bigos - mĂłj pamiÄtnik, wspomnienia, uczucia, przeĹźycia ...
Wczesnym, poniedziałkowym rankiem, korzystając z ulubionych przez turystów artefaktów, czyli po podestach, czepiając się cielętników i wdrapując ze schodka na schodek udało się zdobyć Małą Rawkę, z której widoki rozpościerały się na odległość podyktowaną przez kłębiące się chmury:
Załącznik 38858
Powyżej linii lasu piździawica wyciskała łzy z oczu i wyrywała aparat z ręki, więc trzeba było szybko przeskoczyć Wielką Rawkę by schronić się w lesie
Załącznik 38848
A może by tak: âźKierunek â wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja!â (Seksmisja).
Zaraz, zaraz, chwileczkę â zapaliła się pierwsza czerwona lampka ostrzegawcza: przecież tam musi być niebezpiecznie!
Druga jeszcze czerwieńsza: słupek nr 13!!!
I trzecia decydująca: nie dla szukania cywilizacji tutaj się znaleźliśmy!
Widok z Kamiennej Łuki
Załącznik 38849
utwierdzał w przekonaniu, że coś wisi w powietrzu, więc przedzierając się przez kolejne linie okopów
Załącznik 38850
Załącznik 38851
udało się dotrwać do obiadu,
Załącznik 38852
który spożyty wśród karpackiej przyrody, stanowił prawdziwą ucztę dla podniebienia.
Gorzej było już z popitkiem, gdyż wszystkie źródełka przygraniczne praktycznie wyschły.
Załącznik 38853
Stojąca w zagłębieniach woda kolorem przypominała herbatę ale musiała wystarczyć, gdyż do wypatrzonych w oddali większych jej zasobów
Załącznik 38857
nie chciało się schodzić.
Podładowani schaboszczakami pognaliśmy dalej przecinką graniczną przed siebie.
Jeszcze rzut oka w bok:
Załącznik 38861
za siebie:
Załącznik 38860
i już pora na dobranoc:
Załącznik 38859
Zanim śpiwory mogły nacieszyć się obecnością właścicieli, było jeszcze ognisko, grzaneczki z serem i kiełbasa z patyka.
Z pełnym bandziochem można już spokojnie zamknąć powieki, pod którymi wyświetlane są obrazy z dnia dzisiejszego a w głowie już świdruje myśl, co też przyniesie dzień następny?
Dzień następny przyniesie niezawodnie mój ulubiony ciąg dalszy ;)
Dzień następny przyniesie niezawodnie mój ulubiony ciąg dalszy ;) Zanim opiszę dzień następny, powrócę do poprzedniego gdyż we wspomnieniach przegapiłem tytułowe żurawie. Nie tak dawno zadzierałem głowę podziwiając jak lecą z południa na północ zwiastując wiosnę a tu rachu-ciachu i już lecą z powrotem zapowiadając jesień.
âź- Jesień! Do domu lecą.
- A na wiosnę to co? Do pracy lecą?â :) (Wino truskawkowe â film)
Leciały gdzieś tam wysoko, w chmurach czy też ponad nimi, w każdym razie cały czas było je słychać. Apogeum nastąpiło w nocy, przy pełni księżyca. Okazało się, że nie tylko wilki lubią sobie pohałasować do księżyca! Pierzaste tak głośno darły dzioby, że rozbudziły mnie w godzinę duchów i później przez ponad godzinę nie mogłem zasnąć. Łysy całą powierzchnią swojej okrągłej glacy przyświecał tak mocno, że można było bez problemu książki czytać a kakofonia wydawanych przez żurawie dźwięków była tak niesamowicie głośna i natarczywa, że nie dałoby się przy tym czytać. :) Wsłuchując się w ten harmider zacząłem podejrzewać, czy jakieś wielgaśne stado nie wylądowało na polanach Wielkiego Beskidu. Niestety niska temperatura i uderzenia wichru o tropik namiotu, powstrzymały mnie od opuszczenia cieplutkiego, puchowego śpiworka i wyjrzenia na zewnątrz. Teraz żałuję, bo sądząc po hałasie oraz czasie jego trwania, było to spore stado i mogło wyglądać nawet bardziej malowniczo na tle księżyca niż lecący w koszyku rowerowym E.T.
A teraz co - poczekam na wilki, ale te raczej nie będą chciały latać z księżycem w tle...
Nomen omen - teraz załapałem, że pisząc powyższy tekst, zajadałem wedlowskie ptasie mleczko :) Nie wiem jak doją te ptaki ale mleczko jest prima sort!
Wsłuchując się w ten harmider zacząłem podejrzewać, czy jakieś wielgaśne stado nie wylądowało na polanach Wielkiego Beskidu. Normalnie osobnik dorosły, kładzie swoje zmęczone członki do śpiworka i śpi.
Nomen omen, jakiś miesiąc temu uczestnik twojej wyprawy, patrz: Bartolomeo twierdził, że przed zaśnięciem słyszał jak, ktoś chodził między namiotami i potrząsał łańcuchami, wydając przerażające dźwięki.
