, prowadz±cy dalej prawie niewidoczn± dró¿k±.
Kolejne godziny mija³y, choæ droga nie by³a zbyt atrakcyjna. Pod wieczór w deszczu docieramy na Suli³ê, krótkie poszukiwanie miejsca na nocleg, które znajdujemy u podnó¿a góry. Rozk³adamy namioty, kilka prób rozpalenia ogniska, ale mokre drzewo nie jest najlepszym materia³em, tak wiêc praktyczniejsza okazuje siê butla gazowa Micha³a. Kórtki posi³ek i spanko.
22 czerwiec 2005
Z Suli³y niebieskim szlakiem na Chryszczat±, potem czerwonym przez Wo³osañ i Jaworne do Cisnej. By³ to jeden z trudniejszych dni i jedno z ciekawszych zej¶cio-podej¶æ do Cisnej. Na mapie z zaznaczonym 1 wzniesieniem pe³ni optymizmu zaczêli¶my dochodziæ do Cisnej, jak siê nam wydawa³o. W praktyce jednak wzniesieñ by³o 9, wiêc kolejny raz praktyka z teori± siê nieco wyminê³y. Kiedy doszli¶my do Cisnej pierwszy sklep zamkniêto nam przed nosem choæ plackiem le¿a³em na schodach. Ale ju¿ w centrum mielismy do wyboru szereg knajp z zapiekankami i takim innym gównem. Generalnie zapiekanki w bieszczadach nie maj± sobie gorszych jednak po zej¶ciu z gór zawsze s± najlepsze. Niestety miejscowy bar legenda - Siekierezada by³ nieczynny wiêc udali¶my siê do Trolla - trochê dziwna to nazwa jak na bieso-czarcie góry, ale có¿. Wtedy to ów s³ysza³em jedn± z lepszych wi±zanek od Eli H.- wówczas swojej dziewczyny: "Misiek, k**** ty ch***", do¶æ zabawna zbieranina pozytywów i negatywów, no ale wszystko przez to ¿e nadepn±³em jej na ty³ stopy z której zesz³a jej praktycznie ca³a skóra od butów, tu te¿ ów Ela zakoñczy³a t± wycieczkê i jak mia³o siê okazaæ ja te¿ nie dotrwa³em do koñca, lecz po kolejnych 2 dniach z naci±gniêtymi dwoma Achillesami uda³em siê na rehabilitacjê do Zawozia. Ale za nim to nast±pi³o by³y jeszcze 2 dni na szlaku granicznym.
23 czerwiec 2005
Z Cisnej wydrapali¶my siê /dos³ownie/ na Jas³o, tam by³a d³u¿sza przerwa bo nawet z krótk± drzemk± a wszystko po to by o zmierzchu doj¶æ na pstr± tzn. Rabi± Ska³ê. Tam pierwszy raz wbrew planowi /oficjalnemu/ postanowili¶my przenocowaæ nie zchodz±c do Wetliny. Noclego pod namiotem na stromej skarpie nie koniecznie by³ najlepszy i najbezpieczniejszy ze wzglêdu na nied¼wiadki itp miejscowe zwierzaczki. Ale Elvis zamast postawiæ przedsionek od namiotu, zabra³ rurki do ¶rodka i jak zapyta³em po co mu je, odpar³: "A bo jak przyjdzie taki nied¼wied¼ to go pok³ujê" no có¿ mo¿e nie by³y to wid³y ale zawsze co¶. Kiedy upewnili¶my siê ¿e stra¿ graniczna ani panowie od BPN nas nie odwiedz± po³o¿yli¶my siê, prawie na siedz±co spaæ.
24 czerwiec 2005
Zaraz z rana pozbierali¶my namiot i po cichu dalej granicznym na Kremenaros /Krzemieniec/, potem na Wlk Rawkê i niebieskim szlakiem do Ustrzyk Górnych konkretnie do Kremenarosa, tym razem ju¿ baru na nocleg i piwo. Oj, nic tak nie smakuje jak piwo po 2 dniach samej wody... Na drugi dzieñ reszta wycieczki pod±¿y³a dalej za¶ ja z naci±gniêtymi Achillesami, Piotrek ze spuchniêtym kolanem, bez butów jak pó¼niej zauwa¿y³ i kilkoro innych z innymi potrzebami zapakowali¶my siê do autobusu oni do Sanoka, ja do Leska a potem do Zawozia. Tak wygl±da³ pierwszy etap, poznawania granicy Polsko-S³owackiej, i w czê¶ci Ukraiñskiej bo przecie¿ na Kremenarosie siê zbiegaj±.
7-8 sierpieñ 2003 r.
