ďťż

Zamieszkać w Bieszczadach - dyskusja

bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...

Jest to ciekawe zjawisko socjologiczne. Każdego lata pojawia się grupa amatorów kupna domu w Bieszczadach. W dużej mierze są to ludzie, którzy przyjechali tu po raz pierwszy, odetchnęli niezapomnianym powietrzem, zachwycili się pięknem krajobrazu.
Po prostu - w chwili zachwycenia naszła ich myśl - a może ja tu zostanę; może już zawsze tak będzie...
Tak będzie... zielone Połoniny, dzikie chaszczory do chczaszczowania, luz i piweczko.
Ja też tak kiedyś miałam.
Ale codzienność tutaj nie jest taka wesoła; nie zielone połoniny, lecz taplanie się w listopadowym błocie. Nie piweczko z widokiem, ale walka o przetrwanie w sensie ścisłym. Nie chaszczory (na użytek letnich rekreacji tak pieszczotliwie nazwane), ale chaszcze, przez które trzeba przebrnąć do najbliższego sklepu, i nie jest to wypad po piwko, ale konieczność zaspokojenia głodu.
Fajnie jest w Bieszczadach latem, w dobrym samochodzie, z głową marzeń pełną - coś wreszcie zmienić w swoim życiu. Ale przecież - nawet gdy dysponujemy tą górą forsy, aby kupić ten kawałek ziemi w Biesach, gdy ją wreszcie kupimy, zostaniemy takimi samymi ludźmi, jakimi byliśmy w Warszawie, Krakowie, Lublinie czy innym dużym mieście - nagle w smętny, ponury listopadowy wieczór - zatęsknimy za naszymi miastami, gdzie wszystko jest takie łatwe, na wyciągnięcie ręki.
Wydaje mi się, że w Bieszczadach najcenniejsze dla nas - mieszczuchów - jest to, że wyjazd tutaj jest nagrodą, odpoczynkiem, czymś rzadkim, czymś za czym można tęsknić przez cały rok okropny. Jasne, że chciało by się zostać TU I TERAZ; ale jest to niemożliwe. Piękne chwile nie trwają wiecznie - te które przeżywamy w Biesach są naszym skarbem, pięknym wspomnieniem; możemy zawsze tu wrócić...


Otóż,wcale niekoniecznie!Powtórze jeszcze raz-mieszkałam w Bieszczadach pełne 16 lat.Wprawdzie nie przedzierałam sie za chlebem przez krzaczory,ale warunki miałam spartańskie ( a co tam będę wymieniać niedogody!)!!Wyprowadziłam sie stamtad 10 lat temu,bo z wiekiem troszkę trudniej walczyć z przeciwnosciami.Tamten okres wspominam jednak czule i ciesze się,ze BYŁ w moim życiu.Rozstanie wzbudziło tęsknotę za widokiem zielonych górek,świerków i niemal nierealnej bieli śniegu.Ludzie-próbujcie!A moze TO akurat WASZE MIEJSCE!?Zawsze warto się przekonać.Dziś już nie ma "przywiązania chłopa do ziemi"w sensie przymusu tkwienia tam,gdzie nam niewygodnie!

...Ludzie-próbujcie!A moze TO akurat WASZE MIEJSCE!?Zawsze warto się przekonać.... Ludzie! Absolutnie nie słuchajcie WUKI! Przyjedziecie, się wybudujecie, coraz wyżej i wyżej, powstaną nowe ogrodzone parcele, szutrówki do nich z czasem zamienią się w asfaltówki, bo przecież każdy ma prawo do życia jak w mieście :mrgreen:, na każdym kroku wyrosną tabliczki wstęp wzbroniony, kupicie jamnika to wilk go zeżre, owce to samo, założycie pasiekę to ją niedźwiedź rozpieprzy, będzie chcieć wyciągu, bo przecież każdy chciałby zarabiać a tu wam ekolodzy kością w gardle staną, opalić w ogrodzie też się nie opalicie bo krążący nad Wami paralotniarz będzie rzucał cień i jeszcze ci turyści co się ciągle i nie wiedzieć po co plączą tam i siam, śpiewają i grają, nieraz do późnej nocy, chleb ze sklepu wykupują, jednym słowem zgroza – i po co to wszystko?! Stracone pieniądze, zszargane nerwy, strach przed wyjściem z domu po zmroku itd., itp. ….
Wydzieliłem dyskusję, żebyście nie psuli paru osobom interesu poprzez zniechęcanie ludzi do zamieszkania w Bieszczadach... ;)


Dziś mieszkając w 70 tys mieście bez minuty wahania wyprowadziłabym sie w Bieszczady - tylko kasy brak na wymarzony domek .Chciałabym prowadzić mały pensjonacik - i zyć pięknem i spokojem tego miejsca .I wcale mi nie staraszne spartańskie warunki zycia , samotność listopada ,słoty , błoto itd - ja kocham takie życie - a beton i smód miasta mnie meczy .Może kiedyś - bo chyba tylko wygrana w Totka mnie raruje uda się zaszyć w głuszy .

Może kiedyś - bo chyba tylko wygrana w Totka mnie raruje uda się zaszyć w głuszy . Gdzie prawdopodobnie będzie już 70 tysięcy sąsiadów zaszytych plus kolejni wszywający się ;)
O jakich spartańskich warunkach szanowni dyskutanci wspominaja? :mrgreen:
Czy to pytanie do mnie?Jak największa prowizorka pod prawie każdym względem!
Prowizorki sami sobie tworzymy więc i te spartańskie warunki też :mrgreen:
No i co z tego wynika?Napisałam tylko,ze jak sie chce to można żyć w różnych warunkach-trudnych też i nie narzekać! Każdy z marzących o mieszkaniu w Bieszczadach chciałby "mieć pensjonacik,głuszę,cisze i kasirę"Powodzenia!

No i co z tego wynika?Napisałam tylko,ze jak sie chce to można żyć w różnych warunkach-trudnych też i nie narzekać! Każdy z marzących o mieszkaniu w Bieszczadach chciałby "mieć pensjonacik,głuszę,cisze i kasirę"Powodzenia! WUKA nie złość się. To jest Twój sposób na życie. Dla jednych będą to spartańskie warunki a dla kogoś innego nie. :mrgreen: Dla jednych wystarczy wygódka a drugi musi mieć marmurowy sracz.
Ale jak wcześniej napisałem sami sobie tworzymy prowizorki więc te spartańskie warunki są naszym wyborem. A przy wyborze i zgodzie na nie przestają być dla nas spartańskimi tylko sposobem na życie. To miałem na myśli. :grin:
Ok,Żubrze!Spoko!Dodam tylko ,że z tym wyborem (wtedy kiedy ja tam byłam)to nie za bardzo mozna było cos zrobić.To były lata 80-te więc raczej zaopatrzenie nijakie,możliwości ograniczone itp.Pewnie teraz utyskiwałabym bardziej.Fatem jest,że zamieszkałam tam "na dwa lata"a potem....zeszło!Ale jest co wspominać i cieszyć,ze się dało radę!

Dziś mieszkając w 70 tys mieście bez minuty wahania wyprowadziłabym sie w Bieszczady - tylko kasy brak na wymarzony domek .Chciałabym prowadzić mały pensjonacik - i zyć pięknem i spokojem tego miejsca .I wcale mi nie staraszne spartańskie warunki zycia , samotność listopada ,słoty , błoto itd - ja kocham takie życie - a beton i smód miasta mnie meczy .Może kiedyś - bo chyba tylko wygrana w Totka mnie raruje uda się zaszyć w głuszy . To są takie marzenia zrodzone z zachwytu wakacyjnego.
Pensjonacik - proszę bardzo - tylko kto przyjedzie tutaj na przykład w lutym...
Życie w Bieszczadach to nie jest wygrana w totolotka szczęśliwość. Pieniądze bardzo szybko znikają nie wiadomo gdzie i bardzo trudno "miastowemu" przeżyć utrzymując się tylko z turystów. Wystarczy spojrzeć na ogłoszenia o sprzedaży licznych pensjonatów, wydawało by się rokujących krociowe zyski.
No i poza wszystkim - Bieszczady, Bieszczady magiczne - jakimi kiedyś były, przemieniły się w jakąś dziwaczną karykaturę Zakopanego.
Polecam Beskid Niski. Właśnie wróciłam. Cisza, spokój, dzikie krajobrazy, cerkiewki w których w pięć osób można się pomodlić, spotkania z ludźmi, którzy po latach tułaczki powrócili na ojcowiznę...
I nie ma tu mknących WX-sów.
I nie ma tu grup wycieczkowo - kolonijnych zdobywających Rawki na czas.
I nie ma kultowych piweczek; cisza, spokój i olbrzymie krajobrazy... Aż dech zapiera...
Dziękuję serdecznie Moderatorowi, że wyodrębnił ten wątek.

