bigos - mĂłj pamiÄtnik, wspomnienia, uczucia, przeĹźycia ...
Niniejszym melduję, że wbrew pesymistycznym krakaniom don Enrico: http://forum.bieszczady.info.pl/show...l=1#post142245, cała ekipa wróciła ze spaceru po bieszczadzkim grzbiecie granicznym w stanie nienaruszonym. Jako dowód - ostatnie zdjęcie, wykonane ok. godz. 13:30 w okolicy wsi Smerek, czyli już na dole. Widać tu całą i zdrową piątkę, szóstym był fotograf.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/IMG_8298-800.jpg
Reszta dowodów - jutro. Dzisiaj trzeba śnieg z namiotów wytrzepać i śpiwory wysuszyć.
Chętnie na te dowody bym popatrzył/poczytał. Szczególnie w kontekście tego, co dziś na forum dużo uwagi zajmuje ;)
Rozpoczynam sprawozdanie z wycieczki. Mam nadzieję, że lada chwila przyłączą się kolejni uczestnicy ze swoimi opowieściami i zdjęciami. A ci uczestnicy, to: Bartolomeo, Bazyl (sir),Ciepły, iaa, Maciejka i Wojtek Pysz. Forumowe pseudonimy chyba nie są tajne, więc pozwoliłem sobie je wymienić ;)
Zbiórka miała miejsce w piątek, w nowym schronisku âźPod Wysoka Połoninąâ w Wetlinie, czyli u niejakiego Pietrka "Psia Kość" Ostrowskiego. Tego dnia jest z nami dodatkowo niejaki Enrico (don), który opuści na w sobotę, udając się w nieznanym kierunku. Wieczorem Pietrek nas pyta, gdzie się wybieramy. Proponuje podwiezienie na miejsce startu, na Przysłop, z czego skrzętnie korzystamy. Umawiamy się na sobotę, na 8:15, przychodzimy na parking o 8:10 a o 8:14 już jedziemy.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz..._8222-800a.jpg
Widać tu całą
. Halo,
Przepraszam za wtręt...ale nie mogłem się powstrzymać...maciejko,dostrzegłem Twoją, delikatną figurkę
Gratuluję, no niech mnie wilcy poniosą na oklep, brawo.
!!!
Od Przysłupia kierujemy się w stronę Jasła. Wszyscy tuptamy w rakietach, tylko jeden odmieniec ma narty.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/IMG_8227-800.jpghttp://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8227-800.jpg
Po drodze mijamy malownicze polanki z rozległymi widokami.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8233-800.jpg
Potem jeszcze dwa kilometry przez las.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8239-800.jpg
I wychodzimy na Jasło. Pod szczytem spotykamy trzech wędrowców z Przemyśla. Idą z nami na Okrąglik, potem skręcają w stronę Roztok Górnych. Pytają nas, dokąd chcemy dojść. Mówimy, że dokąd dzień pozwoli. Oni mówią, że na drugi dzień w śniegach pod namiotem nie mają już ochoty i schodzą "do ludzi".
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8244-800.jpg
Nasza trasa wiedzie wzdłuż granicy na południowy wschód. Chcemy dojść w okolice Dziurkowca.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8260-800.jpg
Zegarki sugerują jednak, że przed zmrokiem nie mamy szans wyjść nawet na Płaszę. Wybieramy na nocleg polankę grzbietową u źródeł potoku Płaszynir.
Przy stawianiu namiotów ujawniają się dwie szkoły. Pierwsza preferuje wyskrobanie w śniegu dziury prawie do gruntu (w końcu po to nieśliśmy łopatę). Druga, to tylko udeptanie śniegu rakietami, ewentualnie z lekkim wyrównaniem do poziomu.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8262-800.jpg
Wojtek pędzi z relacją, może jeszcze zdążę się w pierwszym dniu zmieścić z podejściem na Jasło:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_01.jpg
i z wizytą na Okrągliku:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_02.jpg
Miejscami wypłaszczenia były tuż, tuż:
Załącznik 31169
W skoku na graniczny uczestniczyli m.in.: Czerwony, Niebieski, Zielony i Żółty:
Załącznik 31170
Widoczność miejscami średnia na jeża:
Załącznik 31171
Na Jaśle pogięło chyba wszystkich:
Załącznik 31172
każdy triangula chciał sfocić a to taki niezbyt piękny kawałek betonu jest.
W drodze na Okrąglik slalomem wśród drzew:
Załącznik 31173
A zima śliczna jak zawsze:
Załącznik 31174
Ten ostatni kwiatuszek chyba wszystkim rzucił się na matrycę :wink:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_03.jpg
patrząc na wasze zdjęcia, chyba wszystkim serce roście. ja przykładowo równolegle z oglądaniem odpakowywałam rakiety śnieżne jakie dziś do mnie przyszły:) nawet je przymierzyłam, chodziłam po pokoju, trochę kajaki i jakby inne niż wy macie.. :) ale nie mogę się doczekać aż je wypróbuję w weekend w Bieszczadach naszych kochanych. oczywiście nie mam zamiaru wcale chodzić samej po górach, myślę raczej o nizinach ale z daleka od szosy.. :) już miesiąc jak nie byłam w B.! i jeszcze więcej jak w górach nie byłam! tęskno ale nie mogę się doczekać bo już tyle marzę o tej prostej wędrówce :) a kajaki na wypróbowanie :))) ktoś się wybiera? nie żebym prosiła o podwózkę z zagórza hihi, noc daleka a po co nam się śpieszyć........ :)))) dzięki za zdjęcia i pomyśleć, że innych "surwiwalowców" gopr ściągał
No, ja bym tam w rakietach po mieszkaniu nie chodził, szkoda podłogi :wink: Bo chyba jakieś kolce pod tymi rakietami masz?
hihi (ogląda z dwóch stron) -ni ma :D ale podobają mi się :))))
http://imageshack.us/a/img812/5823/p1040764f.jpg -ten deseń
Coisik mnie się wydaje że te Twoje rakiety Jimi to na płaskie tereny a nie na górki. Kształtem przypominają karple, jakimi się posługiwali idniańce z wielkich równin hameryki. Mi się też podobają. Tyle że bez kolców ciężko Ci będzie pod górki podchodzić.
Ale zima... Zazdroszczę jak cholera (tak, cierpię na bezsenność).
P.
No ja też nie mogę zasnąć, więc myślę sobie zobaczę na forum a tu relacja gna do przodu. Ekipa rakietowców też chyba gnała skoro wypuściła jedynego narciarza na przecieranie szlaku, coby mieli łatwiej:-)
Ale zima... Zima była piękna, bez dwóch zdań!
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_06.jpg
Ekipa rakietowców też chyba gnała skoro wypuściła jedynego narciarza na przecieranie szlaku, coby mieli łatwiej:-) No tak jakby nie do końca, ale co ja tam będę zapalonych narciarzy na ziemię sprowadzał? :wink:
To tak jeszcze dwa słowa o zimie. Pierwszego dnia mieliśmy z 15cm świeżego śniegu z nocy i sporo tego co spadło już podczas wędrówki. Najgorsze było to, że chwilami zamiast śniegu pomimo ujemnej temperatury padał marznący deszcz. Gogle w momencie łapały skorupkę bardzo trudną do usunięcia a praktycznie uniemożliwiającą obserwowanie świata zza szybki. Tak właśnie było na Jaśle, gdzie widoczność była wyjątkowo słaba. Tę drugą grupę przez chwilę potraktowaliśmy jak cienie we mgle, oni chyba też byli na początku mocno zdezorientowani :wink:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_04.jpg
Wieczorem, po rozbiciu namiotów, mieliśmy już regularną mżawkę. Za słabą, aby na śniegu wytworzyła się twarda skorupa, ale wystarczająco mocną aby spenetrować wszystko i uniemożliwić rozpalenie ogniska. W nocy zastąpił ją śnieg, rano wszystko budziło się pod świeżutką kołderką :smile:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_05.jpg
Biedne, zasypane, zamarznięte rakiety. Wiecie co, jacy jesteście nieludzcy! Żeby tak, rakiety.. jak psa.. na dworze!!!
A potem narzekają, ze zamarznięte, ze założyć się nie da... Pfff...
:D :D :D :D
w ostatni weekend też brnęłam w śniegach :)
Biedne, zasypane, zamarznięte rakiety. Wiecie co, jacy jesteście nieludzcy! Żeby tak, rakiety.. jak psa.. na dworze!!! Wyjaśnienie:
Z dalsza relacją wstrzymuję się, w oczekiwaniu na materiały uczestników, którzy jeszcze się nie obudzili.
Wspomnę tylko dyskretnie, że wieczorem, gdy zrezygnowaliśmy z rozpalenia ogniska, pomyśleliśmy, czy by nie zadzwonić na dół po jakieś służby. Oceniliśmy jednak, że na taką pogodę chyba nikt nie zechce przywozić na górę sześciu gorących żurków, tym bardziej, że po drodze mogą wystygnąć.
(...) pomyśleliśmy, czy by nie zadzwonić na dół po jakieś służby. Oceniliśmy jednak, że na taką pogodę chyba nikt nie zechce przywozić na górę sześciu gorących żurków, tym bardziej, że po drodze mogą wystygnąć. Przyznaj się, że po prostu nie znaliście dobrego numeru 985. Można tam zamówić świeże skarpety, niesłodzoną herbatę, albo gorący żurek. Dowożą helikopterem gratis.
Pomijając w pełni nieprofesjonalne miejsce biwakowe - bo kto to widział tak blisko drzew i bezpiecznie ;) - to "spacerek" wygląda na miły i radosny. A ośnieżone rakietki w pełni mnie rozczuliły.
don Enrico - jeszcze buty pożyczają, jak ktoś zgubi na szlaku :-)
Przyznaj się, że po prostu nie znaliście dobrego numeru 985. Panie donie Enrico, kto by to teraz coś pamiętał. Wymyślili takie maszyny, co same pamiętają:
Załącznik 31180
Można tam zamówić świeże skarpety, niesłodzoną herbatę, albo gorący żurek. Dowożą helikopterem gratis. Panie donie Enrico, widzieliśmy się i rozstawaliśmy się tego dnia rano. Czy ktoś z nas wyglądał na mającego nieświeże skarpety???
rakiety... na dworze!!!
Rakiety zostawiliśmy na polu
Z dalsza relacją wstrzymuję się, w oczekiwaniu na materiały uczestników, którzy jeszcze się nie obudzili. ciekawe co na to wszystko dzielna : ))) Maciejka, bo obstawiam na 99%, że Maciejki rakiety zostały na dworze :mrgreen:
Można było zostawić rakiety na świeżym powietrzu (by się w namiotach nie podusiły), na placu, pod gwiazdami, pod chmurką a tam skąd pochodzę stwierdzili by - ostały na gumnie.
Panie donie Enrico, kto by to teraz coś pamiętał. Wymyślili takie maszyny, co same pamiętają: Wielce Szanowny Panie Wojtku ! wybacz mi, bo ja się na takich maszynach nie znam , bom przez pomyłkę został z tamtej epoki
Panie donie Enrico, widzieliśmy się i rozstawaliśmy się tego dnia rano. Czy ktoś z nas wyglądał na mającego nieświeże skarpety??? Rano nie, ale do wieczora sytuacja w górach mogła się zmienić, szczególnie jak się idzie na azymut 30 (cokolwiek miało by to znaczyć)
p.s. przyszło mi kiedyś skorzystać z czyjejś komóry bo mi padła i co ? Nie znałem żadnego numerku oprócz tego własnego (padniętego)
Od Przysłupia kierujemy się w stronę Jasła. Wszyscy tuptamy w rakietach, tylko jeden odmieniec ma narty.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/IMG_8227-800.jpghttp://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8227-800.jpg
halo,
faktycznie ...
tak szybko mkną do przodu, bo pewnie SIR-owy pilot -oblatywacz rakiet -założył stanowisko asekuracyjne (widzę na zdjęciu !) i nawet PORĘCZÓWKĘ !!!
