bigos - mĂłj pamiÄtnik, wspomnienia, uczucia, przeĹźycia ...
Witam,
po raz pierwszy zabieram głos (a raczej stukot klawiszy ;) ) na tym forum, ale od razu chciałbym Was o coś zapytać.
Razem z dwójką znajomych planujemy przejść przez Bieszczady na Ukrainę (lub na odwrót). Wie ktoś może jak to najlepiej (niekoniecznie najłatwiej ;) ) zrobić?
Czy potrzebne są jakieś pozwolenia na przekroczenie granicy w konkretnym miejscu? (jeśli dobrze kojarzę, to kiedyś takie sprawy załatwiało się w Ustrzykach Dolnych, ale pewnien tego nie jestem).
Ogólnie jeśli ktokolwiek wie cokolwiek (oczywiście jeśli są to pewne informacje), to proszę podzielcie się ze mną tą wiedzą! :)
Pozdrawiam
Witaj na Forum.
Myślę, że jedyne legalne przejście masz w Krościenku.
Pozdrawiam
Nie rozumiem o co Ci chodzi. Przejścia masz w Krościenku, Medyce i Korczowej. W Krościenku przygotuj się na długotrwałe oczekiwanie w kolejce samochodów. To przejście przde wszystkim przemytnicze. Musisz posiadać paszport, wiza Polakom i obywatelom unii niepotrzebna. Waluta hrywna w sklepach nastawionych na sprzedaż dla Polaków także złotowka i dolar. Euro nie cieszy się popularnością.
Razem z dwójką znajomych planujemy przejść przez Bieszczady na Ukrainę (lub na odwrót). Wie ktoś może jak to najlepiej (niekoniecznie najłatwiej ;) ) zrobić? A ja bym sie nie ceregielił i poszedł przez zieloną. Najlepiej w kierunku stamtąd-do nas. Ostatni szedłem na dłuższym odcinku granicy Pol-Ukr gdzie szlaki nie prowadzą. Spotkałem jedynie ukraińskich zbieraczy jagód oraz ukraińskich kłusowników. Tamtejsza ludność za wiele się nie ceragieli z granicą. Naszych służb granicznych nie spotkałem.
Jeżeli chodzi o przejscie w Krościenku to nie jest ono piesze, więc albo przekraczacie je samochodem, autobusem, albo pociagiem.... gorąco polecam to ostatnie :twisted: :mrgreen:
[QUOTE=malo;33363]A ja bym sie nie ceregielił i poszedł przez zieloną. QUOTE]
i posiedział byś z 24 h do wyjaśnienia ....:wink: ,o słonym śledziu :smile: i do tego bez popicia.
jakieś doświadczenia? ;)
Pewnie zdecydujemy się przejechać na "drugą stronę" pociągiem i będziemy próbować stamtąd wrócić ;)
Lucyno wydawało mi się, że kiedyś wyczytałem gdzieś lub ktoś mi powiedział, że za "starych dobrych czasów" można było przejść na Ukrainę przez jakieś miejsce w Bieszczadach (nie pamiętam już gdzie było to miejsce) gdzie siedzieli WOPiści tylko trzeba było mieć pozwolenie wydawane w Ustrzykach Dl. (mam nadzieję, że w miarę zrozumiale to wytłumaczyłem).
Oczywiście mogło mi się jedynie wydawać, że coś takiego czytałem/słyszałem... ;)
A ja bym sie nie ceregielił i poszedł przez zieloną. Najlepiej w kierunku stamtąd-do nas. Ostatni szedłem na dłuższym odcinku granicy Pol-Ukr gdzie szlaki nie prowadzą. Spotkałem jedynie ukraińskich zbieraczy jagód oraz ukraińskich kłusowników. Tamtejsza ludność za wiele się nie ceragieli z granicą. Naszych służb granicznych nie spotkałem. Na coś takiego bym się nie zdecydowała. Powrót przez Lwów czy Kijów?
Nie słyszałam nigdy o czymś podobnym jak miejsce nielegalnego przejścia w którym można spotkać się z pogranicznikami. Słyszałam zaś o naiwnych którzy byli zapraszani przez ichnich pograniczników na papierosa. Kończyło to się tym,że nasi wracali przrz Lwów, a pogranicznicy mieli po 2 tyg urlopu.