Polecam Beskid Niski. Właśnie wróciłam. Cisza, spokój, dzikie krajobrazy, cerkiewki w których w pięć osób można się pomodlić, spotkania z ludźmi, którzy po latach tułaczki powrócili na ojcowiznę...
I nie ma tu mknących WX-sów.
I nie ma tu grup wycieczkowo - kolonijnych zdobywających Rawki na czas.
I nie ma kultowych piweczek; cisza, spokój i olbrzymie krajobrazy... Aż dech zapiera...
wiesz co... lepiej nie polecaj za bardzo...
Dorota (z Krakowa) słusznie o tym wspomniała... - nie sztuka zakupić ziemię/dom w Bieszczadach, sztuką jest mieć się z czego utrzymać :roll:
A jeżeli ma się jeszcze na wychowaniu dzieci w wieku szkolnym/studenckim - to już "kosmos"...
Emerytom łatwiej, ale tutaj z kolei podeszły wiek nie sprzyja życiu w "spartańskich" warunkach 8-)
Mieszkanie w Bieszczadach, to chyba zajęcie dla samotników :grin: (zależy też gdzie).

wiesz co... lepiej nie polecaj za bardzo... Chyba za bardzo nie poleciłam... ale cóż, po prostu właśnie wróciłam z Beskidu, i czytając nowe wpisy na Forum, szlak mnie trafił, że ludzie ciągną do tego miejsca, gdzie wiadomo, że jest zaludnione, hałaśliwe, skomercjalizowane. A może tego im potrzeba? Może swój zgiełk muszą wyciszyć innym zgiełkiem, w innym miejscu - w miejscu "kultowym".
Nie ma obaw Buba; ci ludzie nie przyjadą w Beskid Niski na przykład.
No bo jakie tu atrakcje? Zero zakapiorów, legendy zapitych kolesiów...
Tylko cisza która skłania do spojrzenia w siebie - aż do bebechów. A to nie zawsze jest przyjemna konfrontacja.
Tak naprawdę w Bieszczadach jest jeszcze mnóstwo miejsc,gdzie czas sie zatrzymał.Nikt nie kultywuje tu zakapioryzmu,piwo-wino nie jest kultowe tylko "po wypłacie"(lub zasiłku),turyści albo tacy z wyboru (rzadko) albo z przypadku!Na drodze cisza,dwa autobusy na dobę,sklep obwoźny.Odpoczywać tu przyjemnie,dziewiczo,spokojnie-żyć trudno! Jak zawsze w życiu "coś za coś"

wiesz co... lepiej nie polecaj za bardzo... Dopisuję się do tej petycji !
Dawno nie byłem w Beskidzie, ale gdy pojechałem pierwszy raz ...
Mnie wychowywali dziadkowie i mieszkałem w małym gospodarstwie rolnym krówka ,świnka,kurka itp.
W drugiej połowie lat 90 wyemigrowałem do belgi w celach zarobkowym i lekko też nie było.Mieszkało i pracowało się w ciężkich warunkach pod strachem i nigdy nie wiedziałeś czy na koniec pracy dostaniesz wynagrodzenie.
Obecnie pracuje legalnie mam dobrą prace i wynagrodzenie ale co z tego...
Dojeżdżam do pracy 200 km dziennie pracuje na zmiany więc trzeba o 3 rano wstać i cały tydzień się nie widzę z rodziną a weekendy odsypiam.:twisted:
I co mam z tego samochód,mieszkanie i jestem własnością firmy, a i jeszcze wizyty u psychologa raz w miesiącu :cry:
Więc bardzo chętnie bym zamieszkał w Bieszczadach i zamienił ten luksus belgijski na zwyczajne życie i jesienne paplanie się w błocie.
Zdaje sobie sprawę że nie jest łatwo ale pewnie jest warto ;)
No ale na dojazd do pracy nie narzekaj, te 200 km belgijską autostradą, to tyle, co dla warszawiaka na drugą stronę miasta do pracy dojechać;)
Gdybym mogła to już dziś zamieszkałabym w zaciszu bieszczadzkim ( może ktoś reflektuje zamiankę na teren nadmorski? ). Od kiedy pamiętam wszelka moja praca była z ludźmi, dla ludzi, wśród ludzi, do tego w miastach, chaosie, pośpiechu. Jak nic potrzebuję już tylko "świętego spokoju", z dala od ludzi, czasu tylko dla siebie i gadania z tym, co wkoło naturalnie naturalne, a nie sztuczne i udawane. Takie w Bieszczadach spotkałam otoczenie i takich ludzi i tego tak bardzo ciągle mi brakuje.
I tak w nich zamieszkam,chociarz nie wiem ile bedzie wszystkiego na "Nie".Nigdy nie bylem zafascynowany miastem chociarz sie w nim urodzilem i nadal w nim mieszkam.Jednak za kazdym razem jak przyjezdzam w Bieszczady to czuje ze to jest to.Denerwuje mnie chalas zdobyczy cywilizacji,ale mozna przezyc.Zawsze mozna sobie gdzies tam powedrowac,a o co jest trudno w jakim kolwiek duzym miescie.Ten smrod i chalas jest ciagle wokol nas.Mieszkajac tam bede ciagle na urlopie nie zwazajac na cala reszte,gdyz do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic.Do niewygody rownierz,lecz co otzrymamy jest niesamowite-kontakt z przyroda.Wspaniale!
Taplanie się w Bieszczadzkim wiosennym i jesiennym błocie najbardziej kocha mój pies :))
Dzień Dobry Kazuja !!!
http://forum.bieszczady.info.pl/show...wnik-powitanie
Aj aj, umknęło mi...już biegnę się przywitać :)
Witam
Po wielu zakrętach, problemach,trudnych przejciach udalo sie mi zamieszkac w Bieszczadach. Mam 20 lat o przeprowadzce zdecydowalem jakis rok temu, zalapalem sie do pracy w tartaku przy obrobce drewna i budowaniu domow, praca nie nalezy do lekkich ani za bardzo dochodowych ale na początek wystarczy. Narazie jest ciężko, ale czuje sie spelniony, wiem ze to byla dobra decyzja, mieszkanie w stolicy bylo bardzo przytlaczajace, duzo ludzi, smutnych, szarych społeczniaków w tłumie małych i większych problemów a nad nimi nieustające piętno systemu, uczestniczących w codziennym marszu robotów. W górach tego nie ma przynajmniej ja tego nie odczuwam w takim stopniu, po pracy ide do sąsiadki napić sie mleka prosto od krowy (przpyszne!!) ide na jedną z tysiąca łąk czytam ksiązke myśle, rozwijam sie duchowo, mnóstwo nowych pomysłow przychodzi do głowy, zacząłem pisać swoja własną książke ot tak, coś mnie naszło poprostu musiałem przelac na papier to co mi siedzialo w głowie, piękna sprawa. Następnym moim celem jest kupno ziemi, gdzie bedzie stał mój dom. To nie bedzie proste, czekają mnie następne zakręty lecz bede caly czas szedł z podniesioną głową i uda mi sie, musi. Jak chcecie mozemy sie założyć :D niektórzy piszą na forum o spartańskich warunkach i innych bzdurach, warunki mozna sobie stworzyc jakie tylko sobie ktos zazyczy ale tylko i wyłącznie ciężką pracą. Nic nie dostaje sie za darmo, trzeba sie namęczyć żeby cos osiągnąć, Biesy nie są miejscem dla leniwych osobników wiadomo, a ja wiem że więcej osiągne W Bieszczadach niz w jakims zatęchłym miescie, jestm tutaj bardziej zmobilizowany do działania i nie siedze na dupie chociaz bolą mnie ręce od szpadla i plecy od noszenia desek, ciągle sie rozwijam także zawodowo, duzo sie nauczylem, i naucze sie jeszcze o wiele wiele wiecej. Staram sie o dotacje na biznes własny, poznalem dobrych ludzi którzy juz cos osiągneli i pomagaja mi w tej sprawie (poprostu niesamowite jak niektore osoby są życzliwe),a Ci co marudzą, i smęcą jakie życie w Bieszczadach jest trudne niech sie pocałują w d... za przeproszeniem, wszystko jest do ogarnięcia jak ktoś jest w stanie oddac serce dla tego miejsca. Jak chcesz Tu mieszkac to przyjezdzaj jakas robota zawsze sie znajdzie, pieniedzy starczy zeby sie utrzymac, lecz przemysl to sobie 10000 razy bo bedzie baaardzo ciężko. Pozdrawiam
Fajnie, że Tobie się udało spełnić swoje marzenia. Jak sam piszesz wymaga to jednak samozaparcia i determinacji w realizacji celów. Najważniejsze jednak jest to, że jesteś poprostu szczęśliwy. Osobiście życze aby udało Ci się zbudować dom jakiego pragniesz.
Dziękuje, ale nie rozumiem was, mówicie że kochacie Bieszczady ,a jak cos sie kocha to chce sie z tym być cały czas prawda? I jest sie dla tego celu poświecić,wiele oczywiście jak się szczerze coś kocha. Pozdrawiam
Mógłbyś uściślić co poświęciłeś?
Haru,