Na plecach czuliśmy badawcze spojrzenie...
Załącznik 31181
A z zaspy dobywał się śmiech Ducha Gór Tych.
Rechotał, bo znał nasze zamiary i przyszłość...
Załącznik 31182
Wyjaśnienie:
[LIST]
[*]Rakiety zostawiliśmy na polu
Muszę przyznać, ze z pełną świadomością czynu napisałam, jak napisałam :D
Oto i ono zdradziło pochodzenie me.
...Żeby tak, rakiety.. jak psa.. na dworze!!!
Muszę przyznać, ze z pełną świadomością czynu napisałam, jak napisałam :D
Oto i ono zdradziło pochodzenie me.
ciekawe co na to wszystko dzielna : ))) Maciejka, bo obstawiam na 99%, że Maciejki rakiety zostały na dworze :mrgreen: Ależ ja oczywiście rozumiem. Nasze rakiety stały na polu, a Maciejki stały na dworze. I ani jednym, ani drugim to nie przeszkadzało:)
a Maciejki stały na dworze. nie koniecznie; mogły też stać na dworzu!
mnie zawsze najbardziej rozbrajały rakiety stojące na dworzu ;D
Pomijając w pełni nieprofesjonalne miejsce biwakowe - bo kto to widział tak blisko drzew ... No właśnie, tym razem nie wykazaliśmy się fantazją. W ogóle, pod względem zainteresowania potencjalnych czytelników naszą wędrówką, zostaliśmy przez konkurencję z Wrocławia - po prostu - zdruzgotani. Bo wśród tych drzew zawiało nam namioty tylko do połowy, namioty stanęły - asekurancko - jeszcze przed zmrokiem a wiatr, urzędujący parę metrów wyżej, nic nam nie porozrywał.
Zaczekam jeszcze do wieczora na ew. zdjęcia i notatki z tego dnia, potem będą wieczorne wędrowców rozmowy, potem pójdziemy spać.
Wieczór był nietypowy. Około godziny 17 w namiotach przygotowane już były legowiska a przy namiotach, w małych jamkach w śniegu gotowała się na palnikach woda. W pewnej odległości czekał wykopany w śniegu i udeptany krąg na ognisko a w pobliskim jarze oczyszczało się wydłubane przy źródłach potoku ujęcie wody. W ruch poszła piła, w ogniskowym kręgu pojawiło się kilka gałęzi i kilka większych konarów. Wstępny pomiar paliwa wykazał, że gałązka o średnicy brutto ok. 2 cm, po otrzepaniu z lodu miała średnicę tylko 1 centymetra, czyli zawierała objętościowo 75% wody. Proporcje te pogarszał lecący z góry śnieżek - mokry i zamarzający natychmiast na wszystkim, czego się czepił. Wprawdzie znalazło się w ekipie dwóch fachowców, którzy twierdzili, że potrafią rozpalić ognisko, jednak przeważyli pesymiści, który twierdzili, że przy rozpalaniu ogniska zmarzniemy bardziej, niż się później od niego ogrzejemy.
Tak wcześnie nie wypada jeszcze iść spać, więc ten wieczór spędziliśmy na stojąco i tuptająco, podjadając małe conieco i popijając wyciągniętymi nie wiadomo skąd miodzikami, wiśniówkami i innymi smakołykami. Stoimy sobie, gadamy, przytupujemy, żeby się rozgrzać. Wspominamy wędrówki, ludzi, spotkania. Dyskutujemy, czy jutro kontynuować wędrówkę granią (Płasza, Dziurkowiec) i zejść do Wetliny, czy schodzić jakimś szybkim wariantem w dół.
Po pewnym czasie kaptury kurtek stwardniały tak, że stuknięcie w nie wydawało odgłos, jaki wydaje tekturowe pudełko, rękawy kurtek niebezpiecznie trzeszczały przy zginaniu ręki a końcówki mokrych rękawic zaczęły zamarzać. To znak, że pora iść spać. Zdjęć z tego wieczora raczej nie będzie.
Ja wspomniałem, wchodzenie w rakietach do namiotów było zabronione, wobec czego rakiety musiały zostać na dworze lub na polu. Różne były natomiast szkoły przechowywania kurtek; jedne zostały wciśnięte gdzieś w kącik namiotu, inne zawisły na zewnątrz, np. na kijach. Z tych pierwszych, rano łagodnie ściekała woda, częściowo na zewnątrz, częściowo na polar pod kurtką. Te drugie, zamarznięte, po łagodnym wykruszeniu lodu i nieprzyjemnym ubieraniu chyba szybciej stawały się suche.
Poniżej fot.: kolega Ciepły, strach na wróble w prawym dolnym rogu to kurtka kolegi iaa.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/800/066-800.jpg
(...) Zdjęć z tego wieczora raczej nie będzie.
(...) Napadywał ten śnieg i napadywał, tak całkiem bez opamiętania! Podczas tych kilku chwil, gdy każdy z nas tańczył w swoim dołku własny repertuar do nowego programu pt. "O chłodzie i głodzie tańce na lodzie" spora warstwa białego opatuliła namioty:
Załącznik 31184
O [...] głodzie O jakim głodzie?!? Robaczki z zalewą może nie były pyszne, może nie były też zdrowe bo kapkę przedatowane :wink: ale z pewnością były pożywne. Jak kto jeść nie lubi to chodzi głodny, wrzątek się tego wieczora marnował i w wersji mocno schłodzonej wędrował z nami aż do końca wyprawy i dalej (z menażki wylałem go dopiero w domu).
O tu go widać jak ktoś ma ochotę przegrzebać okolice namiotu:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_07.jpg
O jakim głodzie?!? Robaczki z zalewą może nie były pyszne, może nie były też zdrowe bo kapkę przedatowane :wink: ale z pewnością były pożywne. Jak kto jeść nie lubi to chodzi głodny, (...) Nie to, że nie lubi, ale jak zobaczył te białe robale pływające w jasno brązowej brei to mu apetyt spierniczył aż w doliny i odnalazł się dopiero następnego dnia w Smereku w Zajeździe "Niedźwiadek". A tam poezja na talerzu: schaboszczak jak rakieta tenisowa i to nie rozklepany do grubości banknotu tylko soczysty i grubiutki, kapustka zasmażana i przepyszny żurek z jajkiem i kiełbaską! I piwko na deser, ech...
w Smereku w Zajeździe "Niedźwiadek" Troszkę wyprzedzamy bieg wydarzeń, ale skoro już się Niedźwiadek pojawił to bezwzględnie trzeba gospodarza pochwalić i za pomoc podziękować - na kałuże wody rosnące błyskawicznie pod naszymi plecakami, kurtkami, rękawiczkami i czapkami patrzył z niezmąconym spokojem a poproszony o pomoc zostawił na kilka chwil knajpę, bar i innych klientów i podwiózł nas do aut porzuconych gdzieś tam w śniegu dzień wcześniej. Dziękujemy!
Troszkę wyprzedzamy bieg wydarzeń, To ja wrócę do tego biegu:)
Rankiem wszyscy wygrzebali się z namiotów i zaczęli pakowanie. Chodząc bez rakiet, trzeba było uważać, by nie wyjść poza obszar udeptany, gdyż groziło to ugrzęźnięciem w śniegu. Zwijanie namiotów ujawniło dwie szkoły. Pierwsza, to dokładne oczyszczenie ze śniegu, eleganckie zwinięcie w rulonik i zapakowanie do pokrowca. Druga, to strzepanie śniegu i wepchnięcie namiotu do górnej kondygnacji plecaka.
Jesteśmy na polance, opadającej na pn. od przełęczy 996m, między Szczawnikiem a Płaszą. Wieczorem ustaliliśmy, że przy takiej pogodzie nie pchamy się już w górę. Wracamy w doliny âźna azymut, bodajże 30 stopniâ. Z tym azymutem były lekkie problemy, bo nikt nie wiedział, w którą stronę ten azymut się liczy i od jakiego kierunku. Dodatkowo, tylko jeden uczestnik miał kompas, i to przymocowany do ubrania czy plecaka pionowo, tak, że jeden koniec igły pokazywał niebo a drugi śnieg. Zaczęliśmy więc schodzić po poziomicy. Poziomica, to taka cienka, brązowa linia na mapie. Ale w lesie nawaliło prawie metr śniegu i tej poziomicy nie było widać.
W ekipie były podzielone zdania, czy iść bardziej do góry, czy bardziej na dół. Stronnictwo âźbardziej do góryâ twierdziło, że pójście bardziej na dół sprowadzi nas w stromą dolinę potoku, z gęstym lasem i wiatrołomami. Stronnictwo âźbardziej na dółâ twierdziło, że pójście bardziej do góry, to niepotrzebne marnowanie sił na niepotrzebnych metrach w górę. W wyniku kompromisu szliśmy jakby po równym i to była właśnie ta poziomica:)
Idąc dalej, doliny âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, w pewnym miejscu trzeba było pożegnać się z poziomicą i uczepić się grzbietu, schodzącego w widły potoku Płaszynir i bezimiennego potoku, wypływającego spod Płaszy.
Tu o jakieś zdjęcia poproszę.
Tu o jakieś zdjęcia poproszę. Służę wściekle.
Tutaj idziemy jakby po równym
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_08.jpg
A tu przekraczamy bezimienny potok
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_09.jpg
Skończyliśmy na opuszczeniu poziomicy i skręceniu na grzbiecik, schodzący na północ, czyli w doliny. Kluczowym momentem było miejsce skrętu. Ja chciałem iść jeszcze kawałek dalej, ale pan kierownik wycieczki, Bazyl (sir), stwierdził, że uszedłem już siedem metrów za daleko i trzeba dawać ostro siedem rumbów w lewo. I miał rację, by przecież mieliśmy iść âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, a ja nie uwzględniłem deklinacji magnetycznej:) Słuszność decyzji pana kierownika może zobrazować autentyczny track z zejścia (niebieska strzałka w kluczowym momencie).
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...plasza-800.jpg
A ja dumam i dumam, i nie mogę pojąć żadną miarą, dlaczego nie nocowaliście na grani. Jak tak można, doprawdy nie rozumiem. Wstyd.
tak fajnie się czyta waszą relację i tak szeroko się przy niej człowiek uśmiecha (-; fajne jest to opisywanie z humorem różnych szkół. na zdjęcia czekamy, te powyżej bardzo mi się podobają. widzę, że chłopak z surwiwalu zapoczątkował nieświadomie nowy slang, pasuje do wszystkiego idealnie (gdzie by się nie szło, choć wy faktycznie szliście głównie na 30 hihi) :D ps. Sławku, oczywiście ja też chodze na pole ale jak (b. rzadko) chciało się użyć tej drugiej formy to mówiło się właśnie że się stoi na dworzu hihihi
Miło się czyta,miło się patrzy.
Chciałoby się tam być z Wami;)
Tego dnia jest z nami dodatkowo niejaki Enrico (don), który opuści na w sobotę, udając się w nieznanym kierunku.
(...) 985. Można tam zamówić świeże skarpety, niesłodzoną herbatę, albo gorący żurek. Dowożą helikopterem gratis. Ta grupa najwyraźniej też realizowała scenariusz survivalowy tj. przetrwania na górze - z instruktorem, który zostaje na dole i cichcem kombinuje coś z telefonem do GOPR-u. :mrgreen:
Brawa dla Pana Kierownika - świetnie wybrał ten azymut !
A tak w ogóle to zazdrość mnie zżera
...Przy stawianiu namiotów ...
..po rozbiciu namiotów,...
