bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...
Babcia Komarkowa z oczami niebieskimi jak czerwcowe chabry, stoi oparta o cian swojego domu w Maniowie. Bruzdy pod oczami s rwnie gbokie jak jej spojrzenie, cho w nim wicej z dziecka jest, ni ze staruszki. Skrz si te dwa ogniki bkitem, lni jak woda w potoku, czyste, wypolerowane wiatrem i milionem gwiazd, odbitych kadego wieczora, gdy wraca z pola zaganiajc pod dach star krow Hank, co si dniem napasa. Tak stara jak i Babcia, a si jej Kanie na ce kapeluszem kaniaj, czy to moe ona je kopytem strci, bo ju lepa i z morzem zieleni oeniona po grobowy sztych. Byle nie do bakutilu, szkoda by Hanki byo na mielonk. Dwa wiadra cynowe na zagacie stoj puste i czekaj na chd. Woda w potoku dobra, nic gr nie idzie, drogi adnej, chyba e lena, a to i tak tylko czasem LKT przejedzie. Po burzach nabiera koloru lisiego futra i rzzi midzy zbami, albo jak kloce cign spod Krglicy na skad przy starym schronie w dolinie, to zamiast wody boto. Studni nie ma, bya stara po emkach, ale zamszaa i si w niej potopio robactwo i gady, to strach bra. Zasonili zardzewia beczk, upomina si o czyszczenie czasem, gdy acuch kundla zaplcze si w blachy i terkocze jak derkacze wczesnym latem. Nad obrk, spod okapu zwisa ogon, yje wasnym yciem, kiwa si to w lewo, to nazad. Kotka z poszarpanym uchem uczy mode rwnowagi, a te, chwiejnie skacz po krawdzi belki, czasem im si ty omsknie i jedynie ostre pazury ratuj je przed upadkiem do kanek na mleko. Matka tylko mruy oczy i kiwa ogonem, nasuchujc czy w sianie na strychu nie czai si jaki ruchawy smakoyk. Rzec by mona sielanka. Popoudnie. Las i szum lici w jesionie.
Z drzemki wyrywa si stare chiskie przysowie: widzisz gnj, to sam stajesz si gnojem. Rano wsiadajc do autobusu mylaem e to nuda, tak mieszka z dala od miasta, e nic tylko ten sam krajobraz, te same gby, dwie, czy w porywach do czterech, kady kto mia eb na karku i rozum w kieszeni to ju dawno wyjecha. Bo i co tu mona robi, w tej zapomnianej przez Boga dolinie, na dodatek gdzie si nic nie dzieje? Nic. Cisza, jak makiem zasia, tylko te derkacze, cholerne crexy dr si i wieczorami spa nie daj, a co dopiero myle w spokoju. Albo ta Hanka, mieli jzorem tak gono, uje traw z matolim wyrazem pyska, puszcza mierdzce bki i ryczy e niezdojona. Pies, z kulaw nog, a jake, szczeka za przeproszeniem dup, ptaki wiergol, pszczoy brzcz okrutnie, acuch si drze o beczk. Tragedia, syf, kia i mogia. Wyjedam i ju nigdy nie wrc.
Gdzie na serpentynach w Kulasznem, zaczem tskni. wiat otworzy mi si przez okno, w huczeniu silnika i radiowym hicie u Pana kierowcy, z ktrym gada nie mona w czasie jazdy, ale kada baba co wsiada wymalowana jak stodoa w skansenie, lini si i nawija, jakby to nie do niej to ostrzeenie. Do tego cudowna modzie ze suchawkami w uszach, mieli szczkami jak krowa Hanka, i nie daj boe si takie to to przysidzie, a przed chwil si wykpao w morzu tanich perfum z biedonki. Starem ju p uzbienia przez te pekaesy.
Ech na co mi ta mio, to jedyne moje rozdarcie. Na co mi to wracanie i jedenie, albo jedno, albo drugie, nie mona tak po poowie, p na p. Akwarium albo rybka. Jadc Tam, odlatuje, i jakbym siedzia w powietrzu, nie tam gdzie siedzenie, wracajc za, wierc si ju po kilku minutach, wij si jak przydepnita po deszczu ddownica. I skurcze ydek. Chciabym wyskoczy na nastpnym zakrcie, tam gdzie tak stromo jest i polecie, zrzucajc wszystko co mam, oprniajc balast. Ech… kudate przestrzenie. Widzie gnj, samemu bdc gnojem, to lepo trzyma si tego, co nam daje ‼przeznaczenie”, to wymarzone, romantyczne, sodziutkie jak cukierek, papierek i wkadka. Rozdwojenie. Wyuczone z ksiek i bani o lekkim pirze, przyniesione ze szkoy w plecaku, kamieniami wyoone kieszenie. Bo tak ma by. Stara radziecka pralka, wielki programator bajek, nakrca si tylko w praw stron, po kolei mijajc kad z rl dla odpowiednich ubranek, klick i jazda, wirowanie, z podwjnym pukaniem. Ale hola! Tu chodzi o mnie… a moe wol wypra znoszone ciuchy kaczym mydem w Osawie? A niech to bd i achmany, byle odarte z metek.