Masz 20 lat, kto wie, czy to co udało Ci się zrealizować to "przeprowadzka w Bieszczady" , jako sposób na życie, czy tez po prostu "przygoda", która zmieni sie w cos innego pod wpływem kolejnego impulsu...dziewucha zawróci Ci w głowie i szast prast znajdziesz się w jakichś Katowicach, czy innym Liverpoolu;)

Ile w stanie będziesz poświęcić dla Bieszczadów? Życie rodzinne? Karierę zawodową? Nie sądzę, byś całe życie chciał w tartaku pracować, a co gdy nie zrealizujesz swych ambicji w tym regionie? Całe życie w tartaku będziesz pracował, czy poszukasz szczęścia w innym miejscu?

NO i Wuka wyprzedziła mnie z pytaniem. Co takiego musiałeś poświęcić?
Zmieniłeś życie własnych dzieci?
Sprzedałeś dom/mieszkanie, by kupić coś tam na miejscu i zaczynać od podstaw?
Rzuciłeś pracę, w której rozwijałeś karierę przez 20 lat?
Zmusiłeś żonę, by zrezygnowała z własnych marzeń na rzecz Twoich?

Przeżywaj te przygodę, chłoń każdy dzień, ale nie krytykuj kogokolwiek dla którego taki krok byłby znacznie trudniejszy niż dla Ciebie...zrozumiesz to, gdy dojrzejesz, a to nastąpi już niedługo;)
Drogi vm2301

Masz racje troche przesadzilem, ja nic absolutnie nic nie poswiecilem, bo nie mialem czego poswiecac, przeprowadzka w Bieszczady nie była wywołana impulsem byla to przemyslana decyzja, nie traktuje tego jako przygodę . Nie będę całe życie pracował w tartaku mam troche ambicji, dlatego dąże do otworzenia własnego interesu (póki co wszystko idzie w dobrą stronę). Nie mam zamiaru opuszczać tego miejsca, żyje mi sie Tu dobrze jak wczesniej wspomniałem jestem szczesliwy, zrealizuje tu swoje ambicje,plany, marzenia jestem tego pewien, jakbym nie był to bym tu nie przyjechał,to jest moja Ziemia Obiecana :) Nikogo nie krytykuje, ja tylko zadałem pytanie być może nieco kłopotliwe. Pozdrawiam
Mnie oczywiście ciężko jest wracać stamtąd, ale cóż, muszę. Masz to szczęście móc tam pozostać...ale jak długo? Rok, pięć, pięćdziesiąt? czas pokaże. Powodzenia:)
Vm - co Go tak ściągasz do dołu i odliczasz czas?:? ma siedzieć teraz i się zamartwiać co będzie za 50 lat? a może już wcale nic nie będzie...?:wink:

jak się ma 20 lat i głowę pełną marzeń a do tego mocne przeświadczenie, że wszystko w życiu uda się doskonale to każde słowa w stylu "a zobaczysz..." "a ja ci mówię..." są tylko i wyłącznie ględzeniem :mrgreen:

ja haru112 ZAZDROSZCZĘ - i tych 20 lat i pomysłu na siebie i uporu żeby ten pomysł zrealizować. A, że pewnie jeszcze wiele się w trakcie realizacji wydarzy i wiele zmieni to chyba na tym polega życie:razz:

(tylko niech nie pisze ciągle jak jest fajne bo mnie denerwuje i zazdroszczę Mu jeszcze bardziej:mrgreen:)

haru112 - uśmiechu życzę cokolwiek się wydarzy
Nic mu nie odliczam, jedynie sugeruję, by nie patrzył w przyszłość z takim "pełnym przekonaniem" i nastawieniem na "tylko to i nic więcej", bo łatwiej wtedy o rozczarowanie;)
z nastawieniem "chciałbym bardzo ale co będzie jak się nie uda" dużo łatwiej o zgorzknienie, kiedy sobie kiedyś potem uświadomi, że chciał i mógł ale się nie odważył...;)
Kurna, baby to są czepliwe i zawsze ich musi być na wierzchu ;) Nie wyrzucam mu, że spróbował, a wręcz przeciwnie Asiu:)
No super, że się odważył chłopak itd.
Ale po co ten pouczający ton, że jak ktoś coś kocha to...
Każdy miłość rozumie inaczej, nie każdy musi się przeprowadzać od razu w Bieszczady, żeby je kochać.
A poza tym ja wychodzę z innego założenia-mi wszędzie dobrze i wszędzie jest pięknie, nawet pod moim blokiem jak rano wychodzę z psami, wstaje słonko przeglądające się w zroszonej trawie i poranne mgły widzę w dole.
Jak ktoś nie dostrzega piękna wkoło, to sorki, ale może się przeprowadzić i w Himalaje i też go tam nie dostrzeże.
Więc śmieszą mnie wpisy tego typu, że tu się dusiłem, bo to i tamto, a jak wyjechałem w Bieszczady to wszystko się odmieniło.
Piękna sprawa być żyć otaczać się Biesami ale do tego trzeba mieć "big cojones" :-)

Więc śmieszą mnie wpisy tego typu, że tu się dusiłem, bo to i tamto, a jak wyjechałem w Bieszczady to wszystko się odmieniło. Dlaczego Cię śmieszą takie wpisy Krysiu? Chłopak ma 20 lat i może nie ma doświadczenia życiowego (może nie musiał mieć i oby mu lekko w życiu - w Bieszczadach - było). Póki co widzi pewnie czarne i białe. Może dlatego napisał, że nie rozumie. Nie poucza, po prostu nie rozumie :) Ma prawo nie rozumieć i budować swoją przyszłość po swojemu, uczyć się na swoich błędach.

Z innej beczki trochę: bardzo mi się podoba Twój opis poranka, aż mi się tekst Waligórskiego przypomniał, który sobie i Wam dla rozładowania porannego napięcia polecam ;)
Śmieszą, ale chyba raczej powinnam współczuć?
Że aż trzeba wyjeżdżać w Bieszczady, żeby odmienić nudne i beznadziejne życie.
Ja w wieku 20 lat nie miałam życia bez przyjaciół, nie musiałam ich odnajdywać za 7 górami i lasami. (I dalej nie muszę)
Tak,zdecydowanie nie powinnam się śmiać, a współczuć.
Tak jest!!! Idź dalej Krycha w ta psychoanalizę, bo młody chłopak zamiast uganiać się za dziewuchami po knajpach zaszywa się w krzaczorach...i jeszcze chce tam do końca życia zostać.