. Zwijanie namiotów ujawniło dwie szkoły. Pierwsza, to dokładne oczyszczenie ze śniegu, eleganckie zwinięcie w rulonik i zapakowanie do pokrowca. Druga, to strzepanie śniegu i wepchnięcie namiotu do górnej kondygnacji plecaka... jak widać dwie szkoły , jak namioty porozbijane to i składać nie było co,
Wprawdzie znalazło się w ekipie dwóch fachowców, którzy twierdzili, że potrafią rozpalić ognisko, jednak przeważyli pesymiści, który twierdzili, że przy rozpalaniu ogniska zmarzniemy bardziej, niż się później od niego ogrzejemy...
... wobec czego rakiety musiały zostać na dworze lub na polu.... z tym ogniskiem to jakaś pomyła zapomnieliście grilla ?
rakiety znaczy zostały na zewnątrz, co prawda istnieje teoria że jedyne słuszne miejsce to bagażnik ale jego widać też nie zabraliście
a serio to czytam z zachwytem, chłonę słowo i obraz
Jestem trochę zdezorientowany.
Jak to się dzieje że na forum mega-zainteresowanie wzbudzają manewry na azymut dziubaków przetrwaniowych, a nie ta wspaniała wyprawa w ekstremalnych warunkach.
..... bo się media nie usrały ? .....
dobrze są pojedyncze głosy takie jak wydobył np PawelS
bo sztuka wysokich lotów zawsze miała wyrafinowany acz najczęściej wąski krąg odbiorców
Heniu, Heniu a spojrzałeś na statystykę? Bo ja teraz widzę, że ten wątek w ciągu 3 dni ma już 1150 odsłon i
Heniu, Heniu a spojrzałeś na statystykę? Bo ja teraz widzę, że ten wątek w ciągu 3 dni ma już 1150 odsłon i jest to najlepsza bieszczadzka relacja od dluższego czasu :}}} to prawda , nie znam sie na statystykach, widzę tylko czym się ludzie podniecają , a co olewają
bo sztuka wysokich lotów zawsze miała wyrafinowany acz najczęściej wąski krąg odbiorców W sumie kolego masz rację , ten wąski krąg więcej wart, niż ten szeroki jaki zatoczył się nad Bukowym Berdem
Jestem trochę zdezorientowany.
Jak to się dzieje że na forum mega-zainteresowanie wzbudzają manewry na azymut dziubaków przetrwaniowych, a nie ta wspaniała wyprawa w ekstremalnych warunkach.
..... bo się media nie usrały ? ..... Ciekaw jestem ile jest osób takich jak ja, których zazdrość zżera i siedzą cicho... ;) Ale czytam i czekam na następne odcinki. WP ma dobrą rękę do pisania :-)
Ciekaw jestem ile jest osób takich jak ja, których zazdrość zżera i siedzą cicho... ;) Sądzę że sporo :)
Oj na pewno.Choć ja akurat zabrałem głos;)
Pewnie wiele osób "zżera" to coś ,że nie mogą (nie mogli) tam być,że muszą być w tej swojej nie zawsze fajnej rzeczywistości.
Zżera, zżera i to jak. Maciejka mam nadzieję, że ani razu nie wyłamałaś się, bo trzymałam za Ciebie cały czas kciuki. Następnym razem podrzucę podgrzewacze wojskowe i ognisko na bank zapłonie, bez żadnego trudu. Życzę wspaniałych widoczków.
Maciejka mam nadzieję, że ani razu nie wyłamałaś się, bo trzymałam za Ciebie cały czas kciuki. Maciejka należała niewątpliwie do najbardziej wytrwałych uczestników wycieczki. W nagrodę za to dostała elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars. Do niesienia. W obie strony. Tutaj marne zdjęcia łopaty. Lepszego nie mogę umieścić, bo dostałem "szlaban" na zdjęcia z twarzami uczestników:)
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8276-600.JPG
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? pozdrawiam, Piotrek
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? pozdrawiam, Piotrek Ja też proszę o informacje.
Nie zawsze mam czas, ale może 1-2 dni urlopu by mi dali :)
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
(...) Na najbliższą, tą planowaną za 3 tygodnie to będzie trudno , bo już 12-cie osób się zadeklarowało, ale będą kolejne ....kiedyś
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? pozdrawiam, Piotrek
Ja też proszę o informacje.
Nie zawsze mam czas, ale może 1-2 dni urlopu by mi dali :)
Musicie się zapewne zapisać do Szkoły Przetrwania Regimentu Rzeszowskiego :D
Nawet wiem co tak Maciejkę budowało.....łopatę to kazali Ci nieść, bo plecaka z piwem to się bali oddać w Twoje ręce
W nagrodę za to dostała elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars. Do niesienia. W obie strony. halo;
to może w kwestii planowanego ,zimowego ,"zaparutygodniowego "przejścia...
chętnie odciążę maciejkę...mam łopatę do śniegu... waży 0,28 kg.!
i co najważniejsze ...wytrzymuje temperaturę do minus 50 gradusów.(na pewno się przyda )
chętnie ją udostępnię :razz:
,czasami świetnie się nadaje do szybkiego opuszczenia grani ( zamiast plecaka lawinowego :!:)
na zasadzie :poddupnika w dupozjeżdzie gigant albo dupozjeżdzie tylko slalomie!
:oops:
ja łopaty nie mam, ale czytam, oglądam i wzdycham tęsknie. jaki to wielki dar umieć barwnie opowiadać.
bieszczadzka kuna: " Następnym razem podrzucę podgrzewacze wojskowe i ognisko na bank zapłonie, bez żadnego trudu."
masz na myśli te tabletki -paliwo typu Esbit do kuchenki czy coś innego? zaciekawił mnie temat. kilka razy rozpalałam w chatce drewnem prosto z pola ze śniegu i nawet z podpałką (grilową ;p) było ciężko:) nawiasem mówiąc, myśle kupić sobie krzesiwo ale to oczywiście nie na zime. ostatnio mam straszną jazdę na sprzęt wojskowy, taka bieżąca fascynacja. mam plecak 75l z supermarketu za chyba 30zł ktory użytkowałam bardzo intensywnie przez kilka lat (hihihi) teraz już się popruł w końcu więc kupiłam sobie zasobnik w987 (jest duży.. 90l +). dziś odkryłam fajny mały sklep wojskowy w krakowie ul. Ogrodowa 3 (koło centrum handlowego, tego koło rynku), fajny sprzedawca, pogadaliśmy, kupiłam ochraniacz na plecak za 10zł (bardzo solidny) i coś jeszcze a jutro wybiore się po odzież wojskową której jest masa na przecenie (względnie małe rozmiary, więc na mnie).
a do zimy mam duży respekt, dlatego rzadko chodzę po górach, samej wyszłam tylko raz 2 lata temu -w styczniu na Wysoką w Pieninach, było w porządku, normalnie ale mam świadomość, że źle zrobiłam i dostałam opieprz od goprowca kiedy siedzieliśmy wieczorem w muzycznej owczarni. z faktycznie doświadczoną grupą jest ok. ale jednak zima bez względu na rodzaj gór budzi respekt, dlatego nie chodzę a miło czyta się tą waszą wyprawę :}
W nagrodę za to dostała elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars. A gdzie sprzedają takie ładne łopaty?
Bazyl (sir), stwierdził, że uszedłem już siedem metrów za daleko i trzeba dawać ostro siedem rumbów w lewo. I miał rację Bazyl (sir) zawsze czujny!
A gdzie sprzedają takie ładne łopaty? Ja swoją kupiłem w Casto :) :)
Dobrze wiedzieć, bo już miałem się szarpnąć i kupić łopatę lawinową a ta Fiskars zapewne z podobnego materiału a ze 3 razy tańsza niż jakiś Mammut czy Ortovox.
Mam taką:
http://allegro.pl/fiskars-141020-lop...949194634.html
W naszej opowieści zaczęliśmy schodzić. Podczas marszu przez głęboki śnieg, torowanie drogi odbywało się metoda rotacyjną. Proszę nie kończyć tutaj czytania, żeby nie pomyśleć, że toczyliśmy kogoś po śniegu. Osoba idąca na czele po pewnym czasie miała dość i âźodpadałaâ, czyli robiła krok w bok od toru marszu, ustępując pierwszeństwa kolejnemu piechurowi a sama lokowała się w ogonie grupy. Przy zejściu grzbiecikiem nie trzeba było szczególnie uważać âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, bo zboczenie groziło wyłącznie dotarciem do któregoś potoczku, co i tak nas czekało. Bartolomeo pokazał już na zdjęciu przekraczanie bezimiennego potoku, takie bardziej przed potokiem: http://forum.bieszczady.info.pl/show...l=1#post142474
A tak było za potokiem:
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8283-800.jpg
Wzdłuż tego potoku schodziliśmy ok. 1 kilometra, co zajęło ponad pół godziny. Tak doszliśmy do doliny Smereka i drogi, używanej przez leśników. Przez potok Smerek, dość już tutaj szeroki, przechodziło się po lodowych mostach, pokrytych śnieżnymi czapami.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8290-800.jpg
Wszyscy przeszli suchą nogą, na końcu nasz narciarz, który w środowisku wodnym nie czuł się najlepiej:)
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8292-800.jpg
Gdy śnieg przestaje być uciążliwy, po kolei odpinamy rakiety i już pieszo idąc âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, docieramy do miejsca, zaprezentowanego na początku relacji i potwierdzającego dojście w komplecie do celu.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8298-800.jpg
A stąd już tylko godzinka, by dojść do Niedźwiadka w Smereku i zjeść, bodajże obiad. Do zobaczenia gdzieś, kiedyś, w innych śniegach.
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? Wzdłuż potoku Smerek jest droga leśna. Co więcej odśnieżana droga leśna :wink:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_10.jpg
Jimi, tak mam na myśli takie tabletki wojskowe z metalową podstawką, służące do zagotowania wody, albo posiłku
Podczas marszu przez głęboki śnieg, torowanie drogi odbywało się metoda rotacyjną. Proszę nie kończyć tutaj czytania, żeby nie pomyśleć, że toczyliśmy kogoś po śniegu. Osoba idąca na czele po pewnym czasie miała dość i âźodpadałaâ, czyli robiła krok w bok od toru marszu, ustępując pierwszeństwa kolejnemu piechurowi a sama lokowała się w ogonie grupy. Ładnie, pełna współpraca jak w grupie kolarskiej.
Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? wnioskuję, że tak, po zdjęciu Wojtka na którym widać, że odpadła z prowadzenia i leży wykończona z boku.
Wzdłuż potoku Smerek jest droga leśna. Co więcej odśnieżana droga leśna Tak i nawet można złapać stopa.
Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? Oczywiście, najczęściej.
... po zdjęciu Wojtka na którym widać, że odpadła z prowadzenia i leży wykończona z boku. Tak, jeśli się za bardzo zmęczyła, mogła sobie trochę poleżeć w wybranej przez siebie pozycji.
Tak jak w marszu jest jakiś maruder, tak też w opowieści. Robiłem zdjęcia tylko dnia pierwszego, bo drugiego nie miałem już czym...
A nad nami giął się las, biały las.
Załącznik 31185Załącznik 31186Załącznik 31187Załącznik 31188
"Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? wnioskuję, że tak, po zdjęciu Wojtka na którym widać, że odpadła z prowadzenia i leży wykończona z boku."
Maciejka nie leży wykończona ona relaksuje się w SPA
Tak jak w marszu jest ...
A nad nami giął się las, biały las.....
