bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...
Relacja z pobytu w Bieszczadach
Wszystko, co piêkne, siê koñczy. Mój bieszczadzki urlop te¿ nie móg³ trwaæ wiecznie.
W kalendarzu pod ka¿d± dat± zapisywa³em skrótowo, gdzie by³em i ewentualnie jakie¶ refleksje, które mnie nachodzi³y (g³ównie nt. pogody). Teraz czas to wszystko rozszyfrowaæ, przypomnieæ sobie, poszerzyæ i przekazaæ Wam na forum. A zatem, do dzie³a.
Jeszcze tylko ostrzegam, ¿e tekst jest bardzo d³ugi. Osoby nie lubi±ce czytaæ pamiêtników mog± z tej lektury ¶mia³o zrezygnowaæ.
20. wrze¶nia
Ca³y dzieñ samotnej podró¿y, nie licz±c kotki Sabinki miaucz±cej (od czasu do czasu) w koszyku na tylnym siedzeniu. Podró¿ z Warszawy do Sêkowca przez Radom, odleg³o¶æ dok³adnie 449 km. ¦rednia prêdko¶æ z ca³ej trasy „a¿” 58 km/h. Powodem owego „tempa” by³a plaga robót drogowych - najpierw przed Grójcem, pó¼niej przed Rzeszowem. ¦wiat³a i ruch wahad³owy. Sama „rozkosz” kierowcy.
W Lutowiskach telefon do ¿ony, ¿e ju¿ w³a¶ciwie dojecha³em. A potem w czasie jazdy obserwowa³em k±tem oka komórkê i zauwa¿y³em, ¿e zasiêg utrzymywa³ siê a¿ do Dwerniczka (czego „³oñskiego” roku jeszcze nie by³o).
Przyjazd ok. godz. 17:30. Przywitanie siê, rozpakowanie, itp., itd.
Wieczorem wspólne piwo z Bartkiem. Wys³uchanie relacji z wyprawy na S³owacjê. Byli we trójkê: Agnieszka, Irek i Bartko. Irek przechwala³ siê (w Dwerniku), ¿e bêd±c z dwoma paniami na Ukrainie gra³ „na dwie myszki” (komputerowe). Czy¿by wcze¶niej na S³owacji Aga zagra³a „na dwa kijki” (narciarskie lub trekkingowe, oczywi¶cie) ?
Dokona³em te¿ pierwszego (i ostatniego zarazem podczas tegorocznego pobytu w Bieszczadach) czynu bohaterskiego - zabi³em szerszenia, który lata³ sobie po mieszkaniu. A moja kotka stchórzy³a. Najpierw wystartowa³a z pazurami, ale gdy zobaczy³a, ¿e to nie mucha ani æma, sromotnie uciek³a. Bartko obserwowa³ scenê polowania w napiêciu.
21. wrze¶nia
Sêkowiec - Zatwarnica - Suche Rzeki - Prze³êcz Or³owicza. Tam i z powrotem. £±cznie ok. 16 km. ¬le z moj± form± przy podej¶ciu pod górê. Dobrze, ¿e idê sam, bo móg³bym siê naje¶æ wstydu. Ma³o trenowa³em, parê m-cy wcze¶niej „tru³em siê” lekarstwami i teraz s± tego skutki.
W Suchych Rzekach uzyska³em ciekaw± informacjê: w Zatwarnicy pracuje ekipa Plus GSM i ju¿ wkrótce ma tam byæ zasiêg telefonii komórkowej. Pó¼niej Basia potwierdzi³a tê wiadomo¶æ. Ale a¿ do koñca pobytu (10.X.) moja komórka by³a tam g³ucha, mimo ¿e pierwotny termin zakoñczenia owych prac up³yn±³ podobno 25.IX.
Pogoda piêkna. Martwiê siê, ¿e zabra³em za ma³o letnich koszul z krótkimi rêkawami. Zupe³nie niepotrzebnie. Jedn± przywioz³em z powrotem nie u¿ywan±.
Na prze³êczy kilkana¶cie osób, jak to przy ³adnej pogodzie w niedzielê. Z braku kondycji nie wszed³em na Smerek, co wcze¶niej planowa³em.
Teraz oceniam, ¿e w okresie ostatnich 10 lat najlepsz± kondycjê mia³em w Bieszczadach w 2001 r. Ale specjalnie w tym celu trenowa³em wówczas przed wyjazdem.
22. wrze¶nia
Aprowizacja i za³o¿enie teczki z pras± w Lutowiskach. Parê niezbêdnych telefonów stamt±d. Potem jazda powrotna do Sêkowca. Ju¿ zapamiêta³em, gdzie s± niebezpieczne miejsca (dziury, wyboje) na drodze dojazdowej z obwodnicy i ¶migam tamtêdy do¶æ szybko (w ka¿dym razie na 4. biegu), czego nie znaj±cym tej trasy raczej nie polecam.
Piwo i lektura na ³awce za le¶niczówk± (z ty³u domu). Pierwsze kocie ³owy, na razie bez rezultatu.
23. wrze¶nia
Dojazd do Mucznego. A potem ¿ó³tym szlakiem z Mucznego na Bukowe Berdo, nastêpnie niebieskim do Wide³ek, stamt±d powrót stokówk± do Mucznego. Ok. 20 km.
Wej¶cie na B.B. ju¿ mi posz³o trochê lepiej ni¿ przedwczoraj na Prze³êcz Or³owicza. Nawet jak±¶ wycieczkê wyprzedzi³em. ¯aden sukces - zatrzymali siê, gdy¿ im jedna pani trochê zas³ab³a.
Na B.B. zadzwoni³a do mnie znajoma i tru³a mi d.... a¿ do wyczerpania baterii (w komórce, a nie w d ...). Gdy jej powiedzia³em, gdzie w³a¶nie teraz jestem, spyta³a mnie, po co tam pojecha³em. Po co ? Dok³adnie po ten widok, który rozpo¶ciera³ siê przede mn±.
Schowa³em „wyczerpan±” komórkê, usiad³em na trawie, ¿eby mniej na mnie wia³o i powoli pi³em piwo patrz±c na piêkno naszej Ziemi.
A potem wêdrowa³em po³onin±, nastêpnie w dó³ przez las, potem znów pod górê stokówk±. I ca³y czas by³o b. fajnie.
24. wrze¶nia
Deszcz. Na szczê¶cie tylko jednodniowy. Nast±pi³o jednak wyra¼ne och³odzenie. Na letni± pogodê to ju¿ trzeba bêdzie poczekaæ a¿ do przysz³orocznego lata.
Siedzê w domu, moczê nogi, co¶ tam czytam i redukujê zapas browaru.
25. wrze¶nia
Mocny akord, najd³u¿sza wycieczka podczas tegorocznego pobytu. Sêkowiec - Studenne - Tworylne - Krywe - Zatwarnica - Sêkowiec. Ok. 30 km.
Najpierw szed³em le¶n± drog± wzd³u¿ Sanu do mostu k. Studennego (nieistniej±cej wsi). Odcinek 14 km. pokona³em w 2 godz. 40 min. Droga ma³o ciekawa, poza kamienio³omem i jednym punktem widokowym nie ma na czym oka zawiesiæ.
Ale w pewnym momencie wysz³a z krzaków na drogê, kilkana¶cie metrów przede mn± - ONA. Wspania³a, ³adna, wysoka, dobrze zbudowana, jasnej karnacji - idealnie „w moim typie”. Czasem mówi siê: kobieta jak ³ania. W tym wypadku by³a to ³ania jak kobieta. Parê chwil wpatrywali¶my siê w siebie, nawzajem sob± zauroczeni. Potem jednak co¶ w zaro¶lach trzasnê³o i chamski, zazdrosny rogacz pogoni³ j± do swojej chmary.
A za mostem, po wyj¶ciu z lasu - same cuda. Po to tu przyjecha³em. Malownicza stara droga przez Tworylne i Krywe do Hulskiego. Widoki na dziki San i jeszcze dzikszy Otryt. Kilka razy forsowa³em ró¿ne przeszkody wodne, najtrudniejsza by³a ta zaraz za Tworylnem (pomiêdzy ruinami cerkwi w Tworylnem a cmentarzem). Ale przeszed³em such± nog±, skacz±c po jakich¶ po³amanych „drabinkach”.
W Krywem - niemi³a niespodzianka. Usiad³em sobie na ³aweczce przed barakiem Akademii Medycznej z Lublina. Wtedy wylecia³a ze swego domu (obok) p. Tosia M. i mnie najzwyczajniej w ¶wiecie op...li³a. „Co pan tu robi? Po co pan tam wszed³ ? Tam nikogo nie ma. Co pan wygaduje, to nie jest schronisko. No to co, ¿e na mapie jest zaznaczone schronisko. Na mapie jest b³±d. Móg³by pan wcze¶niej przyj¶æ do mnie i siê spytaæ. Wyt³umaczy³abym panu, ¿e tam nikogo nie ma i poczêstowa³a herbat±”.
No to wst±pi³em na herbatê do To¶ki, wypi³em równie¿ swoje piwo, zosta³em te¿ poczêstowany sernikiem. Siedzia³em tam chyba godzinê.
A potem poszed³em na wzgórze do ruin cerkwi w Krywem, gdzie siê w samotno¶ci pomodli³em.
Nastêpnie powêdrowa³em ¶cie¿k± do drogi na Rylim, nadchodzi³ wieczór i ... zaczê³o siê. Jakby wszystkie jelenie byki zjad³y naraz po kilogramie viagry. Chyba rywalizowa³y o tê piêkno¶æ, któr± widzia³em po drugiej stronie Sanu.
Z Rylego mia³em ochotê wróciæ do Sêkowca przez Hulskie (bli¿ej i bez wzniesieñ), ale ... prawie zapada³ ju¿ zmrok. Pomy¶la³em, ¿e jednak lepiej bêdzie, jak ciemno¶æ z³apie mnie na stokówce do Zatwarnicy, ni¿ w gêstym lesie. Mia³em latarkê, ale nie wzi±³em zapasowych baterii - to te¿ by³o powodem owej „rejterady”.
Za to mog³em sobie zaliczyæ tego dnia ca³e 30 km (je¶li nie wiêcej), a przez Hulskie by³oby znacznie bli¿ej.
W Zatwarnicy (po ciemku) obszczekiwa³y mnie psy. Do le¶niczówki w Sêkowcu wróci³em dobrze po 19-tej. Zmêczony by³em tak, ¿e nawet siê nie umy³em, tylko wypi³em dwa piwa i poszli¶my z Sabin± spaæ. Nie ma nic przyjemniejszego na zmêczenie ni¿ mrucz±ca, przytulona kotka.
26 wrze¶nia
Czysta kartka w kalendarzu. Nic konkretnego nie robi³em. Zdaje siê, ¿e tego dnia wybra³em siê do Zatwarnicy po miód i odnowi³em zapas piwa. I chyba tego dnia Sabina z³apa³a pierwsz± mysz.
27. wrze¶nia. DY¯UR W DWERNIKU
Tylko ja jeden przyszed³em do „Piekie³ka” wprost z trasy wycieczkowej. Zrobi³em ok. 16 km - z Sêkowca przywêdrowa³em przez Magurê (887 m n.p.m.), Dwernik Kamieñ (1004 m n.p.m.) i Nasiczne.
A inni ? Przyjechali samochodami lub przywêdrowali od Lestka (kilkaset metrów).
Frekwencja imponuj±ca. Chyba 27 osób. Ja przyszed³em jako 17-ty z kolei. By³o to o godz. 14:30 lub co¶ ko³o tego. Relacjê z dy¿uru z³o¿y³a ju¿ Asiczka, poza tym polecam niezmiernie ciekawy fotoreporta¿ na stronie Irka (www.bieszczady.biz.pl).