Może ten Łuków z Łupkowem pomylił i nie z własnej woli a z przymusu tam trafił?;)

Nie przejmuj sie Haru, Krycha nie bez przyczyny Malkontentem roku 2009 została, że o paru innych nominacjach nie wspomnę;)
Ja się nie śmieję, nie współczuję, tylko mu życzę wytrwałości w realizacji marzeń.
Przeniosłem się z miasta na wieś, bo w bloku się dusiłem, Wiele się odmieniło. Czy to znaczy, że nie mam przyjaciół? Nie. W wieku 20 lat chodziłem po Bieszczadach z przyjaciółmi i pozostali mi oni do dziś.
A gdy dzieci pójdą "na swoje" chętnie przeprowadzę się bliżej Bieszczadu i mam nadzieję, że tychże przyjaciół nie stracę. A Haru może pomoże mi znaleźć fajną działkę.

Vm, jeśli będziesz w Bieszczadzie w październiku chętnie postawię jakieś piwko :)
Ja w wieku 20 lat też się nie uganiałam za dziewuchami;-))
za chłopami zresztą też nie, ja mówię o przyjaciołach, którzy po prostu w moim życiu odkąd sięgam pamięcią zawsze byli, są i mam nadzieję, że będą;-)
A jak ktoś ich nie miał to tylko i wyłącznie należy współczuć. No bo już ma, odnaleźli się w Bieszczadach po 20 latach...
;-)

O.Mohikaninie- ale kolega Haru wcześniej pisał o tych przyjaciołach;-)

ale kolega Haru wcześniej pisał o tych przyjaciołach;-) Krysiu - nie pisał.
Acha to sorki
coś mi się popitoliło

Ja się nie śmieję, nie współczuję, tylko mu życzę wytrwałości w realizacji marzeń.
Przeniosłem się z miasta na wieś, bo w bloku się dusiłem, Wiele się odmieniło. Czy to znaczy, że nie mam przyjaciół? Nie. W wieku 20 lat chodziłem po Bieszczadach z przyjaciółmi i pozostali mi oni do dziś.
A gdy dzieci pójdą "na swoje" chętnie przeprowadzę się bliżej Bieszczadu i mam nadzieję, że tychże przyjaciół nie stracę. A Haru może pomoże mi znaleźć fajną działkę.

Vm, jeśli będziesz w Bieszczadzie w październiku chętnie postawię jakieś piwko :)
Nie ma co się śmiać, czy współczuć. Można mieć moim zdaniem wątpliwości co do "przekonania jak moje życie będzie wyglądało", gdy się ma 20 lat. I ja właśnie tej pewności nie ufam. Nie widzę tez powodu, by 20-latek "nie rozumiał" dlaczego inni mogą taka przeprowadzkę pozostawiać jedynie w sferze marzeń, ewentualnie z niej rezygnować pomimo "miłości" do gór.
Krycha pewnie sie ze mną by zgodziła, tyle, że ma inne sposób wyrażania myśli, jak każda baba...;)

A Haru, no cóż, jego głowa w chmurach, nie przywiązuje wagi pewnie do wielu rzeczy dla innych istotnych, więc i sprawa przenosin była prosta...może mu tak zostanie, a może zmieni zdanie? Czas pokaże, póki co niechaj się delektuje tą "wolnością" i ucieczka od gwaru wielkiego miasta.

A piwo może się i kiedy uda zrobić, kto wie.;)


Ja w wieku 20 lat też się nie uganiałam za dziewuchami;-))
za chłopami zresztą też nie, ja mówię o przyjaciołach, którzy po prostu w moim życiu odkąd sięgam pamięcią zawsze byli, są i mam nadzieję, że będą;-)
A jak ktoś ich nie miał to tylko i wyłącznie należy współczuć. No bo już ma, odnaleźli się w Bieszczadach po 20 latach...
;-)

O.Mohikaninie- ale kolega Haru wcześniej pisał o tych przyjaciołach;-)
Może gość miał dość tych przyjaciół, czy rodziny i dlatego o nich nie wspomina?

ps To kiedy i za kim zaczęłaś się uganiać? ;)
Witam
Widze ze dyskusja sie troszke rozwinęła, ale poszła nie w tą stronę co trzeba ;) To dlaczego, po co, z jakiego powodu, jestem w Bieszczadach pozwólcie ze zostawie dla Siebie, myślcie sobie co chcecie. Nie będę pisał o tym na forum, ale z chęcią podyskutował bym o tym w realu. Fajnie że mnie choc troche rozumiecie. Mam nadzieje że uda mi się przejsc "z głową w chmurach " przez całe życie. Pozdrawiam

Mam nadzieje że uda mi się przejsc "z głową w chmurach " przez całe życie. Pozdrawiam A co ma się nie udać;-)
Nawet jak się twardo spada na tyłek to głowę można dalej w nich trzymać;-)

Witam
Widze ze dyskusja sie troszke rozwinęła, ale poszła nie w tą stronę co trzeba ;) To dlaczego, po co, z jakiego powodu, jestem w Bieszczadach pozwólcie ze zostawie dla Siebie, myślcie sobie co chcecie. Nie będę pisał o tym na forum, ale z chęcią podyskutował bym o tym w realu. Fajnie że mnie choc troche rozumiecie. Mam nadzieje że uda mi się przejsc "z głową w chmurach " przez całe życie. Pozdrawiam
Nie musisz się spowiadać, domysły bywają zazwyczaj ciekawsze;) Co do całego życia w głowa w chmurach, to pewnie będziesz musiał jednak spuścić wzrok, by pewnie stąpać po ziemi;)


A co ma się nie udać;-)
Nawet jak się twardo spada na tyłek to głowę można dalej w nich trzymać;-)
Tyś Kryśka chyba nigdy mocno po dupie nie dostała, co?:mrgreen:
[QUOTE=vm2301;107036]Nie musisz się spowiadać, domysły bywają zazwyczaj ciekawsze;) Co do całego życia w głowa w chmurach, to pewnie będziesz musiał jednak spuścić wzrok, by pewnie stąpać po ziemi;)

No ba, nawet nie mam zamiaru i tak zrobiliście mi juz niezłą psychoanalizę. Ano pewnie będę musiał, jestem gotowy, każda porażka ,każdy upadek tylko mnie wzmocni, jestem nie do ZAJECHANIA. Dopóki walczysz jesteś zwycięzca. A i przy okazji
dziekuję wszystkim za szzcerość i dobre słowo ;)

Tyś Kryśka chyba nigdy mocno po dupie nie dostała, co?:mrgreen: Dzięki Bogu nie.
Ale co by się nie działo to są zawsze miliony ludzi, którzy mają gorzej, więc trzeba się cieszyć z tego co jest i co się ma lub nie ma;-)

i tak zrobiliście mi juz niezłą psychoanalizę. E, to dopiero początek;)


Dzięki Bogu nie.
Ale co by się nie działo to są zawsze miliony ludzi, którzy mają gorzej, więc trzeba się cieszyć z tego co jest i co się ma lub nie ma;-)
I słusznie. Optymizm i nie poddawanie sie, jak pisze Haru, to podstawa szczęścia...pomimo przeciwności losu. Amen:)
Tak.....Zamieszkać w Bieszczadach....bardzo ciekawy to temat. Od 1985 roku kiedy jako uczeń podstawówki trafiłem w Bieszczady po raz pierwszy powraca cyklicznie. Nie jestem raczej typowym(chociaż co to znaczy typowym?) miłośnikiem Bieszczadów. Nie chodzę po górach,nigdy nie byłem na Połoninie,nie grywam na gitarze,nie jeżdżę konno ani nie lubię moknąć pod namiotem czy przedzierać się przez chaszcze.Ale mimo to Bieszczady to miejsce które odwiedzam co roku,chociaż na kilka dni. Lubie po prostu Tam być,na dole-,na górze czasem też ale tylko zimą na nartach 8-). Jest coś magicznego co mnie ciągnie w To miejsce. I pewnie kiedyś spróbuję w Bieszczadach zamieszkać,nie mówię zamieszkam, tylko spróbuję.
Podejrzewam, że skoro pojawiają się te wszystkie 'nie' to zima skutecznie zweryfikuje chęć zamieszkania w Bieszczadach ;) Ale życzę powodzenia.
Hi.Mieszkam i pracuję w Anglii .Mam kolegę Anglika który szuka SWOJEGO MIEJSCA NA ZIEMI.Ja zresztą też.Już od dłuższego czasu chcę rzucic wszystko i wyjechac w ciche,spokojne miejsce,bez chałasu,gwaru,zgiełku.Tylko ja i przyroda.Czy są jeszcze takie miejsca w Bieszczadach??????