Czy to już koniec ??? tak się fajnie z Wami wędrowało, a może jeszcze kilka zdjęć ... proszę.
ps. z Przysłupia na Jasła często bywa dużo śniegu, pewnej zimy bez rakiet po pas brnęliśmy (oczywiście na azymut 30 ) ;)..choć nie jestem pewien , nie miałem kompasu :)
Czy to już koniec ??? tak się fajnie z Wami wędrowało, a może jeszcze kilka zdjęć ... proszę. Jeszcze nie koniec. Dopiero się spod śniegu wygrzebuję;-)
Jeszcze nie koniec. Dopiero się spod śniegu wygrzebuję;-) Widziałem , widziałem ...ale i tak byłaś wyżej niż plecak Twój ;) ..a tak to podziwiam i szacunek.
Fakty i mity o lutowym granicznym w kilku odsłonach maciejki;-)
Zima była piękna, bez dwóch zdań! Prawda:-P.
I taka jak lubię, z sypiącym śniegiem, otulającą mgłą...
Ładnie, pełna współpraca jak w grupie kolarskiej.
Prawda.:-P
Współpraca była i pomoc koleżeńska!
Miałam problem na wyprawie, taki prozaiczny, acz dokuczliwy...
Lecące gile z nosa;-)
Dostałam lekcję instruktażową, jak to się w wojsku robiło;-) Ale jakoś mi nie szło, żeby tak z polotem wydmuchać;-) Iaa widząc moje zmagania litował się i częstował chusteczkami...Jak on to robił, że miał wciąż suchą paczkę pozostanie dla mnie tajemnicą...Moje się podstępnie schowały, a te co zostały przemieniły się w mokre kulki. Na przyszłość szykuję, co najmniej prześcieradło na sznurku chowane do kieszonki na piersi.
Iaa miał jeszcze Tymbarka, co było niezwykle pożądanym napojem, a Wojtek wodę na czarną godzinę...Ha! wszystko zniknęło momentalnie! (został łyk wody na tę czarną...co jej nie było:)
Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? wnioskuję, że tak.. Mit.:evil:
Maciejka jako jedyny przedstawiciel płci przeciwnej była dyskryminowana!
Parę razy rzucałam się na prowadzenie, ale daremnie.
Jednak powierzono mi wspieranie duchowe idącego przodem, co uważam, było na miarę wydeptywania śniegu;-)
Maciejka należała niewątpliwie do najbardziej wytrwałych uczestników wycieczki.
Mit.:evil:
A jużci, zalegała w śniegu;-)
Czy to z powodu chęci chodzenia do tyłu w rakietach, czy też zgubienia w śniegu pantofelka...
Tak, tak. Wtedy dopiero doceniłam rakiety, jak się mi jedna wymknęła i zapadłam się - po uda w zaspę;-)
Jak powiedział Wojtek, w nagrodę dostałam elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars.
Fakt. :-P
Znakomicie układającą się na łopatkach i ani kawałka namiotu. To był dobry biznes:-)
Łopata jak należało kopała miejsce pod namiot.
To była ta druga szkoła, wyskrobywania do gruntu;-)
obstawiam na 99%, że Maciejki rakiety zostały na dworze :mrgreen:
Prawda:mrgreen:.
Pomimo wielkiego przywiązania, dołączyłam je do szeregu stróżującego na dworze;-)
W ruch poszła piła (...)
Prawda:smile:.
Niesione patyki wznieciły iskierkę radości â w sam raz na podpałkę do ogniska!
Wprawdzie znalazło się w ekipie dwóch fachowców, którzy twierdzili, że potrafią rozpalić ognisko
Mit.:twisted:
A iskierka zgasła wraz z widokiem kijów w naciągach namiotu;-)
Na szczęście przy tuptaniu został zduszony żal po niedoszłym ognisku:-)
Napadywał ten śnieg i napadywał, tak całkiem bez opamiętania! Prawda.:grin:
Oczywiście, przypisano ten fakt maciejce, a Niedźwiedź z Wetliny był świadkiem czynienia czarów wywołujących obfite opady śnieżne.
No co? Miał być śnieg na granicznym? Miał. No, to był;-)
każdy z nas tańczył w swoim dołku własny repertuar do nowego programu pt. "O chłodzie i głodzie tańce na lodzie"
Fakt.;)
A ja myślałam, że pięciu chłopa na zimowej wyprawie to musi dobrze zjeść!
Mit!:twisted:
Mit, który kosztował mnie niesienie zapuszkowanych Krakusów w górę i na dół. Z kilo tego było!
A panowie wyciągając dłonie z rękawiczek raczyli się czekoladkami!
W skrajnych przypadkach robaczkami w zalewie.
A naprawdę dobry jest "Niedźwiadek" w Smereku!:grin:
Pewnie wiele osób "zżera" to coś ,że nie mogą (nie mogli) tam być,że muszą być w tej swojej nie zawsze fajnej rzeczywistości. To żeby innych nie zeżarło...
Sama prawda!;-)
Biało, tylko biało dokoła - w prawo, w lewo, w dół i w górę...
Jedyny kolorowy przerywnik przed oczyma, to chrzęszczące czerwone, niebieskie płetwy poruszające się na umięśnionych stuptutach. A celem było wpasowanie się w ślad po owych, kurka wodna! czasem zbyt daleko rozstawionych;-) Jak się za bardzo wciągnęłam a zagapiłam, to lądowałam nosem na czerwonej, niebieskiej, zielonej lub żółtej plandece;-)
I to by było na tyle.
Pozdrawiam Towarzyszy i do zobaczenia, gdzieś tam na szlaku (albo poza):grin:, dzięki
maciejka
Jeszcze nie koniec. Dopiero się spod śniegu wygrzebuję;-) Widzę Maciejko żeś się wygrzebała. Mało tego, same "fakty i mity" przedstawiasz. Moje gratulacje!
Tęskno mi do tych gór lesistych, tych dolinek zielonych, szeroko po Bieszczadach rozprzestrzenionych.
Dlatego czekam do maja. Śnieżne klimaty zostawiam wytrwalszym.
Co nie przeszkadza mi Was podziwiać, Śnieżni Chaszczownicy.
Miałam problem na wyprawie, taki prozaiczny, acz dokuczliwy...
Lecące gile z nosa;-)
Dostałam lekcję instruktażową, jak to się w wojsku robiło;-) Ale jakoś mi nie szło, żeby tak z polotem wydmuchać;-) Maciejko!! Żołnierski sposób na pozbycie się problemu wiszącego z nosa gluta jest tak samo przydatny, jak nie przymierzając...sikanie na stojąco!!
Ucz się!! To się przyda na pewno!!
Pozdrawiam
Maciejko - nie wiem właściwie czy bardziej Ci zazdroszczę przygody czy podziwiam za wytrwałość : )))
Fajne dopełnienie relacji. :)
SUPER WYPRAWA POLARNA !!!!
...ważne że azymut 30 prowadził do celu....:mrgreen:
Jak to się dzieje że na forum mega-zainteresowanie wzbudzają manewry na azymut dziubaków przetrwaniowych, a nie ta wspaniała wyprawa w ekstremalnych warunkach. Zgadzam się! Jednak nie spodziewałem się tak zacnej relacji i superowskich zdjęć.
Widok ośnieżonego namiotu załamał mnie. Poważnie pomyślę o zmianie działalności na porządną robotę z urlopem, taka co pozwoli łatwiej wyjeżdżać zimą!!!
Widzę Maciejko żeś się wygrzebała. Ano jak podejrzał Joorg - plecak wyniósł mnie na powierzchnię:-))
Maciejko!! Żołnierski sposób na pozbycie się problemu wiszącego z nosa gluta jest tak samo przydatny, jak nie przymierzając...sikanie na stojąco!!
Ucz się!! To się przyda na pewno!!
Pozdrawiam Dzięki, zgadzam się z tym podejściem do sprawy, ćwiczyć będę ale pewne ograniczenia pozostaną;-)
Maciejko - nie wiem właściwie czy bardziej Ci zazdroszczę przygody czy podziwiam za wytrwałość : ))) Asiu, bo w tym trzeba mieć upodobanie:-)
Trzeba być zimnoznośnym i mieć tolerancję na różne warunki: ciepło-zimno-gorąco-bardzo zimno- mokro- głodno i sucho w gardle;-)
Być przygotowanym i mieć dobrą ekipę.
Przy takiej wyprawie zdaję się na doświadczonych:-), gdzie idziemy, ile czasu, jak się organizujemy.
Tym razem nie byłam dobrze przygotowana. Zbiegły mi się dwa wyjazdy i nieco pospiesznie się pakowałam.
Poważny błąd to był brak drugiej czapki i szalika (tym razem zapomniałam). Na szczęście miałam dwie pary rękawiczek.
Aura nie do końca sprzyjała. Było bardzo wilgotno, na koniec padał deszcz. Mokre były buty, spodnie, kurtka, nie wspominając o czapce i rękawiczkach, które można było wyżymać. Przesiąkły suche rzeczy wyciągnięte z plecaka do namiotu- znów błąd!
Najtrudniejszy moment to było wyjście z ciepłego śpiwora i włożenie mokrych ciuchów;-)
Ale to trwało chwilkę. Kolega poratował mnie suchą czapką i szalikiem. To się bardzo liczy i pamięta.
Kolejny pomysł to gotowe kanapki. Chleb i konserwy sprawdzają się w warunkach schroniska i przy jakimś tam cieple na zewnątrz, natomiast jak w sekundzie grabieją ręce trzeba wcinać gotowe produkty, najlepiej napakowane grubo buły towarzysza;-) Dzięki, niejednego to wzmocniło!
A poza tym wszystkim to nawet uparte dziecko da radę;-)
I widoki zimą cieszą i rekompensują wszystko!
Poważnie pomyślę o zmianie działalności na porządną robotę z urlopem, taka co pozwoli łatwiej wyjeżdżać zimą!!! Asiu i T.P czasem wystarczy dzień urlopu.
SUPER WYPRAWA POLARNA !!!! Jeszcze nie, ale trzeba trenować!:-)
..... zgadzam się z tym podejściem do sprawy, ćwiczyć będę ale pewne ograniczenia pozostaną;-)
..... ale trzeba trenować!:-)
Pewnym (100%) ograniczeniem jest , nie robić tego pod wiatr ;)
.... ale trzeba trenować!:-)
....Poważny błąd to był brak drugiej czapki i szalika ....:-)
Czapek nigdy za dużo , a szalik, ..najlepszy jest do pomachania z góry znajomym co na dole zostali :) , o i jeszcze przydaje się w razie dużego wiatru, jako "lina" do wzajemnego "powiązania się" :-D
Tak na serio, jeszcze raz szacunek dla Całej Ekipy
Pewnym (100%) ograniczeniem jest , nie robić tego pod wiatr ;) ...a z wiekiem przychodzi następne ograniczenie...nie można tego robić pod górę;)
Pozdrawiam zazdroszcząc Wam zimowych Bieszczad(ów)
Oj!Podobało się to bardzo.Podobało się.I chciałoby się tam być.Może kiedyś.Na pewno kiedyś ;) Dzięki za relację.Zawsze to w jakiś tam sposób, dzięki Wam mogłem w tym uczestniczyć i być tam z Wami (nawet jeśli już po czasie;)
Asiu, bo w tym trzeba mieć upodobanie:-) Jasne, jasne - to podstawa. :-D Bo jak inaczej wytłumaczyć po co się jedzie po raz n-ty w te same góry i w te same miejsca, po co wchodzi się na jakąś górę, jeśli potem przecież trzeba z niej i tak zejść, po co przedziera się przez śniegi, żeby sobie zjeść czekoladki i popodskakiwać "o chłodzie i głodzie" w jakimś lesie bez tv i komputera ale za to w mokrej czapce? :wink:
Fajnie było przynajmniej przeczytać relację : )) Dzięki, że chciało się Wam ją tu napisać. : )
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/IMG_8298-800.jpg
Reszta dowodów - jutro. Dzisiaj trzeba śnieg z namiotów wytrzepać i śpiwory wysuszyć.