"Zanim śpiwory mogły nacieszyć się obecnością właścicieli, było jeszcze ognisko, grzaneczki z serem i kiełbasa z patyka" Jak mawiała moja babcia, nie należy zbyt dużo jeść przed snem, gdyż mogą męczyć cię we śnie różne potworki, zjawy i inne koszmarki. Nie mniej trudno oprzeć się, tak pysznej kolacji i przekonać swój żołądeczek, aby zamilkł i nie udawał, że wciąż jest głodny.
Bartolomeo twierdził, że przed zaśnięciem słyszał jak, ktoś chodził między namiotami i potrząsał łańcuchami, wydając przerażające dźwięki. Ja? Musiałem zmyślać, bo nic takiego sobie teraz nie przypominam :mrgreen: Pamiętam za to jak kiedyś z godzinę pod samym namiotem ujadał pies. Przynajmniej pod moim, bo mieszkańcy sąsiednich namiotów twierdzili, że faktycznie ujadał, ale przez kwadrans i to gdzieś daleko. Noc ma swoje prawa :wink:
Nastał rześki ranek, więc zwijanie obozowiska i upychanie piernatów do plecaków długo nie trwało i żwawo ruszyliśmy dalej. Pogoda jakby ciut lepsza niż w dniu poprzednim. Co prawda nadal północno-wschodni zefirek
Załącznik 38878
nie pozwalał na zdjęcie rękawiczek i oswobodzenie uszów spod czapek.
Tu
Załącznik 38879
i ówdzie
Załącznik 38880
srodze się chmurzyło, ale zmiany aury następowały dynamicznie i można było nacieszyć oczy widokami okraszonymi nutą słońca rozbrzmiewającą w dolinach, lasach czy na szczytach:
Załącznik 38881 Załącznik 38885
Załącznik 38887
Po drodze minęliśmy ekspozycję nikomu niepotrzebnego żelastwa, którym się niegdyś ludzie szczodrze częstowali:
Załącznik 38882 Załącznik 38884
Jakże odmienną i miłą funkcję pełni turystyczne żelastwo:
Załącznik 38883
Na zaszczawionych polanach Szczawnika czekały na nas przysmaki:
Załącznik 38888
Zbiór był bardzo udany i niesieni radością z tej niespodzianki pogalopowaliśmy dalej, zatrzymując się na dłuższy popas na Fereczatej:
Załącznik 38892
Stąd, zapierając się co sił w rękach kijami, stoczyliśmy się na widokowe
Załącznik 38889 Załącznik 38890
łąki rozpościerające się nad Smerekiem. We wiosce wdepnęliśmy do sklepu żeby zaopatrzyć się w jajca i bułkę tartą do wytaplania kań oraz jakiś destylat na lepsze trawienie :)
Zabezpieczywszy wikt, na nocleg zacumowaliśmy w PTSM-ie w Kalnicy:
Załącznik 38891
Nastał rześki ranek, więc zwijanie obozowiska i upychanie piernatów do plecaków długo nie trwało i żwawo ruszyliśmy dalej Biorąc pod uwagę wiatr, który wieczorem urządził sobie swawole, w różne kierunki świata, to faktycznie poranek był TYLKO rześki. Bazylowe zbieranie piernatów to sztuka godna podziwu, głęboko przemyślana i ciągła zaduma jakby tu upchnąć z powrotem do plecaka, to co zajmuje 1/3 namiotu.Załącznik 38893
Po owych zmaganiach nastała chwila prawdy, dostałam do wyboru trasę krótką i średnią. Czemuż nie było długiej, to już tylko sam Bazyl wie. Zejście przez łąki nad Smerekiem Bazyl pokonał jednym susem, pchany myślą o smakowitej kolacji, opiewającej w kaniowe kotlety. Ledwom za nim nadążyła. Za to pani kierowniczka w PTSM okazała się przemiłą osobą i ku naszemu zdziwieniu tłumu nie było.
Ja? Musiałem zmyślać, bo nic takiego sobie teraz nie przypominam Prawda wyszła na jaw.
Dzień następny przyniesie niezawodnie mój ulubiony ciąg dalszy ;) nie mogąc wyjść z zachwytu nad "ciągiem bieżącym" (wiatr, trawy, chmury, góry, słońce, wszystko piękne) też wypatruję już ciągu dalszego, chociaż zawsze na końcu czytania i oglądania żal mi, że to już koniec. Chociaż...skoro przy "księżycu żniwiarzy" takie piękne zbiory to mam nadzieję, że na kolejny księżyc - "księżyc myśliwych" - też szykuje się jakaś wyprawa :))
O poranku pojawił się niewielki deszczyk. Czyżby aura chciała nas zniechęcić do dalszej wędrówki, o nie! Szybkie śniadanko, składające się z mega jajecznicy i z wielkimi brzuszkami ruszamy. A skąd? Tu poproszę Bazyla o fotkę, bo był zachwycony pierwszym podejściem i drogą wiodącą nas.
Załącznik 38894mnie zainteresował taki oto obiekt
Wkraczamy w leśne zagajniki i co naszym oczom ukazuje się?