Tym razem zaczêli¶my od Nowego £upkowa, gdzie mieli¶my spotkaæ siê z drug± czê¶ci± wycieczki która mia³a tam doj¶æ wcze¶niej. Jednak jak to czêsto bywa nawet proste plany bywaj± ciê¿kie w realizacji. Z Sanoka z kilkoma znajomymi (Ela H., Cycu, Jasiek B., Micha³ K.) wyruszyli¶my poci±giem do £upkowa. Z Ja¶kiem to by³o prze¿ycie, jak ja zobaczy³em tego ch³opa z reklamówk± sze¶ciu 1,5l piw bli¿ej nieokre¶lonej marki za 1,59 z³ z Alberta to niepotraktowa³em go zbyt powa¿nie.Zanim wsiedli¶my do poci±gu poczêstowa³ nas ³ykiem swojego piwa, do którego wrócê pó¼niej. W poci±gu poniewa¿ by³a wczesno ranna godzina nic siê nie dzia³o, wrêcz mo¿na by³o zasn±æ, i wtedy to prawie przespali¶my nasz± stacjê w Nowym £upkowie. Jedziemy sobie jakby nigdy nic, kolejna stacja poci±g siê zatrzyma³ i po chwili postoju Kamil który siedzia³ przy oknie niepewnie spyta³ czy my czasem nie mamy i¶æ niebieskim szklakiem? Jak siê okaza³o stali¶my /jeszcze/ na szczê¶cie na naszej stacji, podnios³a siê spora wrzawa ¿eby szybko po¶ci±gaæ baga¿e z pó³ek i zd±¿yæ wyskoczyæ z wagonu. Wszystko jednak skoñczy³o siê dobrze, nikt nawet niczego nie zapomnia³. By³a godzina 8:30 i mieli¶my siê spotkaæ z reszt± wycieczki, jak siê pó¼niej okaza³o dopiero za 4 godziny... Po raz pierwszy uda³o siê nam do¶wiadczyæ braku sklepu w cywilizowanym mie¶cie, dalej nie mogê uwierzyc ze go tam nie by³o, mo¿e by³ nieczynny? Po sporym wynudzeniu siê o godz 12;30 zabrali¶my siê na szlak. I tak niebieskim udali¶my siê na pierwszy szczyt- Magurê. Potem dalej granicznym do Solinki przez Balnicê. Nieco wcze¶niej na przej¶ciu granicznym wyszed³ na jaw geniusz Ja¶ka który ponadto ¿e mia³ piwo zabra³ do termosu lód i sok malinowy. Zapewniam ¿e tak dobrego piwa jak tamtego jeszcze nie pi³em, niestety nawet 9 litów piwa w tak gor±cy dzieñ szybko wysz³o i ka¿dy za³apa³ siê tylko na ³yka, ale by³o warto!!! Po noclegu w Solince ruszyli¶my dalej na granicê w kierunku prze³êczy nad Roztokami. Od ca³ej wycieczki od³±czyli¶my siê z El± wcze¶niej bo bola³a j± noga wiêc zaplanowali¶my zej¶cie do Roztok Grn. a dalej jak wyjdzie. Kiedy znale¼li¶my siê na drodze chcieli¶my z³apaæ stopa jednak w tej czê¶ci gór ruch by³ nadwyraz ma³y. Po chwili postanowili rogo¶ciæ siê na drodze w cieniu i zje¶æ obiado-podwieczorek. Ju¿ wyci±gnêli¶my chleb i wodny serek /co to wogóle by³o?/ zatrzyma³ siê jaki¶ samochód z lud¼mi których spotkali¶my na szlaku. Zaoferowali wiêc nie mogli¶my odmówiæ bo zostaæ na tym odludziu z 1 domem i obor± nie by³oby najtrafniejszym wyj¶ciem. W po¶piechu pozbierali¶my z drogi co nasze i trochê piasku na kanapkach i ju¿ jechali¶my. Dobrze siê z³o¿y³o bo pocz±tkowo mieli¶my dojechaæ do Cisnej, ale jak siê okaza³o pañstwo jechali do Wetliny wiêc zabrali¶my siê razem z nimi co by spotkaæ siê z reszt± naszej wycieczki. Tam w Wetlinie rozbili¶my namiot na polu 'Bazy Ludzi z Mg³y' i zostali¶my z El± przez tydzieñ, co mia³o trochê konsekwencji na naszych pó¼niejszych relacjach, ale jak siê pó¼niej okaza³o nie to by³o gwo¼dziem do trumny. Tak zakoñczy³ siê drugi etap poznawania granicy Polsko-S³owackiej
4-6 sierpieñ 2004 r.