Ale obyczaje w naszym kraju upadaj± ! Piêkna Iza, zas³uguj±ca na to, aby nosiæ J± w lektyce, sama robi³a za szofera. Przywioz³a i odwioz³a (ale na szczê¶cie potem znów wróci³a) swoim samochodem pewnego d¿entelmena. Napisa³em: d¿entelmena, gdy¿ pó¼niej podziêkowa³ Jej za to publicznie na forum.
Po 18-tej przyjecha³a po mnie Basia i odwioz³a do Sêkowca.
Na tym siê jednak owe sobotnie atrakcje nie skoñczy³y. Po drodze Basia zgarnê³a z trasy do samochodu swojego wczasowicza, kol. Jacka, który co roku we wrze¶niu ³apie i opisuje bieszczadzkie ¿aby i inne p³azy. Teraz te¿ mia³ jakie¶ ¶wiñstwa w s³oikach. Od s³owa do s³owa, zawi±za³a siê bieszczadzka rozmowa. Kontynuowali¶my j± w Sêkowcu, jasne ¿e nie przy herbacie.
Nastêpnego dnia mia³em potê¿nego kaca. Wódka na podk³adzie z piwa i jabola (wypitych w Dwerniku) - to jest to ! Obieca³em sobie (po raz kolejny), ¿e ju¿ nigdy wiêcej !
28. wrze¶nia
Leczy³em kaca, a Sabina ³apa³a na dworze myszy (szt. 2) i znosi³a je do domu. Wywali³em to pó³¿ywe ¶wiñstwo w gêste krzaki za domem, czym strasznie obrazi³em kotkê. Poniewczasie zda³em sobie sprawê, ¿e przecie¿ to by³ dla mnie prezent, przyniesiony przez ni±, aby sobie go dogryz³ i po¿ar³. No bo co taka kocina mo¿e ofiarowaæ swojemu panu, oprócz zdobyczy ?
Ale nawet gdybym siê domy¶li³, to te¿ bym nie zjad³ owego kociego poczêstunku, jako ¿e tego dnia w ogóle nic nie zjad³em, przyjmowa³em jedynie p³yny. Najpierw wodê i herbatê, a potem (gdy usta³y torsje) soki owocowe. A od po³udnia nawet piwo.
29. wrze¶nia
Najpierw „nawali³” Jacu¶. Jeszcze w sobotê umówili¶my siê na wspóln± wêdrówkê w poniedzia³ek. Zapuka³em do jego domku punktualnie o 10-tej, tzn. zgodnie z umow±. Otworzy³ rozmam³any, skacowany. Przeprosi³, zaproponowa³, abym przyszed³ za godzinê. Szkoda by³o dnia, wiêc nie zaakceptowa³em tej zmiany planu. Ju¿ widocznie jest mi pisane samotne wêdrowanie w tym roku.
Z Sêkowca doszed³em stokówk± na Otryt do niebieskiego szlaku. Szlakiem tym powêdrowa³em a¿ do Chaty Socjologa (w odbudowie), stamt±d zszed³em do Chmiela, a z Chmiela wróci³em szos± do Sêkowca. Ok. 23 km.
Na Otrycie znów jelenie ryki. Gdy nasta³a na chwilê cisza, sam „rykn±³em” ze dwa razy, czym strasznie sprowokowa³em te byki. Musia³y mi „zapamiêtaæ” tê ³aniê znad Sanu, gdy¿ odgra¿a³y mi siê prawie a¿ do samego terenu budowy nowej Chaty Socjologa.
W Chmielu odpocz±³em przed sklepem, indagowany czy nie kupiê grzybów. Nie kupi³em. Za to po raz pierwszy w ¿yciu wypi³em piwo „Dêbowe mocne”, które mi nawet zasmakowa³o.
30. wrze¶nia
Deszcz. Siedzê w domu i czytam potrzebne mi przepisy (z programu Lex Polonica Prima, który mam w laptopie). Piwa nie pi³em wcale lub tylko jedno.
W pewnej chwili us³ysza³em przera¼liwe kocie miauczenie. Sabina w³azi³a po firance za jakim¶ robakiem na oknie (pe³no tego, ale to ju¿ s± uroki mieszkania w lesie) i zaczepi³a siê jedn± ³apk± tak, ¿e na niej zawis³a. Uwolni³em zwierz±tko i da³em klapsa.
Nic wiêcej szczególnego siê tego dnia nie zdarzy³o.
1. pa¼dziernika
Z Sêkowca powêdrowa³em stokówk± do Nasicznego, stamt±d do Dwernika, a¿ do skrzy¿owania z szos± do Zatwarnicy. Ok. 17 km. Diabli nadali, ¿e akurat podjecha³ autobus, zatrzyma³ siê, a mnie co¶ podkusi³o i wsiad³em do niego. Bilet do Sêkowca tañszy od piwa bez kaucji. Dojecha³em z dziatw± szkoln± do samego skrzy¿owania z drog± do o¶rodka.
A w planie mia³em doj¶cie do Chmiela, potem powrót do Sêkowca okrê¿n± drog± (stokówk± pod Otrytem).
Z³y by³em na siebie a¿ do wieczora.
2. pa¼dziernika
Zrobi³em sobie wycieczkê samochodow± do Polañczyka. Odwiedzi³em tam stare k±ty, tj. o¶rodek wypoczynkowy MSWiA, w którym bywa³em prawie co rok w latach 1986 - 1998. Pogada³em sobie z dyrektorem, ci±gle tym samym (i s³usznie, bo to dobry dyrektor). Nazwa³ mnie zdrajc±, wiêc mu powiedzia³em, ¿e jak przeniesie o¶rodek pod Otryt lub po³oniny, to do niego wrócê. Powspominali¶my wspólnych znajomych, tych z Krosna, Rzeszowa i Warszawy.
Nastêpnie przeszed³em siê po Polañczyku, wst±pi³em do ma³ej przytulnej jad³odajni na obiad „domowy”. Tam dosta³em b. mi³y telefon z redakcji „Poltextu”, ¿e podrêcznik, którego mam byæ wspó³autorem, na jesieni zostanie wydany. To ju¿ druga moja ksi±¿ka w tym roku (Lupino otrzyma³ egzemplarz autorski jeszcze tej pierwszej).
Potem szuka³em w sklepach we³nianych, wysokich skarpetek, bez rezultatu. Wcze¶niej, po drodze, pyta³em o nie w Lutowiskach i Czarnej. Nie ma i nie ma. Powrót PRL-u, czy co ?
Wpad³em do kafejki internetowej i umie¶ci³em post na naszym forum. Zapowiedzia³em w nim swoje przybycie na dy¿ur do „Piekie³ka” w dn. 4.X.
Wyje¿d¿aj±c z Polañczyka zatrzyma³em siê na wzgórzu, ko³o handluj±cych „Ruskich” i kupi³em wreszcie 4 pary poszukiwanych skarpet (po 5 z³). Niestety 3 pary z nich okaza³y siê za du¿e, sprezentowa³em je pó¼niej Adamowi i Lechowi.
3. pa¼dziernika
Trasa b. podobna do tej z dn. 25 wrze¶nia. Z Sêkowca poszed³em do Zatwarnicy, stamt±d stokówk± do Krywego, obszed³em Krywe wstêpuj±c obowi±zkowo do tamt. ruin cerkwi (ale¿ mnie tam ci±gnie !), wróci³em t± sam± drog±. £±cznie ok. 23 km.
Odwiedzi³em te¿ Tosiê M., zapowiadaj±c siê u niej ze znajomymi w najbli¿szy poniedzia³ek lub wtorek, z wizyt± na górski obiad „agroturystyczny”. Zgodzi³a siê, wiêc uzna³em, ¿e jeste¶my umówieni. Jak siê pó¼niej okaza³o, by³em w b³êdzie.
W Krywem spotka³em te¿ dwoje m³odych ludzi, wyra¼nie zachwycaj±cych siê krajobrazem. Powiedzia³em im, ¿e ogl±daj± najpiêkniejsz± dolinê ¶wiata. Odrzekli co¶, co mnie zastanowi³o i co muszê (ju¿ w przysz³ym roku) sprawdziæ. Wg nich jeszcze piêkniejsza jest nadsañska dolina Dydiowej. Tyle tylko, ¿e trzeba siê tam przebiæ przez Kiczerê Dydiowsk±. Jest to jednak teren poza obszarem BdPN, a wiêc mo¿na tam doj¶æ nieoznakowan± ¶cie¿k±.
Wcze¶niej (rano) zadzwoni³a do le¶niczówki Asiczka z informacj±, ¿e w niedzielê 5.X. odbêdzie siê odpust w £opience. Umówili¶my siê wiêc tam ok. godz. 13-tej.
Wieczorem przyjecha³y ¯abki + 1. Czyli „Ich Troje”: Adam, Ania i Lech. Mieli zarezerwowany domek nr 4 (ten dla VIP-ów, jak go nazywa Irek), ale dopiero od niedzieli 5.X. Wcze¶niejsze 2 noclegi spêdzili w 10-tce.
Po rozpakowaniu siê zaprosi³em ich do siebie. Ania co¶ upichci³a, ja pola³em co¶ do kieliszków i do¶æ weso³o nam ten wieczór up³yn±³.
4. pa¼dziernika
Wspólna wyprawa do Tarnawy Ni¿nej (samochodem Adama). Stamt±d spacer do cmentarza w D¼winiaczu Grn. W planie mieli¶my dalsz± drogê nad Sanem, a potem powrót lasem, ale ... zaczê³o laæ.
Zatem wracamy. Aby trochê urozmaiciæ wycieczkê i nie st±paæ po w³asnych ¶ladach skierowa³em ich wzd³u¿ Sanu, nie wracaj±c na oznakowan± ¶cie¿kê turystyczn±. Okolice te znam do¶æ dobrze, nie raz tam bywa³em. Doszli¶my prawie do uj¶cia potoku Roztoki do Sanu. Jak tu przej¶æ ? Na ¶cie¿ce turystycznej by³ mostek, tu go nie ma. Ja przeskoczy³em po kamieniach, mocz±c buty (ale nie nogi) do kostek. Przeszed³em „such± nog±”. Kombinacja: wszyty jêzyk (w butach) + impregnacja zda³a egzamin. Podobnie Lech, z tym, ¿e on przeprawi³ siê przez rzekê z Ani± na plecach. Adam te¿ sobie jako¶ poradzi³. Mia³ chyba jednak mieszane uczucia, widz±c jak kto¶ inny przenosi jego kobietê.
A potem co¶ mi odbi³o i ich postraszy³em. Powiedzia³em, ¿e w³a¶nie przekroczyli¶my San i jeste¶my na Ukrainie. Ania uwierzy³a i poblad³a. Potok Roztoki ma tu szeroko¶æ Sanu, a jego uj¶cie by³o schowane za drzewami. Ania pomy¶la³a, ¿e San ma tu w³a¶nie swoje kolejne „zakole”.
Ca³y czas pada³o. Zapisali¶my wiêc sobie na konto te skromne 8 km i ... do samochodu.
W drodze powrotnej wst±pili¶my na chwilê do „Piekie³ka”. La³o coraz mocniej: deszcz i jeden go¶æ tu¿ przed knajp±, przy wej¶ciu.