Hi.Mieszkam i pracuję w Anglii .Mam kolegę Anglika który szuka SWOJEGO MIEJSCA NA ZIEMI.Ja zresztą też.Już od dłuższego czasu chcę rzucic wszystko i wyjechac w ciche,spokojne miejsce,bez chałasu,gwaru,zgiełku.Tylko ja i przyroda.Czy są jeszcze takie miejsca w Bieszczadach?????? To nie w Bieszczady. Wybierz którąś z wysepek Melanezji.
Pozdrawiam
Długi
Albo Suwalsczyzna, słyszałam, ze tam to jeszcze możliwe!
"Ciche,spokojne miejsce,bez hałasu,gwaru,zgiełku.Tylko ja i przyroda"

Znam takie miejsce na Mokotowie, przy Rakowieckiej... A serio to się wybierz w Beskid Niski. A jeśli nie upierasz się przy terenach górskich, to w całej Polsce można znaleźć takie miejsca - mniej uczęszczane rejony Mazur, Podlasie, nawet Ziemia Lubuska.

Podejrzewam, że skoro pojawiają się te wszystkie 'nie' to zima skutecznie zweryfikuje chęć zamieszkania w Bieszczadach ;) Ale życzę powodzenia. Tu nie chodzi o to,że coś mnie może wystraszyć.A już na pewno nie zima(na drugie mam Narciarz :-D ).Znam gorsze okresy w Bieszczadach.To,że nie chodzę po górach i nie sypiam w namiocie nie znaczy,że nie znam bieszczadzkich realiów. A wręcz przeciwnie.Na rowerze mam większy kontakt z rzeczywistością niż ktoś ktoś kto wędruje cały dzień i spotyka wyłącznie turystów.Do życia tutaj łażenie po górach nie jest niezbędne.Bardziej przydaje się wiedza,którędy po kilkudniowych opadach przejechać lub których dróg,przesiek i ścieżek unikać. Nie zamierzam wypasać owiec na Caryńskiej ani stawiać domu w środku lasu. A to,że mowie,że spróbuje wynika z tego,że nie zamierzam na siłę ''uszczęśliwiać'' najbliższych bo dla Nich(szczególnie młode pokolenie) nie koniecznie jest to najlepszy pomysł.Ale kiedy młodzież szkolna i gimnazjalna zostanie studencką to będzie zdecydowanie łatwiej.

Pzdr.

-nie ważne są kilometry,bo miłość nie zna granic---

Już od dłuższego czasu chcę rzucic wszystko i wyjechac w ciche,spokojne miejsce,bez chałasu,gwaru,zgiełku.Tylko ja i przyroda.Czy są jeszcze takie miejsca w Bieszczadach?????? Są...tyle, że trzeba żyć. Najlepiej za pieniądze:P Zaczniesz je zdobywać w tym cichym miejscu bez zgiełku i nagle ekonomia pokaże swoją siłę:) Handele założysz? Skąd w takim miejscu tłum klientów wytrzasnąć? Usługi - to samo. Jesteś artisticzna dusza i zrobisz książkę, foto, obraz, rzeźbę. No - w Bieszczadach jeszcze może w jakiej galeryjce coś sprzedasz. Ale na Ziemi Lubuskiej w borach, jak niektórzzy doradzaja? Twoje szanse będą pochodną możliwości ekonomicznych i rynkowych. To weź pod uwagę. Chyba, że jesteś wydajnym graczem giełdowym albo wygrałeś w lotto kilka baniek i będziesz żył jako rentier. Gdy już nakreślisz REALISTYCZNY plan zdobywania dochodów, które nie będą Cię frustrowały, to reszta będzie fraszką. Może nawet kobieta się znajdzie, skora do zamieszkania w takim miejscu?:)
Życzę powodzenia, bo to dobry pomysł. Sam przesiadłem się ze stolycy na miasteczko powiatowe i jakoś jadę:) Już bym nie chciał wrócić...Zwłaszcza w perspektywie wieszczonej przez demografów ucieczki ludzkości do miast.
Derty

PS: polecam dla zastanawiających się nad wyborem swej drogi życiowej zdjęcie miesiąca wraz z komentarzem zamieszczone w nr 8/2010 Wiedzy i Życia:D:D:D

Są...tyle, że trzeba żyć. Najlepiej za pieniądze:P To wszystko racja, trzeba stąpać po ziemi. Pamiętajmy jednak, że mamy XXI wiek, telepracę i prawie wszechobecny internet. Miejsce siedzenia ma powolutku coraz mniejsze znaczenie, a zarobkowanie nie zależy już tylko od lokalnych uwarunkowań.
Może dzieki temu marzenie o zamieszkaniu w wymarzoym dla siebie miejscu będzie dla niektórych bardziej realne.
telepraca...
a znasz kogoś kto tak pracuje?
Ja znałam jedną osobę pracującą w ten sposób...jedną;-)

a znasz kogoś kto tak pracuje? Znam. Nie twierdzę, że to rewolucja i powszechna metoda pracy. Ale na pewno (poza innymi zaletami) może ułatwić zamieszkanie w wymarzonym miejscu.
Oczywiście, ale zdobycia takiej pracy graniczy z cudem.
I jest zawężone do malutkiej grupy osób, właściwie to chyba tylko do informatyków.
Na tej zasadzie to i można liczyć na wygraną w Totka i wtedy z tego żyć;-)

Oczywiście, ale zdobycia takiej pracy graniczy z cudem.
I jest zawężone do malutkiej grupy osób, właściwie to chyba tylko do informatyków.
Na tej zasadzie to i można liczyć na wygraną w Totka i wtedy z tego żyć;-)
Troszke wiary,Krysiu
Patrzac na Twoj avatar ,dostrzegam duze zasoby...

Oczywiście, ale zdobycia takiej pracy graniczy z cudem.
I jest zawężone do malutkiej grupy osób, właściwie to chyba tylko do informatyków.
Na tej zasadzie to i można liczyć na wygraną w Totka i wtedy z tego żyć;-)
Jestem informatykiem ale nie mogę pracować zdalnie, muszę być na miejscu.
Mam świetną pracę i za nic bym z niej nie zrezygnowała.

Za to "dorabiam sobie" zdalnie ale nie jako informatyk a pisząc i aktualizując przewodniki.

Oczywiście wymaga to również przede wszystkim wyjazdów w to określone miejsce o którym jest przewodnik, ale tą bieżącą weryfikację informacji często robią moi synowie, którzy jako student i uczeń liceum są bardziej mobilni.

Tak sobie czasem myślę, ze już będąc na emeryturze chciałabym zamieszkać w ładnym miejscu, niekoniecznie w Bieszczadach, ale znowu nie lubię przywiązywać się do miejsca, lubię przede wszystkim podróżować.

Pozdrowienia

Basia
Pierogowy jakbym mogła zdajnie pracować to już by mnie tu nie było;-)
i optymizm ma się nijak do REALIZMU;-)
a ja się niestety przywiązuję do miejsca i nie wyobrażam sobie mojej przeprowadzki z Warmii i Mazur, tak tu pięknie...ale tam na górze mają zdaje się inne plany co do mnie i będę musiała.
No trudno;-) mus to mus
Chyba nie wazne gdzie Sie pomieszkuje...
Moze Istotne jest czy Sie jest z tym szczesliwym
Mam przyjaciela , ktory buduje jacht oceaniczny
Od 24 lat.
Bedzie budowal i wyposazal go ,chyba jeszcze z 20 lat
Codziennie pokonuje ok.60km do pracy (w jedna strone).
Poniewaz tylko w takim miejscu znalazł odpowiednie pomieszczenie.
Na marginesie: zonaty,troje dzieci,menadzer w konsorcjum,itd.
Jest pelen radosci , poniewaz wyplynie na nim kiedys,moze w ostatni rejs.
Ale to juz sprawa drugorzedna.
Totez...
Optymizm? ,taaak ,ale cos jeszcze innego.
Hej.hej.