Chętnie na te dowody bym popatrzył/poczytał. Szczególnie w kontekście tego, co dziś na forum dużo uwagi zajmuje ;)
Rozpoczynam sprawozdanie z wycieczki. Mam nadzieję, że lada chwila przyłączą się kolejni uczestnicy ze swoimi opowieściami i zdjęciami. A ci uczestnicy, to: Bartolomeo, Bazyl (sir),Ciepły, iaa, Maciejka i Wojtek Pysz. Forumowe pseudonimy chyba nie są tajne, więc pozwoliłem sobie je wymienić ;)
Zbiórka miała miejsce w piątek, w nowym schronisku âźPod Wysoka Połoninąâ w Wetlinie, czyli u niejakiego Pietrka "Psia Kość" Ostrowskiego. Tego dnia jest z nami dodatkowo niejaki Enrico (don), który opuści na w sobotę, udając się w nieznanym kierunku. Wieczorem Pietrek nas pyta, gdzie się wybieramy. Proponuje podwiezienie na miejsce startu, na Przysłop, z czego skrzętnie korzystamy. Umawiamy się na sobotę, na 8:15, przychodzimy na parking o 8:10 a o 8:14 już jedziemy.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz..._8222-800a.jpg
Widać tu całą
. Halo,
Przepraszam za wtręt...ale nie mogłem się powstrzymać...maciejko,dostrzegłem Twoją, delikatną figurkę
Gratuluję, no niech mnie wilcy poniosą na oklep, brawo.
!!!
Od Przysłupia kierujemy się w stronę Jasła. Wszyscy tuptamy w rakietach, tylko jeden odmieniec ma narty.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/IMG_8227-800.jpghttp://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8227-800.jpg
Po drodze mijamy malownicze polanki z rozległymi widokami.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8233-800.jpg
Potem jeszcze dwa kilometry przez las.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8239-800.jpg
I wychodzimy na Jasło. Pod szczytem spotykamy trzech wędrowców z Przemyśla. Idą z nami na Okrąglik, potem skręcają w stronę Roztok Górnych. Pytają nas, dokąd chcemy dojść. Mówimy, że dokąd dzień pozwoli. Oni mówią, że na drugi dzień w śniegach pod namiotem nie mają już ochoty i schodzą "do ludzi".
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8244-800.jpg
Nasza trasa wiedzie wzdłuż granicy na południowy wschód. Chcemy dojść w okolice Dziurkowca.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8260-800.jpg
Zegarki sugerują jednak, że przed zmrokiem nie mamy szans wyjść nawet na Płaszę. Wybieramy na nocleg polankę grzbietową u źródeł potoku Płaszynir.
Przy stawianiu namiotów ujawniają się dwie szkoły. Pierwsza preferuje wyskrobanie w śniegu dziury prawie do gruntu (w końcu po to nieśliśmy łopatę). Druga, to tylko udeptanie śniegu rakietami, ewentualnie z lekkim wyrównaniem do poziomu.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8262-800.jpg
Wojtek pędzi z relacją, może jeszcze zdążę się w pierwszym dniu zmieścić z podejściem na Jasło:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_01.jpg
i z wizytą na Okrągliku:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_02.jpg
Miejscami wypłaszczenia były tuż, tuż:
Załącznik 31169
W skoku na graniczny uczestniczyli m.in.: Czerwony, Niebieski, Zielony i Żółty:
Załącznik 31170
Widoczność miejscami średnia na jeża:
Załącznik 31171
Na Jaśle pogięło chyba wszystkich:
Załącznik 31172
każdy triangula chciał sfocić a to taki niezbyt piękny kawałek betonu jest.
W drodze na Okrąglik slalomem wśród drzew:
Załącznik 31173
A zima śliczna jak zawsze:
Załącznik 31174
Ten ostatni kwiatuszek chyba wszystkim rzucił się na matrycę :wink:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_03.jpg
patrząc na wasze zdjęcia, chyba wszystkim serce roście. ja przykładowo równolegle z oglądaniem odpakowywałam rakiety śnieżne jakie dziś do mnie przyszły:) nawet je przymierzyłam, chodziłam po pokoju, trochę kajaki i jakby inne niż wy macie.. :) ale nie mogę się doczekać aż je wypróbuję w weekend w Bieszczadach naszych kochanych. oczywiście nie mam zamiaru wcale chodzić samej po górach, myślę raczej o nizinach ale z daleka od szosy.. :) już miesiąc jak nie byłam w B.! i jeszcze więcej jak w górach nie byłam! tęskno ale nie mogę się doczekać bo już tyle marzę o tej prostej wędrówce :) a kajaki na wypróbowanie :))) ktoś się wybiera? nie żebym prosiła o podwózkę z zagórza hihi, noc daleka a po co nam się śpieszyć........ :)))) dzięki za zdjęcia i pomyśleć, że innych "surwiwalowców" gopr ściągał
No, ja bym tam w rakietach po mieszkaniu nie chodził, szkoda podłogi :wink: Bo chyba jakieś kolce pod tymi rakietami masz?
hihi (ogląda z dwóch stron) -ni ma :D ale podobają mi się :))))
http://imageshack.us/a/img812/5823/p1040764f.jpg -ten deseń
Coisik mnie się wydaje że te Twoje rakiety Jimi to na płaskie tereny a nie na górki. Kształtem przypominają karple, jakimi się posługiwali idniańce z wielkich równin hameryki. Mi się też podobają. Tyle że bez kolców ciężko Ci będzie pod górki podchodzić.
Ale zima... Zazdroszczę jak cholera (tak, cierpię na bezsenność).
P.
No ja też nie mogę zasnąć, więc myślę sobie zobaczę na forum a tu relacja gna do przodu. Ekipa rakietowców też chyba gnała skoro wypuściła jedynego narciarza na przecieranie szlaku, coby mieli łatwiej:-)
Ale zima... Zima była piękna, bez dwóch zdań!
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_06.jpg
Ekipa rakietowców też chyba gnała skoro wypuściła jedynego narciarza na przecieranie szlaku, coby mieli łatwiej:-) No tak jakby nie do końca, ale co ja tam będę zapalonych narciarzy na ziemię sprowadzał? :wink:
To tak jeszcze dwa słowa o zimie. Pierwszego dnia mieliśmy z 15cm świeżego śniegu z nocy i sporo tego co spadło już podczas wędrówki. Najgorsze było to, że chwilami zamiast śniegu pomimo ujemnej temperatury padał marznący deszcz. Gogle w momencie łapały skorupkę bardzo trudną do usunięcia a praktycznie uniemożliwiającą obserwowanie świata zza szybki. Tak właśnie było na Jaśle, gdzie widoczność była wyjątkowo słaba. Tę drugą grupę przez chwilę potraktowaliśmy jak cienie we mgle, oni chyba też byli na początku mocno zdezorientowani :wink:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_04.jpg
Wieczorem, po rozbiciu namiotów, mieliśmy już regularną mżawkę. Za słabą, aby na śniegu wytworzyła się twarda skorupa, ale wystarczająco mocną aby spenetrować wszystko i uniemożliwić rozpalenie ogniska. W nocy zastąpił ją śnieg, rano wszystko budziło się pod świeżutką kołderką :smile:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_05.jpg
Biedne, zasypane, zamarznięte rakiety. Wiecie co, jacy jesteście nieludzcy! Żeby tak, rakiety.. jak psa.. na dworze!!!
A potem narzekają, ze zamarznięte, ze założyć się nie da... Pfff...
:D :D :D :D
w ostatni weekend też brnęłam w śniegach :)
Biedne, zasypane, zamarznięte rakiety. Wiecie co, jacy jesteście nieludzcy! Żeby tak, rakiety.. jak psa.. na dworze!!! Wyjaśnienie:
- lPsy zawsze zostawiamy w ciepłych budachllRakiety zostawiliśmy na polullPrzed udaniem się na nocleg uchwalony był regulamin, zgodnie z którym wstęp do namiotu w rakietach jest zakazany. Lukę w prawie chciał wykorzystać narciarz, ale wejście do namiotu okazało się za wąskie.l
Z dalsza relacją wstrzymuję się, w oczekiwaniu na materiały uczestników, którzy jeszcze się nie obudzili.
Wspomnę tylko dyskretnie, że wieczorem, gdy zrezygnowaliśmy z rozpalenia ogniska, pomyśleliśmy, czy by nie zadzwonić na dół po jakieś służby. Oceniliśmy jednak, że na taką pogodę chyba nikt nie zechce przywozić na górę sześciu gorących żurków, tym bardziej, że po drodze mogą wystygnąć.
(...) pomyśleliśmy, czy by nie zadzwonić na dół po jakieś służby. Oceniliśmy jednak, że na taką pogodę chyba nikt nie zechce przywozić na górę sześciu gorących żurków, tym bardziej, że po drodze mogą wystygnąć. Przyznaj się, że po prostu nie znaliście dobrego numeru 985. Można tam zamówić świeże skarpety, niesłodzoną herbatę, albo gorący żurek. Dowożą helikopterem gratis.
Pomijając w pełni nieprofesjonalne miejsce biwakowe - bo kto to widział tak blisko drzew i bezpiecznie ;) - to "spacerek" wygląda na miły i radosny. A ośnieżone rakietki w pełni mnie rozczuliły.
don Enrico - jeszcze buty pożyczają, jak ktoś zgubi na szlaku :-)
Przyznaj się, że po prostu nie znaliście dobrego numeru 985. Panie donie Enrico, kto by to teraz coś pamiętał. Wymyślili takie maszyny, co same pamiętają:
Załącznik 31180
Można tam zamówić świeże skarpety, niesłodzoną herbatę, albo gorący żurek. Dowożą helikopterem gratis. Panie donie Enrico, widzieliśmy się i rozstawaliśmy się tego dnia rano. Czy ktoś z nas wyglądał na mającego nieświeże skarpety???
rakiety... na dworze!!!
Rakiety zostawiliśmy na polu
Z dalsza relacją wstrzymuję się, w oczekiwaniu na materiały uczestników, którzy jeszcze się nie obudzili. ciekawe co na to wszystko dzielna : ))) Maciejka, bo obstawiam na 99%, że Maciejki rakiety zostały na dworze :mrgreen:
Można było zostawić rakiety na świeżym powietrzu (by się w namiotach nie podusiły), na placu, pod gwiazdami, pod chmurką a tam skąd pochodzę stwierdzili by - ostały na gumnie.
Panie donie Enrico, kto by to teraz coś pamiętał. Wymyślili takie maszyny, co same pamiętają: Wielce Szanowny Panie Wojtku ! wybacz mi, bo ja się na takich maszynach nie znam , bom przez pomyłkę został z tamtej epoki
Panie donie Enrico, widzieliśmy się i rozstawaliśmy się tego dnia rano. Czy ktoś z nas wyglądał na mającego nieświeże skarpety??? Rano nie, ale do wieczora sytuacja w górach mogła się zmienić, szczególnie jak się idzie na azymut 30 (cokolwiek miało by to znaczyć)
p.s. przyszło mi kiedyś skorzystać z czyjejś komóry bo mi padła i co ? Nie znałem żadnego numerku oprócz tego własnego (padniętego)
Od Przysłupia kierujemy się w stronę Jasła. Wszyscy tuptamy w rakietach, tylko jeden odmieniec ma narty.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/IMG_8227-800.jpghttp://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8227-800.jpg
halo,
faktycznie ...
tak szybko mkną do przodu, bo pewnie SIR-owy pilot -oblatywacz rakiet -założył stanowisko asekuracyjne (widzę na zdjęciu !) i nawet PORĘCZÓWKĘ !!!
Na plecach czuliśmy badawcze spojrzenie...
Załącznik 31181
A z zaspy dobywał się śmiech Ducha Gór Tych.
Rechotał, bo znał nasze zamiary i przyszłość...
Załącznik 31182
Wyjaśnienie:
[LIST]
[*]Rakiety zostawiliśmy na polu
Muszę przyznać, ze z pełną świadomością czynu napisałam, jak napisałam :D
Oto i ono zdradziło pochodzenie me.
...Żeby tak, rakiety.. jak psa.. na dworze!!!
Muszę przyznać, ze z pełną świadomością czynu napisałam, jak napisałam :D
Oto i ono zdradziło pochodzenie me.
ciekawe co na to wszystko dzielna : ))) Maciejka, bo obstawiam na 99%, że Maciejki rakiety zostały na dworze :mrgreen: Ależ ja oczywiście rozumiem. Nasze rakiety stały na polu, a Maciejki stały na dworze. I ani jednym, ani drugim to nie przeszkadzało:)
a Maciejki stały na dworze. nie koniecznie; mogły też stać na dworzu!
mnie zawsze najbardziej rozbrajały rakiety stojące na dworzu ;D
Pomijając w pełni nieprofesjonalne miejsce biwakowe - bo kto to widział tak blisko drzew ... No właśnie, tym razem nie wykazaliśmy się fantazją. W ogóle, pod względem zainteresowania potencjalnych czytelników naszą wędrówką, zostaliśmy przez konkurencję z Wrocławia - po prostu - zdruzgotani. Bo wśród tych drzew zawiało nam namioty tylko do połowy, namioty stanęły - asekurancko - jeszcze przed zmrokiem a wiatr, urzędujący parę metrów wyżej, nic nam nie porozrywał.
Zaczekam jeszcze do wieczora na ew. zdjęcia i notatki z tego dnia, potem będą wieczorne wędrowców rozmowy, potem pójdziemy spać.
Wieczór był nietypowy. Około godziny 17 w namiotach przygotowane już były legowiska a przy namiotach, w małych jamkach w śniegu gotowała się na palnikach woda. W pewnej odległości czekał wykopany w śniegu i udeptany krąg na ognisko a w pobliskim jarze oczyszczało się wydłubane przy źródłach potoku ujęcie wody. W ruch poszła piła, w ogniskowym kręgu pojawiło się kilka gałęzi i kilka większych konarów. Wstępny pomiar paliwa wykazał, że gałązka o średnicy brutto ok. 2 cm, po otrzepaniu z lodu miała średnicę tylko 1 centymetra, czyli zawierała objętościowo 75% wody. Proporcje te pogarszał lecący z góry śnieżek - mokry i zamarzający natychmiast na wszystkim, czego się czepił. Wprawdzie znalazło się w ekipie dwóch fachowców, którzy twierdzili, że potrafią rozpalić ognisko, jednak przeważyli pesymiści, który twierdzili, że przy rozpalaniu ogniska zmarzniemy bardziej, niż się później od niego ogrzejemy.
Tak wcześnie nie wypada jeszcze iść spać, więc ten wieczór spędziliśmy na stojąco i tuptająco, podjadając małe conieco i popijając wyciągniętymi nie wiadomo skąd miodzikami, wiśniówkami i innymi smakołykami. Stoimy sobie, gadamy, przytupujemy, żeby się rozgrzać. Wspominamy wędrówki, ludzi, spotkania. Dyskutujemy, czy jutro kontynuować wędrówkę granią (Płasza, Dziurkowiec) i zejść do Wetliny, czy schodzić jakimś szybkim wariantem w dół.
Po pewnym czasie kaptury kurtek stwardniały tak, że stuknięcie w nie wydawało odgłos, jaki wydaje tekturowe pudełko, rękawy kurtek niebezpiecznie trzeszczały przy zginaniu ręki a końcówki mokrych rękawic zaczęły zamarzać. To znak, że pora iść spać. Zdjęć z tego wieczora raczej nie będzie.
Ja wspomniałem, wchodzenie w rakietach do namiotów było zabronione, wobec czego rakiety musiały zostać na dworze lub na polu. Różne były natomiast szkoły przechowywania kurtek; jedne zostały wciśnięte gdzieś w kącik namiotu, inne zawisły na zewnątrz, np. na kijach. Z tych pierwszych, rano łagodnie ściekała woda, częściowo na zewnątrz, częściowo na polar pod kurtką. Te drugie, zamarznięte, po łagodnym wykruszeniu lodu i nieprzyjemnym ubieraniu chyba szybciej stawały się suche.
Poniżej fot.: kolega Ciepły, strach na wróble w prawym dolnym rogu to kurtka kolegi iaa.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasza/800/066-800.jpg
(...) Zdjęć z tego wieczora raczej nie będzie.
(...) Napadywał ten śnieg i napadywał, tak całkiem bez opamiętania! Podczas tych kilku chwil, gdy każdy z nas tańczył w swoim dołku własny repertuar do nowego programu pt. "O chłodzie i głodzie tańce na lodzie" spora warstwa białego opatuliła namioty:
Załącznik 31184
O [...] głodzie O jakim głodzie?!? Robaczki z zalewą może nie były pyszne, może nie były też zdrowe bo kapkę przedatowane :wink: ale z pewnością były pożywne. Jak kto jeść nie lubi to chodzi głodny, wrzątek się tego wieczora marnował i w wersji mocno schłodzonej wędrował z nami aż do końca wyprawy i dalej (z menażki wylałem go dopiero w domu).
O tu go widać jak ktoś ma ochotę przegrzebać okolice namiotu:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_07.jpg
O jakim głodzie?!? Robaczki z zalewą może nie były pyszne, może nie były też zdrowe bo kapkę przedatowane :wink: ale z pewnością były pożywne. Jak kto jeść nie lubi to chodzi głodny, (...) Nie to, że nie lubi, ale jak zobaczył te białe robale pływające w jasno brązowej brei to mu apetyt spierniczył aż w doliny i odnalazł się dopiero następnego dnia w Smereku w Zajeździe "Niedźwiadek". A tam poezja na talerzu: schaboszczak jak rakieta tenisowa i to nie rozklepany do grubości banknotu tylko soczysty i grubiutki, kapustka zasmażana i przepyszny żurek z jajkiem i kiełbaską! I piwko na deser, ech...
w Smereku w Zajeździe "Niedźwiadek" Troszkę wyprzedzamy bieg wydarzeń, ale skoro już się Niedźwiadek pojawił to bezwzględnie trzeba gospodarza pochwalić i za pomoc podziękować - na kałuże wody rosnące błyskawicznie pod naszymi plecakami, kurtkami, rękawiczkami i czapkami patrzył z niezmąconym spokojem a poproszony o pomoc zostawił na kilka chwil knajpę, bar i innych klientów i podwiózł nas do aut porzuconych gdzieś tam w śniegu dzień wcześniej. Dziękujemy!
Troszkę wyprzedzamy bieg wydarzeń, To ja wrócę do tego biegu:)
Rankiem wszyscy wygrzebali się z namiotów i zaczęli pakowanie. Chodząc bez rakiet, trzeba było uważać, by nie wyjść poza obszar udeptany, gdyż groziło to ugrzęźnięciem w śniegu. Zwijanie namiotów ujawniło dwie szkoły. Pierwsza, to dokładne oczyszczenie ze śniegu, eleganckie zwinięcie w rulonik i zapakowanie do pokrowca. Druga, to strzepanie śniegu i wepchnięcie namiotu do górnej kondygnacji plecaka.
Jesteśmy na polance, opadającej na pn. od przełęczy 996m, między Szczawnikiem a Płaszą. Wieczorem ustaliliśmy, że przy takiej pogodzie nie pchamy się już w górę. Wracamy w doliny âźna azymut, bodajże 30 stopniâ. Z tym azymutem były lekkie problemy, bo nikt nie wiedział, w którą stronę ten azymut się liczy i od jakiego kierunku. Dodatkowo, tylko jeden uczestnik miał kompas, i to przymocowany do ubrania czy plecaka pionowo, tak, że jeden koniec igły pokazywał niebo a drugi śnieg. Zaczęliśmy więc schodzić po poziomicy. Poziomica, to taka cienka, brązowa linia na mapie. Ale w lesie nawaliło prawie metr śniegu i tej poziomicy nie było widać.
W ekipie były podzielone zdania, czy iść bardziej do góry, czy bardziej na dół. Stronnictwo âźbardziej do góryâ twierdziło, że pójście bardziej na dół sprowadzi nas w stromą dolinę potoku, z gęstym lasem i wiatrołomami. Stronnictwo âźbardziej na dółâ twierdziło, że pójście bardziej do góry, to niepotrzebne marnowanie sił na niepotrzebnych metrach w górę. W wyniku kompromisu szliśmy jakby po równym i to była właśnie ta poziomica:)
Idąc dalej, doliny âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, w pewnym miejscu trzeba było pożegnać się z poziomicą i uczepić się grzbietu, schodzącego w widły potoku Płaszynir i bezimiennego potoku, wypływającego spod Płaszy.
Tu o jakieś zdjęcia poproszę.
Tu o jakieś zdjęcia poproszę. Służę wściekle.
Tutaj idziemy jakby po równym
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_08.jpg
A tu przekraczamy bezimienny potok
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_09.jpg
Skończyliśmy na opuszczeniu poziomicy i skręceniu na grzbiecik, schodzący na północ, czyli w doliny. Kluczowym momentem było miejsce skrętu. Ja chciałem iść jeszcze kawałek dalej, ale pan kierownik wycieczki, Bazyl (sir), stwierdził, że uszedłem już siedem metrów za daleko i trzeba dawać ostro siedem rumbów w lewo. I miał rację, by przecież mieliśmy iść âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, a ja nie uwzględniłem deklinacji magnetycznej:) Słuszność decyzji pana kierownika może zobrazować autentyczny track z zejścia (niebieska strzałka w kluczowym momencie).
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...plasza-800.jpg
A ja dumam i dumam, i nie mogę pojąć żadną miarą, dlaczego nie nocowaliście na grani. Jak tak można, doprawdy nie rozumiem. Wstyd.
tak fajnie się czyta waszą relację i tak szeroko się przy niej człowiek uśmiecha (-; fajne jest to opisywanie z humorem różnych szkół. na zdjęcia czekamy, te powyżej bardzo mi się podobają. widzę, że chłopak z surwiwalu zapoczątkował nieświadomie nowy slang, pasuje do wszystkiego idealnie (gdzie by się nie szło, choć wy faktycznie szliście głównie na 30 hihi) :D ps. Sławku, oczywiście ja też chodze na pole ale jak (b. rzadko) chciało się użyć tej drugiej formy to mówiło się właśnie że się stoi na dworzu hihihi
Miło się czyta,miło się patrzy.
Chciałoby się tam być z Wami;)
Tego dnia jest z nami dodatkowo niejaki Enrico (don), który opuści na w sobotę, udając się w nieznanym kierunku.
(...) 985. Można tam zamówić świeże skarpety, niesłodzoną herbatę, albo gorący żurek. Dowożą helikopterem gratis. Ta grupa najwyraźniej też realizowała scenariusz survivalowy tj. przetrwania na górze - z instruktorem, który zostaje na dole i cichcem kombinuje coś z telefonem do GOPR-u. :mrgreen:
Brawa dla Pana Kierownika - świetnie wybrał ten azymut !
A tak w ogóle to zazdrość mnie zżera
...Przy stawianiu namiotów ...
..po rozbiciu namiotów,...
. Zwijanie namiotów ujawniło dwie szkoły. Pierwsza, to dokładne oczyszczenie ze śniegu, eleganckie zwinięcie w rulonik i zapakowanie do pokrowca. Druga, to strzepanie śniegu i wepchnięcie namiotu do górnej kondygnacji plecaka... jak widać dwie szkoły , jak namioty porozbijane to i składać nie było co,
Wprawdzie znalazło się w ekipie dwóch fachowców, którzy twierdzili, że potrafią rozpalić ognisko, jednak przeważyli pesymiści, który twierdzili, że przy rozpalaniu ogniska zmarzniemy bardziej, niż się później od niego ogrzejemy...
... wobec czego rakiety musiały zostać na dworze lub na polu.... z tym ogniskiem to jakaś pomyła zapomnieliście grilla ?
rakiety znaczy zostały na zewnątrz, co prawda istnieje teoria że jedyne słuszne miejsce to bagażnik ale jego widać też nie zabraliście
a serio to czytam z zachwytem, chłonę słowo i obraz
Jestem trochę zdezorientowany.
Jak to się dzieje że na forum mega-zainteresowanie wzbudzają manewry na azymut dziubaków przetrwaniowych, a nie ta wspaniała wyprawa w ekstremalnych warunkach.
..... bo się media nie usrały ? .....
dobrze są pojedyncze głosy takie jak wydobył np PawelS
bo sztuka wysokich lotów zawsze miała wyrafinowany acz najczęściej wąski krąg odbiorców
Heniu, Heniu a spojrzałeś na statystykę? Bo ja teraz widzę, że ten wątek w ciągu 3 dni ma już 1150 odsłon i
Heniu, Heniu a spojrzałeś na statystykę? Bo ja teraz widzę, że ten wątek w ciągu 3 dni ma już 1150 odsłon i jest to najlepsza bieszczadzka relacja od dluższego czasu :}}} to prawda , nie znam sie na statystykach, widzę tylko czym się ludzie podniecają , a co olewają
bo sztuka wysokich lotów zawsze miała wyrafinowany acz najczęściej wąski krąg odbiorców W sumie kolego masz rację , ten wąski krąg więcej wart, niż ten szeroki jaki zatoczył się nad Bukowym Berdem
Jestem trochę zdezorientowany.
Jak to się dzieje że na forum mega-zainteresowanie wzbudzają manewry na azymut dziubaków przetrwaniowych, a nie ta wspaniała wyprawa w ekstremalnych warunkach.
..... bo się media nie usrały ? ..... Ciekaw jestem ile jest osób takich jak ja, których zazdrość zżera i siedzą cicho... ;) Ale czytam i czekam na następne odcinki. WP ma dobrą rękę do pisania :-)
Ciekaw jestem ile jest osób takich jak ja, których zazdrość zżera i siedzą cicho... ;) Sądzę że sporo :)
Oj na pewno.Choć ja akurat zabrałem głos;)
Pewnie wiele osób "zżera" to coś ,że nie mogą (nie mogli) tam być,że muszą być w tej swojej nie zawsze fajnej rzeczywistości.
Zżera, zżera i to jak. Maciejka mam nadzieję, że ani razu nie wyłamałaś się, bo trzymałam za Ciebie cały czas kciuki. Następnym razem podrzucę podgrzewacze wojskowe i ognisko na bank zapłonie, bez żadnego trudu. Życzę wspaniałych widoczków.
Maciejka mam nadzieję, że ani razu nie wyłamałaś się, bo trzymałam za Ciebie cały czas kciuki. Maciejka należała niewątpliwie do najbardziej wytrwałych uczestników wycieczki. W nagrodę za to dostała elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars. Do niesienia. W obie strony. Tutaj marne zdjęcia łopaty. Lepszego nie mogę umieścić, bo dostałem "szlaban" na zdjęcia z twarzami uczestników:)
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8276-600.JPG
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? pozdrawiam, Piotrek
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? pozdrawiam, Piotrek Ja też proszę o informacje.
Nie zawsze mam czas, ale może 1-2 dni urlopu by mi dali :)
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
(...) Na najbliższą, tą planowaną za 3 tygodnie to będzie trudno , bo już 12-cie osób się zadeklarowało, ale będą kolejne ....kiedyś
A mnie zastanawia co zrobić by czasem dostać info o jakiejś Waszej planowanej takiej wycieczce :) Chętnie bym sobie na azymut 30 pochodził, nawet gdybyście mnie zmusili do rakietowania :)
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? pozdrawiam, Piotrek
Ja też proszę o informacje.
Nie zawsze mam czas, ale może 1-2 dni urlopu by mi dali :)
Musicie się zapewne zapisać do Szkoły Przetrwania Regimentu Rzeszowskiego :D
Nawet wiem co tak Maciejkę budowało.....łopatę to kazali Ci nieść, bo plecaka z piwem to się bali oddać w Twoje ręce
W nagrodę za to dostała elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars. Do niesienia. W obie strony. halo;
to może w kwestii planowanego ,zimowego ,"zaparutygodniowego "przejścia...
chętnie odciążę maciejkę...mam łopatę do śniegu... waży 0,28 kg.!
i co najważniejsze ...wytrzymuje temperaturę do minus 50 gradusów.(na pewno się przyda )
chętnie ją udostępnię :razz:
,czasami świetnie się nadaje do szybkiego opuszczenia grani ( zamiast plecaka lawinowego :!:)
na zasadzie :poddupnika w dupozjeżdzie gigant albo dupozjeżdzie tylko slalomie!
:oops:
ja łopaty nie mam, ale czytam, oglądam i wzdycham tęsknie. jaki to wielki dar umieć barwnie opowiadać.
bieszczadzka kuna: " Następnym razem podrzucę podgrzewacze wojskowe i ognisko na bank zapłonie, bez żadnego trudu."
masz na myśli te tabletki -paliwo typu Esbit do kuchenki czy coś innego? zaciekawił mnie temat. kilka razy rozpalałam w chatce drewnem prosto z pola ze śniegu i nawet z podpałką (grilową ;p) było ciężko:) nawiasem mówiąc, myśle kupić sobie krzesiwo ale to oczywiście nie na zime. ostatnio mam straszną jazdę na sprzęt wojskowy, taka bieżąca fascynacja. mam plecak 75l z supermarketu za chyba 30zł ktory użytkowałam bardzo intensywnie przez kilka lat (hihihi) teraz już się popruł w końcu więc kupiłam sobie zasobnik w987 (jest duży.. 90l +). dziś odkryłam fajny mały sklep wojskowy w krakowie ul. Ogrodowa 3 (koło centrum handlowego, tego koło rynku), fajny sprzedawca, pogadaliśmy, kupiłam ochraniacz na plecak za 10zł (bardzo solidny) i coś jeszcze a jutro wybiore się po odzież wojskową której jest masa na przecenie (względnie małe rozmiary, więc na mnie).
a do zimy mam duży respekt, dlatego rzadko chodzę po górach, samej wyszłam tylko raz 2 lata temu -w styczniu na Wysoką w Pieninach, było w porządku, normalnie ale mam świadomość, że źle zrobiłam i dostałam opieprz od goprowca kiedy siedzieliśmy wieczorem w muzycznej owczarni. z faktycznie doświadczoną grupą jest ok. ale jednak zima bez względu na rodzaj gór budzi respekt, dlatego nie chodzę a miło czyta się tą waszą wyprawę :}
W nagrodę za to dostała elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars. A gdzie sprzedają takie ładne łopaty?
Bazyl (sir), stwierdził, że uszedłem już siedem metrów za daleko i trzeba dawać ostro siedem rumbów w lewo. I miał rację Bazyl (sir) zawsze czujny!
A gdzie sprzedają takie ładne łopaty? Ja swoją kupiłem w Casto :) :)
Dobrze wiedzieć, bo już miałem się szarpnąć i kupić łopatę lawinową a ta Fiskars zapewne z podobnego materiału a ze 3 razy tańsza niż jakiś Mammut czy Ortovox.
Mam taką:
http://allegro.pl/fiskars-141020-lop...949194634.html
W naszej opowieści zaczęliśmy schodzić. Podczas marszu przez głęboki śnieg, torowanie drogi odbywało się metoda rotacyjną. Proszę nie kończyć tutaj czytania, żeby nie pomyśleć, że toczyliśmy kogoś po śniegu. Osoba idąca na czele po pewnym czasie miała dość i âźodpadałaâ, czyli robiła krok w bok od toru marszu, ustępując pierwszeństwa kolejnemu piechurowi a sama lokowała się w ogonie grupy. Przy zejściu grzbiecikiem nie trzeba było szczególnie uważać âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, bo zboczenie groziło wyłącznie dotarciem do któregoś potoczku, co i tak nas czekało. Bartolomeo pokazał już na zdjęciu przekraczanie bezimiennego potoku, takie bardziej przed potokiem: http://forum.bieszczady.info.pl/show...l=1#post142474
A tak było za potokiem:
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8283-800.jpg
Wzdłuż tego potoku schodziliśmy ok. 1 kilometra, co zajęło ponad pół godziny. Tak doszliśmy do doliny Smereka i drogi, używanej przez leśników. Przez potok Smerek, dość już tutaj szeroki, przechodziło się po lodowych mostach, pokrytych śnieżnymi czapami.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8290-800.jpg
Wszyscy przeszli suchą nogą, na końcu nasz narciarz, który w środowisku wodnym nie czuł się najlepiej:)
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8292-800.jpg
Gdy śnieg przestaje być uciążliwy, po kolei odpinamy rakiety i już pieszo idąc âźna azymut, bodajże 30 stopniâ, docieramy do miejsca, zaprezentowanego na początku relacji i potwierdzającego dojście w komplecie do celu.
http://ciekawe.tematy.net/2013/plasz...G_8298-800.jpg
A stąd już tylko godzinka, by dojść do Niedźwiadka w Smereku i zjeść, bodajże obiad. Do zobaczenia gdzieś, kiedyś, w innych śniegach.
Jestem mega ciekaw co zastaliście w dolinie, czy była tam normalna droga leśna czy rąbanie z drzewami? Wzdłuż potoku Smerek jest droga leśna. Co więcej odśnieżana droga leśna :wink:
http://www.bmiller.pl/forum/2013/plasza_10.jpg
Jimi, tak mam na myśli takie tabletki wojskowe z metalową podstawką, służące do zagotowania wody, albo posiłku
Podczas marszu przez głęboki śnieg, torowanie drogi odbywało się metoda rotacyjną. Proszę nie kończyć tutaj czytania, żeby nie pomyśleć, że toczyliśmy kogoś po śniegu. Osoba idąca na czele po pewnym czasie miała dość i âźodpadałaâ, czyli robiła krok w bok od toru marszu, ustępując pierwszeństwa kolejnemu piechurowi a sama lokowała się w ogonie grupy. Ładnie, pełna współpraca jak w grupie kolarskiej.
Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? wnioskuję, że tak, po zdjęciu Wojtka na którym widać, że odpadła z prowadzenia i leży wykończona z boku.
Wzdłuż potoku Smerek jest droga leśna. Co więcej odśnieżana droga leśna Tak i nawet można złapać stopa.
Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? Oczywiście, najczęściej.
... po zdjęciu Wojtka na którym widać, że odpadła z prowadzenia i leży wykończona z boku. Tak, jeśli się za bardzo zmęczyła, mogła sobie trochę poleżeć w wybranej przez siebie pozycji.
Tak jak w marszu jest jakiś maruder, tak też w opowieści. Robiłem zdjęcia tylko dnia pierwszego, bo drugiego nie miałem już czym...
A nad nami giął się las, biały las.
Załącznik 31185Załącznik 31186Załącznik 31187Załącznik 31188
"Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? wnioskuję, że tak, po zdjęciu Wojtka na którym widać, że odpadła z prowadzenia i leży wykończona z boku."
Maciejka nie leży wykończona ona relaksuje się w SPA
Tak jak w marszu jest ...
A nad nami giął się las, biały las.....