Jak juz kiedyś wspominałem mój rodzony brat z jego kompanią miał przygodę z ukraińskim pogranicznikami, gdy jeszcze nie było szlaku do Studnika, a im się nieco granice myliły na mapie.
I właśnie żałowali że formalności zawęziły się do kilkugodzinnej imprezy, że wcale nie odstawiali ich przez Lwów, jedynie formalna rozmowa z prokuratorem zakończona umorzeniem sprawy. Odstawiani byli tu na miejscu przy słupku granicznym w terenie. Nic szokującego, zabawne wspomnienia.
Co więcej - wyłapani zostali przez tamtych dopiero gdy wleźli wprost na bazę pograniczników w Siankach. Chyba kompletnie zapomnieli, że są już po drugiej stronie, młodzi wtedy byli - licealiści. Więc trzeba się naprawdę starać żeby mieć taka przygodę.
Nie słyszałam nigdy o czymś podobnym jak miejsce nielegalnego przejścia w którym można spotkać się z pogranicznikami. A gdzie napisałem, że było to "nielegalne przejście"? :] Jeśli musiało się posiadać pozwolenie to to chyba nie było "nielegalne"?
Nigdy nie było nawet turystycznego przejścia przez Bieszczady na Ukrainę?
Nie?
A to przepraszam
przypominam chętnym na powrót z UA do Polski przez zielona granicę. W paszportach i komputerach pograniczników zostanie slad po przekroczeniu granicy tylko w jedna strone... Potem zawsze sie to wyda przy powtórnej próbie przekroczenia jakiejkolwiek granicy. Do tego dodam ze z ukrainskimi pogranicznikami nie ma żadnych żartów. Albo sobie posiedzisz albo miej ok 100 ale lepiej 200 USD na łapówki
Wahałbym się czy przekroczyć granicę PL - UA na dziko. Ostatnio (tydzień temu w piątek) idąc granicą od Przeł. Użockiej do Przeł. Beskid spotkałem 8 (!) pograniczników ukraińskich i 2 polskich. Za każdym razem okazywałem pozwolenie od Parku na i to skutkowało.
A jeśli już bym się zdecydował to są miejsca mniej ryzykowne (Ukraińcy mają zielony szlak turystyczny który idzie od nich do granicy, jego okolice i okolice Przeł. Beskid są bardzo dobrze pilnowane). Ale są też miejsa mniej pilnowane :)
Jeżeli ktoś chce jednorazowo być na Ukrainie, niech ryzykuje powrót przez zieloną granicę. Pogranicznicy ukraińscy są wielce upierdliwi odnośnie przebywania w strefie przygranicznej. Na nas "gwizdali" z pędzącego gazika jak szliśmy w Użoku do stacji kolejowej i dopadli nas. Brakowało jakiejś pieczątki (wg nich) i straszyli zamknięciem "na komendanturze". Zdecydowane wykazanie kto tu cos zapieprzył i nasz upór spowodował, że łaskawie odpuścili...A jak wyglada pilnowanie granicy to kazdy wie jadąc elektryczką z Użoka do Sianek i dalej do Sambora...
A że Malo jest "gieroj" ... to każdy wie :smile:
nie wiem jak wyglada przekraczanie zielonej granicy w tej chwili. Od kiedy jest unia ponoc wschodnia granica jest lepiej pilnowana. Ja wielokrotnie w latach 97-2000 przekraczalam zielona granice w bieszczadach (w rejonie sokolik gorskich i dzwiniacza gornego) oraz na pogorzu przemyskim (z kwaszeniny najblizej bylo do znajomych do kniazpola ;)) wygodne bylo ze wedrowalam tam z kumplem ukraincem- jak spotkalismy polskich straznikow po polskiej stronie to ja gadalam, jak ukrainskich to on ;))) zlapana na goracym uczynku zostalam tylko raz w okolicy sokolik- na szczescie przez polakow, tlumaczenie tzw "na blondynke" ;) poskutkowalo : "to juz tu jest granica?? nie wiedzialam.. a tam taka ladna cerkiewka. Nie mozna jej zwiedzic?" ? obylo sie na rewizji plecaka, spisaniu danych z legitymacji szkolnej (nie mialam jeszcze dowodu ani paszportu). Nigdy pozniej nie mialam z tego powodu problemow na 'legalnej granicy, a jezdze na ukraine co najmniej raz w roku. Teraz troche bym sie bala przekraczac tak granicy, bo jednak trochu lat minelo...