Są...tyle, że trzeba żyć. Najlepiej za pieniądze:P Zaczniesz je zdobywać w tym cichym miejscu bez zgiełku i nagle ekonomia pokaże swoją siłę:) Handele założysz? Skąd w takim miejscu tłum klientów wytrzasnąć? Usługi - to samo. Jesteś artisticzna dusza i zrobisz książkę, foto, obraz, rzeźbę. No - w Bieszczadach jeszcze może w jakiej galeryjce coś sprzedasz. Ale na Ziemi Lubuskiej w borach, jak niektórzzy doradzaja? Twoje szanse będą pochodną możliwości ekonomicznych i rynkowych. To weź pod uwagę. Chyba, że jesteś wydajnym graczem giełdowym albo wygrałeś w lotto kilka baniek i będziesz żył jako rentier. Gdy już nakreślisz REALISTYCZNY plan zdobywania dochodów, które nie będą Cię frustrowały, to reszta będzie fraszką. Może nawet kobieta się znajdzie, skora do zamieszkania w takim miejscu?:)
Życzę powodzenia, bo to dobry pomysł. Sam przesiadłem się ze stolycy na miasteczko powiatowe i jakoś jadę:) Już bym nie chciał wrócić...Zwłaszcza w perspektywie wieszczonej przez demografów ucieczki ludzkości do miast.
Derty

PS: polecam dla zastanawiających się nad wyborem swej drogi życiowej zdjęcie miesiąca wraz z komentarzem zamieszczone w nr 8/2010 Wiedzy i Życia:D:D:D
Nie jest problemem miec duże pieniądze i osiąsc w biesach.To żadna sztuka.Majac duże pieniądze można osiąsc wszędzie.Chodzi mi o cos innego.Chcę wrócic do życia bardzo prymitywnego,
prostego.Od podstaw na gołej ziemi zbudowac małą farmę.Najlepiej przy strumyku bo można zmontowac kawałek swej elektrowni.Kawałek ziemi na uprawę.Nic więcej.Resztę mam nadzieję dałby las,czyli jakies jagody,grzyby,zioła itp.Chce się cofnąc o kilka stuleci do tyłu.TO JEST MOJE MARZENIE.

To wszystko racja, trzeba stąpać po ziemi. Pamiętajmy jednak, że mamy XXI wiek, telepracę i prawie wszechobecny internet. Miejsce siedzenia ma powolutku coraz mniejsze znaczenie, a zarobkowanie nie zależy już tylko od lokalnych uwarunkowań.
Może dzieki temu marzenie o zamieszkaniu w wymarzoym dla siebie miejscu będzie dla niektórych bardziej realne.

Ostatnie lata spędziłem w różnych miejscach.Byłem w Ameryce Południowej.Mam nawet bebe pochodzacą z Brasil.Lecz stwierdziłem że pogon za wszystkimi dobrami tego swiata to pogon za wiatrem,jak to okreslił kiedys Salomon.Jakos nie jestem bardziej szczęsliwy,jakoś nie zrywam się o swicie i z radoscia nie pędzę do pracy.I jakos widze po wszystkich znajomych że szczęscie nie zależy od tego ile się ma.Znam ludzi którzy mieszkają w okazałych rezydencjach i są bardzo nieszczęsliwi.A to daltego ze albo chcą mic więcej,albo boja się o utratę tego co mają.I to jest pogon za wiatrem
Jak kilka stuleci do tyłu, to po co ci elektrownia? Weź jeszcze pod uwagę przeróżne przymusowe kontakty z urzędami, szczęśliwie nam panującymi. Nic bez nich!

Są...tyle, że trzeba żyć. Najlepiej za pieniądze:P Zaczniesz je zdobywać w tym cichym miejscu bez zgiełku i nagle ekonomia pokaże swoją siłę:) Handele założysz? Skąd w takim miejscu tłum klientów wytrzasnąć? Usługi - to samo. Jesteś artisticzna dusza i zrobisz książkę, foto, obraz, rzeźbę. No - w Bieszczadach jeszcze może w jakiej galeryjce coś sprzedasz. Ale na Ziemi Lubuskiej w borach, jak niektórzzy doradzaja? Twoje szanse będą pochodną możliwości ekonomicznych i rynkowych. To weź pod uwagę. Chyba, że jesteś wydajnym graczem giełdowym albo wygrałeś w lotto kilka baniek i będziesz żył jako rentier. Gdy już nakreślisz REALISTYCZNY plan zdobywania dochodów, które nie będą Cię frustrowały, to reszta będzie fraszką. Może nawet kobieta się znajdzie, skora do zamieszkania w takim miejscu?:)
Życzę powodzenia, bo to dobry pomysł. Sam przesiadłem się ze stolycy na miasteczko powiatowe i jakoś jadę:) Już bym nie chciał wrócić...Zwłaszcza w perspektywie wieszczonej przez demografów ucieczki ludzkości do miast.
Derty

PS: polecam dla zastanawiających się nad wyborem swej drogi życiowej zdjęcie miesiąca wraz z komentarzem zamieszczone w nr 8/2010 Wiedzy i Życia:D:D:D
Kobieta się znajdzie,hehehe.Nie sądzę.I nawet nie chcę.Była kiedys kobieta,nazywała się Ewa.W raju było jej zle i nudno,to co mówic o biesach.

Jak kilka stuleci do tyłu, to po co ci elektrownia? Weź jeszcze pod uwagę przeróżne przymusowe kontakty z urzędami, szczęśliwie nam panującymi. Nic bez nich! Racja,po co mi elektrownia.No,chyba panujące urzędy byłyby największą przeszkodą,masz rację.Bo jakby tak się raptem zebrało parę tys ludzi pragnących życ bez urzedów to komu by te urzędy służyły??????
aaaaaaha...
no to i tak potrzebujesz dużej ilości pieniążków, aby sobie kupić kawałek ziemi nadającej się na farmę (cokolwiek to oznacza).

Nie jest problemem miec duże pieniądze i osiąsc w biesach.To żadna sztuka.Majac duże pieniądze można osiąsc wszędzie.Chodzi mi o cos innego.Chcę wrócic do życia bardzo prymitywnego,
prostego.Od podstaw na gołej ziemi zbudowac małą farmę.Najlepiej przy strumyku bo można zmontowac kawałek swej elektrowni.Kawałek ziemi na uprawę.Nic więcej.Resztę mam nadzieję dałby las,czyli jakies jagody,grzyby,zioła itp.Chce się cofnąc o kilka stuleci do tyłu.TO JEST MOJE MARZENIE.
piekne masz marzenie i bede trzymac kciuki za realizacje... ale nie wiem czy dzisiejsze bieszczady sie do tego nadaja... chyba ze w budowaniu swojego kawalka sprzed lat nie bedzie ci przeszkadzac ze na dzialce obok wystawia ci pensjonat i pod sama dzialke podciagna rowniuski asfalt gdzie beda smigac lsniace limuzyny.. zbyt modne i znane sie bieszczady zrobily..

obojetnie gdzie wyjedziesz zycze powodzenia! imponuja mi ludzie ktorzy potrafia sie oderwac od oslawionej "realnosci" i pokazac ze jej na przekor tez sie da zyc..

telepraca...
a znasz kogoś kto tak pracuje?
Ja znałam jedną osobę pracującą w ten sposób...jedną;-)
ja znam kilka :) nawet toperz jakby sie postaral mialby taka mozliwosc...
ale najciekawsza postacia jest jeden fin- mieszka gdzies nad fiordem na dalekiej polnocy w domku ktory sam zbudowal, hoduje renifery i pracuje zdalnie w duzej firmie informatycznej. Raz na kilka miesiecy musi przyjechac na spotkanie firmowe- i wtedy jest stadko gogusiow w garniturkach i jeden prawdziwy wiking z broda do pasa i samodzielnie zrobionym ubranku ze skor..fakt ze jego kraj daje wieksze mozliwosci znalezienia sobie naprawde dzikiego miejsca do zycia, gdzie setki kilometrow czlowieka nie ma ale siec jest..
firmie informatycznej...
właśnie, pisałam, że praktycznie praca zdajnie tyczy się tylko informatyków.
Bo jaki jeszcze zawód tak może pracować?tzn. nie może, a pracuje, bo teoretycznie to się nie liczy;-)Chyba, że założyć własny biznes, no ale to nie o tym mówimy;-)

firmie informatycznej...
właśnie, pisałam, że praktycznie praca zdajnie tyczy się tylko informatyków.
Bo jaki jeszcze zawód tak może pracować?tzn. nie może, a pracuje, bo teoretycznie to się nie liczy;-)Chyba, że założyć własny biznes, no ale to nie o tym mówimy;-)
mozna jeszcze skrecac dlugopisy albo kleic koperty ;)
Na długopisach i kopertach przejechała się połowa bieszczadzkich bezrobotnych. Ale, można być pisarzem !Najlepiej już znanym i popularnym !! A pisać można nawet przy łuczywie!

mozna jeszcze skrecac dlugopisy albo kleic koperty ;) I z tego utrzymasz rodzinę i dom???
czy po prostu nie umrzesz z głodu czy tam z pragnienia.