Mo¿e kto¶ w ¶rodku dy¿uruje ? Owszem, by³o jeszcze trzech miejscowych konsumentów znanego Wam wina. Szefowa powiedzia³a, ¿e „z internetu” nikogo jeszcze u niej dzi¶ nie by³o. Poprosi³em j±, aby ewentualnego „dy¿urnego”, jaki móg³by siê pó¼niej pojawiæ, poinformowa³a ¿e Stary Bywalec by³, ale pojecha³ do Sêkowca, jest tam w le¶niczówce i zaprasza do siebie. Na wszelki wypadek zrobi³em te¿ w knajpie „drobne zakupy”.
Nikt siê jednak nie pojawi³. Wieczorem znów przyj±³em ¯abki i Lecha na kolacji u siebie, mia³em w koñcu o niebo lepsze warunki bytowe.
5. pa¼dziernika
Odpust w £opience !!! Ale czy on obejmie takiego heretyka (kalwina), jak ja ? Albo ¯abki (pozwolicie, ¿e nie podam przyczyny swoich w±tpliwo¶ci) ?
W ka¿dym razie - jedziemy (dzi¶ moim samochodem). Zmierzamy przez Ustrzyki Grn., Wetlinê, Kalnicê, Przys³up do Do³¿ycy, gdzie skrêcamy w prawo na drogê do Bukowca. Droga robi siê coraz gorsza, tylko na pocz±tku s± jeszcze jakie¶ ¶lady remontu. Doje¿d¿amy do parkingu miêdzy Bukiem a Polankami, gdzie zostawiamy auto. Pieszo wêdrujemy do £opienki. Trasa strasznie rozje¿d¿ona, wiêkszo¶æ pielgrzymów dojecha³a samochodami a¿ pod sam± cerkiew.
W cerkwi t³ok, zostajemy na zewn±trz, korzystaj±c z g³o¶nika. Ksi±dz greckokatolicki pomstuje na hierarchiê rzymskokatolick± z Wroc³awia, szczegó³ów nie s³ucham. Ogl±dam odrestaurowan± cerkiew, na razie tylko z zewn±trz i pierwsze wra¿enie odnoszê negatywne: byle jaki tynk zewnêtrzny i w fatalnym brudnoszarym kolorze.
Impreza powoli ma siê ku schy³kowi, przynajmniej w jej liturgicznej czê¶ci. Ludzi ubywa. Wchodzimy do ¶rodka, ca³y czas szukaj±c wzrokiem Asiczki. Co tylko kto¶ mignie lamp± b³yskow±, zaraz tam siê kierujemy.
Niestety, nie przyjecha³a.
A potem nast±pi³o co¶, co mnie bardzo zaintrygowa³o. Z prelekcj± historyczn± wyst±pi³ p. Stanis³aw Or³owski. To taki miejscowy autorytet w dziedzinie przewodnictwa i ratownictwa górskiego, a tak¿e dziejów bieszczadzkich (historyk z wykszta³cenia). Opowiedzia³ b. ciekaw± rzecz, wcze¶niej mi absolutnie nieznan±. Nie tylko mnie nieznan± - nic o niej nie wspomina tak¿e p. T.A. Olszañski, autor obszernej, historycznej czê¶ci przewodnika bieszczadzkiego wydawnictwa Rewasz.
Otó¿ wg p. Stanis³awa Or³owskiego (powo³uj±cego siê na badania ¼ród³owe innego historyka) w 1672 r. mia³a miejsce trauma bieszczadzka porównywalna z pó¼niejsz± o kilkaset lat akcj± „Wis³a”. Polska prowadzi³a wtedy wojnê z Turcj±. Tatarzy (sojusznicy i lennicy Turcji) wtargnêli na ziemie Bieszczad (m.in. do £opienki), sk±d uprowadzili kilkadziesi±t tysiêcy (?) mieszkañców, pal±c ich domostwa. Nie doszli z jasyrem na Krym, gdy¿ zostali rozbici przez wojsko koronne. Uwolnieni ch³opi (ci, którzy prze¿yli) nie wrócili jednak do swoich domów (bo ich ju¿ nie mieli), lecz w wiêkszo¶ci pozostali (zmieniaj±c panów) ze swymi wybawicielami.
Muszê koniecznie co¶ na ten temat poczytaæ. Nie omieszkam wyst±piæ w tej sprawie na forum. Chyba ¿e mnie uprzedzi p. St. Or³owski.
Potem powrót na parking b³otnist±, rozje¿d¿on± przed chwil± drog±, w strugach deszczu. Wsiadamy do samochodu, ale wracamy inn± tras±: przez Polanki i Terkê do Bukowca, gdzie skrêcamy w prawo i przez Rajskie, Polanê, Czarn± i Lutowiska jedziemy z powrotem do Sêkowca.
Na odcinku do Terki droga coraz gorsza, jadê ostro¿nie, chwilami na drugim biegu, ¿al mi mojej toyoty. W Terce zatrzymujemy siê na pstr±ga. Pyszny.
Po przyje¼dzie do Sêkowca pomagam ¯abkom i Lechowi w przeprowadzce do domku „VIP-owskiego”. Od razu rozpalamy w kominku, robi siê taki ciep³y, traperski nastrój. Od tej pory ju¿ ja u nich, a nie oni u mnie, spo¿ywam „obiadokolacje”.
6. pa¼dziernika
Leje równo. Jedziemy wiêc nissanem Adama do Leska „nawiedziæ” Asiczkê. Po drodze zatrzymujemy siê w Równi (w deszczu ogl±damy cerkiew, obecnie ko¶ció³ rz.-kat.), a jad±c z powrotem „zahaczamy” o galeriê malarsk± w Polanie.
Asiczka przyjmuje nas (pomimo niezapowiedzianego charakteru wizyty) z wrodzonym tylko sobie wdziêkiem i uprzejmo¶ci±. Demonstruje nam m.in. artystycznie wykonane makiety bieszczadzkich cerkwi, w wiêkszo¶ci ju¿ nieistniej±cych. Odwiedzamy redakcjê „Echa Bieszczadów”, robi±c pami±tkowe zdjêcia z Pani± Naczelny Redaktor.
Potem kierujemy siê do budynku synagogi, mieszcz±cego obecnie m.in. galeriê obrazów. Pó¼niej zwiedzili¶my jeszcze zaniedbany cmentarz ¿ydowski. Có¿ z tego, skoro nie potrafili¶my odczytaæ napisów (tylko na jednym grobie jest napis po polsku, pozosta³e po hebrajsku). Wiêkszo¶æ pochowanych tam ¯ydów zapewne zna³a tylko jidysz i jêzyk polski oraz ruski, ale napisy na p³ytach nagrobnych musia³y byæ po hebrajsku !
Od pani sprzedaj±cej bilety wstêpu do galerii kupi³em nr 6 rocznika „Bieszczad” (z 1999 r.). Zainteresowa³o mnie w nim parê artyku³ów, m.in. zawieraj±cych relacje ofiar wysiedleñ z lat 1945-47 z rejonu Ustrzyk Dln., Lutowisk i Czarnej. Z terenów tych wysiedlano wówczas Polaków, jako ¿e ziemie te w³±czono do b. ZSRR, do którego nale¿a³y a¿ do 1951 r. Temat na odrêbn±, ciekaw± dyskusjê na naszym forum. Mo¿e ju¿ nied³ugo.
Z Leska wracamy inn± tras± - nie przez Równiê i kawa³ek Ustrzyk Dln., lecz przez Hoczew, Polañczyk, Polanê, Czarn± i Lutowiska.
W Sêkowcu znów obfita, zakrapiana obiadokolacja.
7. pa¼dziernika
Kiedy¶ by³o tego dnia ¶wiêto MO i SB. Mo¿e dlatego, ¿e ja te¿ u¿ywam skrótu „SB”, od rana nie pada i nawet nie zapowiada siê na deszcz ?
A zatem - najpierw trzeba wydobyæ „skarb” zakopany dla mnie w maju przez uczestników II KIMB. Obieca³em to solennie Asiczce. Kopiê ja, kopie Adam, kopie Lechu. Niemal¿e wykopali¶my krzak, pod którym mia³ ten skarb spoczywaæ. Zryli¶my Basi ogródek jak trzy dziki. Ania trzyma w pogotowiu aparat fotograficzny, aby zrobiæ zdjêcie w najwa¿niejszej chwili - wydobycia skarbu. Wszystko to na pró¿no, nie doczeka³a siê. Skarbu nie ma.
Sprawdzamy te¿ ziemiê k³uj±c j± tym „szpikulcem”, który zademonstrowa³em Wam w Dwerniku. Co tylko co¶ zgrzytnie o ostrze, zaraz kopiemy w tym miejscu. Chyba z 10 kamieni wykopali¶my w ten sposób.
W koñcu (po ok. pó³ godzinie) dajemy za wygran±. Szkoda dnia i jego ³adnej pogody. Wybieramy siê do Krywego do Tosi M. na zamówiony przeze mnie (!) obiad agroturystyczny.
Idziemy przez Zatwarnicê, ko³o ko¶cio³a. Ca³y czas ¶wieci s³oñce, chocia¿ chmur przybywa coraz wiêcej. Na szczê¶cie nie tyle, aby nie mo¿na by³o podziwiaæ z Rylego ca³ej doliny (najpiêkniejszej w s³oñcu, gdy siê j± ogl±da id±c z góry).
A u Tosi bardzo przykra niespodzianka. Obiadu nie ma i nie bêdzie. Tosia nie wypiera siê przyjêcia zamówienia, ale ... mia³a na g³owie wa¿niejsze sprawy ni¿ jego przygotowanie („a zreszt± nie muszê siê t³umaczyæ” - to jej s³owa). Na „otarcie ³ez” przyjmuje nas herbat± z herbatnikami petit beurre. Wychodzi na to, ¿e wobec swoich przyjació³ (na których opinii bardzo mi zale¿y) to ja „zrobi³em z gêby cholewê”. W koñcu to ja ich tam zaprosi³em „na obiad” i w tym celu wêdrowali¶my kilkana¶cie km bez suchego prowiantu.
Có¿ - tylko raz Cygan przejdzie przez wie¶, jak kiedy¶ powiadali (s³usznie) nasi ch³opi. Wiêcej z p. Antonin± Majsterek w ¿adne uk³ady nie wejdê, a i Wam odradzam.
Po¿egnawszy siê uprzejmie ale ch³odno z wy¿ej wymienion± wracamy, obchodz±c Krywe i obowi±zkowo wstêpuj±c w ruiny cerkwi.
Chmurzy siê coraz bardziej, wiêc podejmujê (jako niekwestionowany woditiel wycieczki) decyzjê o powrocie do Sêkowca znacznie krótsz± drog± - przez Hulskie. Schodzimy w±sk±, chwilami bagnist±, ¶cie¿k± w dó³. Mijamy je¼d¼ca na koniu. Przekraczamy w bród potok Hulski, znów moje buty zdaj± egzamin na pi±tkê. ¯abki i Lechu skacz± jak ma³py po konarach nadbrze¿nych drzew. Czekam na nich ok. 10 minut.
Dochodzimy te¿ do uj¶cia Hulskiego do Sanu, znajdujemy tam ruiny m³yna.
Nastêpnie wêdrujemy do¶æ b³otnist± drog± nad Sanem do Sêkowca (osady), gdzie uzupe³niamy w sklepie zapas chleba i piwa oraz nabywamy (w s±siednim domu) 3 du¿e s³oiki miodu spadziowego.
Dochodz±c do le¶niczówki i o¶rodka w Sêkowcu czujemy pierwsze krople deszczu. Jest godz. 17-ta. Uda³o siê nam zaliczyæ ok. 20 km przy wzglêdnie ³adnej pogodzie.
Wieczorem, przy kominku w drewnianym domku ¯abek i Lecha, tradycyjna obiadokolacja.
8. pa¼dziernika
Znów, cholera, leje. £adujemy siê wiêc do mojego samochodu (kolej na mnie !) i jedziemy do Ustrzyk Dln. W koñcu to stolica „naszego” powiatu, której nie mo¿na nie zwiedziæ.
Ze wzglêdu na „opad ci±g³y o charakterze intensywnym” zwiedzanie ograniczamy do muzeum i ... bazaru. W muzeum spêdzamy jakie¶ 2 -3 godziny, przypadkowo spotykamy tam p. Stanis³awa Or³owskiego - tego samego, który wyst±pi³ z bardzo ciekaw± prelekcj± historyczn± podczas odpustu w £opience (vide dzieñ 5.X.). Opowiadam mu o wczorajszej wyprawie do Krywego i Hulskiego. Ostrzega nas przed psem jedynego gospodarza w Hulskiem, który (pies, a nie gospodarz) pogryz³ niedawno turystê z Krakowa i teraz jego rodzina telefonuje z zapytaniem, czy pies by³ szczepiony.
W ksiêgarence obok (w tym samym budynku) kupujê nr 7 rocznika „Bieszczad” (rok 2000), ze wzglêdu na artyku³y nt. niemieckiego osadnictwa w Bandrowie oraz ¶mierci gen. K. ¦wierczewskiego. To te¿ ciekawe tematy na zimowe wieczory na naszym forum.
Na bazarze nabywamy du¿y kosz rydzów, które konsumujemy wieczorem przy kominku. Posi³ek raczej abstynencki, gdy¿ ¯abki i Lech nastêpnego dnia ju¿ wyje¿d¿aj±. Za to sma¿one rydze wrêcz pyszne.
9. pa¼dziernika
Rano po¿egnanie ¯abek i Lecha. A potem trochê lektury i drzemki w dzieñ. Ze wzglêdu na niepewn± pogodê nigdzie nie polaz³em. A szkoda, bo do wieczora tylko ca³y czas zapowiada³o siê na deszcz, ale zaczê³o padaæ dopiero ko³o 17-tej.
Wieczorem po¿egnalna nalewka z Basi±, po³±czona z czytaniem interesuj±cych J± przepisów ustawy o lasach (z laptopa) i ogl±daniem zdjêæ z dy¿uru w Dwerniku, które Asiczka podarowa³a mi na p³ytce CD.
10. pa¼dziernika
Rano pakowanie siê i przygotowanie do powrotu do Warszawy. Wolê pakowaæ siê do drogi powrotnej ni¿ do „wyjazdu tam”, trwa to krócej, nie trzeba zastanawiaæ siê, co by tu jeszcze zabraæ. Bierze siê, co swoje i w drogê. Brudnych ciuchów te¿ nie trzeba ³adnie i oddzielnie sk³adaæ.
Po¿egnanie z Basi±. Gdy dowiedzia³a siê, ¿e ostatecznie nie odnale¼li¶my „skarbu”, chwyci³a ³opatê i sama zaczê³a kopaæ, proponuj±c abym jeszcze parê minut zaczeka³. Ale te¿ tylko siê niepotrzebnie zmêczy³a.
Ok. 10 minut trwa³o ³apanie Sabiny, która chcia³a chyba „wybraæ wolno¶æ” i pozostaæ w Bieszczadach. Wyra¼nie nie lubi podró¿owaæ w koszyku, mimo i¿ kosz jest do¶æ spory i z wygodnym materacykiem w ¶rodku. Bojê siê jednak zaryzykowaæ puszczenia jej „luzem” w samochodzie. Mog³aby podej¶æ mi pod nogi i skomplikowaæ „no¿ne” czynno¶ci kierowcy.
Powrót przez Lublin (dok³adnie 485, 6 km), a zatem podró¿ o prawie 37 km d³u¿sza ni¿ przez Radom. Wybra³em ten wariant ze wzglêdu na zapamiêtane roboty drogowe (wspomniane pod dat± 20.IX.).
Gdzie¶ tak w po³owie drogi pomiêdzy Rzeszowem a Lublinem zaczê³o padaæ (dawno nie pada³o !) i tak by³o ju¿ a¿ do samej Warszawy. W Lublinie wpad³em w ma³y po¶lizg hamuj±c ostro, gdy zauwa¿y³em zmianê ¶wiat³a na ¿ó³te przed du¿ym skrzy¿owaniem. Na szczê¶cie ani przede mn±, ani po prawej stronie (gdzie mnie trochê „ponios³o”) nikogo ani niczego nie by³o. Có¿, moja toyota corolla to wariant „podstawowy”, bez ABS-u.
Zmierzcha³o ju¿ (deszcz, gêste chmury) gdy wyje¿d¿a³em z Lublina.
A potem mia³em wra¿enie, ¿e ca³a Warszawa ucieka na wschód. Nieprzerwana kolumna samochodów z przeciwka. Nic dziwnego, to przecie¿ pi±tek. Warszawiacy wyje¿d¿aj± masowo na weekend, a osoby spoza Warszawy (pracuj±ce lub studiuj±ce w Warszawie) równie masowo jad± na 2 dni do swoich rodzin. Samo ¿ycie.
O z³ych nawykach kierowców pchaj±cych siê „na trzeciego” szkoda pisaæ. Zaznaczê tylko, i¿ po ciemku jest to bardziej niebezpieczne - nie widaæ, co siê dzieje na poboczu.
Ale najwiêksza „przyjemno¶æ drogowa” (w wielkim cudzys³owie) czeka³a mnie ju¿ w samej Warszawie. Na skrzy¿owaniu z ul. Ostrobramsk± by³em o godz. 18:45, a pod dom na Ochocie dojecha³em o godz. 20:00 (w normalnych warunkach na pokonanie tego odcinka nie potrzeba wiêcej ni¿ dwadzie¶cia parê minut, wliczaj±c w to postoje na nielicznych ¶wiat³ach). Utkn±³em w 2 paskudnych korkach: raz na trasie „£” (trasie „szybkiego ruchu” tylko z nazwy), a potem na ul. Banacha.
A¿ wreszcie dojecha³em ca³o i szczê¶liwie. ¯ona i córka pomog³y mi znie¶æ klamoty do mieszkania, a potem odprowadzi³em samochód na parking „spo³ecznie strze¿ony” przy budynku, w którym mieszkam.
I to by by³o na tyle. Ci±g dalszy nast±pi - da Bóg, to w przysz³ym roku.
Serdecznie pozdrawiam
Sta³y Bywalec
Ps. Tej nied¼wiedzicy, co j± T.B. na mnie napuszcza³, nie spotka³em. Kto wie, czy T.B. nie odwo³a³ ca³ej tej lodowo - nied¼wiedziej akcji osobi¶cie. Ze trzy razy spotka³em w okolicach Zatwarnicy i Dwernika samochód z poznañsk± rejestracj±, zdaje siê - now± skodê (czeski volkswagen). Raz nawet min±³ mnie on na stokówce ko³o Zatwarnicy (zdziwi³em siê wtedy, ¿e kierowcy nie ¿al tak dobrego samochodu na tê drogê).
Ufff, opanowalam pokuse przeczytania tego w pracy, wydrukowalam sobie i zabralam do domu. Usiadlam wygodnie w fotelu i ze smakiem zag³êbilam w lekturze.
SB, jak zwykle - czytaæ Twoja relacjê to prawdziwa przyjemno¶æ! ¯aden tam suchy raport, ale rzeczywiscie prawdziwy pamiêtnik, pelen barwnych i zabawnych szczegó³ów. Znowu moglam podrozowac sobie po miejscach, ktore odwiedzalam w tym roku...
No i wreszcie mog³am przeczytaæ RELACJÊ inn± ni¿ swoja w³asna! :P (i tu wielki jêzor wywalony w strone forumowiczów). 27 osob na dyzurze w Dwerniku, a gdzie relacje? Gdzie, ja sie pytam??? Lenie! Do roboty!!! Z obowiazku pisania zwolnieni sa ewentualnie autorzy fotorelacji.
Ufff....
A teraz pare refleksji, jakie nasunê³y mi sie w trakcie czytania.
No wiec po pierwsze, jesli Iras gral na "dwie myszki" to Aga musi co gra³a na Slowacji na dwa d¿ojstiki... ;)
Schronisko Akademii Medycznej - w czerwcu, kiedy zawêdrowalismy tam z Asiczka i IrasemJ, mielimy duzo szczescia - posiedzielismy sobie na werandzie, zjedli¶my kanapki, napilismy sie piwa, zrobilismy kulturalnie siku w ubikacji, zwiedzili¶my wnêtrza, Asiczka nawet we Frani pogrzeba³a...
Kac po dy¿urze - SB, bo z nami przed wyjazdem w Biesy to nie tylko chodzenie po gorach trzeba trenowac! ;P Musisz sie na przyszly rok bardziej przylozyc... ;)
Skarb - no nieee, cos czuje, ze jak przyjedziemy w maju, to pani Basia nie bedzie musiala martwic sie o wiosenne skopanie ogrodka....
Moze kopaliscie w zlym miejscu, za blisko krzaka? Czy korzystales ze wskazowek pisemnych, jakie zostawilam w depozycie u p. Basi? No chyba ze jakis miejscowy zwêszy³ skarb i wykopal, i spo¿y³ ... Jesli tak, to niech mu pojdzie na zdrowie (albo niech mu ziemia lekk± bêdzie). A jesli skarb dalej tam lezy, to obawiam sie, ze nawet jesli wykopiemy go w maju, to juz i tak do niczego nie bedzie sie nadawal...
SB, mam nadzieje ze sie spotkamy w listopadzie - 22 bedzie w W-wie koncert Tolhajow, i kroi sie przy tej okazji wieksza impreza. :)
Pozdrawiam,
Szaszka
PS. A nastepnym razem, jak ta pani zacznie zadawac pytania "po co?" to odpowiedz: "Jak to po co? Takich ³añ i takich nied¼wiedzic to nigdzie nie ma! A te lody w Dwerniku... mmmm.. marzenie!" ;P
Witam!
Gdyby¶ mrucza³ zamiast ryczeæ, to mo¿e nied¼wiedzica by siê skusi³a. A tak, wziê³a Ciê za jakiego¶ dzikusa albo niemca (niemiec <=> niemy <=> niemota <=> niezrozumiale gadaj±cy). :P
W tym samochodzie z poznañsk± rejestracj±, to nie by³em ja. Ostatnio jeszcze pare osób w naszej wiosce - oprócz mnie - kupi³o sobie samochody.
A tak w ogóle, to chodzê ja - jeleñ - po rykowisku i ryczê, bo mam ciê¿kie ¿ycie. Marzy³ mi siê jesienny wypad w Bieszczady, najlepiej w takim czasie, ¿eby trafiæ na to zapowiadane du¿o wcze¶niej spotkanie w Dwerniku i wyg³osiæ stosowny referat w sprawie nieprzyzwoitego szargania przez JSB ("jedynych s³usznych bieszczadników") dobrego imienia stonki. Ale có¿: marzenia, jak ptaki, szybuj± po niebie ... W tej sytuacji macie chyba - z Szaszk± - ¶wiadomo¶æ, jak bardzo do³uj± mnie Wasze opowiadania?
Czytam wszystko. Nie zamieszcza³em na forum "wiadomo¶ci" typu "O! jakie fajne!", ale podziwiam i zazdroszczê.
Pozdrawiam
"Muszê koniecznie co¶ na ten temat poczytaæ. Nie omieszkam wyst±piæ w tej sprawie na forum. Chyba ¿e mnie uprzedzi p. St. Or³owski." Pogadaj z Asiczk±... Ma ca³y materia³ z najazdu tureckiego z 1672 r (od Staszka O.) z szczegó³owym spisem strat z 1674r.