Czy to już koniec ??? tak się fajnie z Wami wędrowało, a może jeszcze kilka zdjęć ... proszę.
ps. z Przysłupia na Jasła często bywa dużo śniegu, pewnej zimy bez rakiet po pas brnęliśmy (oczywiście na azymut 30 ) ;)..choć nie jestem pewien , nie miałem kompasu :)
Czy to już koniec ??? tak się fajnie z Wami wędrowało, a może jeszcze kilka zdjęć ... proszę. Jeszcze nie koniec. Dopiero się spod śniegu wygrzebuję;-)
Jeszcze nie koniec. Dopiero się spod śniegu wygrzebuję;-) Widziałem , widziałem ...ale i tak byłaś wyżej niż plecak Twój ;) ..a tak to podziwiam i szacunek.
Fakty i mity o lutowym granicznym w kilku odsłonach maciejki;-)
Zima była piękna, bez dwóch zdań! Prawda:-P.
I taka jak lubię, z sypiącym śniegiem, otulającą mgłą...
Ładnie, pełna współpraca jak w grupie kolarskiej.
Prawda.:-P
Współpraca była i pomoc koleżeńska!
Miałam problem na wyprawie, taki prozaiczny, acz dokuczliwy...
Lecące gile z nosa;-)
Dostałam lekcję instruktażową, jak to się w wojsku robiło;-) Ale jakoś mi nie szło, żeby tak z polotem wydmuchać;-) Iaa widząc moje zmagania litował się i częstował chusteczkami...Jak on to robił, że miał wciąż suchą paczkę pozostanie dla mnie tajemnicą...Moje się podstępnie schowały, a te co zostały przemieniły się w mokre kulki. Na przyszłość szykuję, co najmniej prześcieradło na sznurku chowane do kieszonki na piersi.
Iaa miał jeszcze Tymbarka, co było niezwykle pożądanym napojem, a Wojtek wodę na czarną godzinę...Ha! wszystko zniknęło momentalnie! (został łyk wody na tę czarną...co jej nie było:)
Czy Maciejka jako jedyna przedstawicielka płci pięknej też torowała? wnioskuję, że tak.. Mit.:evil:
Maciejka jako jedyny przedstawiciel płci przeciwnej była dyskryminowana!
Parę razy rzucałam się na prowadzenie, ale daremnie.
Jednak powierzono mi wspieranie duchowe idącego przodem, co uważam, było na miarę wydeptywania śniegu;-)
Maciejka należała niewątpliwie do najbardziej wytrwałych uczestników wycieczki.
Mit.:evil:
A jużci, zalegała w śniegu;-)
Czy to z powodu chęci chodzenia do tyłu w rakietach, czy też zgubienia w śniegu pantofelka...
Tak, tak. Wtedy dopiero doceniłam rakiety, jak się mi jedna wymknęła i zapadłam się - po uda w zaspę;-)
Jak powiedział Wojtek, w nagrodę dostałam elegancką, blaszaną łopatę marki Fiskars.
Fakt. :-P
Znakomicie układającą się na łopatkach i ani kawałka namiotu. To był dobry biznes:-)
Łopata jak należało kopała miejsce pod namiot.
To była ta druga szkoła, wyskrobywania do gruntu;-)
obstawiam na 99%, że Maciejki rakiety zostały na dworze :mrgreen:
Prawda:mrgreen:.
Pomimo wielkiego przywiązania, dołączyłam je do szeregu stróżującego na dworze;-)
W ruch poszła piła (...)
Prawda:smile:.
Niesione patyki wznieciły iskierkę radości â w sam raz na podpałkę do ogniska!
Wprawdzie znalazło się w ekipie dwóch fachowców, którzy twierdzili, że potrafią rozpalić ognisko
Mit.:twisted:
A iskierka zgasła wraz z widokiem kijów w naciągach namiotu;-)
Na szczęście przy tuptaniu został zduszony żal po niedoszłym ognisku:-)
Napadywał ten śnieg i napadywał, tak całkiem bez opamiętania! Prawda.:grin:
Oczywiście, przypisano ten fakt maciejce, a Niedźwiedź z Wetliny był świadkiem czynienia czarów wywołujących obfite opady śnieżne.
No co? Miał być śnieg na granicznym? Miał. No, to był;-)
każdy z nas tańczył w swoim dołku własny repertuar do nowego programu pt. "O chłodzie i głodzie tańce na lodzie"
Fakt.;)
A ja myślałam, że pięciu chłopa na zimowej wyprawie to musi dobrze zjeść!
Mit!:twisted:
Mit, który kosztował mnie niesienie zapuszkowanych Krakusów w górę i na dół. Z kilo tego było!
A panowie wyciągając dłonie z rękawiczek raczyli się czekoladkami!
W skrajnych przypadkach robaczkami w zalewie.
A naprawdę dobry jest "Niedźwiadek" w Smereku!:grin:
Pewnie wiele osób "zżera" to coś ,że nie mogą (nie mogli) tam być,że muszą być w tej swojej nie zawsze fajnej rzeczywistości. To żeby innych nie zeżarło...
Sama prawda!;-)
Biało, tylko biało dokoła - w prawo, w lewo, w dół i w górę...
Jedyny kolorowy przerywnik przed oczyma, to chrzęszczące czerwone, niebieskie płetwy poruszające się na umięśnionych stuptutach. A celem było wpasowanie się w ślad po owych, kurka wodna! czasem zbyt daleko rozstawionych;-) Jak się za bardzo wciągnęłam a zagapiłam, to lądowałam nosem na czerwonej, niebieskiej, zielonej lub żółtej plandece;-)
I to by było na tyle.
Pozdrawiam Towarzyszy i do zobaczenia, gdzieś tam na szlaku (albo poza):grin:, dzięki
maciejka
Jeszcze nie koniec. Dopiero się spod śniegu wygrzebuję;-) Widzę Maciejko żeś się wygrzebała. Mało tego, same "fakty i mity" przedstawiasz. Moje gratulacje!
Tęskno mi do tych gór lesistych, tych dolinek zielonych, szeroko po Bieszczadach rozprzestrzenionych.
Dlatego czekam do maja. Śnieżne klimaty zostawiam wytrwalszym.
Co nie przeszkadza mi Was podziwiać, Śnieżni Chaszczownicy.
Miałam problem na wyprawie, taki prozaiczny, acz dokuczliwy...
Lecące gile z nosa;-)
Dostałam lekcję instruktażową, jak to się w wojsku robiło;-) Ale jakoś mi nie szło, żeby tak z polotem wydmuchać;-) Maciejko!! Żołnierski sposób na pozbycie się problemu wiszącego z nosa gluta jest tak samo przydatny, jak nie przymierzając...sikanie na stojąco!!
Ucz się!! To się przyda na pewno!!
Pozdrawiam
Maciejko - nie wiem właściwie czy bardziej Ci zazdroszczę przygody czy podziwiam za wytrwałość : )))
Fajne dopełnienie relacji. :)
SUPER WYPRAWA POLARNA !!!!
...ważne że azymut 30 prowadził do celu....:mrgreen:
Jak to się dzieje że na forum mega-zainteresowanie wzbudzają manewry na azymut dziubaków przetrwaniowych, a nie ta wspaniała wyprawa w ekstremalnych warunkach. Zgadzam się! Jednak nie spodziewałem się tak zacnej relacji i superowskich zdjęć.
Widok ośnieżonego namiotu załamał mnie. Poważnie pomyślę o zmianie działalności na porządną robotę z urlopem, taka co pozwoli łatwiej wyjeżdżać zimą!!!
Widzę Maciejko żeś się wygrzebała. Ano jak podejrzał Joorg - plecak wyniósł mnie na powierzchnię:-))
Maciejko!! Żołnierski sposób na pozbycie się problemu wiszącego z nosa gluta jest tak samo przydatny, jak nie przymierzając...sikanie na stojąco!!
Ucz się!! To się przyda na pewno!!
Pozdrawiam Dzięki, zgadzam się z tym podejściem do sprawy, ćwiczyć będę ale pewne ograniczenia pozostaną;-)
Maciejko - nie wiem właściwie czy bardziej Ci zazdroszczę przygody czy podziwiam za wytrwałość : ))) Asiu, bo w tym trzeba mieć upodobanie:-)
Trzeba być zimnoznośnym i mieć tolerancję na różne warunki: ciepło-zimno-gorąco-bardzo zimno- mokro- głodno i sucho w gardle;-)
Być przygotowanym i mieć dobrą ekipę.
Przy takiej wyprawie zdaję się na doświadczonych:-), gdzie idziemy, ile czasu, jak się organizujemy.
Tym razem nie byłam dobrze przygotowana. Zbiegły mi się dwa wyjazdy i nieco pospiesznie się pakowałam.
Poważny błąd to był brak drugiej czapki i szalika (tym razem zapomniałam). Na szczęście miałam dwie pary rękawiczek.
Aura nie do końca sprzyjała. Było bardzo wilgotno, na koniec padał deszcz. Mokre były buty, spodnie, kurtka, nie wspominając o czapce i rękawiczkach, które można było wyżymać. Przesiąkły suche rzeczy wyciągnięte z plecaka do namiotu- znów błąd!
Najtrudniejszy moment to było wyjście z ciepłego śpiwora i włożenie mokrych ciuchów;-)
Ale to trwało chwilkę. Kolega poratował mnie suchą czapką i szalikiem. To się bardzo liczy i pamięta.
Kolejny pomysł to gotowe kanapki. Chleb i konserwy sprawdzają się w warunkach schroniska i przy jakimś tam cieple na zewnątrz, natomiast jak w sekundzie grabieją ręce trzeba wcinać gotowe produkty, najlepiej napakowane grubo buły towarzysza;-) Dzięki, niejednego to wzmocniło!
A poza tym wszystkim to nawet uparte dziecko da radę;-)
I widoki zimą cieszą i rekompensują wszystko!
Poważnie pomyślę o zmianie działalności na porządną robotę z urlopem, taka co pozwoli łatwiej wyjeżdżać zimą!!! Asiu i T.P czasem wystarczy dzień urlopu.
SUPER WYPRAWA POLARNA !!!! Jeszcze nie, ale trzeba trenować!:-)
..... zgadzam się z tym podejściem do sprawy, ćwiczyć będę ale pewne ograniczenia pozostaną;-)
..... ale trzeba trenować!:-)
Pewnym (100%) ograniczeniem jest , nie robić tego pod wiatr ;)
.... ale trzeba trenować!:-)
....Poważny błąd to był brak drugiej czapki i szalika ....:-)
Czapek nigdy za dużo , a szalik, ..najlepszy jest do pomachania z góry znajomym co na dole zostali :) , o i jeszcze przydaje się w razie dużego wiatru, jako "lina" do wzajemnego "powiązania się" :-D
Tak na serio, jeszcze raz szacunek dla Całej Ekipy
Pewnym (100%) ograniczeniem jest , nie robić tego pod wiatr ;) ...a z wiekiem przychodzi następne ograniczenie...nie można tego robić pod górę;)
Pozdrawiam zazdroszcząc Wam zimowych Bieszczad(ów)
Oj!Podobało się to bardzo.Podobało się.I chciałoby się tam być.Może kiedyś.Na pewno kiedyś ;) Dzięki za relację.Zawsze to w jakiś tam sposób, dzięki Wam mogłem w tym uczestniczyć i być tam z Wami (nawet jeśli już po czasie;)
Asiu, bo w tym trzeba mieć upodobanie:-) Jasne, jasne - to podstawa. :-D Bo jak inaczej wytłumaczyć po co się jedzie po raz n-ty w te same góry i w te same miejsca, po co wchodzi się na jakąś górę, jeśli potem przecież trzeba z niej i tak zejść, po co przedziera się przez śniegi, żeby sobie zjeść czekoladki i popodskakiwać "o chłodzie i głodzie" w jakimś lesie bez tv i komputera ale za to w mokrej czapce? :wink:
Fajnie było przynajmniej przeczytać relację : )) Dzięki, że chciało się Wam ją tu napisać. : )