przynajmniej jak pamietam sprzed tych paru lat miejscowi ukraincy z przygranizcnych wioch nie bardzo trzymali sie zasady "granica rzecz swieta" wiele razy spotykalam grzybiarzy i innych pozyskiwaczy runa lesnego gleboko po polskiej stronie. Czesto nawet odwiedzali w ten sposob swoje rodziny (np. siedliska w przemyskim) ponoc problem zaczynal sie gdy w glebi polskiej strony wlezli na straznika i nie bardzo potrafili wypowiedziec sie po polsku. To podpadalo. Choc czesto byli tez w komitywie z pogranicznikami
Ta rozmowa to niedługo pewnie przejdzie w jakieś zakłady kto najwięcej razy przekroczy nielegalnie granicę PL-UA i nieda się złapać... :smile:
oczywiście w Bieszczadach, bo ich miłośnikom już chyba niewystarczy nocowanie w lesie w namiocie lub bardziej survivalowo pod gołym niebem i szukają innych wrazeń.
A tak na marginesie poco robić sobie problemy i przekraczać nielegalnie jak można to zrobić w pełni legalnie, fakt że na granicy się trochę czeka i trzeba jakieś pozwolenie na pobyt załatwić jak na dlużej niż trzy dni czy coś takiego chyba ale to raczej już niejest duży problem, no chyba że się myle i ukraińcy wpuszczają jak amerykanie na lotnisku ... nigdy niewiadomo czy sie z niego wyjdzie ... lub ukraińcy dają pozwolenie jak amerykanie wystawiają wizy ... nigdy niewiadomo czy się dostanie takową .
Zresztą trzeba mieć nadzieje ze nasi politycy zrobią coś z fantem jakim jest brak turystycznych pieszych przejść z Ukrainą bo to prawdopodobnie załatwiłoby całą sprawe.
(tydzień temu w piątek) idąc granicą od Przeł. Użockiej do Przeł. Beskid spotkałem 8 (!) pograniczników ukraińskich i 2 polskich. No to widzę że sytuacja wygląda bardzo różnie. Bo ja miesiąc temu od Beniowej aż do przeł. Bukowskiej w godz.9-17 nie spotkałem ani jednego pogranicznika. I jak bym spotkał to bym uznał, że i tak jest ich tam za mało, bo ukraińscy kłusownicy na których naszedłem wystrzeliwali naszą zwierzynę.
Ale jeśli w jednym dniu można spotkać aż 10 pograniczników, a w innym dniu żadnego to..... wolę nie wypowiadać myśli, które budzą mi się w głowie. To wyglądałoby na jakiś rodzaj nieoptymalnego ("nieprawidłowego" ?) grafika służb.
Po uświadomiedniu Krzycha pozostaje czekać aż Ukraina wejdzie do Schoengen.
jak nie mialam paszportu to nie pozostawalo mi nic innego jak lazic na dziko. Teraz mam i grzecznie chodze przez przejscia :) choc zal z sianek na pikuj jechac przez ustrzyki dolne ;) ;) ;)
a ja tak nie gruszki ni z pietruszki.....
Jest przejście piesze w w Roztokach. Zawsze możesz spróbować z Ukrainy na Słowację, i dalej do nas.
pozostaje czekać aż Ukraina wejdzie do Schoengen. No to jeszcze dłuuuuugo poczekamy na wejście Ukrainy do Schengen, Polska jest w UE a i tak zachód robi wszystko aby znalazła się jak najpóźniej na liście krajów objętych tym przywilejem, a jak wiadomo Ukraina pod rządami W. Janukowycza skręca znowu na wschód.
Ja powątpiewam czy ona w ciągu najbliższych 25 lat wstąpi do UE a co dopiero do Scheongen.
No to jeszcze dłuuuuugo poczekamy na wejście Ukrainy do Schengen I dlatego zastanawiam się czy nie wepchnąć jej tam bocznymi drzwiami, w wariancie bieszczadzkim:mrgreen: Stąd napisałem, co napisałem na początku.
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
po raz pierwszy zabieram głos (a raczej stukot klawiszy ;) ) na tym forum, ale od razu chciałbym Was o coś zapytać.
Razem z dwójką znajomych planujemy przejść przez Bieszczady na Ukrainę (lub na odwrót). Wie ktoś może jak to najlepiej (niekoniecznie najłatwiej ;) ) zrobić?
Czy potrzebne są jakieś pozwolenia na przekroczenie granicy w konkretnym miejscu? (jeśli dobrze kojarzę, to kiedyś takie sprawy załatwiało się w Ustrzykach Dolnych, ale pewnien tego nie jestem).
Ogólnie jeśli ktokolwiek wie cokolwiek (oczywiście jeśli są to pewne informacje), to proszę podzielcie się ze mną tą wiedzą! :)
Pozdrawiam
Witaj na Forum.
Myślę, że jedyne legalne przejście masz w Krościenku.
Pozdrawiam
Nie rozumiem o co Ci chodzi. Przejścia masz w Krościenku, Medyce i Korczowej. W Krościenku przygotuj się na długotrwałe oczekiwanie w kolejce samochodów. To przejście przde wszystkim przemytnicze. Musisz posiadać paszport, wiza Polakom i obywatelom unii niepotrzebna. Waluta hrywna w sklepach nastawionych na sprzedaż dla Polaków także złotowka i dolar. Euro nie cieszy się popularnością.
Razem z dwójką znajomych planujemy przejść przez Bieszczady na Ukrainę (lub na odwrót). Wie ktoś może jak to najlepiej (niekoniecznie najłatwiej ;) ) zrobić? A ja bym sie nie ceregielił i poszedł przez zieloną. Najlepiej w kierunku stamtąd-do nas. Ostatni szedłem na dłuższym odcinku granicy Pol-Ukr gdzie szlaki nie prowadzą. Spotkałem jedynie ukraińskich zbieraczy jagód oraz ukraińskich kłusowników. Tamtejsza ludność za wiele się nie ceragieli z granicą. Naszych służb granicznych nie spotkałem.
Jeżeli chodzi o przejscie w Krościenku to nie jest ono piesze, więc albo przekraczacie je samochodem, autobusem, albo pociagiem.... gorąco polecam to ostatnie :twisted: :mrgreen:
[QUOTE=malo;33363]A ja bym sie nie ceregielił i poszedł przez zieloną. QUOTE]
i posiedział byś z 24 h do wyjaśnienia ....:wink: ,o słonym śledziu :smile: i do tego bez popicia.
jakieś doświadczenia? ;)
Pewnie zdecydujemy się przejechać na "drugą stronę" pociągiem i będziemy próbować stamtąd wrócić ;)
Lucyno wydawało mi się, że kiedyś wyczytałem gdzieś lub ktoś mi powiedział, że za "starych dobrych czasów" można było przejść na Ukrainę przez jakieś miejsce w Bieszczadach (nie pamiętam już gdzie było to miejsce) gdzie siedzieli WOPiści tylko trzeba było mieć pozwolenie wydawane w Ustrzykach Dl. (mam nadzieję, że w miarę zrozumiale to wytłumaczyłem).
Oczywiście mogło mi się jedynie wydawać, że coś takiego czytałem/słyszałem... ;)
A ja bym sie nie ceregielił i poszedł przez zieloną. Najlepiej w kierunku stamtąd-do nas. Ostatni szedłem na dłuższym odcinku granicy Pol-Ukr gdzie szlaki nie prowadzą. Spotkałem jedynie ukraińskich zbieraczy jagód oraz ukraińskich kłusowników. Tamtejsza ludność za wiele się nie ceragieli z granicą. Naszych służb granicznych nie spotkałem. Na coś takiego bym się nie zdecydowała. Powrót przez Lwów czy Kijów?
Nie słyszałam nigdy o czymś podobnym jak miejsce nielegalnego przejścia w którym można spotkać się z pogranicznikami. Słyszałam zaś o naiwnych którzy byli zapraszani przez ichnich pograniczników na papierosa. Kończyło to się tym,że nasi wracali przrz Lwów, a pogranicznicy mieli po 2 tyg urlopu.
Jak juz kiedyś wspominałem mój rodzony brat z jego kompanią miał przygodę z ukraińskim pogranicznikami, gdy jeszcze nie było szlaku do Studnika, a im się nieco granice myliły na mapie.
I właśnie żałowali że formalności zawęziły się do kilkugodzinnej imprezy, że wcale nie odstawiali ich przez Lwów, jedynie formalna rozmowa z prokuratorem zakończona umorzeniem sprawy. Odstawiani byli tu na miejscu przy słupku granicznym w terenie. Nic szokującego, zabawne wspomnienia.
Co więcej - wyłapani zostali przez tamtych dopiero gdy wleźli wprost na bazę pograniczników w Siankach. Chyba kompletnie zapomnieli, że są już po drugiej stronie, młodzi wtedy byli - licealiści. Więc trzeba się naprawdę starać żeby mieć taka przygodę.
Nie słyszałam nigdy o czymś podobnym jak miejsce nielegalnego przejścia w którym można spotkać się z pogranicznikami. A gdzie napisałem, że było to "nielegalne przejście"? :] Jeśli musiało się posiadać pozwolenie to to chyba nie było "nielegalne"?
Nigdy nie było nawet turystycznego przejścia przez Bieszczady na Ukrainę?
Nie?
A to przepraszam
przypominam chętnym na powrót z UA do Polski przez zielona granicę. W paszportach i komputerach pograniczników zostanie slad po przekroczeniu granicy tylko w jedna strone... Potem zawsze sie to wyda przy powtórnej próbie przekroczenia jakiejkolwiek granicy. Do tego dodam ze z ukrainskimi pogranicznikami nie ma żadnych żartów. Albo sobie posiedzisz albo miej ok 100 ale lepiej 200 USD na łapówki
Wahałbym się czy przekroczyć granicę PL - UA na dziko. Ostatnio (tydzień temu w piątek) idąc granicą od Przeł. Użockiej do Przeł. Beskid spotkałem 8 (!) pograniczników ukraińskich i 2 polskich. Za każdym razem okazywałem pozwolenie od Parku na i to skutkowało.
A jeśli już bym się zdecydował to są miejsca mniej ryzykowne (Ukraińcy mają zielony szlak turystyczny który idzie od nich do granicy, jego okolice i okolice Przeł. Beskid są bardzo dobrze pilnowane). Ale są też miejsa mniej pilnowane :)
Jeżeli ktoś chce jednorazowo być na Ukrainie, niech ryzykuje powrót przez zieloną granicę. Pogranicznicy ukraińscy są wielce upierdliwi odnośnie przebywania w strefie przygranicznej. Na nas "gwizdali" z pędzącego gazika jak szliśmy w Użoku do stacji kolejowej i dopadli nas. Brakowało jakiejś pieczątki (wg nich) i straszyli zamknięciem "na komendanturze". Zdecydowane wykazanie kto tu cos zapieprzył i nasz upór spowodował, że łaskawie odpuścili...A jak wyglada pilnowanie granicy to kazdy wie jadąc elektryczką z Użoka do Sianek i dalej do Sambora...
A że Malo jest "gieroj" ... to każdy wie :smile:
nie wiem jak wyglada przekraczanie zielonej granicy w tej chwili. Od kiedy jest unia ponoc wschodnia granica jest lepiej pilnowana. Ja wielokrotnie w latach 97-2000 przekraczalam zielona granice w bieszczadach (w rejonie sokolik gorskich i dzwiniacza gornego) oraz na pogorzu przemyskim (z kwaszeniny najblizej bylo do znajomych do kniazpola ;)) wygodne bylo ze wedrowalam tam z kumplem ukraincem- jak spotkalismy polskich straznikow po polskiej stronie to ja gadalam, jak ukrainskich to on ;))) zlapana na goracym uczynku zostalam tylko raz w okolicy sokolik- na szczescie przez polakow, tlumaczenie tzw "na blondynke" ;) poskutkowalo : "to juz tu jest granica?? nie wiedzialam.. a tam taka ladna cerkiewka. Nie mozna jej zwiedzic?" ? obylo sie na rewizji plecaka, spisaniu danych z legitymacji szkolnej (nie mialam jeszcze dowodu ani paszportu). Nigdy pozniej nie mialam z tego powodu problemow na 'legalnej granicy, a jezdze na ukraine co najmniej raz w roku. Teraz troche bym sie bala przekraczac tak granicy, bo jednak trochu lat minelo...
przynajmniej jak pamietam sprzed tych paru lat miejscowi ukraincy z przygranizcnych wioch nie bardzo trzymali sie zasady "granica rzecz swieta" wiele razy spotykalam grzybiarzy i innych pozyskiwaczy runa lesnego gleboko po polskiej stronie. Czesto nawet odwiedzali w ten sposob swoje rodziny (np. siedliska w przemyskim) ponoc problem zaczynal sie gdy w glebi polskiej strony wlezli na straznika i nie bardzo potrafili wypowiedziec sie po polsku. To podpadalo. Choc czesto byli tez w komitywie z pogranicznikami
Ta rozmowa to niedługo pewnie przejdzie w jakieś zakłady kto najwięcej razy przekroczy nielegalnie granicę PL-UA i nieda się złapać... :smile:
oczywiście w Bieszczadach, bo ich miłośnikom już chyba niewystarczy nocowanie w lesie w namiocie lub bardziej survivalowo pod gołym niebem i szukają innych wrazeń.
A tak na marginesie poco robić sobie problemy i przekraczać nielegalnie jak można to zrobić w pełni legalnie, fakt że na granicy się trochę czeka i trzeba jakieś pozwolenie na pobyt załatwić jak na dlużej niż trzy dni czy coś takiego chyba ale to raczej już niejest duży problem, no chyba że się myle i ukraińcy wpuszczają jak amerykanie na lotnisku ... nigdy niewiadomo czy sie z niego wyjdzie ... lub ukraińcy dają pozwolenie jak amerykanie wystawiają wizy ... nigdy niewiadomo czy się dostanie takową .
Zresztą trzeba mieć nadzieje ze nasi politycy zrobią coś z fantem jakim jest brak turystycznych pieszych przejść z Ukrainą bo to prawdopodobnie załatwiłoby całą sprawe.
(tydzień temu w piątek) idąc granicą od Przeł. Użockiej do Przeł. Beskid spotkałem 8 (!) pograniczników ukraińskich i 2 polskich. No to widzę że sytuacja wygląda bardzo różnie. Bo ja miesiąc temu od Beniowej aż do przeł. Bukowskiej w godz.9-17 nie spotkałem ani jednego pogranicznika. I jak bym spotkał to bym uznał, że i tak jest ich tam za mało, bo ukraińscy kłusownicy na których naszedłem wystrzeliwali naszą zwierzynę.
Ale jeśli w jednym dniu można spotkać aż 10 pograniczników, a w innym dniu żadnego to..... wolę nie wypowiadać myśli, które budzą mi się w głowie. To wyglądałoby na jakiś rodzaj nieoptymalnego ("nieprawidłowego" ?) grafika służb.
Po uświadomiedniu Krzycha pozostaje czekać aż Ukraina wejdzie do Schoengen.
jak nie mialam paszportu to nie pozostawalo mi nic innego jak lazic na dziko. Teraz mam i grzecznie chodze przez przejscia :) choc zal z sianek na pikuj jechac przez ustrzyki dolne ;) ;) ;)
a ja tak nie gruszki ni z pietruszki.....
Jest przejście piesze w w Roztokach. Zawsze możesz spróbować z Ukrainy na Słowację, i dalej do nas.
pozostaje czekać aż Ukraina wejdzie do Schoengen. No to jeszcze dłuuuuugo poczekamy na wejście Ukrainy do Schengen, Polska jest w UE a i tak zachód robi wszystko aby znalazła się jak najpóźniej na liście krajów objętych tym przywilejem, a jak wiadomo Ukraina pod rządami W. Janukowycza skręca znowu na wschód.
Ja powątpiewam czy ona w ciągu najbliższych 25 lat wstąpi do UE a co dopiero do Scheongen.
No to jeszcze dłuuuuugo poczekamy na wejście Ukrainy do Schengen I dlatego zastanawiam się czy nie wepchnąć jej tam bocznymi drzwiami, w wariancie bieszczadzkim:mrgreen: Stąd napisałem, co napisałem na początku.