Wracam, cho jad przed siebie, to mylami ju wracam. To tylko zo. Jedna z wielu, przychodz i odchodz. Przyjedaj i odjedaj, star H-9 tk z Autosanu, drganiem powiek u przyjaci, czy zagryzaniem paznokci, widz jak si pojawiaj, i nic z tym nie robi. Samo przechodzi. Widz te znikanie. Po to wracam, eby pynniej znikao, bo wtedy wicej widz, jak acuch drze si o beczk, i pies kuleje od tego acucha. Sysz jak strzyka gorce mleko o cynowe wiadra, a potem czuj pierogi z serem, takim prawdziwym, bo z tego sklepowego to tylko woda wychodzi. W Osawicy mwili co kierowcy na przedzie, e prawdziwki z bukowego lasu zdrowe, a jak z jody to wicej robaczywe, i e na Szczerbanwce wicej ni w Maniowie za kapliczk. Dziewczyna obok czyta Voneguta, a ja mam ubocone spodnie i buty trzeba nasmarowa woskiem. W kieszeniach znalazem bilet, powrotny. A ja chc wicej…?
***
Mam tylko plecak i torb z kasztanami... I poyczone kijki, koloru dymu z kominw, ktry robi chmury. Na kilkumetrow had wgla wspina si pies, merda ogonem. A ja siedz na rdzewiejcych schodach wiaduktu, ujc gumowate frytki. Miel tego fastfooda, chyba tylko z sentymentu za dworcowym arciem. Lubi to miejsce, mierdzi podr, jakby si w niej ten pies wytarza, i pierogami ze smalcem, starym smalcem. W barze i poczekalni plastikowe stoliki, plastikowe widelce, plastikowa muzyka, plastikowe frytki, i kwiatki, wypowiae od soca, wczeniej pewnie stay w cmentarnym wazonie. Pani za lad chwali hot-doga, e buka dobra, nie nadmuchaniec, nie sraty pierdaty! Zwyka buka PSS-owska, nie to co w Biedronce. Na autobusie do Rzeszowa napisane, e mona kupi bilety online i jest wi-fi, i midzy fotelami te, w przejciu dla stojcych z przyronit do apki komrk. Cicho bucz myli podrnych, kiwajc si w rytm jadcych po chodniku walizek. Nad miastem koysz si Gry Sonne. Czu spaliny.
Na zarastajcym peronie sika chopak w kapturze, potem przebiega szybko przez tory, eby go nie dopadli sokici. Dwie nastolatki w miniwkach i rajstopach w motyle, robi sobie pniej zdjcie na facebooka, z tym obszczanym przez dresa murkiem w tle.
"Praktyka jest najwaniejsza. Choby nie wiem co si dziao, przynajmniej raz dziennie siadam na p godziny i wyobraam sobie e mnie nie ma. Nie jest atwo by niewidzialnym." atwiej, gdy w kieszeni wygrzebie si co do jedzenia, chrupanie szczk zaguszy wiat, i mona sobie do woli polecie. Do Woli, albo do upkowa... skaka spojrzeniem, z hady na pot, i dalej.
Kad podr zaczynam wic od koca. Od koca do koca, pomidzy nimi leniwe kluski to ycie, z ktrego smaku zdaje sobie zwykle spraw dopiero gdy zblia si czego koniec.
W plecaku znalazem kilka orzechw kakaowca, ktre gorzko sobie przegryzam, nostalgiczne ziarno na zb czasu, gdy zaplcz si midzy kaki wspomnienia i nie ma komu z ba wyczesa, palcami wygaska. Gdzie si nie obrc, peno tu ‼dzikich stron”. Sk ich w zdarzaniu si, nawet jeli twardy. I wcale nie musi by po kolei, od koca, albo od rodka, ciepego, pachncego drewnem, z wypolerowan skarpetkami podog, poprzecieran tak, e linie sojw krel cakiem inny wiat, zwaszcza dla najmniejszych stworze zamieszkujcych Chat. W ktrej rankiem na starej kaflowej kuchni bulgocze co w alchemicznych kotach, lekko zacigajc kaw i kardamonem. Wypijemy zaraz po niadaniu, z maej filianki z kogutkiem albo emaliowego kubka w motyle - na rozbieg, eby przeskoczy chmury.