Pocz±tek tej wycieczki by³ zarazem pocz±tkiem chodzenia na dziko po ju¿ mniej ale wci±¿ dzikish ostepach bieszczadzkiej puszczy. Zaczêli¶my we czwórkê z Kamilem, Ba¶k±, Micha³em od stacji kolejowej w £upkowie gdzie dojechali¶my poci±giem. Jak siê okaza³o juz na samym pocz±tku chodzenie na dziko dostarcza nielada wra¿eñ. Zaczê³o siê od spisania nas przez jakiego¶ ¿o³nierzyka stercz±cego na wie¿yczce nad torami kolejowymi. Kaza³ siê nam wylegitymowaæ po czym po konsultacji zapewne z prze³o¿onym kaza³ nam zawóciæ, tzn i¶æ na pó³noc. Dziwna sprawa bo nam odpowiada³ wyj±tkowo kierunek po³udniowy bo chcieli¶my zwiedziæ granicê na wschód od Prze³. £upkowskiej nie za¶ Beskid Niski. Po chwili zirytowania odpar³em ¿e idziemy na pó³noc i nie bêdzemy siê krêciæ wokó³ przej¶cia granicznego. Zdziwienie na twarzach wspó³towarzyszy siê malowa³o ale zaraz wyt³umaczy³em... Jaki¶ 1 km dalej na pó³noc wzd³u¿ granicy zaczyna³ siê las, wiêc zaproponowa³em kawa³ek sie cofn±æ a potem lasem jak siê okaza³o przez niez³e gestwiny przeprawiæ siê na po³udnie. Plan by³ ca³kiem dobry z pocz±tku, po pó¼niej trzeba by³o przej¶æ ³ys± polan± miêdzy dwiema wie¿yczkami stra¿y granicznej, ale dostarcza³o to du¿ej frajdy, co¶ jak zabawa w Commandosów, kto gra³ w t± gierkê wie co to znaczy. Wkrótce zaszyli¶my siê w lesie i na wyczucie zgodnie z wytycznymi Micha³a i Kamila udali¶my siê w kierunku granicy, ciê¿ko powiedzieæ w którym miejscu doszli¶my ale trzeba przyznaæ ¿e bez kompasu trafili idealnie gdzie¶ ko³o s³upka o nr 1/87, czyli niedaleko przj¶cia granicznego. Teraz bez wiêkszych emocji udali¶my sie na nocleg do Solinki. Na drugi dzieñ, dalej bez planu, na dziko wyspinali¶my sie na Matragonê, po czym zeszli¶my do Solinki gdzie urz±dzili¶my sobie d³ugi odpoczynek, jak mieli¶my w zwyczaju w tym roku robiæ. Nad Solink± Cycu zbudowa³ most ja wy¿ej wykona³em tamê i tak minê³o parê godzin. Plany noclegu nad Solink± jednak nie wypali³y choæ miejsce by³o przepiêkne. Udali¶my siê drog± w kierunku ¯ubraczego, przy g³ównej drodze ³apali¶my stopa ja z Kamilem z przodu Ba¶ka z Micha³em zostali. Kiedy z Cycem zauwa¿yli¶my stoj±cy przy drodze masywny pojazd do wywo¿enia drzewa z lasu postanowili¶my zobaczyæ jak wygl±da w ¶rodku i o ma³y w³os uda³o siê nam go odpaliæ jednak chyba co¶ robi³em niew³a¶ciwie bo rozrusznik siê krêci³, ale takie maszyny rz±dz± sie swoimi prawami. W miêdzy czasie minê³a nas Ba¶ka z Micha³em i teraz my zostali¶my ³apaæ stopa, który juz po kilku minutach siê zatrzyma³ i zawió¿³ nas prosto do Cisnej pod Siekierezadê. Po drodze minê³i¶my Ba¶kê z Micha³em, których kierowca chcia³ te¿ zabraæ ale Micha³ w przyp³ywie eforii pokaza³ kierowcy swoj± pupê a ten wówczas porzuci³ pomys³ zabierania ich. Wkrótce po nas dosz³a Ba¶ka i Micha³ i przyst±pili¶my do spo¿ywania piwa. Pó¼niej w celu zaoszczêdzenia pieniêdzy na polu namiotowym a i pora jak na rozbijanie namiotu nie by³a najwcze¶niejsza udalismy sie do 'Czad Baru'. Plan by³ prosty jak bêdzie otwarty to kupimy piwo i rozbijemy siê obok jak zamkniête rozbijemy siê w barze /jak ktos by³ to wie o co chodzi/. Bar jednak okaza³ siê byæ zamkniêty wiêc postawili namiot bo przybiæ go by³o ciê¿ko do ubitej ziemi i we trójkê weszli do ¶rodka, choæ namiot jest w sam raz na 2 ma³e osoby. Ja rozlokowa³em siê na drewnianej scenie i zdecydowanie wysz³o mi to na dobre. A Cycu spotka³ tu chyba Mamuny /takie bieszczadzkie strachy/ bo z rana obudzi³ siê w wyj±tkowo sko³tuniunych w³osach wplecionych w namiot. W po³udnie - bo droga krótka przed nami - ruszyli¶my na dziko w kierunku £opieninki, gdzie doszli¶my do czarnego szlaku do Jab³onek. Tym razem Kamil z Ba¶k± zosta³ wcze¶niej ³apaæ stopa i uda³o siê im do¶æ szybko, ja i Micha³ mieli¶my mniej szczê¶cia bo ¿aden samochód siê nie zatrzyma³ i doczekali¶my siê autobusu, który niestety zainkasowa³ kilka z³otych. I tak autobusem, ¶pi±cy dotarli¶my jak zwykle do naszego Sanoka.
Odwa¿nym i zaciêtym gratuluje ¿e dotarli do koñca :-D