Załącznik 38895Załącznik 38896
Tak oto nasz szlak, niechybnie zaczyna zbaczać w leśny gąszcz, gdyż Bazyl rozochocony pierwszymi okazami grzybków, załącza szósty bieg i już szuramy....nie, nie po leśnej ściółce, tylko jak to na bazylowe chaszczowanie przystało, brniemy wśród jeżyn. Jeszcze rok temu ten znany forumowicz, znawcą grzybów nie był, zwłaszcza jak mnie uszczęśliwił naręczem "szatanów". Tym razem, przygotował się do zbierania leśnych okazów i przeczytał wątek "Grzyby" od deski do deski.
O poranku pojawił się niewielki deszczyk. (...) Zapowiadająca brak rozleglejszych widoków delikatna siąpawica pchnęła nas tą kameralną dróżką
Załącznik 38898
w objęcia lasu.
I co by tu w taki dzień nabroić? Mam! Najaramy się!
No i się zaczęło:
Jareczek:
Załącznik 38899
Jarek:
Załącznik 38900
Jarczydło:
Załącznik 38901
Najarawszy się do palpitacji serca i płuc wyplucia, w tri miga czyli za jakieś sześć godzin, wyskoczyliśmy na koniec pięknej doliny lub jak kto woli, na jej początek, co też do końca nie jest prawdą, gdyż właściwe jest to grzbiet oddzielający dwie doliny. Ledwie się rozsiedliśmy na obiad a tu Kuna zwietrzyła inne dzikie zwierzęta w pobliżu i podskakując w egzaltacji woła:
- Patrz! Dziki! Dziki! Ale ich dużo!
Cholera, trzeba wstać, a tak się już wygodnie umościłem na karimacie.
Dźwignąłem się i patrzę w zapodaną stronę. Faktycznie, z lasu wyskakuje zwierzak za zwierzakiem, ale tak całkiem nie po dziczemu, zanadto unosząc w podskokach tylną część ciała powyżej linii tułowia.
- Żubry.
- Za małe na żubry.
Po dokładniejszym przyjrzeniu im się przez układ kilkunastu soczewek w kilku grupach, zwany popularnie zoomem, okazało się, że są akuratne:
Załącznik 38902
Na deser, rylim dzikcem przez grzbiet, jeżynowe zasieki i leśne ostępy do potoku
Załącznik 38903
Rzeki
Załącznik 38904
i ruin młyna
Załącznik 38905
Stąd już tylko kilka kwadransów i zameldowaliśmy się na nocleg w Zatwardnicy :wink:
Mam! Najaramy się! Nie wiedziałem, że od tego jarania takie coś zielone na gębie się robi!
Rzeki
Załącznik 38904 Miejsce niczym z bajki. Wojtku, zielone z wtopienia się w tło
Świetnie się czyta :) Uśmiałam się czytając o dzikach które okazały się żubrami. Biedna Kuneczka -ja w ten weekend tak z dystansu, z boku spojrzałam na pamiętne jary po których kiedyś wędrowałam z jegomościem i złapałam się za głowę wydając lament "o matko i córko!!". Plany moje na dalszą część dnia błyskawicznie zostały skrócone ;D
Jimi, nie taka biedna, przeciwnie, to mój żywioł, sprowokowałam zejście w leśne bezdroża. To był najmniej męczący moje członki, odcinek trasy. Las, głębokie jary, liście pod stopami, olbrzymie paprocie, trzask łamanych gałązek pod butami, to moja natura. Zbyt szybko skończyło się chaszczowanie. Pociecha, widok słoneczka, które zachodząc prześlicznie oświetlila pasmo Otrytu, aż nie chciało się kończyć dnia. Zameldowaliśmy się na odpoczynek i później nie mogliśmy odmeldować bo gospodarze nie chętnie nas wypuszczali. Ciężko opuszczać "stare śmieci" ale czas gna nieubłaganie i tak zmierzamy ku Suchym Rzekom i kupiwszy bileciki na wejście do parku, gnamy w słoneczku ku Przełęczy Orłowicza.....
ja w ten weekend tak z dystansu, z boku spojrzałam na pamiętne jary po których kiedyś wędrowałam z jegomościem
Najaramy się! (...) Najarawszy się do palpitacji serca i płuc wyplucia,
to mój żywioł (...) olbrzymie paprocie (...) i tak zmierzamy ku Suchym Rzekom... sir Bazyl powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za dilerkę! Jimi już na szczęście potrafi spojrzeć z dystansu na plucie płucami ale widać, że bieszczadzkiej kunie sir Bazyl takiego skręta z tych paproci ukręcił, że niezłe mieli wizje :mrgreen:
no to czekam na kolejną dawkę emocji :))
bieszczadzkiej kunie sir Bazyl takiego skręta z tych paproci ukręcił, że niezłe mieli wizje :mrgreen: I ponownie prawda wyszła na jaw, bo i Suche Rzeki pokonaliśmy najarani.....hm, w tempie przyspieszonym.
sir Bazyl powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za dilerkę! .... Panie i Panowie przysięgli, ja naprawdę nie wiem jak to się stało, przeważnie ja tylko na własne potrzeby...to musiała być PROWOKACJA! ;)
...czas gna nieubłaganie i tak zmierzamy ku Suchym Rzekom i kupiwszy bileciki na wejście do parku, gnamy w słoneczku ku Przełęczy Orłowicza..... Zanim dotarliśmy do biletowej budki, przeskoczyliśmy przez potok Głęboki,
Załącznik 38970
teraz znacznie płytszy, niż w listopadzie 2013 roku,
...potem była jeszcze przeprawa przez potok (bo tak)
http://www.bmiller.pl/forum/2013/lupa_13.jpg
gdy pokonywaliśmy go z bartolomeem podczas wędrówki âźpo lesie bez lupyâ.