Przez te trzy miesice chyba nie wiele si zmienio, moe oprcz zarostu, nie goliem si jaki czas, i nie poznaje mnie dalsza rodzina na ulicy, mimo e przygldam si zjawiskowo. Do tego, pewnie stwardniaa mi podeszwa na stopach od patrzenia na wiat boso... Cho id mrozy, a jesie nie stuka ju kopytami i poroem na rykowisku, z trudem przywykam do spania w ogrzewanych budynkach.
Czasami rozkadam si pod tak jedn Sosn, kiedy tylko soce kadzie na ce dugie cienie a ciche granie igie faluje w powietrzu. Oby tylko mga nie zalaa oczu nim si do tego nieba, na sen przyklej.
A pod powiekami bdzie lecia film, o tym jak salamandra wyazi z popiou o wicie, kiedy noc otrzsa si w picym jeszcze lesie, w ciszy, kiedy mrok ju nic nie gada, a ranek jeszcze nie zacz piewa.
Skrzy si cika kropla na czubku gazi. Oderwie si i leci, prosto w popi ledwie tlcego si ogniska, puuuf , a py podskoczy. Lekki podmuch obudzi ar, ktry zajanieje jakby go woao soce, pkaj wgielki z trzaskiem, skrzypi zaspane oczka. Jeszcze dymi, kiedy wierci si i przeciga ku niebu, idc pokracznie w stron butwiejcych przy potoku lici... Ot i Feniks, arptak, tyle e z bukowego lasu. Osta si z rajskiego ogrodu. Byo by ich wicej, gdyby nie krtki epizod z jabonk, pod ktr, na skutek spkowania z Ew – jednej biedaczynie w plamki - Bozia utrcia apki, no ale tak to jest, gdy si pcha gdzie nie trzeba swj interes.
‼Gad” i gwiazdy. Jedno i drugie wplotem sobie w iglasty dywanik i rozcieliem pod drzewem, nakryty po czubek nosa kocem w huculskie wzorki i sucham tych wiatrw, zapatrzony w pomidzy sosnowe gazie gdzie na Kocu wiata. Jedyne czego mi trzeba teraz to drabin, by przej si z gow pen tu pod okap nocy. Pod te niebiaskie ogniska, co je rozpaliy Duchy z wywrconego wiata, drewnem kosmicznego drzewa, albo to i bysk z miejsc gdzie przebijaj si do nas jego korzenie?
‼Dla ludw Syberyjskich niebo ma ksztat jurty. Jego dymnik, czyli ujcie, stanowi zwykle gwiazda polarna, mona si przez nie dosta do niebiaskich zawiatw korzystajc z promieni soca, uku tczy, nici przeznaczenia, ktre cz kad dusz z Najwysz Istot, albo z dymu ognisk domowych. Albo przez ‼szczelin nieba – lini horyzontu, przez ktry wpadaj na wiat wiatry”.
A jake si rzecz miaa z t ma czstk wiata, w ktrej wanie jestem? Do jej sedna nie sposb doj sowami. Byo by to zreszt jak odchuchiwanie zamroonej szyby, eby dostrzec co po za ni, kiedy wiat, to znacznie wicej ni to okno. I nie sposb uciec od wraenia, e ramy jego wci w ruchu s i gubi licie. I byle podmuch sprawi e przenios wzrok z gwiazd, tu na ziemi. Chociaby na ten dym z komina co powoduje chmury...
Chyba Ci, Kropku, wol od Stasiuka!
Kurde blat Stachu, kurde blat! Czekam na ksik i chyba nie tylko ja. Dziki!
Babcia Komarkowa z oczami niebieskimi jak czerwcowe chabry, stoi oparta o cian swojego domu w Maniowie. Bruzdy pod oczami s rwnie gbokie jak jej spojrzenie, cho w nim wicej z dziecka jest, ni ze staruszki. Skrz si te dwa ogniki bkitem, lni jak woda w potoku, czyste, wypolerowane wiatrem i milionem gwiazd, odbitych kadego wieczora, gdy wraca z pola zaganiajc pod dach star krow Hank, co si dniem napasa. Nigdy babci Komarkowej nie spotkaem, ale stoi przede mn jak ywa... Poogldabym z radoci wicej takich obrazw, najlepiej - tak jak proponuje Bazyl - od razu cay album :-)
Kropku... czasami - przyznam si - czytajc...si nie wczytuj, lizgajc si tylko wzrokiem kolejno po sowach. Czasami...nie rozumiem i nie chce mi si zrozumie. Czasami...co wydaje mi si...za bardzo? przekombinowane? cikie? Czytajc nie czytam i zamykam nie pamitajc nawet co...
...ale czasami...czytam, czytam po raz drugi i trzeci...
czasami co mnie wzrusza...
czasami co zapada w pami...
Dziki Kropku za Bilet...
Moe dlatego, e przypomnia o tej kuli w gardle co to wskakuje gdzie w okolicach leskiego ronda i puszcza dopiero gdzie na piaskach mazowieckich...?