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
Wszystko, co piêkne, siê koñczy. Mój bieszczadzki urlop te¿ nie móg³ trwaæ wiecznie.
W kalendarzu pod ka¿d± dat± zapisywa³em skrótowo, gdzie by³em i ewentualnie jakie¶ refleksje, które mnie nachodzi³y (g³ównie nt. pogody). Teraz czas to wszystko rozszyfrowaæ, przypomnieæ sobie, poszerzyæ i przekazaæ Wam na forum. A zatem, do dzie³a.
Jeszcze tylko ostrzegam, ¿e tekst jest bardzo d³ugi. Osoby nie lubi±ce czytaæ pamiêtników mog± z tej lektury ¶mia³o zrezygnowaæ.
20. wrze¶nia
Ca³y dzieñ samotnej podró¿y, nie licz±c kotki Sabinki miaucz±cej (od czasu do czasu) w koszyku na tylnym siedzeniu. Podró¿ z Warszawy do Sêkowca przez Radom, odleg³o¶æ dok³adnie 449 km. ¦rednia prêdko¶æ z ca³ej trasy „a¿” 58 km/h. Powodem owego „tempa” by³a plaga robót drogowych - najpierw przed Grójcem, pó¼niej przed Rzeszowem. ¦wiat³a i ruch wahad³owy. Sama „rozkosz” kierowcy.
W Lutowiskach telefon do ¿ony, ¿e ju¿ w³a¶ciwie dojecha³em. A potem w czasie jazdy obserwowa³em k±tem oka komórkê i zauwa¿y³em, ¿e zasiêg utrzymywa³ siê a¿ do Dwerniczka (czego „³oñskiego” roku jeszcze nie by³o).
Przyjazd ok. godz. 17:30. Przywitanie siê, rozpakowanie, itp., itd.
Wieczorem wspólne piwo z Bartkiem. Wys³uchanie relacji z wyprawy na S³owacjê. Byli we trójkê: Agnieszka, Irek i Bartko. Irek przechwala³ siê (w Dwerniku), ¿e bêd±c z dwoma paniami na Ukrainie gra³ „na dwie myszki” (komputerowe). Czy¿by wcze¶niej na S³owacji Aga zagra³a „na dwa kijki” (narciarskie lub trekkingowe, oczywi¶cie) ?
Dokona³em te¿ pierwszego (i ostatniego zarazem podczas tegorocznego pobytu w Bieszczadach) czynu bohaterskiego - zabi³em szerszenia, który lata³ sobie po mieszkaniu. A moja kotka stchórzy³a. Najpierw wystartowa³a z pazurami, ale gdy zobaczy³a, ¿e to nie mucha ani æma, sromotnie uciek³a. Bartko obserwowa³ scenê polowania w napiêciu.
21. wrze¶nia
Sêkowiec - Zatwarnica - Suche Rzeki - Prze³êcz Or³owicza. Tam i z powrotem. £±cznie ok. 16 km. ¬le z moj± form± przy podej¶ciu pod górê. Dobrze, ¿e idê sam, bo móg³bym siê naje¶æ wstydu. Ma³o trenowa³em, parê m-cy wcze¶niej „tru³em siê” lekarstwami i teraz s± tego skutki.
W Suchych Rzekach uzyska³em ciekaw± informacjê: w Zatwarnicy pracuje ekipa Plus GSM i ju¿ wkrótce ma tam byæ zasiêg telefonii komórkowej. Pó¼niej Basia potwierdzi³a tê wiadomo¶æ. Ale a¿ do koñca pobytu (10.X.) moja komórka by³a tam g³ucha, mimo ¿e pierwotny termin zakoñczenia owych prac up³yn±³ podobno 25.IX.
Pogoda piêkna. Martwiê siê, ¿e zabra³em za ma³o letnich koszul z krótkimi rêkawami. Zupe³nie niepotrzebnie. Jedn± przywioz³em z powrotem nie u¿ywan±.
Na prze³êczy kilkana¶cie osób, jak to przy ³adnej pogodzie w niedzielê. Z braku kondycji nie wszed³em na Smerek, co wcze¶niej planowa³em.
Teraz oceniam, ¿e w okresie ostatnich 10 lat najlepsz± kondycjê mia³em w Bieszczadach w 2001 r. Ale specjalnie w tym celu trenowa³em wówczas przed wyjazdem.
22. wrze¶nia
Aprowizacja i za³o¿enie teczki z pras± w Lutowiskach. Parê niezbêdnych telefonów stamt±d. Potem jazda powrotna do Sêkowca. Ju¿ zapamiêta³em, gdzie s± niebezpieczne miejsca (dziury, wyboje) na drodze dojazdowej z obwodnicy i ¶migam tamtêdy do¶æ szybko (w ka¿dym razie na 4. biegu), czego nie znaj±cym tej trasy raczej nie polecam.
Piwo i lektura na ³awce za le¶niczówk± (z ty³u domu). Pierwsze kocie ³owy, na razie bez rezultatu.
23. wrze¶nia
Dojazd do Mucznego. A potem ¿ó³tym szlakiem z Mucznego na Bukowe Berdo, nastêpnie niebieskim do Wide³ek, stamt±d powrót stokówk± do Mucznego. Ok. 20 km.
Wej¶cie na B.B. ju¿ mi posz³o trochê lepiej ni¿ przedwczoraj na Prze³êcz Or³owicza. Nawet jak±¶ wycieczkê wyprzedzi³em. ¯aden sukces - zatrzymali siê, gdy¿ im jedna pani trochê zas³ab³a.
Na B.B. zadzwoni³a do mnie znajoma i tru³a mi d.... a¿ do wyczerpania baterii (w komórce, a nie w d ...). Gdy jej powiedzia³em, gdzie w³a¶nie teraz jestem, spyta³a mnie, po co tam pojecha³em. Po co ? Dok³adnie po ten widok, który rozpo¶ciera³ siê przede mn±.
Schowa³em „wyczerpan±” komórkê, usiad³em na trawie, ¿eby mniej na mnie wia³o i powoli pi³em piwo patrz±c na piêkno naszej Ziemi.
A potem wêdrowa³em po³onin±, nastêpnie w dó³ przez las, potem znów pod górê stokówk±. I ca³y czas by³o b. fajnie.
24. wrze¶nia
Deszcz. Na szczê¶cie tylko jednodniowy. Nast±pi³o jednak wyra¼ne och³odzenie. Na letni± pogodê to ju¿ trzeba bêdzie poczekaæ a¿ do przysz³orocznego lata.
Siedzê w domu, moczê nogi, co¶ tam czytam i redukujê zapas browaru.
25. wrze¶nia
Mocny akord, najd³u¿sza wycieczka podczas tegorocznego pobytu. Sêkowiec - Studenne - Tworylne - Krywe - Zatwarnica - Sêkowiec. Ok. 30 km.
Najpierw szed³em le¶n± drog± wzd³u¿ Sanu do mostu k. Studennego (nieistniej±cej wsi). Odcinek 14 km. pokona³em w 2 godz. 40 min. Droga ma³o ciekawa, poza kamienio³omem i jednym punktem widokowym nie ma na czym oka zawiesiæ.
Ale w pewnym momencie wysz³a z krzaków na drogê, kilkana¶cie metrów przede mn± - ONA. Wspania³a, ³adna, wysoka, dobrze zbudowana, jasnej karnacji - idealnie „w moim typie”. Czasem mówi siê: kobieta jak ³ania. W tym wypadku by³a to ³ania jak kobieta. Parê chwil wpatrywali¶my siê w siebie, nawzajem sob± zauroczeni. Potem jednak co¶ w zaro¶lach trzasnê³o i chamski, zazdrosny rogacz pogoni³ j± do swojej chmary.
A za mostem, po wyj¶ciu z lasu - same cuda. Po to tu przyjecha³em. Malownicza stara droga przez Tworylne i Krywe do Hulskiego. Widoki na dziki San i jeszcze dzikszy Otryt. Kilka razy forsowa³em ró¿ne przeszkody wodne, najtrudniejsza by³a ta zaraz za Tworylnem (pomiêdzy ruinami cerkwi w Tworylnem a cmentarzem). Ale przeszed³em such± nog±, skacz±c po jakich¶ po³amanych „drabinkach”.
W Krywem - niemi³a niespodzianka. Usiad³em sobie na ³aweczce przed barakiem Akademii Medycznej z Lublina. Wtedy wylecia³a ze swego domu (obok) p. Tosia M. i mnie najzwyczajniej w ¶wiecie op...li³a. „Co pan tu robi? Po co pan tam wszed³ ? Tam nikogo nie ma. Co pan wygaduje, to nie jest schronisko. No to co, ¿e na mapie jest zaznaczone schronisko. Na mapie jest b³±d. Móg³by pan wcze¶niej przyj¶æ do mnie i siê spytaæ. Wyt³umaczy³abym panu, ¿e tam nikogo nie ma i poczêstowa³a herbat±”.
No to wst±pi³em na herbatê do To¶ki, wypi³em równie¿ swoje piwo, zosta³em te¿ poczêstowany sernikiem. Siedzia³em tam chyba godzinê.
A potem poszed³em na wzgórze do ruin cerkwi w Krywem, gdzie siê w samotno¶ci pomodli³em.
Nastêpnie powêdrowa³em ¶cie¿k± do drogi na Rylim, nadchodzi³ wieczór i ... zaczê³o siê. Jakby wszystkie jelenie byki zjad³y naraz po kilogramie viagry. Chyba rywalizowa³y o tê piêkno¶æ, któr± widzia³em po drugiej stronie Sanu.
Z Rylego mia³em ochotê wróciæ do Sêkowca przez Hulskie (bli¿ej i bez wzniesieñ), ale ... prawie zapada³ ju¿ zmrok. Pomy¶la³em, ¿e jednak lepiej bêdzie, jak ciemno¶æ z³apie mnie na stokówce do Zatwarnicy, ni¿ w gêstym lesie. Mia³em latarkê, ale nie wzi±³em zapasowych baterii - to te¿ by³o powodem owej „rejterady”.
Za to mog³em sobie zaliczyæ tego dnia ca³e 30 km (je¶li nie wiêcej), a przez Hulskie by³oby znacznie bli¿ej.
W Zatwarnicy (po ciemku) obszczekiwa³y mnie psy. Do le¶niczówki w Sêkowcu wróci³em dobrze po 19-tej. Zmêczony by³em tak, ¿e nawet siê nie umy³em, tylko wypi³em dwa piwa i poszli¶my z Sabin± spaæ. Nie ma nic przyjemniejszego na zmêczenie ni¿ mrucz±ca, przytulona kotka.
26 wrze¶nia
Czysta kartka w kalendarzu. Nic konkretnego nie robi³em. Zdaje siê, ¿e tego dnia wybra³em siê do Zatwarnicy po miód i odnowi³em zapas piwa. I chyba tego dnia Sabina z³apa³a pierwsz± mysz.
27. wrze¶nia. DY¯UR W DWERNIKU
Tylko ja jeden przyszed³em do „Piekie³ka” wprost z trasy wycieczkowej. Zrobi³em ok. 16 km - z Sêkowca przywêdrowa³em przez Magurê (887 m n.p.m.), Dwernik Kamieñ (1004 m n.p.m.) i Nasiczne.
A inni ? Przyjechali samochodami lub przywêdrowali od Lestka (kilkaset metrów).
Frekwencja imponuj±ca. Chyba 27 osób. Ja przyszed³em jako 17-ty z kolei. By³o to o godz. 14:30 lub co¶ ko³o tego. Relacjê z dy¿uru z³o¿y³a ju¿ Asiczka, poza tym polecam niezmiernie ciekawy fotoreporta¿ na stronie Irka (www.bieszczady.biz.pl).
Ale obyczaje w naszym kraju upadaj± ! Piêkna Iza, zas³uguj±ca na to, aby nosiæ J± w lektyce, sama robi³a za szofera. Przywioz³a i odwioz³a (ale na szczê¶cie potem znów wróci³a) swoim samochodem pewnego d¿entelmena. Napisa³em: d¿entelmena, gdy¿ pó¼niej podziêkowa³ Jej za to publicznie na forum.
Po 18-tej przyjecha³a po mnie Basia i odwioz³a do Sêkowca.
Na tym siê jednak owe sobotnie atrakcje nie skoñczy³y. Po drodze Basia zgarnê³a z trasy do samochodu swojego wczasowicza, kol. Jacka, który co roku we wrze¶niu ³apie i opisuje bieszczadzkie ¿aby i inne p³azy. Teraz te¿ mia³ jakie¶ ¶wiñstwa w s³oikach. Od s³owa do s³owa, zawi±za³a siê bieszczadzka rozmowa. Kontynuowali¶my j± w Sêkowcu, jasne ¿e nie przy herbacie.
Nastêpnego dnia mia³em potê¿nego kaca. Wódka na podk³adzie z piwa i jabola (wypitych w Dwerniku) - to jest to ! Obieca³em sobie (po raz kolejny), ¿e ju¿ nigdy wiêcej !
28. wrze¶nia
Leczy³em kaca, a Sabina ³apa³a na dworze myszy (szt. 2) i znosi³a je do domu. Wywali³em to pó³¿ywe ¶wiñstwo w gêste krzaki za domem, czym strasznie obrazi³em kotkê. Poniewczasie zda³em sobie sprawê, ¿e przecie¿ to by³ dla mnie prezent, przyniesiony przez ni±, aby sobie go dogryz³ i po¿ar³. No bo co taka kocina mo¿e ofiarowaæ swojemu panu, oprócz zdobyczy ?
Ale nawet gdybym siê domy¶li³, to te¿ bym nie zjad³ owego kociego poczêstunku, jako ¿e tego dnia w ogóle nic nie zjad³em, przyjmowa³em jedynie p³yny. Najpierw wodê i herbatê, a potem (gdy usta³y torsje) soki owocowe. A od po³udnia nawet piwo.
29. wrze¶nia
Najpierw „nawali³” Jacu¶. Jeszcze w sobotê umówili¶my siê na wspóln± wêdrówkê w poniedzia³ek. Zapuka³em do jego domku punktualnie o 10-tej, tzn. zgodnie z umow±. Otworzy³ rozmam³any, skacowany. Przeprosi³, zaproponowa³, abym przyszed³ za godzinê. Szkoda by³o dnia, wiêc nie zaakceptowa³em tej zmiany planu. Ju¿ widocznie jest mi pisane samotne wêdrowanie w tym roku.
Z Sêkowca doszed³em stokówk± na Otryt do niebieskiego szlaku. Szlakiem tym powêdrowa³em a¿ do Chaty Socjologa (w odbudowie), stamt±d zszed³em do Chmiela, a z Chmiela wróci³em szos± do Sêkowca. Ok. 23 km.
Na Otrycie znów jelenie ryki. Gdy nasta³a na chwilê cisza, sam „rykn±³em” ze dwa razy, czym strasznie sprowokowa³em te byki. Musia³y mi „zapamiêtaæ” tê ³aniê znad Sanu, gdy¿ odgra¿a³y mi siê prawie a¿ do samego terenu budowy nowej Chaty Socjologa.
W Chmielu odpocz±³em przed sklepem, indagowany czy nie kupiê grzybów. Nie kupi³em. Za to po raz pierwszy w ¿yciu wypi³em piwo „Dêbowe mocne”, które mi nawet zasmakowa³o.
30. wrze¶nia
Deszcz. Siedzê w domu i czytam potrzebne mi przepisy (z programu Lex Polonica Prima, który mam w laptopie). Piwa nie pi³em wcale lub tylko jedno.
W pewnej chwili us³ysza³em przera¼liwe kocie miauczenie. Sabina w³azi³a po firance za jakim¶ robakiem na oknie (pe³no tego, ale to ju¿ s± uroki mieszkania w lesie) i zaczepi³a siê jedn± ³apk± tak, ¿e na niej zawis³a. Uwolni³em zwierz±tko i da³em klapsa.
Nic wiêcej szczególnego siê tego dnia nie zdarzy³o.
1. pa¼dziernika
Z Sêkowca powêdrowa³em stokówk± do Nasicznego, stamt±d do Dwernika, a¿ do skrzy¿owania z szos± do Zatwarnicy. Ok. 17 km. Diabli nadali, ¿e akurat podjecha³ autobus, zatrzyma³ siê, a mnie co¶ podkusi³o i wsiad³em do niego. Bilet do Sêkowca tañszy od piwa bez kaucji. Dojecha³em z dziatw± szkoln± do samego skrzy¿owania z drog± do o¶rodka.
A w planie mia³em doj¶cie do Chmiela, potem powrót do Sêkowca okrê¿n± drog± (stokówk± pod Otrytem).
Z³y by³em na siebie a¿ do wieczora.
2. pa¼dziernika
Zrobi³em sobie wycieczkê samochodow± do Polañczyka. Odwiedzi³em tam stare k±ty, tj. o¶rodek wypoczynkowy MSWiA, w którym bywa³em prawie co rok w latach 1986 - 1998. Pogada³em sobie z dyrektorem, ci±gle tym samym (i s³usznie, bo to dobry dyrektor). Nazwa³ mnie zdrajc±, wiêc mu powiedzia³em, ¿e jak przeniesie o¶rodek pod Otryt lub po³oniny, to do niego wrócê. Powspominali¶my wspólnych znajomych, tych z Krosna, Rzeszowa i Warszawy.
Nastêpnie przeszed³em siê po Polañczyku, wst±pi³em do ma³ej przytulnej jad³odajni na obiad „domowy”. Tam dosta³em b. mi³y telefon z redakcji „Poltextu”, ¿e podrêcznik, którego mam byæ wspó³autorem, na jesieni zostanie wydany. To ju¿ druga moja ksi±¿ka w tym roku (Lupino otrzyma³ egzemplarz autorski jeszcze tej pierwszej).
Potem szuka³em w sklepach we³nianych, wysokich skarpetek, bez rezultatu. Wcze¶niej, po drodze, pyta³em o nie w Lutowiskach i Czarnej. Nie ma i nie ma. Powrót PRL-u, czy co ?
Wpad³em do kafejki internetowej i umie¶ci³em post na naszym forum. Zapowiedzia³em w nim swoje przybycie na dy¿ur do „Piekie³ka” w dn. 4.X.
Wyje¿d¿aj±c z Polañczyka zatrzyma³em siê na wzgórzu, ko³o handluj±cych „Ruskich” i kupi³em wreszcie 4 pary poszukiwanych skarpet (po 5 z³). Niestety 3 pary z nich okaza³y siê za du¿e, sprezentowa³em je pó¼niej Adamowi i Lechowi.
3. pa¼dziernika
Trasa b. podobna do tej z dn. 25 wrze¶nia. Z Sêkowca poszed³em do Zatwarnicy, stamt±d stokówk± do Krywego, obszed³em Krywe wstêpuj±c obowi±zkowo do tamt. ruin cerkwi (ale¿ mnie tam ci±gnie !), wróci³em t± sam± drog±. £±cznie ok. 23 km.
Odwiedzi³em te¿ Tosiê M., zapowiadaj±c siê u niej ze znajomymi w najbli¿szy poniedzia³ek lub wtorek, z wizyt± na górski obiad „agroturystyczny”. Zgodzi³a siê, wiêc uzna³em, ¿e jeste¶my umówieni. Jak siê pó¼niej okaza³o, by³em w b³êdzie.
W Krywem spotka³em te¿ dwoje m³odych ludzi, wyra¼nie zachwycaj±cych siê krajobrazem. Powiedzia³em im, ¿e ogl±daj± najpiêkniejsz± dolinê ¶wiata. Odrzekli co¶, co mnie zastanowi³o i co muszê (ju¿ w przysz³ym roku) sprawdziæ. Wg nich jeszcze piêkniejsza jest nadsañska dolina Dydiowej. Tyle tylko, ¿e trzeba siê tam przebiæ przez Kiczerê Dydiowsk±. Jest to jednak teren poza obszarem BdPN, a wiêc mo¿na tam doj¶æ nieoznakowan± ¶cie¿k±.
Wcze¶niej (rano) zadzwoni³a do le¶niczówki Asiczka z informacj±, ¿e w niedzielê 5.X. odbêdzie siê odpust w £opience. Umówili¶my siê wiêc tam ok. godz. 13-tej.
Wieczorem przyjecha³y ¯abki + 1. Czyli „Ich Troje”: Adam, Ania i Lech. Mieli zarezerwowany domek nr 4 (ten dla VIP-ów, jak go nazywa Irek), ale dopiero od niedzieli 5.X. Wcze¶niejsze 2 noclegi spêdzili w 10-tce.
Po rozpakowaniu siê zaprosi³em ich do siebie. Ania co¶ upichci³a, ja pola³em co¶ do kieliszków i do¶æ weso³o nam ten wieczór up³yn±³.
4. pa¼dziernika
Wspólna wyprawa do Tarnawy Ni¿nej (samochodem Adama). Stamt±d spacer do cmentarza w D¼winiaczu Grn. W planie mieli¶my dalsz± drogê nad Sanem, a potem powrót lasem, ale ... zaczê³o laæ.
Zatem wracamy. Aby trochê urozmaiciæ wycieczkê i nie st±paæ po w³asnych ¶ladach skierowa³em ich wzd³u¿ Sanu, nie wracaj±c na oznakowan± ¶cie¿kê turystyczn±. Okolice te znam do¶æ dobrze, nie raz tam bywa³em. Doszli¶my prawie do uj¶cia potoku Roztoki do Sanu. Jak tu przej¶æ ? Na ¶cie¿ce turystycznej by³ mostek, tu go nie ma. Ja przeskoczy³em po kamieniach, mocz±c buty (ale nie nogi) do kostek. Przeszed³em „such± nog±”. Kombinacja: wszyty jêzyk (w butach) + impregnacja zda³a egzamin. Podobnie Lech, z tym, ¿e on przeprawi³ siê przez rzekê z Ani± na plecach. Adam te¿ sobie jako¶ poradzi³. Mia³ chyba jednak mieszane uczucia, widz±c jak kto¶ inny przenosi jego kobietê.
A potem co¶ mi odbi³o i ich postraszy³em. Powiedzia³em, ¿e w³a¶nie przekroczyli¶my San i jeste¶my na Ukrainie. Ania uwierzy³a i poblad³a. Potok Roztoki ma tu szeroko¶æ Sanu, a jego uj¶cie by³o schowane za drzewami. Ania pomy¶la³a, ¿e San ma tu w³a¶nie swoje kolejne „zakole”.
Ca³y czas pada³o. Zapisali¶my wiêc sobie na konto te skromne 8 km i ... do samochodu.
W drodze powrotnej wst±pili¶my na chwilê do „Piekie³ka”. La³o coraz mocniej: deszcz i jeden go¶æ tu¿ przed knajp±, przy wej¶ciu.
Mo¿e kto¶ w ¶rodku dy¿uruje ? Owszem, by³o jeszcze trzech miejscowych konsumentów znanego Wam wina. Szefowa powiedzia³a, ¿e „z internetu” nikogo jeszcze u niej dzi¶ nie by³o. Poprosi³em j±, aby ewentualnego „dy¿urnego”, jaki móg³by siê pó¼niej pojawiæ, poinformowa³a ¿e Stary Bywalec by³, ale pojecha³ do Sêkowca, jest tam w le¶niczówce i zaprasza do siebie. Na wszelki wypadek zrobi³em te¿ w knajpie „drobne zakupy”.
Nikt siê jednak nie pojawi³. Wieczorem znów przyj±³em ¯abki i Lecha na kolacji u siebie, mia³em w koñcu o niebo lepsze warunki bytowe.
5. pa¼dziernika
Odpust w £opience !!! Ale czy on obejmie takiego heretyka (kalwina), jak ja ? Albo ¯abki (pozwolicie, ¿e nie podam przyczyny swoich w±tpliwo¶ci) ?
W ka¿dym razie - jedziemy (dzi¶ moim samochodem). Zmierzamy przez Ustrzyki Grn., Wetlinê, Kalnicê, Przys³up do Do³¿ycy, gdzie skrêcamy w prawo na drogê do Bukowca. Droga robi siê coraz gorsza, tylko na pocz±tku s± jeszcze jakie¶ ¶lady remontu. Doje¿d¿amy do parkingu miêdzy Bukiem a Polankami, gdzie zostawiamy auto. Pieszo wêdrujemy do £opienki. Trasa strasznie rozje¿d¿ona, wiêkszo¶æ pielgrzymów dojecha³a samochodami a¿ pod sam± cerkiew.
W cerkwi t³ok, zostajemy na zewn±trz, korzystaj±c z g³o¶nika. Ksi±dz greckokatolicki pomstuje na hierarchiê rzymskokatolick± z Wroc³awia, szczegó³ów nie s³ucham. Ogl±dam odrestaurowan± cerkiew, na razie tylko z zewn±trz i pierwsze wra¿enie odnoszê negatywne: byle jaki tynk zewnêtrzny i w fatalnym brudnoszarym kolorze.
Impreza powoli ma siê ku schy³kowi, przynajmniej w jej liturgicznej czê¶ci. Ludzi ubywa. Wchodzimy do ¶rodka, ca³y czas szukaj±c wzrokiem Asiczki. Co tylko kto¶ mignie lamp± b³yskow±, zaraz tam siê kierujemy.
Niestety, nie przyjecha³a.
A potem nast±pi³o co¶, co mnie bardzo zaintrygowa³o. Z prelekcj± historyczn± wyst±pi³ p. Stanis³aw Or³owski. To taki miejscowy autorytet w dziedzinie przewodnictwa i ratownictwa górskiego, a tak¿e dziejów bieszczadzkich (historyk z wykszta³cenia). Opowiedzia³ b. ciekaw± rzecz, wcze¶niej mi absolutnie nieznan±. Nie tylko mnie nieznan± - nic o niej nie wspomina tak¿e p. T.A. Olszañski, autor obszernej, historycznej czê¶ci przewodnika bieszczadzkiego wydawnictwa Rewasz.
Otó¿ wg p. Stanis³awa Or³owskiego (powo³uj±cego siê na badania ¼ród³owe innego historyka) w 1672 r. mia³a miejsce trauma bieszczadzka porównywalna z pó¼niejsz± o kilkaset lat akcj± „Wis³a”. Polska prowadzi³a wtedy wojnê z Turcj±. Tatarzy (sojusznicy i lennicy Turcji) wtargnêli na ziemie Bieszczad (m.in. do £opienki), sk±d uprowadzili kilkadziesi±t tysiêcy (?) mieszkañców, pal±c ich domostwa. Nie doszli z jasyrem na Krym, gdy¿ zostali rozbici przez wojsko koronne. Uwolnieni ch³opi (ci, którzy prze¿yli) nie wrócili jednak do swoich domów (bo ich ju¿ nie mieli), lecz w wiêkszo¶ci pozostali (zmieniaj±c panów) ze swymi wybawicielami.
Muszê koniecznie co¶ na ten temat poczytaæ. Nie omieszkam wyst±piæ w tej sprawie na forum. Chyba ¿e mnie uprzedzi p. St. Or³owski.
Potem powrót na parking b³otnist±, rozje¿d¿on± przed chwil± drog±, w strugach deszczu. Wsiadamy do samochodu, ale wracamy inn± tras±: przez Polanki i Terkê do Bukowca, gdzie skrêcamy w prawo i przez Rajskie, Polanê, Czarn± i Lutowiska jedziemy z powrotem do Sêkowca.
Na odcinku do Terki droga coraz gorsza, jadê ostro¿nie, chwilami na drugim biegu, ¿al mi mojej toyoty. W Terce zatrzymujemy siê na pstr±ga. Pyszny.
Po przyje¼dzie do Sêkowca pomagam ¯abkom i Lechowi w przeprowadzce do domku „VIP-owskiego”. Od razu rozpalamy w kominku, robi siê taki ciep³y, traperski nastrój. Od tej pory ju¿ ja u nich, a nie oni u mnie, spo¿ywam „obiadokolacje”.
6. pa¼dziernika
Leje równo. Jedziemy wiêc nissanem Adama do Leska „nawiedziæ” Asiczkê. Po drodze zatrzymujemy siê w Równi (w deszczu ogl±damy cerkiew, obecnie ko¶ció³ rz.-kat.), a jad±c z powrotem „zahaczamy” o galeriê malarsk± w Polanie.
Asiczka przyjmuje nas (pomimo niezapowiedzianego charakteru wizyty) z wrodzonym tylko sobie wdziêkiem i uprzejmo¶ci±. Demonstruje nam m.in. artystycznie wykonane makiety bieszczadzkich cerkwi, w wiêkszo¶ci ju¿ nieistniej±cych. Odwiedzamy redakcjê „Echa Bieszczadów”, robi±c pami±tkowe zdjêcia z Pani± Naczelny Redaktor.
Potem kierujemy siê do budynku synagogi, mieszcz±cego obecnie m.in. galeriê obrazów. Pó¼niej zwiedzili¶my jeszcze zaniedbany cmentarz ¿ydowski. Có¿ z tego, skoro nie potrafili¶my odczytaæ napisów (tylko na jednym grobie jest napis po polsku, pozosta³e po hebrajsku). Wiêkszo¶æ pochowanych tam ¯ydów zapewne zna³a tylko jidysz i jêzyk polski oraz ruski, ale napisy na p³ytach nagrobnych musia³y byæ po hebrajsku !
Od pani sprzedaj±cej bilety wstêpu do galerii kupi³em nr 6 rocznika „Bieszczad” (z 1999 r.). Zainteresowa³o mnie w nim parê artyku³ów, m.in. zawieraj±cych relacje ofiar wysiedleñ z lat 1945-47 z rejonu Ustrzyk Dln., Lutowisk i Czarnej. Z terenów tych wysiedlano wówczas Polaków, jako ¿e ziemie te w³±czono do b. ZSRR, do którego nale¿a³y a¿ do 1951 r. Temat na odrêbn±, ciekaw± dyskusjê na naszym forum. Mo¿e ju¿ nied³ugo.
Z Leska wracamy inn± tras± - nie przez Równiê i kawa³ek Ustrzyk Dln., lecz przez Hoczew, Polañczyk, Polanê, Czarn± i Lutowiska.
W Sêkowcu znów obfita, zakrapiana obiadokolacja.
7. pa¼dziernika
Kiedy¶ by³o tego dnia ¶wiêto MO i SB. Mo¿e dlatego, ¿e ja te¿ u¿ywam skrótu „SB”, od rana nie pada i nawet nie zapowiada siê na deszcz ?
A zatem - najpierw trzeba wydobyæ „skarb” zakopany dla mnie w maju przez uczestników II KIMB. Obieca³em to solennie Asiczce. Kopiê ja, kopie Adam, kopie Lechu. Niemal¿e wykopali¶my krzak, pod którym mia³ ten skarb spoczywaæ. Zryli¶my Basi ogródek jak trzy dziki. Ania trzyma w pogotowiu aparat fotograficzny, aby zrobiæ zdjêcie w najwa¿niejszej chwili - wydobycia skarbu. Wszystko to na pró¿no, nie doczeka³a siê. Skarbu nie ma.
Sprawdzamy te¿ ziemiê k³uj±c j± tym „szpikulcem”, który zademonstrowa³em Wam w Dwerniku. Co tylko co¶ zgrzytnie o ostrze, zaraz kopiemy w tym miejscu. Chyba z 10 kamieni wykopali¶my w ten sposób.
W koñcu (po ok. pó³ godzinie) dajemy za wygran±. Szkoda dnia i jego ³adnej pogody. Wybieramy siê do Krywego do Tosi M. na zamówiony przeze mnie (!) obiad agroturystyczny.
Idziemy przez Zatwarnicê, ko³o ko¶cio³a. Ca³y czas ¶wieci s³oñce, chocia¿ chmur przybywa coraz wiêcej. Na szczê¶cie nie tyle, aby nie mo¿na by³o podziwiaæ z Rylego ca³ej doliny (najpiêkniejszej w s³oñcu, gdy siê j± ogl±da id±c z góry).
A u Tosi bardzo przykra niespodzianka. Obiadu nie ma i nie bêdzie. Tosia nie wypiera siê przyjêcia zamówienia, ale ... mia³a na g³owie wa¿niejsze sprawy ni¿ jego przygotowanie („a zreszt± nie muszê siê t³umaczyæ” - to jej s³owa). Na „otarcie ³ez” przyjmuje nas herbat± z herbatnikami petit beurre. Wychodzi na to, ¿e wobec swoich przyjació³ (na których opinii bardzo mi zale¿y) to ja „zrobi³em z gêby cholewê”. W koñcu to ja ich tam zaprosi³em „na obiad” i w tym celu wêdrowali¶my kilkana¶cie km bez suchego prowiantu.
Có¿ - tylko raz Cygan przejdzie przez wie¶, jak kiedy¶ powiadali (s³usznie) nasi ch³opi. Wiêcej z p. Antonin± Majsterek w ¿adne uk³ady nie wejdê, a i Wam odradzam.
Po¿egnawszy siê uprzejmie ale ch³odno z wy¿ej wymienion± wracamy, obchodz±c Krywe i obowi±zkowo wstêpuj±c w ruiny cerkwi.
Chmurzy siê coraz bardziej, wiêc podejmujê (jako niekwestionowany woditiel wycieczki) decyzjê o powrocie do Sêkowca znacznie krótsz± drog± - przez Hulskie. Schodzimy w±sk±, chwilami bagnist±, ¶cie¿k± w dó³. Mijamy je¼d¼ca na koniu. Przekraczamy w bród potok Hulski, znów moje buty zdaj± egzamin na pi±tkê. ¯abki i Lechu skacz± jak ma³py po konarach nadbrze¿nych drzew. Czekam na nich ok. 10 minut.
Dochodzimy te¿ do uj¶cia Hulskiego do Sanu, znajdujemy tam ruiny m³yna.
Nastêpnie wêdrujemy do¶æ b³otnist± drog± nad Sanem do Sêkowca (osady), gdzie uzupe³niamy w sklepie zapas chleba i piwa oraz nabywamy (w s±siednim domu) 3 du¿e s³oiki miodu spadziowego.
Dochodz±c do le¶niczówki i o¶rodka w Sêkowcu czujemy pierwsze krople deszczu. Jest godz. 17-ta. Uda³o siê nam zaliczyæ ok. 20 km przy wzglêdnie ³adnej pogodzie.
Wieczorem, przy kominku w drewnianym domku ¯abek i Lecha, tradycyjna obiadokolacja.
8. pa¼dziernika
Znów, cholera, leje. £adujemy siê wiêc do mojego samochodu (kolej na mnie !) i jedziemy do Ustrzyk Dln. W koñcu to stolica „naszego” powiatu, której nie mo¿na nie zwiedziæ.
Ze wzglêdu na „opad ci±g³y o charakterze intensywnym” zwiedzanie ograniczamy do muzeum i ... bazaru. W muzeum spêdzamy jakie¶ 2 -3 godziny, przypadkowo spotykamy tam p. Stanis³awa Or³owskiego - tego samego, który wyst±pi³ z bardzo ciekaw± prelekcj± historyczn± podczas odpustu w £opience (vide dzieñ 5.X.). Opowiadam mu o wczorajszej wyprawie do Krywego i Hulskiego. Ostrzega nas przed psem jedynego gospodarza w Hulskiem, który (pies, a nie gospodarz) pogryz³ niedawno turystê z Krakowa i teraz jego rodzina telefonuje z zapytaniem, czy pies by³ szczepiony.
W ksiêgarence obok (w tym samym budynku) kupujê nr 7 rocznika „Bieszczad” (rok 2000), ze wzglêdu na artyku³y nt. niemieckiego osadnictwa w Bandrowie oraz ¶mierci gen. K. ¦wierczewskiego. To te¿ ciekawe tematy na zimowe wieczory na naszym forum.
Na bazarze nabywamy du¿y kosz rydzów, które konsumujemy wieczorem przy kominku. Posi³ek raczej abstynencki, gdy¿ ¯abki i Lech nastêpnego dnia ju¿ wyje¿d¿aj±. Za to sma¿one rydze wrêcz pyszne.
9. pa¼dziernika
Rano po¿egnanie ¯abek i Lecha. A potem trochê lektury i drzemki w dzieñ. Ze wzglêdu na niepewn± pogodê nigdzie nie polaz³em. A szkoda, bo do wieczora tylko ca³y czas zapowiada³o siê na deszcz, ale zaczê³o padaæ dopiero ko³o 17-tej.
Wieczorem po¿egnalna nalewka z Basi±, po³±czona z czytaniem interesuj±cych J± przepisów ustawy o lasach (z laptopa) i ogl±daniem zdjêæ z dy¿uru w Dwerniku, które Asiczka podarowa³a mi na p³ytce CD.
10. pa¼dziernika
Rano pakowanie siê i przygotowanie do powrotu do Warszawy. Wolê pakowaæ siê do drogi powrotnej ni¿ do „wyjazdu tam”, trwa to krócej, nie trzeba zastanawiaæ siê, co by tu jeszcze zabraæ. Bierze siê, co swoje i w drogê. Brudnych ciuchów te¿ nie trzeba ³adnie i oddzielnie sk³adaæ.
Po¿egnanie z Basi±. Gdy dowiedzia³a siê, ¿e ostatecznie nie odnale¼li¶my „skarbu”, chwyci³a ³opatê i sama zaczê³a kopaæ, proponuj±c abym jeszcze parê minut zaczeka³. Ale te¿ tylko siê niepotrzebnie zmêczy³a.
Ok. 10 minut trwa³o ³apanie Sabiny, która chcia³a chyba „wybraæ wolno¶æ” i pozostaæ w Bieszczadach. Wyra¼nie nie lubi podró¿owaæ w koszyku, mimo i¿ kosz jest do¶æ spory i z wygodnym materacykiem w ¶rodku. Bojê siê jednak zaryzykowaæ puszczenia jej „luzem” w samochodzie. Mog³aby podej¶æ mi pod nogi i skomplikowaæ „no¿ne” czynno¶ci kierowcy.
Powrót przez Lublin (dok³adnie 485, 6 km), a zatem podró¿ o prawie 37 km d³u¿sza ni¿ przez Radom. Wybra³em ten wariant ze wzglêdu na zapamiêtane roboty drogowe (wspomniane pod dat± 20.IX.).
Gdzie¶ tak w po³owie drogi pomiêdzy Rzeszowem a Lublinem zaczê³o padaæ (dawno nie pada³o !) i tak by³o ju¿ a¿ do samej Warszawy. W Lublinie wpad³em w ma³y po¶lizg hamuj±c ostro, gdy zauwa¿y³em zmianê ¶wiat³a na ¿ó³te przed du¿ym skrzy¿owaniem. Na szczê¶cie ani przede mn±, ani po prawej stronie (gdzie mnie trochê „ponios³o”) nikogo ani niczego nie by³o. Có¿, moja toyota corolla to wariant „podstawowy”, bez ABS-u.
Zmierzcha³o ju¿ (deszcz, gêste chmury) gdy wyje¿d¿a³em z Lublina.
A potem mia³em wra¿enie, ¿e ca³a Warszawa ucieka na wschód. Nieprzerwana kolumna samochodów z przeciwka. Nic dziwnego, to przecie¿ pi±tek. Warszawiacy wyje¿d¿aj± masowo na weekend, a osoby spoza Warszawy (pracuj±ce lub studiuj±ce w Warszawie) równie masowo jad± na 2 dni do swoich rodzin. Samo ¿ycie.
O z³ych nawykach kierowców pchaj±cych siê „na trzeciego” szkoda pisaæ. Zaznaczê tylko, i¿ po ciemku jest to bardziej niebezpieczne - nie widaæ, co siê dzieje na poboczu.
Ale najwiêksza „przyjemno¶æ drogowa” (w wielkim cudzys³owie) czeka³a mnie ju¿ w samej Warszawie. Na skrzy¿owaniu z ul. Ostrobramsk± by³em o godz. 18:45, a pod dom na Ochocie dojecha³em o godz. 20:00 (w normalnych warunkach na pokonanie tego odcinka nie potrzeba wiêcej ni¿ dwadzie¶cia parê minut, wliczaj±c w to postoje na nielicznych ¶wiat³ach). Utkn±³em w 2 paskudnych korkach: raz na trasie „£” (trasie „szybkiego ruchu” tylko z nazwy), a potem na ul. Banacha.
A¿ wreszcie dojecha³em ca³o i szczê¶liwie. ¯ona i córka pomog³y mi znie¶æ klamoty do mieszkania, a potem odprowadzi³em samochód na parking „spo³ecznie strze¿ony” przy budynku, w którym mieszkam.
I to by by³o na tyle. Ci±g dalszy nast±pi - da Bóg, to w przysz³ym roku.
Serdecznie pozdrawiam
Sta³y Bywalec
Ps. Tej nied¼wiedzicy, co j± T.B. na mnie napuszcza³, nie spotka³em. Kto wie, czy T.B. nie odwo³a³ ca³ej tej lodowo - nied¼wiedziej akcji osobi¶cie. Ze trzy razy spotka³em w okolicach Zatwarnicy i Dwernika samochód z poznañsk± rejestracj±, zdaje siê - now± skodê (czeski volkswagen). Raz nawet min±³ mnie on na stokówce ko³o Zatwarnicy (zdziwi³em siê wtedy, ¿e kierowcy nie ¿al tak dobrego samochodu na tê drogê).
Ufff, opanowalam pokuse przeczytania tego w pracy, wydrukowalam sobie i zabralam do domu. Usiadlam wygodnie w fotelu i ze smakiem zag³êbilam w lekturze.
SB, jak zwykle - czytaæ Twoja relacjê to prawdziwa przyjemno¶æ! ¯aden tam suchy raport, ale rzeczywiscie prawdziwy pamiêtnik, pelen barwnych i zabawnych szczegó³ów. Znowu moglam podrozowac sobie po miejscach, ktore odwiedzalam w tym roku...
No i wreszcie mog³am przeczytaæ RELACJÊ inn± ni¿ swoja w³asna! :P (i tu wielki jêzor wywalony w strone forumowiczów). 27 osob na dyzurze w Dwerniku, a gdzie relacje? Gdzie, ja sie pytam??? Lenie! Do roboty!!! Z obowiazku pisania zwolnieni sa ewentualnie autorzy fotorelacji.
Ufff....
A teraz pare refleksji, jakie nasunê³y mi sie w trakcie czytania.
No wiec po pierwsze, jesli Iras gral na "dwie myszki" to Aga musi co gra³a na Slowacji na dwa d¿ojstiki... ;)
Schronisko Akademii Medycznej - w czerwcu, kiedy zawêdrowalismy tam z Asiczka i IrasemJ, mielimy duzo szczescia - posiedzielismy sobie na werandzie, zjedli¶my kanapki, napilismy sie piwa, zrobilismy kulturalnie siku w ubikacji, zwiedzili¶my wnêtrza, Asiczka nawet we Frani pogrzeba³a...
Kac po dy¿urze - SB, bo z nami przed wyjazdem w Biesy to nie tylko chodzenie po gorach trzeba trenowac! ;P Musisz sie na przyszly rok bardziej przylozyc... ;)
Skarb - no nieee, cos czuje, ze jak przyjedziemy w maju, to pani Basia nie bedzie musiala martwic sie o wiosenne skopanie ogrodka....
Moze kopaliscie w zlym miejscu, za blisko krzaka? Czy korzystales ze wskazowek pisemnych, jakie zostawilam w depozycie u p. Basi? No chyba ze jakis miejscowy zwêszy³ skarb i wykopal, i spo¿y³ ... Jesli tak, to niech mu pojdzie na zdrowie (albo niech mu ziemia lekk± bêdzie). A jesli skarb dalej tam lezy, to obawiam sie, ze nawet jesli wykopiemy go w maju, to juz i tak do niczego nie bedzie sie nadawal...
SB, mam nadzieje ze sie spotkamy w listopadzie - 22 bedzie w W-wie koncert Tolhajow, i kroi sie przy tej okazji wieksza impreza. :)
Pozdrawiam,
Szaszka
PS. A nastepnym razem, jak ta pani zacznie zadawac pytania "po co?" to odpowiedz: "Jak to po co? Takich ³añ i takich nied¼wiedzic to nigdzie nie ma! A te lody w Dwerniku... mmmm.. marzenie!" ;P
Witam!
Gdyby¶ mrucza³ zamiast ryczeæ, to mo¿e nied¼wiedzica by siê skusi³a. A tak, wziê³a Ciê za jakiego¶ dzikusa albo niemca (niemiec <=> niemy <=> niemota <=> niezrozumiale gadaj±cy). :P
W tym samochodzie z poznañsk± rejestracj±, to nie by³em ja. Ostatnio jeszcze pare osób w naszej wiosce - oprócz mnie - kupi³o sobie samochody.
A tak w ogóle, to chodzê ja - jeleñ - po rykowisku i ryczê, bo mam ciê¿kie ¿ycie. Marzy³ mi siê jesienny wypad w Bieszczady, najlepiej w takim czasie, ¿eby trafiæ na to zapowiadane du¿o wcze¶niej spotkanie w Dwerniku i wyg³osiæ stosowny referat w sprawie nieprzyzwoitego szargania przez JSB ("jedynych s³usznych bieszczadników") dobrego imienia stonki. Ale có¿: marzenia, jak ptaki, szybuj± po niebie ... W tej sytuacji macie chyba - z Szaszk± - ¶wiadomo¶æ, jak bardzo do³uj± mnie Wasze opowiadania?
Czytam wszystko. Nie zamieszcza³em na forum "wiadomo¶ci" typu "O! jakie fajne!", ale podziwiam i zazdroszczê.
Pozdrawiam
"Muszê koniecznie co¶ na ten temat poczytaæ. Nie omieszkam wyst±piæ w tej sprawie na forum. Chyba ¿e mnie uprzedzi p. St. Or³owski." Pogadaj z Asiczk±... Ma ca³y materia³ z najazdu tureckiego z 1672 r (od Staszka O.) z szczegó³owym spisem strat z 1674r.