Wkrótce Głęboki zamienił się w Rzekę,
Załącznik 38971 Załącznik 38972 Załącznik 38973
która towarzyszyła nam przez kilka kilometrów.
Na Przełęcz Orłowicza od strony północnej szedłem ostatnio 14 lat temu, więc w pamięci zatarł mi się ślad tego szlaku i z ciekawością rozglądałem się po okolicy.
Na odpoczynek postanowiliśmy zatrzymać się w parkowej wiacie, znajdującej się według bieszczadzkiej kuny za każdym zakrętem czy kolejnym wypłaszczeniem, ale jak powszechnie wiadomo, u osób ujaranych, rzeczywistość i czasoprzestrzeń ulegają pewnym zniekształceniom więc wiata stała sobie dużo dalej. Z kolei ze mnie zaczął ulatywać duch poprzedniego wieczoru więc buchając parą jak titanic na całej naprzód, brnąłem całkiem nieadekwatnie do efektów wizualno-dźwiękowych mozolnie w górę, wyrywając kopytami piędź ziemi za piędzią.
W końcu jest! Zrzuciliśmy plecaki, rozsiedliśmy się na ławeczkach, zagryźliśmy po bajecznym, popiliśmy czym kto miał i ruszyliśmy dalej. Stąd już rzut beretem do przełęczy, więc w końcu wygramoliliśmy się na połoninę
Załącznik 38974
Na krzyżówce zakręciliśmy w prawo i podreptaliśmy w kierunku Smereka.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Cześć!
- Cześć!
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Cześć!
- Cześć!
Dzień dobry...cześć...dzień dobry...bry...cześć...cześć...dzień...bry...c ześć....
Wymiana uprzejmości nie miała końca i po milionie dzieńdobrów i cześciów dotarliśmy prawie pod krzyż, zatrzymując się strategicznie kilkadziesiąt metrów przed, gdzie chwilkę odsapnęliśmy robiąc zdjęcia.
Załącznik 38975 Załącznik 38976
Ponieważ docelowym punktem był parking w Jaworzcu, na którym czekał na nas samochód, ruszyliśmy tą samą drogą w kierunku przełęczy i dopiero stąd szlakiem trawersującym wierzchołek
Załącznik 38977 Załącznik 38978
do lasu
Załącznik 38979
Po minięciu granicy parku na Hruniu, bocznym grzbietem i drogami zwózkowymi dotarliśmy wkrótce do celu.
Finito :)
Finito :)
zawsze na końcu czytania i oglądania żal mi, że to już koniec. Chociaż...skoro przy "księżycu żniwiarzy" takie piękne zbiory to mam nadzieję, że na kolejny księżyc - "księżyc myśliwych" - też szykuje się jakaś wyprawa :))
Panie i Panowie przysięgli, ja naprawdę nie wiem jak to się stało, przeważnie ja tylko na własne potrzeby...to musiała być PROWOKACJA! ;) Skrucha zawsze mile widziana, choć i tak to winy w tym przypadku w żaden sposób nie umniejsza. Tak czy siak ja głośno krzyczę - winny! i mam nadzieję, że kolejnych przynajmniej 11 gniewnych ludzi tak samo sir Bazyla osądzi. :twisted:;) A w ramach resocjalizacji myślę, że sir Bazyl jest nam jako społeczeństwu forumowemu winien kolejną ekscytującą relację :)))))))
Społeczeństwo forumowe - to ładne określenie, co nie zmienia faktu że czuję się tu troche jak wyrzutek. Poprosze o końską dawkę resocjalizacji.
Aaaa widzisz sir Bazylu - prace społeczne masz do wykonania ;)
Partyzancie - a ja już z dawno nic Twojego tutaj nie przeczytałam, a lubię :)))
Winny, winny!!!!, Paprocie niewinne, uff, dziękuję asia999 bo mi Bazyl, szantażem zakazał wpisu. Żadne finito, do poczytania w listopadzie.
...w ramach resocjalizacji myślę, że sir Bazyl jest nam jako społeczeństwu forumowemu winien kolejną ekscytującą relację :)))))))
...Poprosze o końską dawkę resocjalizacji.
...sir Bazylu - prace społeczne masz do wykonania ;)
...Żadne finito, .... No jak Wy tak, to ja...to ja...to ja się wezmę za te prace społeczne! Nawet mam już niezgorszy materiał, żeby coś skręcić i po raz kolejny się sztachnąć.
Winny, winny!!!!, Paprocie niewinne, uff, dziękuję asia999 bo mi Bazyl, szantażem zakazał wpisu. Żadne finito, do poczytania w listopadzie. Najpierw Cię ujarał, teraz szantażuje, ani chybi a niedługo zaczniesz co kosztowniejszego z domu wynosić, tak ten nałóg Cię wciągnie :mrgreen:
No to super - czekam na listopadową relację :-D (chociaż listopada nie cierpię), i mam nadzieję, że znowu wcelujecie w pełnię - ta listopadowa zwykle też jest bardzo jasna. W tej relacji zdjęcia księżyca bieszczadzkiego nie było, to może w następnej?