I z tego utrzymasz rodzinę i dom???
czy po prostu nie umrzesz z głodu czy tam z pragnienia.
tym razem zartowalam ;)

choc tak z drugiej strony tu wszyscy tylko o pracy.. a na roznych zapadlych wioskach wielu jest bezrobotnych ktorzy z glodu nie umieraja.. tu jakis zasilek, tu troche dorywczej pracy, tu maly handelek, tu jakis wypad na saksy na miesiac, tu jakas uprawa w ogrodku i sie da.. znam takich ludzi, on nie pracuje od lat, ona tez, dwoje dzieci, a nikt glodny nie chodzi.. ba! jeszcze na flaszke czasem maja czy na wyjazd stopem nad morze ;) przezyc sie da, niekoniecznie majac stala dobra prace. Fakt, nie jest to wystawne zycie, niektorzy mowia ze to wegetacja- pytanie tylko czy ktos sie na takie zycie pisze..

bo jednak chyba wiekszosc ludzi myslac "wyjechac z miasta w dzicz/na wies/w bieszczady" ma na mysli "wyjechac i zyc dostatnio" a napewno nie na nizszym poziomie niz sie przywyklo w miescie.. z takim podejsciem to naprawde problem moze byc i warto wyjazd powaznie przemyslec

praktycznie praca zdajnie tyczy się tylko informatyków.
Bo jaki jeszcze zawód tak może pracować?
Wcale nie. Informatyk to taki gość, który telepracę powinien w firmie technicznie umożliwić. Komputer, internet to narzędzia do komunikacji. Telepraca jest dla każdego, kto do wykonania obowiązków nie musi mieć codziennego, fizycznego kontaktu z kierownictwem, współpracownikami, klientami, materiałami bezpośrednio w firmie w postaci papierowej. Tłumacz, doradca, konsultant, pisarz, programista, księgowa, analityk, architekt, prawnik, itd.
Otwieranie "zawartości" pulpitu z komputera "w pracy" na komputerze "w domu" nie jest problemem. Sprawienie, że po naciśnięciu przycisku "Drukuj" na komputerze w domu wydruk pojawi się na drukarce w sekretariacie firmy nie jest problemem. Przekazanie materiałów z/do pracy drogą elektroniczną nie jest problemem.
Faktem jest, że telepraca długo będzie się jeszcze kojarzyła z pracą informatyka, dopóki termin ten nie zagości w mentalności pracowawców i nie podniesie się poziom wiedzy teleinformatycznej samych informatyków.
Może potem przeprowadzek w Bieszczady będzie więcej ;)
Dla każdego czyli dla kogo?aaa wymieniłeś...
taaa prawnik się przez skajpa będzie łączył z salą sądową;-))))
podaj konkretne przykłady i czy znasz takie osoby, czy tylko czytałeś o nich gdzieś;-)
Bo ja znam tylko jedną taką osobę i zajmuje się informatyką właśnie.
heh, ciekawe jak telepraca w przypadku lekarza weterynarii miałaby wyglądać;-)))))))))))

Akurat w Bieszczadach się ładnie żyje z turystyki, tylko trzeba mieć trochę pieniążków na dzień dobry

podaj konkretne przykłady i czy znasz takie osoby, czy tylko czytałeś o nich gdzieś;-) Łomatko! Z adresami, zakresem obowiązków i listą płac?
Znam pracujące tak księgowe (same panie), prawników (sami panowie), programistów i analityków (obojga płci). Jeden z moich kolegów zajmuje się zdalnie monitoringiem systemu bezpieczeństwa dużej sieci sklepów na dużym obszarze kraju, a w wolnych chwilach dłubie dla tej firmy specyficzne sprzęty, wymyślne kamery i różne rejestratory. Z szefem z różnych przyczyn widuje się raz na kilka miesięcy.

Blisko znam tylko jednego prawnika, który ma częsty kontakt z salą sądową. Bywa tam osobiście ;)
Pozostali wiedzą o niej ze słyszenia. ;) Praca prawnika nie ogranicza się tylko do sali sądowej.

Skype nie jest podstawowym narzędziem do komunikacji w korporacjach. Choć coraz częściej stosowane są formy telekonferencji w celu ograniczenia czasu, kosztów przejazdów, noclegów...

Nic o lekarzu nie pisałem. "Zwykły" weterynarz zdalnie nie popracuje, ale potrafię sobie wyobrazić wysokiej klasy specjalistę weterynarii pracującego "zdalnie" jako konsultant.

Czy to jakaś prawidłowość na forum, że trzeba rozmówcę pod mur postawić?
Czy podstawowa zasada dyskusji wygląda tak: "Moja jest tylko racja i to święta racja, bo jeżeli nawet jest i twoja, to moja jest mojsza niż twojsza i zaprawdę powiadam wam, że to właśnie moja racja jest najmojsza!" ????

W wątku chodzi o możliwości zamieszkania w Bieszczadach, nie o telepracę. Telepraca jest jakąś opcją, nie każdy musi prowadzić agroturystykę, karczmę, być artystą, itp.? Czy trzeba udowadniać, że ona funkcjonuje i w jakiej skali? Jest taka opcja. Niektórzy skorzystają, inni nie. Jedne zawody mogą tak funkcjonować inne nie. Ktoś zna osoby tak pracujące, inny nie zna.
Tak tak
wygrana w totka też taką opcją jest.
Bo jest ona tak samo prawdopodobna jak telepraca w Bieszczadach;-)
Czasem ktoś w nich przecież wygrywa!Tak jak czasem ktoś tam pracuje w systemie telepracy.
Nuda, znowu muszę zgodzić się z Bubą.....
Kryśka wydaje się nieco zaborcza. Sam nie wykluczam że nastąpi dzień, kiedy będę mógł zarabiać na siebie, i swoją rodzinę będąc w bieszczadach, a wszystko przy użyciu komputera i internetu. Bo niby dlaczego nie?

Sa ludzie jak Kryśka, którzy zanim się wezmą do czegoś.... przenalizują i czasem stwierdzą że się nie da. Są też tacy, którzy nie wiedzą że się nie da, siądą do roboty, i to zrobią. Trza chcieć.
No masz rację jeśli chodzi o rodzinę to ja zawsze analizuję, żeby wyszło jak najlepiej;-)
A co do kompa to ja co najwyżej umiem włączyć i odpalić forum bieszczadzkie;-) więc to raczej do pracy za mało ha ha ha
no i YT czasem.... :)

W wątku chodzi o możliwości zamieszkania w Bieszczadach, nie o telepracę. Telepraca jest jakąś opcją, nie każdy musi prowadzić agroturystykę, karczmę, być artystą, itp.? Otóż to.