Moe dlatego, e wanie kolejna Babcia ....owa odesza...?
A moe tak po prostu dzisiaj...
Dziki.
Wrciem dzis po caym tygodniu w "mojej" korporacji, przeczytaem
i chcieem ci Kropku powiedzie jedno sowo:
"DZIKUJ!!!!!"
Piknie.
A na blogu uroczy wpis z 06. padziernika. Ech upkw :).
Czasem czowiek krci si w kieracie dni, myli ma takie sptane i wyobrani na uwizi...
I nagle dostaj Bilet – ruszaj w nieznane, otwrz si, cho wiat wszystkimi zmysami!
Pojechaam i pochonam, dzikuj Kropku:-)
To bya niezwyka, bardzo potrzebna podr.
Ps. A bilety pekaesowe czy to z sentymentu czy z namolnego zbieractwa przechowuj. A siedz sobie, jako zakadka w ksice, a to pod podkadk myszy, a to wyprane w kieszeni dziurawych spodni wyjazdowych. Tylko ja za rzadko jed , bo stale mnie to bawi. Siadam obok kierowcy, wystawiam radary na drog i na ludzi. Ju caa ceremonia sprzeday biletw mnie fascynuje i to stukanie w magiczn maszynk;-) No i pogawdki podrnych, albo z kierowc albo z kim obok, bo naturalnie wszyscy si znaj:-) Czasem trafiam na kierowc z poprzedniej podry, a za Zagrzem rozpoznaj jednego dziadka, co podjeda przystanek, zawsze brakuje mu drobnych a kierowca si irytuje;-)
I ten cakowity brak popiechu, maszyna flegmatycznie si toczy, pod grk rzzi silnik, z grki na chwil si rozpdza;-))
Dzikuj... uskrzydlanie daje si, czasami... jak starym dieslom pod grk. Moe na album to jeszcze za mao.. ale dopisuj si kartki lece luzem, i niech tak si dopisuj...
Co za przyjemno ...P R Z Y J E M N O :-P
Ech i wspaniale si czyta i wkurza strasznie bo tak daleko.Dzikuj:-)
wspaniaa
narracja rzeczywistoci ...;
te niebieskie( niebiaskie ) oczy...;
Czasami ,wydaje mi si ,e wyznacznikiem jakoci ,jaskrawoci czy te wrcz klasy sztuki jest chwilka,w ktrej czytajc ( to jeli chodzi o literatur) ,mam przejmujce i jdrne doznanie -wraenie ...,e kto sformuowa co ,co przeyem, albo i o czym pomylaem.
Sformuowa przy pomocy lepszego zdania ,pikniejszego ukadu kadru albo i lepszej metafory,sformuowa niby tak samo ...ale trafniej ni ja mgbym sobie kiedykolwiek wyobrazi .
Bywa e na chwileczk da mi poczucie pikna czy te moe i szczcia.
To wielka literatura.
Jeli czytasz wielka literatur to czasami znajdujesz w nie zdanie ,ktre - wydaje si sam kiedy wypowiedziae czy te usyszae .
Taki opis ,obraz- ktry gboko dotyczy Ciebie i gboko dotyka -jest wrcz twoim obrazem.
To wielka literatura.
Na chwileczk znajdujesz tam siebie.
dzikuj i pisz,pisz...
"Gdzie na serpentynach w Kulasznem, zaczem tskni. wiat otworzy mi si przez okno, w huczeniu silnika i radiowym hicie u Pana kierowcy, z ktrym gada nie mona w czasie jazdy, ale kada baba co wsiada wymalowana jak stodoa w skansenie, lini si i nawija, jakby to nie do niej to ostrzeenie. Do tego cudowna modzie ze suchawkami w uszach, mieli szczkami jak krowa Hanka, i nie daj boe si takie to to przysidzie, a przed chwil si wykpao w morzu tanich perfum z biedonki. Starem ju p uzbienia przez te pekaesy.
Ech na co mi ta mio, to jedyne moje rozdarcie. Na co mi to wracanie i jedenie, albo jedno, albo drugie, nie mona tak po poowie, p na p. "
-miewaam podobnie, kiedy zasiadywaam si przez kilka miesicy w Bieszczadzie i nagle trzeba byo jecha do miasta po sezonie. pracowaam i w schroniskach i przy kozach znad Osawy i w polu, w zasadzie za kromk chleba, ciepy kt czy mikkie sianko w stodole. wysuchiwaam ludzi, pomc chciaam caemu wiatu a w podzice dostawaam zy wzruszenia -c cenniejszego by moe. i nie zawsze byo wesoo. jak to na wsi -i mnie spotykay przykroci wszak na wsiach wszyscy o wszystkich wszystko wiedz, nawet wicej ni ty sam, rnych te sytuacji ywcem z horroru byam wiadkiem. ot ycie, nie zawsze wesoe bo jest ciko ale wtapiasz si w nie. w zalenoci o ktrej bya robota, to przed lub po szam w gry, praca czasem daa w ko 12 h a pniej rozmowy do rana (czasem te robiam nocki w ssiedniej knajpie). czowiek wypi si po mierci -moja dewiza. czasem zagadywali turyci -"a to pani ju schodzi z gr?", "c, do roboty trzeba:)", "musi pani na prawde kocha te gry". ale wyjedajc - nieopisany wstrt do wszystkiego, do tumw, do autobusw, totalnie si nie odnajdywaam przez drugie tyle miesicy ile tam byam. wtedy mwiam sobie: "nie wrc". takie zderzenie dwch wiatw. teraz gdy jed co tydzie, tak nie mam. nie wsikam, jestem okazjonalnie. ale wiem jedno -wrc i zostan, czyni przygotowywania ale to pewnie ju po nowym roku.
Zazdroszcz......
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
Z drzemki wyrywa si stare chiskie przysowie: widzisz gnj, to sam stajesz si gnojem. Rano wsiadajc do autobusu mylaem e to nuda, tak mieszka z dala od miasta, e nic tylko ten sam krajobraz, te same gby, dwie, czy w porywach do czterech, kady kto mia eb na karku i rozum w kieszeni to ju dawno wyjecha. Bo i co tu mona robi, w tej zapomnianej przez Boga dolinie, na dodatek gdzie si nic nie dzieje? Nic. Cisza, jak makiem zasia, tylko te derkacze, cholerne crexy dr si i wieczorami spa nie daj, a co dopiero myle w spokoju. Albo ta Hanka, mieli jzorem tak gono, uje traw z matolim wyrazem pyska, puszcza mierdzce bki i ryczy e niezdojona. Pies, z kulaw nog, a jake, szczeka za przeproszeniem dup, ptaki wiergol, pszczoy brzcz okrutnie, acuch si drze o beczk. Tragedia, syf, kia i mogia. Wyjedam i ju nigdy nie wrc.
Gdzie na serpentynach w Kulasznem, zaczem tskni. wiat otworzy mi si przez okno, w huczeniu silnika i radiowym hicie u Pana kierowcy, z ktrym gada nie mona w czasie jazdy, ale kada baba co wsiada wymalowana jak stodoa w skansenie, lini si i nawija, jakby to nie do niej to ostrzeenie. Do tego cudowna modzie ze suchawkami w uszach, mieli szczkami jak krowa Hanka, i nie daj boe si takie to to przysidzie, a przed chwil si wykpao w morzu tanich perfum z biedonki. Starem ju p uzbienia przez te pekaesy.
Ech na co mi ta mio, to jedyne moje rozdarcie. Na co mi to wracanie i jedenie, albo jedno, albo drugie, nie mona tak po poowie, p na p. Akwarium albo rybka. Jadc Tam, odlatuje, i jakbym siedzia w powietrzu, nie tam gdzie siedzenie, wracajc za, wierc si ju po kilku minutach, wij si jak przydepnita po deszczu ddownica. I skurcze ydek. Chciabym wyskoczy na nastpnym zakrcie, tam gdzie tak stromo jest i polecie, zrzucajc wszystko co mam, oprniajc balast. Ech… kudate przestrzenie. Widzie gnj, samemu bdc gnojem, to lepo trzyma si tego, co nam daje ‼przeznaczenie”, to wymarzone, romantyczne, sodziutkie jak cukierek, papierek i wkadka. Rozdwojenie. Wyuczone z ksiek i bani o lekkim pirze, przyniesione ze szkoy w plecaku, kamieniami wyoone kieszenie. Bo tak ma by. Stara radziecka pralka, wielki programator bajek, nakrca si tylko w praw stron, po kolei mijajc kad z rl dla odpowiednich ubranek, klick i jazda, wirowanie, z podwjnym pukaniem. Ale hola! Tu chodzi o mnie… a moe wol wypra znoszone ciuchy kaczym mydem w Osawie? A niech to bd i achmany, byle odarte z metek.
Wracam, cho jad przed siebie, to mylami ju wracam. To tylko zo. Jedna z wielu, przychodz i odchodz. Przyjedaj i odjedaj, star H-9 tk z Autosanu, drganiem powiek u przyjaci, czy zagryzaniem paznokci, widz jak si pojawiaj, i nic z tym nie robi. Samo przechodzi. Widz te znikanie. Po to wracam, eby pynniej znikao, bo wtedy wicej widz, jak acuch drze si o beczk, i pies kuleje od tego acucha. Sysz jak strzyka gorce mleko o cynowe wiadra, a potem czuj pierogi z serem, takim prawdziwym, bo z tego sklepowego to tylko woda wychodzi. W Osawicy mwili co kierowcy na przedzie, e prawdziwki z bukowego lasu zdrowe, a jak z jody to wicej robaczywe, i e na Szczerbanwce wicej ni w Maniowie za kapliczk. Dziewczyna obok czyta Voneguta, a ja mam ubocone spodnie i buty trzeba nasmarowa woskiem. W kieszeniach znalazem bilet, powrotny. A ja chc wicej…?
***
Mam tylko plecak i torb z kasztanami... I poyczone kijki, koloru dymu z kominw, ktry robi chmury. Na kilkumetrow had wgla wspina si pies, merda ogonem. A ja siedz na rdzewiejcych schodach wiaduktu, ujc gumowate frytki. Miel tego fastfooda, chyba tylko z sentymentu za dworcowym arciem. Lubi to miejsce, mierdzi podr, jakby si w niej ten pies wytarza, i pierogami ze smalcem, starym smalcem. W barze i poczekalni plastikowe stoliki, plastikowe widelce, plastikowa muzyka, plastikowe frytki, i kwiatki, wypowiae od soca, wczeniej pewnie stay w cmentarnym wazonie. Pani za lad chwali hot-doga, e buka dobra, nie nadmuchaniec, nie sraty pierdaty! Zwyka buka PSS-owska, nie to co w Biedronce. Na autobusie do Rzeszowa napisane, e mona kupi bilety online i jest wi-fi, i midzy fotelami te, w przejciu dla stojcych z przyronit do apki komrk. Cicho bucz myli podrnych, kiwajc si w rytm jadcych po chodniku walizek. Nad miastem koysz si Gry Sonne. Czu spaliny.
Na zarastajcym peronie sika chopak w kapturze, potem przebiega szybko przez tory, eby go nie dopadli sokici. Dwie nastolatki w miniwkach i rajstopach w motyle, robi sobie pniej zdjcie na facebooka, z tym obszczanym przez dresa murkiem w tle.
"Praktyka jest najwaniejsza. Choby nie wiem co si dziao, przynajmniej raz dziennie siadam na p godziny i wyobraam sobie e mnie nie ma. Nie jest atwo by niewidzialnym." atwiej, gdy w kieszeni wygrzebie si co do jedzenia, chrupanie szczk zaguszy wiat, i mona sobie do woli polecie. Do Woli, albo do upkowa... skaka spojrzeniem, z hady na pot, i dalej.
Kad podr zaczynam wic od koca. Od koca do koca, pomidzy nimi leniwe kluski to ycie, z ktrego smaku zdaje sobie zwykle spraw dopiero gdy zblia si czego koniec.
W plecaku znalazem kilka orzechw kakaowca, ktre gorzko sobie przegryzam, nostalgiczne ziarno na zb czasu, gdy zaplcz si midzy kaki wspomnienia i nie ma komu z ba wyczesa, palcami wygaska. Gdzie si nie obrc, peno tu ‼dzikich stron”. Sk ich w zdarzaniu si, nawet jeli twardy. I wcale nie musi by po kolei, od koca, albo od rodka, ciepego, pachncego drewnem, z wypolerowan skarpetkami podog, poprzecieran tak, e linie sojw krel cakiem inny wiat, zwaszcza dla najmniejszych stworze zamieszkujcych Chat. W ktrej rankiem na starej kaflowej kuchni bulgocze co w alchemicznych kotach, lekko zacigajc kaw i kardamonem. Wypijemy zaraz po niadaniu, z maej filianki z kogutkiem albo emaliowego kubka w motyle - na rozbieg, eby przeskoczy chmury.
Przez te trzy miesice chyba nie wiele si zmienio, moe oprcz zarostu, nie goliem si jaki czas, i nie poznaje mnie dalsza rodzina na ulicy, mimo e przygldam si zjawiskowo. Do tego, pewnie stwardniaa mi podeszwa na stopach od patrzenia na wiat boso... Cho id mrozy, a jesie nie stuka ju kopytami i poroem na rykowisku, z trudem przywykam do spania w ogrzewanych budynkach.
Czasami rozkadam si pod tak jedn Sosn, kiedy tylko soce kadzie na ce dugie cienie a ciche granie igie faluje w powietrzu. Oby tylko mga nie zalaa oczu nim si do tego nieba, na sen przyklej.
A pod powiekami bdzie lecia film, o tym jak salamandra wyazi z popiou o wicie, kiedy noc otrzsa si w picym jeszcze lesie, w ciszy, kiedy mrok ju nic nie gada, a ranek jeszcze nie zacz piewa.
Skrzy si cika kropla na czubku gazi. Oderwie si i leci, prosto w popi ledwie tlcego si ogniska, puuuf , a py podskoczy. Lekki podmuch obudzi ar, ktry zajanieje jakby go woao soce, pkaj wgielki z trzaskiem, skrzypi zaspane oczka. Jeszcze dymi, kiedy wierci si i przeciga ku niebu, idc pokracznie w stron butwiejcych przy potoku lici... Ot i Feniks, arptak, tyle e z bukowego lasu. Osta si z rajskiego ogrodu. Byo by ich wicej, gdyby nie krtki epizod z jabonk, pod ktr, na skutek spkowania z Ew – jednej biedaczynie w plamki - Bozia utrcia apki, no ale tak to jest, gdy si pcha gdzie nie trzeba swj interes.
‼Gad” i gwiazdy. Jedno i drugie wplotem sobie w iglasty dywanik i rozcieliem pod drzewem, nakryty po czubek nosa kocem w huculskie wzorki i sucham tych wiatrw, zapatrzony w pomidzy sosnowe gazie gdzie na Kocu wiata. Jedyne czego mi trzeba teraz to drabin, by przej si z gow pen tu pod okap nocy. Pod te niebiaskie ogniska, co je rozpaliy Duchy z wywrconego wiata, drewnem kosmicznego drzewa, albo to i bysk z miejsc gdzie przebijaj si do nas jego korzenie?
‼Dla ludw Syberyjskich niebo ma ksztat jurty. Jego dymnik, czyli ujcie, stanowi zwykle gwiazda polarna, mona si przez nie dosta do niebiaskich zawiatw korzystajc z promieni soca, uku tczy, nici przeznaczenia, ktre cz kad dusz z Najwysz Istot, albo z dymu ognisk domowych. Albo przez ‼szczelin nieba – lini horyzontu, przez ktry wpadaj na wiat wiatry”.
A jake si rzecz miaa z t ma czstk wiata, w ktrej wanie jestem? Do jej sedna nie sposb doj sowami. Byo by to zreszt jak odchuchiwanie zamroonej szyby, eby dostrzec co po za ni, kiedy wiat, to znacznie wicej ni to okno. I nie sposb uciec od wraenia, e ramy jego wci w ruchu s i gubi licie. I byle podmuch sprawi e przenios wzrok z gwiazd, tu na ziemi. Chociaby na ten dym z komina co powoduje chmury...
Chyba Ci, Kropku, wol od Stasiuka!
Kurde blat Stachu, kurde blat! Czekam na ksik i chyba nie tylko ja. Dziki!
Babcia Komarkowa z oczami niebieskimi jak czerwcowe chabry, stoi oparta o cian swojego domu w Maniowie. Bruzdy pod oczami s rwnie gbokie jak jej spojrzenie, cho w nim wicej z dziecka jest, ni ze staruszki. Skrz si te dwa ogniki bkitem, lni jak woda w potoku, czyste, wypolerowane wiatrem i milionem gwiazd, odbitych kadego wieczora, gdy wraca z pola zaganiajc pod dach star krow Hank, co si dniem napasa. Nigdy babci Komarkowej nie spotkaem, ale stoi przede mn jak ywa... Poogldabym z radoci wicej takich obrazw, najlepiej - tak jak proponuje Bazyl - od razu cay album :-)
Kropku... czasami - przyznam si - czytajc...si nie wczytuj, lizgajc si tylko wzrokiem kolejno po sowach. Czasami...nie rozumiem i nie chce mi si zrozumie. Czasami...co wydaje mi si...za bardzo? przekombinowane? cikie? Czytajc nie czytam i zamykam nie pamitajc nawet co...
...ale czasami...czytam, czytam po raz drugi i trzeci...
czasami co mnie wzrusza...
czasami co zapada w pami...
Dziki Kropku za Bilet...
Moe dlatego, e przypomnia o tej kuli w gardle co to wskakuje gdzie w okolicach leskiego ronda i puszcza dopiero gdzie na piaskach mazowieckich...?
Moe dlatego, e wanie kolejna Babcia ....owa odesza...?
A moe tak po prostu dzisiaj...
Dziki.
Wrciem dzis po caym tygodniu w "mojej" korporacji, przeczytaem
i chcieem ci Kropku powiedzie jedno sowo:
"DZIKUJ!!!!!"
Piknie.
A na blogu uroczy wpis z 06. padziernika. Ech upkw :).
Czasem czowiek krci si w kieracie dni, myli ma takie sptane i wyobrani na uwizi...
I nagle dostaj Bilet – ruszaj w nieznane, otwrz si, cho wiat wszystkimi zmysami!
Pojechaam i pochonam, dzikuj Kropku:-)
To bya niezwyka, bardzo potrzebna podr.
Ps. A bilety pekaesowe czy to z sentymentu czy z namolnego zbieractwa przechowuj. A siedz sobie, jako zakadka w ksice, a to pod podkadk myszy, a to wyprane w kieszeni dziurawych spodni wyjazdowych. Tylko ja za rzadko jed , bo stale mnie to bawi. Siadam obok kierowcy, wystawiam radary na drog i na ludzi. Ju caa ceremonia sprzeday biletw mnie fascynuje i to stukanie w magiczn maszynk;-) No i pogawdki podrnych, albo z kierowc albo z kim obok, bo naturalnie wszyscy si znaj:-) Czasem trafiam na kierowc z poprzedniej podry, a za Zagrzem rozpoznaj jednego dziadka, co podjeda przystanek, zawsze brakuje mu drobnych a kierowca si irytuje;-)
I ten cakowity brak popiechu, maszyna flegmatycznie si toczy, pod grk rzzi silnik, z grki na chwil si rozpdza;-))
Dzikuj... uskrzydlanie daje si, czasami... jak starym dieslom pod grk. Moe na album to jeszcze za mao.. ale dopisuj si kartki lece luzem, i niech tak si dopisuj...
Co za przyjemno ...P R Z Y J E M N O :-P
Ech i wspaniale si czyta i wkurza strasznie bo tak daleko.Dzikuj:-)
wspaniaa
narracja rzeczywistoci ...;
te niebieskie( niebiaskie ) oczy...;
Czasami ,wydaje mi si ,e wyznacznikiem jakoci ,jaskrawoci czy te wrcz klasy sztuki jest chwilka,w ktrej czytajc ( to jeli chodzi o literatur) ,mam przejmujce i jdrne doznanie -wraenie ...,e kto sformuowa co ,co przeyem, albo i o czym pomylaem.
Sformuowa przy pomocy lepszego zdania ,pikniejszego ukadu kadru albo i lepszej metafory,sformuowa niby tak samo ...ale trafniej ni ja mgbym sobie kiedykolwiek wyobrazi .
Bywa e na chwileczk da mi poczucie pikna czy te moe i szczcia.
To wielka literatura.
Jeli czytasz wielka literatur to czasami znajdujesz w nie zdanie ,ktre - wydaje si sam kiedy wypowiedziae czy te usyszae .
Taki opis ,obraz- ktry gboko dotyczy Ciebie i gboko dotyka -jest wrcz twoim obrazem.
To wielka literatura.
Na chwileczk znajdujesz tam siebie.
dzikuj i pisz,pisz...
"Gdzie na serpentynach w Kulasznem, zaczem tskni. wiat otworzy mi si przez okno, w huczeniu silnika i radiowym hicie u Pana kierowcy, z ktrym gada nie mona w czasie jazdy, ale kada baba co wsiada wymalowana jak stodoa w skansenie, lini si i nawija, jakby to nie do niej to ostrzeenie. Do tego cudowna modzie ze suchawkami w uszach, mieli szczkami jak krowa Hanka, i nie daj boe si takie to to przysidzie, a przed chwil si wykpao w morzu tanich perfum z biedonki. Starem ju p uzbienia przez te pekaesy.
Ech na co mi ta mio, to jedyne moje rozdarcie. Na co mi to wracanie i jedenie, albo jedno, albo drugie, nie mona tak po poowie, p na p. "
-miewaam podobnie, kiedy zasiadywaam si przez kilka miesicy w Bieszczadzie i nagle trzeba byo jecha do miasta po sezonie. pracowaam i w schroniskach i przy kozach znad Osawy i w polu, w zasadzie za kromk chleba, ciepy kt czy mikkie sianko w stodole. wysuchiwaam ludzi, pomc chciaam caemu wiatu a w podzice dostawaam zy wzruszenia -c cenniejszego by moe. i nie zawsze byo wesoo. jak to na wsi -i mnie spotykay przykroci wszak na wsiach wszyscy o wszystkich wszystko wiedz, nawet wicej ni ty sam, rnych te sytuacji ywcem z horroru byam wiadkiem. ot ycie, nie zawsze wesoe bo jest ciko ale wtapiasz si w nie. w zalenoci o ktrej bya robota, to przed lub po szam w gry, praca czasem daa w ko 12 h a pniej rozmowy do rana (czasem te robiam nocki w ssiedniej knajpie). czowiek wypi si po mierci -moja dewiza. czasem zagadywali turyci -"a to pani ju schodzi z gr?", "c, do roboty trzeba:)", "musi pani na prawde kocha te gry". ale wyjedajc - nieopisany wstrt do wszystkiego, do tumw, do autobusw, totalnie si nie odnajdywaam przez drugie tyle miesicy ile tam byam. wtedy mwiam sobie: "nie wrc". takie zderzenie dwch wiatw. teraz gdy jed co tydzie, tak nie mam. nie wsikam, jestem okazjonalnie. ale wiem jedno -wrc i zostan, czyni przygotowywania ale to pewnie ju po nowym roku.
Zazdroszcz......