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
Załącznik 38858
Powyżej linii lasu piździawica wyciskała łzy z oczu i wyrywała aparat z ręki, więc trzeba było szybko przeskoczyć Wielką Rawkę by schronić się w lesie
Załącznik 38848
A może by tak: âźKierunek â wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja!â (Seksmisja).
Zaraz, zaraz, chwileczkę â zapaliła się pierwsza czerwona lampka ostrzegawcza: przecież tam musi być niebezpiecznie!
Druga jeszcze czerwieńsza: słupek nr 13!!!
I trzecia decydująca: nie dla szukania cywilizacji tutaj się znaleźliśmy!
Widok z Kamiennej Łuki
Załącznik 38849
utwierdzał w przekonaniu, że coś wisi w powietrzu, więc przedzierając się przez kolejne linie okopów
Załącznik 38850
Załącznik 38851
udało się dotrwać do obiadu,
Załącznik 38852
który spożyty wśród karpackiej przyrody, stanowił prawdziwą ucztę dla podniebienia.
Gorzej było już z popitkiem, gdyż wszystkie źródełka przygraniczne praktycznie wyschły.
Załącznik 38853
Stojąca w zagłębieniach woda kolorem przypominała herbatę ale musiała wystarczyć, gdyż do wypatrzonych w oddali większych jej zasobów
Załącznik 38857
nie chciało się schodzić.
Podładowani schaboszczakami pognaliśmy dalej przecinką graniczną przed siebie.
Jeszcze rzut oka w bok:
Załącznik 38861
za siebie:
Załącznik 38860
i już pora na dobranoc:
Załącznik 38859
Zanim śpiwory mogły nacieszyć się obecnością właścicieli, było jeszcze ognisko, grzaneczki z serem i kiełbasa z patyka.
Z pełnym bandziochem można już spokojnie zamknąć powieki, pod którymi wyświetlane są obrazy z dnia dzisiejszego a w głowie już świdruje myśl, co też przyniesie dzień następny?
Dzień następny przyniesie niezawodnie mój ulubiony ciąg dalszy ;)
Dzień następny przyniesie niezawodnie mój ulubiony ciąg dalszy ;) Zanim opiszę dzień następny, powrócę do poprzedniego gdyż we wspomnieniach przegapiłem tytułowe żurawie. Nie tak dawno zadzierałem głowę podziwiając jak lecą z południa na północ zwiastując wiosnę a tu rachu-ciachu i już lecą z powrotem zapowiadając jesień.
âź- Jesień! Do domu lecą.
- A na wiosnę to co? Do pracy lecą?â :) (Wino truskawkowe â film)
Leciały gdzieś tam wysoko, w chmurach czy też ponad nimi, w każdym razie cały czas było je słychać. Apogeum nastąpiło w nocy, przy pełni księżyca. Okazało się, że nie tylko wilki lubią sobie pohałasować do księżyca! Pierzaste tak głośno darły dzioby, że rozbudziły mnie w godzinę duchów i później przez ponad godzinę nie mogłem zasnąć. Łysy całą powierzchnią swojej okrągłej glacy przyświecał tak mocno, że można było bez problemu książki czytać a kakofonia wydawanych przez żurawie dźwięków była tak niesamowicie głośna i natarczywa, że nie dałoby się przy tym czytać. :) Wsłuchując się w ten harmider zacząłem podejrzewać, czy jakieś wielgaśne stado nie wylądowało na polanach Wielkiego Beskidu. Niestety niska temperatura i uderzenia wichru o tropik namiotu, powstrzymały mnie od opuszczenia cieplutkiego, puchowego śpiworka i wyjrzenia na zewnątrz. Teraz żałuję, bo sądząc po hałasie oraz czasie jego trwania, było to spore stado i mogło wyglądać nawet bardziej malowniczo na tle księżyca niż lecący w koszyku rowerowym E.T.
A teraz co - poczekam na wilki, ale te raczej nie będą chciały latać z księżycem w tle...
Nomen omen - teraz załapałem, że pisząc powyższy tekst, zajadałem wedlowskie ptasie mleczko :) Nie wiem jak doją te ptaki ale mleczko jest prima sort!
Wsłuchując się w ten harmider zacząłem podejrzewać, czy jakieś wielgaśne stado nie wylądowało na polanach Wielkiego Beskidu. Normalnie osobnik dorosły, kładzie swoje zmęczone członki do śpiworka i śpi.
Nomen omen, jakiś miesiąc temu uczestnik twojej wyprawy, patrz: Bartolomeo twierdził, że przed zaśnięciem słyszał jak, ktoś chodził między namiotami i potrząsał łańcuchami, wydając przerażające dźwięki.
"Zanim śpiwory mogły nacieszyć się obecnością właścicieli, było jeszcze ognisko, grzaneczki z serem i kiełbasa z patyka" Jak mawiała moja babcia, nie należy zbyt dużo jeść przed snem, gdyż mogą męczyć cię we śnie różne potworki, zjawy i inne koszmarki. Nie mniej trudno oprzeć się, tak pysznej kolacji i przekonać swój żołądeczek, aby zamilkł i nie udawał, że wciąż jest głodny.
Bartolomeo twierdził, że przed zaśnięciem słyszał jak, ktoś chodził między namiotami i potrząsał łańcuchami, wydając przerażające dźwięki. Ja? Musiałem zmyślać, bo nic takiego sobie teraz nie przypominam :mrgreen: Pamiętam za to jak kiedyś z godzinę pod samym namiotem ujadał pies. Przynajmniej pod moim, bo mieszkańcy sąsiednich namiotów twierdzili, że faktycznie ujadał, ale przez kwadrans i to gdzieś daleko. Noc ma swoje prawa :wink:
Nastał rześki ranek, więc zwijanie obozowiska i upychanie piernatów do plecaków długo nie trwało i żwawo ruszyliśmy dalej. Pogoda jakby ciut lepsza niż w dniu poprzednim. Co prawda nadal północno-wschodni zefirek
Załącznik 38878
nie pozwalał na zdjęcie rękawiczek i oswobodzenie uszów spod czapek.
Tu
Załącznik 38879
i ówdzie
Załącznik 38880
srodze się chmurzyło, ale zmiany aury następowały dynamicznie i można było nacieszyć oczy widokami okraszonymi nutą słońca rozbrzmiewającą w dolinach, lasach czy na szczytach:
Załącznik 38881 Załącznik 38885
Załącznik 38887
Po drodze minęliśmy ekspozycję nikomu niepotrzebnego żelastwa, którym się niegdyś ludzie szczodrze częstowali:
Załącznik 38882 Załącznik 38884
Jakże odmienną i miłą funkcję pełni turystyczne żelastwo:
Załącznik 38883
Na zaszczawionych polanach Szczawnika czekały na nas przysmaki:
Załącznik 38888
Zbiór był bardzo udany i niesieni radością z tej niespodzianki pogalopowaliśmy dalej, zatrzymując się na dłuższy popas na Fereczatej:
Załącznik 38892
Stąd, zapierając się co sił w rękach kijami, stoczyliśmy się na widokowe
Załącznik 38889 Załącznik 38890
łąki rozpościerające się nad Smerekiem. We wiosce wdepnęliśmy do sklepu żeby zaopatrzyć się w jajca i bułkę tartą do wytaplania kań oraz jakiś destylat na lepsze trawienie :)
Zabezpieczywszy wikt, na nocleg zacumowaliśmy w PTSM-ie w Kalnicy:
Załącznik 38891
Nastał rześki ranek, więc zwijanie obozowiska i upychanie piernatów do plecaków długo nie trwało i żwawo ruszyliśmy dalej Biorąc pod uwagę wiatr, który wieczorem urządził sobie swawole, w różne kierunki świata, to faktycznie poranek był TYLKO rześki. Bazylowe zbieranie piernatów to sztuka godna podziwu, głęboko przemyślana i ciągła zaduma jakby tu upchnąć z powrotem do plecaka, to co zajmuje 1/3 namiotu.Załącznik 38893
Po owych zmaganiach nastała chwila prawdy, dostałam do wyboru trasę krótką i średnią. Czemuż nie było długiej, to już tylko sam Bazyl wie. Zejście przez łąki nad Smerekiem Bazyl pokonał jednym susem, pchany myślą o smakowitej kolacji, opiewającej w kaniowe kotlety. Ledwom za nim nadążyła. Za to pani kierowniczka w PTSM okazała się przemiłą osobą i ku naszemu zdziwieniu tłumu nie było.
Ja? Musiałem zmyślać, bo nic takiego sobie teraz nie przypominam Prawda wyszła na jaw.
Dzień następny przyniesie niezawodnie mój ulubiony ciąg dalszy ;) nie mogąc wyjść z zachwytu nad "ciągiem bieżącym" (wiatr, trawy, chmury, góry, słońce, wszystko piękne) też wypatruję już ciągu dalszego, chociaż zawsze na końcu czytania i oglądania żal mi, że to już koniec. Chociaż...skoro przy "księżycu żniwiarzy" takie piękne zbiory to mam nadzieję, że na kolejny księżyc - "księżyc myśliwych" - też szykuje się jakaś wyprawa :))
O poranku pojawił się niewielki deszczyk. Czyżby aura chciała nas zniechęcić do dalszej wędrówki, o nie! Szybkie śniadanko, składające się z mega jajecznicy i z wielkimi brzuszkami ruszamy. A skąd? Tu poproszę Bazyla o fotkę, bo był zachwycony pierwszym podejściem i drogą wiodącą nas.
Załącznik 38894mnie zainteresował taki oto obiekt
Wkraczamy w leśne zagajniki i co naszym oczom ukazuje się?
Załącznik 38895Załącznik 38896
Tak oto nasz szlak, niechybnie zaczyna zbaczać w leśny gąszcz, gdyż Bazyl rozochocony pierwszymi okazami grzybków, załącza szósty bieg i już szuramy....nie, nie po leśnej ściółce, tylko jak to na bazylowe chaszczowanie przystało, brniemy wśród jeżyn. Jeszcze rok temu ten znany forumowicz, znawcą grzybów nie był, zwłaszcza jak mnie uszczęśliwił naręczem "szatanów". Tym razem, przygotował się do zbierania leśnych okazów i przeczytał wątek "Grzyby" od deski do deski.
O poranku pojawił się niewielki deszczyk. (...) Zapowiadająca brak rozleglejszych widoków delikatna siąpawica pchnęła nas tą kameralną dróżką
Załącznik 38898
w objęcia lasu.
I co by tu w taki dzień nabroić? Mam! Najaramy się!
No i się zaczęło:
Jareczek:
Załącznik 38899
Jarek:
Załącznik 38900
Jarczydło:
Załącznik 38901
Najarawszy się do palpitacji serca i płuc wyplucia, w tri miga czyli za jakieś sześć godzin, wyskoczyliśmy na koniec pięknej doliny lub jak kto woli, na jej początek, co też do końca nie jest prawdą, gdyż właściwe jest to grzbiet oddzielający dwie doliny. Ledwie się rozsiedliśmy na obiad a tu Kuna zwietrzyła inne dzikie zwierzęta w pobliżu i podskakując w egzaltacji woła:
- Patrz! Dziki! Dziki! Ale ich dużo!
Cholera, trzeba wstać, a tak się już wygodnie umościłem na karimacie.
Dźwignąłem się i patrzę w zapodaną stronę. Faktycznie, z lasu wyskakuje zwierzak za zwierzakiem, ale tak całkiem nie po dziczemu, zanadto unosząc w podskokach tylną część ciała powyżej linii tułowia.
- Żubry.
- Za małe na żubry.
Po dokładniejszym przyjrzeniu im się przez układ kilkunastu soczewek w kilku grupach, zwany popularnie zoomem, okazało się, że są akuratne:
Załącznik 38902
Na deser, rylim dzikcem przez grzbiet, jeżynowe zasieki i leśne ostępy do potoku
Załącznik 38903
Rzeki
Załącznik 38904
i ruin młyna
Załącznik 38905
Stąd już tylko kilka kwadransów i zameldowaliśmy się na nocleg w Zatwardnicy :wink:
Mam! Najaramy się! Nie wiedziałem, że od tego jarania takie coś zielone na gębie się robi!
Rzeki
Załącznik 38904 Miejsce niczym z bajki. Wojtku, zielone z wtopienia się w tło
Świetnie się czyta :) Uśmiałam się czytając o dzikach które okazały się żubrami. Biedna Kuneczka -ja w ten weekend tak z dystansu, z boku spojrzałam na pamiętne jary po których kiedyś wędrowałam z jegomościem i złapałam się za głowę wydając lament "o matko i córko!!". Plany moje na dalszą część dnia błyskawicznie zostały skrócone ;D
Jimi, nie taka biedna, przeciwnie, to mój żywioł, sprowokowałam zejście w leśne bezdroża. To był najmniej męczący moje członki, odcinek trasy. Las, głębokie jary, liście pod stopami, olbrzymie paprocie, trzask łamanych gałązek pod butami, to moja natura. Zbyt szybko skończyło się chaszczowanie. Pociecha, widok słoneczka, które zachodząc prześlicznie oświetlila pasmo Otrytu, aż nie chciało się kończyć dnia. Zameldowaliśmy się na odpoczynek i później nie mogliśmy odmeldować bo gospodarze nie chętnie nas wypuszczali. Ciężko opuszczać "stare śmieci" ale czas gna nieubłaganie i tak zmierzamy ku Suchym Rzekom i kupiwszy bileciki na wejście do parku, gnamy w słoneczku ku Przełęczy Orłowicza.....
ja w ten weekend tak z dystansu, z boku spojrzałam na pamiętne jary po których kiedyś wędrowałam z jegomościem
Najaramy się! (...) Najarawszy się do palpitacji serca i płuc wyplucia,
to mój żywioł (...) olbrzymie paprocie (...) i tak zmierzamy ku Suchym Rzekom... sir Bazyl powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za dilerkę! Jimi już na szczęście potrafi spojrzeć z dystansu na plucie płucami ale widać, że bieszczadzkiej kunie sir Bazyl takiego skręta z tych paproci ukręcił, że niezłe mieli wizje :mrgreen:
no to czekam na kolejną dawkę emocji :))
bieszczadzkiej kunie sir Bazyl takiego skręta z tych paproci ukręcił, że niezłe mieli wizje :mrgreen: I ponownie prawda wyszła na jaw, bo i Suche Rzeki pokonaliśmy najarani.....hm, w tempie przyspieszonym.
sir Bazyl powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za dilerkę! .... Panie i Panowie przysięgli, ja naprawdę nie wiem jak to się stało, przeważnie ja tylko na własne potrzeby...to musiała być PROWOKACJA! ;)
...czas gna nieubłaganie i tak zmierzamy ku Suchym Rzekom i kupiwszy bileciki na wejście do parku, gnamy w słoneczku ku Przełęczy Orłowicza..... Zanim dotarliśmy do biletowej budki, przeskoczyliśmy przez potok Głęboki,
Załącznik 38970
teraz znacznie płytszy, niż w listopadzie 2013 roku,
...potem była jeszcze przeprawa przez potok (bo tak)
http://www.bmiller.pl/forum/2013/lupa_13.jpg
gdy pokonywaliśmy go z bartolomeem podczas wędrówki âźpo lesie bez lupyâ.
Wkrótce Głęboki zamienił się w Rzekę,
Załącznik 38971 Załącznik 38972 Załącznik 38973
która towarzyszyła nam przez kilka kilometrów.
Na Przełęcz Orłowicza od strony północnej szedłem ostatnio 14 lat temu, więc w pamięci zatarł mi się ślad tego szlaku i z ciekawością rozglądałem się po okolicy.
Na odpoczynek postanowiliśmy zatrzymać się w parkowej wiacie, znajdującej się według bieszczadzkiej kuny za każdym zakrętem czy kolejnym wypłaszczeniem, ale jak powszechnie wiadomo, u osób ujaranych, rzeczywistość i czasoprzestrzeń ulegają pewnym zniekształceniom więc wiata stała sobie dużo dalej. Z kolei ze mnie zaczął ulatywać duch poprzedniego wieczoru więc buchając parą jak titanic na całej naprzód, brnąłem całkiem nieadekwatnie do efektów wizualno-dźwiękowych mozolnie w górę, wyrywając kopytami piędź ziemi za piędzią.
W końcu jest! Zrzuciliśmy plecaki, rozsiedliśmy się na ławeczkach, zagryźliśmy po bajecznym, popiliśmy czym kto miał i ruszyliśmy dalej. Stąd już rzut beretem do przełęczy, więc w końcu wygramoliliśmy się na połoninę
Załącznik 38974
Na krzyżówce zakręciliśmy w prawo i podreptaliśmy w kierunku Smereka.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Cześć!
- Cześć!
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Cześć!
- Cześć!
Dzień dobry...cześć...dzień dobry...bry...cześć...cześć...dzień...bry...c ześć....
Wymiana uprzejmości nie miała końca i po milionie dzieńdobrów i cześciów dotarliśmy prawie pod krzyż, zatrzymując się strategicznie kilkadziesiąt metrów przed, gdzie chwilkę odsapnęliśmy robiąc zdjęcia.
Załącznik 38975 Załącznik 38976
Ponieważ docelowym punktem był parking w Jaworzcu, na którym czekał na nas samochód, ruszyliśmy tą samą drogą w kierunku przełęczy i dopiero stąd szlakiem trawersującym wierzchołek
Załącznik 38977 Załącznik 38978
do lasu
Załącznik 38979
Po minięciu granicy parku na Hruniu, bocznym grzbietem i drogami zwózkowymi dotarliśmy wkrótce do celu.
Finito :)
Finito :)
zawsze na końcu czytania i oglądania żal mi, że to już koniec. Chociaż...skoro przy "księżycu żniwiarzy" takie piękne zbiory to mam nadzieję, że na kolejny księżyc - "księżyc myśliwych" - też szykuje się jakaś wyprawa :))
Panie i Panowie przysięgli, ja naprawdę nie wiem jak to się stało, przeważnie ja tylko na własne potrzeby...to musiała być PROWOKACJA! ;) Skrucha zawsze mile widziana, choć i tak to winy w tym przypadku w żaden sposób nie umniejsza. Tak czy siak ja głośno krzyczę - winny! i mam nadzieję, że kolejnych przynajmniej 11 gniewnych ludzi tak samo sir Bazyla osądzi. :twisted:;) A w ramach resocjalizacji myślę, że sir Bazyl jest nam jako społeczeństwu forumowemu winien kolejną ekscytującą relację :)))))))
Społeczeństwo forumowe - to ładne określenie, co nie zmienia faktu że czuję się tu troche jak wyrzutek. Poprosze o końską dawkę resocjalizacji.
Aaaa widzisz sir Bazylu - prace społeczne masz do wykonania ;)
Partyzancie - a ja już z dawno nic Twojego tutaj nie przeczytałam, a lubię :)))
Winny, winny!!!!, Paprocie niewinne, uff, dziękuję asia999 bo mi Bazyl, szantażem zakazał wpisu. Żadne finito, do poczytania w listopadzie.
...w ramach resocjalizacji myślę, że sir Bazyl jest nam jako społeczeństwu forumowemu winien kolejną ekscytującą relację :)))))))
...Poprosze o końską dawkę resocjalizacji.
...sir Bazylu - prace społeczne masz do wykonania ;)
...Żadne finito, .... No jak Wy tak, to ja...to ja...to ja się wezmę za te prace społeczne! Nawet mam już niezgorszy materiał, żeby coś skręcić i po raz kolejny się sztachnąć.
Winny, winny!!!!, Paprocie niewinne, uff, dziękuję asia999 bo mi Bazyl, szantażem zakazał wpisu. Żadne finito, do poczytania w listopadzie. Najpierw Cię ujarał, teraz szantażuje, ani chybi a niedługo zaczniesz co kosztowniejszego z domu wynosić, tak ten nałóg Cię wciągnie :mrgreen:
No to super - czekam na listopadową relację :-D (chociaż listopada nie cierpię), i mam nadzieję, że znowu wcelujecie w pełnię - ta listopadowa zwykle też jest bardzo jasna. W tej relacji zdjęcia księżyca bieszczadzkiego nie było, to może w następnej?