Jest jeszcze jedna, stosunkowo prosta możliwość przeżycia w Bieszczadach - utrzymywanie się z renty/emerytury. Spokojnie jestem w stanie wyobrazić sobie człowieka, który sprzedaje mieszkanie w dużym mieście, kupuje i urządza za to dom w Bieszczadach, w którym sobie spokojnie żyje, ewentualnie dorabiając na odległość, raczej żeby się nie zanudzić w długie zimowe wieczory. Oczywiście w Bieszczadach przydaje się dobre zdrowie, ale rentę można zdobyć na różne sposoby, a emeryci bywają całkiem witalni :-)

Kobieta się znajdzie,hehehe.Nie sądzę.I nawet nie chcę.
Chodzi mi o cos innego.Chcę wrócic do życia bardzo prymitywnego,
prostego.Od podstaw na gołej ziemi zbudowac małą farmę.Najlepiej przy strumyku bo można zmontowac kawałek swej elektrowni.Kawałek ziemi na uprawę.Nic więcej.Resztę mam nadzieję dałby las,czyli jakies jagody,grzyby,zioła itp.Chce się cofnąc o kilka stuleci do tyłu.TO JEST MOJE MARZENIE.
możesz zostać bieszczadzkim współczesnym pustelniko-tołhajem z własną elektrownią. trochę sobie będziesz zbierał w lesie jagody a trochę łupił karawany turystów.:mrgreen: stworzysz nową jakość w Bieszczadach;) od razu wpraszam się na pierogi z jagodami albo sosik grzybowy:razz:

I z tego utrzymasz rodzinę i dom???
czy po prostu nie umrzesz z głodu czy tam z pragnienia.
U Krysi odezwała sie typowa kobiecosc.Jak utrzymac rodzinę i dom.I trzeba rację przyznac.Facet zje byle co ,przespi się byle gdzie,chociazby na sianie lub słomie w stodole,jesli będzie żył tam gdzie od lat marzył.Z kobietą i dziecmi na dłuższą metę to nawet nie ma co marzyc żeby kobieta chciała wrócic do spartanskich warunków,porzucając wygody tego swiata.Z mojej statystyki(mojej)wynika ze 90 procent kobiet nienawidzi wsi jako takiej-bo nuuuuuuuuuuuuuda.
I stawiają pytanie-A CO JA NA WSI BĘDĘ ROBIC???????Przecież nie ma tam supermarketów,nie ma dróg,i najwazniejsze-czym zaimponuję koleżankom,znajomym.Opisuję tu reakcję kobiet z tak zwanego swiata zachodniego.

możesz zostać bieszczadzkim współczesnym pustelniko-tołhajem z własną elektrownią. trochę sobie będziesz zbierał w lesie jagody a trochę łupił karawany turystów.:mrgreen: stworzysz nową jakość w Bieszczadach;) od razu wpraszam się na pierogi z jagodami albo sosik grzybowy:razz: Zapraszam serdecznie.Długo to ja tych turystów bym nie nałupił,podejrzewam.A nowa jakosc,jesli ktos chce uciec od tego swiata to na rozgłosie nie bardzo mu zależy.
ale jak się rozniesie, że Ci nie zależy na rozgłosie to tym bardziej przed wielbicielami "prawdy i dzikości w Bieszzcadach" :wink: nie opędzisz się...nie opędzisz...;) (i już nawet jagód nie będziesz musiał zbierać:-P)

tym razem zartowalam ;)

choc tak z drugiej strony tu wszyscy tylko o pracy.. a na roznych zapadlych wioskach wielu jest bezrobotnych ktorzy z glodu nie umieraja.. tu jakis zasilek, tu troche dorywczej pracy, tu maly handelek, tu jakis wypad na saksy na miesiac, tu jakas uprawa w ogrodku i sie da.. znam takich ludzi, on nie pracuje od lat, ona tez, dwoje dzieci, a nikt glodny nie chodzi.. ba! jeszcze na flaszke czasem maja czy na wyjazd stopem nad morze ;) przezyc sie da, niekoniecznie majac stala dobra prace. Fakt, nie jest to wystawne zycie, niektorzy mowia ze to wegetacja- pytanie tylko czy ktos sie na takie zycie pisze..

bo jednak chyba wiekszosc ludzi myslac "wyjechac z miasta w dzicz/na wies/w bieszczady" ma na mysli "wyjechac i zyc dostatnio" a napewno nie na nizszym poziomie niz sie przywyklo w miescie.. z takim podejsciem to naprawde problem moze byc i warto wyjazd powaznie przemyslec
Wszędzie się da przeżyc.Znajomy był w Zambii,w Afryce.To jeszcze na wsiach są żarna do mielenia kukurydzy .I jakos nie zauważył braku szczęscia na twarzach tubylców.Szczęscie nie jest zależne od posiadania.Mieszkałem na wsi na Podlasiu i wspominam te lata jako najlepsze w moim życiu.Chleb razowy,który mama piekła na zakwasie,mleko prosto od krowy,warzywa i owoce,i jagody i grzyby,i swoja woda ze studni.I nie pamiętam zebym się kiedykolwiek nudził.A nie było tv,netu,pfonów,bajerów rowerów.I nikt ciągle nie gadał o kasie,kasie,karierze,sukcesach,pracy ,polityce,blablabla.

ale jak się rozniesie, że Ci nie zależy na rozgłosie to tym bardziej przed wielbicielami "prawdy i dzikości w Bieszzcadach" :wink: nie opędzisz się...nie opędzisz...;) (i już nawet jagód nie będziesz musiał zbierać:-P) No to mnie pocieszyłas.Zawsze zostaje mi Brazylia i odległe tereny Pantanalu.Tam to już baaardzo ciężko namierzyc kogokolwiek,bo to teren większy niż cała Polska.I najfajniejsze jest to że biedni ludzie sklecają sobie jakies pseudo chatki,dołączają do nich kolejni zakapiorzy,i tak powstaje osada.A ze jest upał to urząd musi z czasem pociągnąc prąd i wodę,i kanalizację .I tak oto powstał nowy slums.I ludzie w takim slumsie baaardzo otwarci,szczerzy,goscinni,aż za bardzo czasem.No i też jest problem z że tak powiem rozgłosem,bo nic się między nimi nie da ukryc.Uwielbjają życ cudzym życiem.

Wszędzie się da przeżyc.Znajomy był w Zambii,w Afryce.To jeszcze na wsiach są żarna do mielenia kukurydzy .I jakos nie zauważył braku szczęscia na twarzach tubylców.Szczęscie nie jest zależne od posiadania.Mieszkałem na wsi na Podlasiu i wspominam te lata jako najlepsze w moim życiu.Chleb razowy,który mama piekła na zakwasie,mleko prosto od krowy,warzywa i owoce,i jagody i grzyby,i swoja woda ze studni.I nie pamiętam zebym się kiedykolwiek nudził.A nie było tv,netu,pfonów,bajerów rowerów.I nikt ciągle nie gadał o kasie,kasie,karierze,sukcesach,pracy ,polityce,blablabla. nie wolisz na podlasie wyjechac? tam mozna jeszcze znalezc takie wioski ze hej! albo na ukrainskie polesie! (acz wyjazd do innego kraju to dodatkowe trudnosci...) takie tam miejsca ze w bieszczadach juz takich miejsc nie ma... co cie wzielo akurat na bieszczady? dzikie bieszczady to mit sprzed lat...
Wróćcie może do tematu :)
a po co mam wracać skoro mnie usuwają :( by by
Becia dawaj na czat, masz u dołu calutkiego foruma;-)
Jestem, jestem skaczę tak sobie po tematach i jakoś nie ma z kim pogadać. Pewnie nie ta pora a ludzie w pracy.
Polecam przyjrzeć się dolnej części strony głównej tego forum.

Wróćcie może do tematu :) Moze tak:
Jestesmy w BIESZCZADACH !?
A wiec pedagogika idaca za raczke z Wlk.Bratem zostala w dolinach?
Hej,polecam "Ulisess"-a J.Joyce-a w przekladzie M.Slomczynskiego a najlepiej w oryginale.
Poza tym, to debiutujace kobiety...
:-P:-P:-P
Ja debiutowałam na mazurach. Kiedyś na studiach ( 100 lat temu ) mieszkałam pod namiotem 4 miechy ( lato/jesień ) i było wspaniale, nieraz namiot nam zrywało, pioruny waliły, wiatr drzewa w lesie wywracał ale mimo tego było pięknie. Jak się obozuje w Bieszczadach ? Pomijam zimowe miesiące bo lubię ciepełko i nie mam zamiaru sie wykazywać.
sto lat temu cudnie a teraz .... hmm myslę ze nie gdzie a z kim
z mlekiem od krowy
hahahahaha

sto lat temu cudnie a teraz .... hmm myslę ze nie gdzie a z kim jak by co ,to możesz liczyć na PIEROgowego

"z mlekiem od krowy"...

poeksperymentujemy z tutejszymi" substancyami "
jakichś KUMYS PO BIESZCZADZKU może uzyskamy,jako produkt bieszczadzki zgłosimy i NASZA UNIA KOCHANA dorzuci do projektu parę dukatów.
rafal,
myślę ,że teleprace zostawimy dla pracowitych Bieszczadników ,a my siedząc na werandzie będziemy każdy dzień żegnali zachodem słońca
w szklaneczce łapiąc ostatnie jego promienie...
hi,hi,hi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl