ďťż

[ogłoszenie] Kurs na uprawnienia przewodnika beskidzkiego - całe Beskidy

bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...

W Gliwicach rozpocznie się niebawem kurs na uprawnienia przewodnika beskidzkiego na całe Beskidy - od Cieszyna po Bieszczady

Podstawowe informacje na plakacie:

https://lh4.googleusercontent.com/-7...akat_kursu.jpg

Kurs rozpocznie się 28.03.2012 i będzie trwał do grudnia 2013. Szkolenie obejmuje teren całych Beskidów Polskich - od Beskidu Śląskiego po Bieszczady. Zajęcia teoretyczne odbywać się będą w Gliwicach w środy (godziny popołudniowe). Część praktyczna kursu obejmować będzie wycieczki weekendowe w różne pasma Beskidów.
W programie są wyjazdy we wszystkie pasma Beskidów Polskich oraz na Słowację.

Więcej informacji można znaleźć tutaj:

http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/

Kontakt
email: kurs2012@skpg.gliwice.pl
tel: 798731180

Zapisy trwają całą wiosnę.

Przewodników prowadzących kurs będzie można spotkać w trakcie zbliżającego się Rajdu na Powitanie Wiosny.

http://www.skpg.gliwice.pl/2012/03/0...itanie-wiosny/

Rajd będą prowadzili absolwenci wcześniejszego kursu, którzy niedawno go ukończyli. Będzie więc też okazja, żeby dowiedzieć się jak to wygląda z ich perspektywy.

Zapraszam w imieniu kierownictwa kursu.

Basia Z.


Basiu! Czy taki starzec jak ja (45 lat) też może taki kurs zrobić?
Głupie pytanie. Jednak, kto pyta nie błądzi.

Basiu! Czy taki starzec jak ja (45 lat) też może taki kurs zrobić?
Głupie pytanie. Jednak, kto pyta nie błądzi.
To jest zawsze kwestia indywidualna.
W ubiegłych latach były osoby około 40, które kurs kończyły.
Od razu zastrzegam, ze nie jestem wykladowca ani nie prowadze zadnego szkolenia przewodnickiego. Nie nalezy wiec tego glosu w dyskusji odebrac jako krytyki ewentualnej konkurencji. Z gory Cie, Basiu, przepraszam, jesli Twoje zaangazowanie w ten kurs jest wylacznie natury spolecznej (czytaj: nie prowadzisz na tym kursie zadnych odplatnych zajec). Jesli jednak jest inaczej, to to powyzsze ogloszenie i idace za nim dzialanie budzi moje watpliwosci - szczegolnie natury etycznej. Uprawianie od jakiegos czasu (patrz podobne watki pod niniejszym postem) - rozumiem, ze za absolutnym przyzwoleniem moderatorow tego forum - pod przykrywka informacji w imieniu kierownictwa kursu swoistej kryptoreklamy, powinno byc publicznie napietnowane. Jeszcze raz przepraszajac za - byc moze mylne - supozycje pozostaje z wyrazami glebokiego szacunku.



Z gory Cie, Basiu, przepraszam, jesli Twoje zaangazowanie w ten kurs jest wylacznie natury spolecznej (czytaj: nie prowadzisz na tym kursie zadnych odplatnych zajec). Jesli jednak jest inaczej, to to powyzsze ogloszenie i idace za nim dzialanie budzi moje watpliwosci - szczegolnie natury etycznej. Uprawianie od jakiegos czasu (patrz podobne watki pod niniejszym postem) - rozumiem, ze za absolutnym przyzwoleniem moderatorow tego forum - pod przykrywka informacji w imieniu kierownictwa kursu swoistej kryptoreklamy, powinno byc publicznie napietnowane. Jeszcze raz przepraszajac za - byc moze mylne - supozycje pozostaje z wyrazami glebokiego szacunku. Mogę Cię uspokoić :)

Nie tylko ja ale wszystkie zaangażowanie w organizację i prowadzenie kursu osoby robią to społecznie nie pobierając żadnego wynagrodzenia. Osób tych jest około 15, gdyż organizacja i prowadzenie kursu to bardzo dużo pracy.

Gdyby było inaczej kurs nie kosztowałby tyle ile kosztuje, a co najmniej 3-krotnie więcej.

Czasem płacimy za wykłady osobom "z zewnątrz" spoza naszego koła, lub przynajmniej zwracamy im koszty dojazdu.

Ja się na kursie na bieżąco udzielam stosunkowo niewiele, prowadząc zazwyczaj ze 3 wykłady i 1-2 autokarówki, również przygotowałam wstępny program kursu - który był potem dyskutowany w szerokim gronie i zmieniany.

Bieżącą organizacją zajmują się trzej młodzi koledzy z naszego koła.
Wg wstępnego planu kurs to 45 wykładów, 5 seminariów oraz około 90 dni wycieczkowych w różnych górach i na Pogórzach, w tym 20 wyjazdów weekendowych (zazwyczaj w teren nam najbliższy) oraz 8 wyjazdów dłuższych w terminach "długich weekendów", w czasie ferii zimowych w lutym 2013 oraz w czasie wakacji 2012 i 2013.

Basia

Basiu! Czy taki starzec jak ja (45 lat) też może taki kurs zrobić?
Głupie pytanie. Jednak, kto pyta nie błądzi.

To jest zawsze kwestia indywidualna.
W ubiegłych latach były osoby około 40, które kurs kończyły.
Basiu, a jak to się ma do regulaminu i wymagań kursu...?

Cytuję punkt 9. "Uczestnikiem kursu może być osoba, która ukończyła 17 lat w roku rozpoczęcia kursu i nie przekroczyła wieku 35 lat (...)"
tu link do całości: http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/regulamin/

Czy to oznacza, że mimo, że formalnie przekraczam górną granicę ale wyglądam przy tym na 25;-) to mnie przyjmujecie...?:-P

Czy to oznacza, że mimo, że formalnie przekraczam górną granicę ale wyglądam przy tym na 25;-) to mnie przyjmujecie...?:-P Odpowiem wprost ale proszę się nie obrażać.
W ubiegłych latach zdarzało się tak, że na kurs kilkakrotnie zapisały się osoby, które się niestety na ten kurs nie nadawały.
I nie chodzi bynajmniej o kondycję czy wiedzę.
Wiedzę można opanować, kondycję sobie wyrobić.

To były osoby (na szczęście tylko zupełnie jednostkowe przypadki, 4-5 razy w ciągu ok 40 prowadzonych przez nas kursów), które wprowadzały złą atmosferę, np. podważały autorytet prowadzących (często stosunkowo młodych ale już doświadczonych osób), były wiecznie marudzące i wszystko im się nie podobało, nie chciały uczestniczyć we wspólnych zajęciach, np. takie drobiazgi ze wszyscy robia jedzenie wspólnie a jedna osoba - osobno, z wszystkimi się kłóciły. Zresztą dużo by pisać.
Ostatecznie kursu nie ukończyły ale co napsuły krwi prowadzącym i współkursantom - to napsuły.

Kurs jest realizowany po absolutnie najtańszych kosztach, stąd np. noclegi w trakcie wyjazdów są zwykle w namiotach lub bacówkach, czasem w chatkach "na glebie". Osobom o których piszę wyżej się to nie podobało i narzekały, chciały się odłączyć od grupy, co komplikowało sprawy organizacyjne. Zaznaczam ze wszyscy informowani są o tym w trakcie zapisywania się na kurs.

Podobne doswiadczenia mają inne koła studenckie np. SKPG Kraków oraz SKPB Lublin, rozmawiałam z osobami z tamtych kół. Był przypadek ze kursant w Krakowie otrzymał na płytce CD komplet bezpłatnych materiałów szkoleniowych (które ktoś przecież przygotował), potem zrezygnował z kursu, zapisał się na kurs gdzieś indziej i tam je sprzedawał po dość wysokiej cenie innym kursantom.

Ten sam człowiek się zapisał potem na kurs w SKPB Lublin i tam oszukiwał prowadzących i współkursantów, podając że zaliczył pewne trasy, których w rzeczywistości nie przeszedł (tam akurat mają taki system zaliczeń). Kiedy sprawa wyszła na jaw wszystkiego się wypierał.

I tak jakoś było że zwykle było to osoby znacznie starsze niż reszta kursantów, którzy są zwykle studentami (około 60-70 % zapisujących sie na kurs), uczniami liceum lub ludźmi niedługo po studiach.
Oczywiście to, że ktoś ma nawet więcej niż 50 lat nie warunkuje tego, że nie lubi spać "na glebie" lub w namiocie (tak jak np. ja ;) ) i dobrze się odnajduje w grupie. Takich jest 99 %.

Ale organizatorzy chcą mieć pewien "wentyl bezpieczeństwa", zapewne przyjęliby taką osobę na kurs warunkowo, ale gdyby się nie sprawdziła, w tych wyżej wymienionych sprawach podziękowaliby jej (i zwrócili wpłaconą kwotę).

Oczywiście to nie zabezpiecza również przed kimś kto ma lat 25 i jest taki jak wyżej. Ale jeżeli prowadzący sam ma lat 23 lub 25 (a takich jest większość) to rówieśnika zawsze łatwiej mu ustawić niż osobę dwukrotnie starszą. Zresztą akurat takich przypadków przez te 40 lat nie było. 25-latek rzadziej ma jakieś dziwactwa niż 40-latek.

Jak pisałam były to przypadki zupełnie sporadyczne i na ogół ludzie w grupie kursowej niesamowicie się ze sobą zżywają, tak na całe życie.

Ja osobiście ponieważ mam już swoje lata nie dawałam sobie tym osobom "podskoczyć", ale też nie lubię kiedy mnie kursant specjalnie "zagina" pytając ni z gruszki ni z pietruszki (w trakcie wycieczki po skansenie w Zubrzycy Górnej) przy wszystkich ile m3 wody zawiera Jezioro Solińskie (co wtedy w ogóle nie wchodziło w zakres naszych uprawnień). Akurat wiedziałam, czym zyskałam sobie u niego autorytet. ;) Potem facet chodził stale za mną w trakcie tej wycieczki, wertował jakąś książeczkę (chyba "500 zagadek o Beskidach") i co chwilę mnie o coś pytał chcąc mnie zagiąć.
Pomyślałam sobie wtedy "co to za dziwadło, będą z nim problemy" - i faktycznie potem były.
Szkoda, że jesteście tak daleko!
Wręcz na końcu świata!
Ech...
Basiu, moje pytanie było całkiem teoretyczne, nijak mające się do mojej osoby.
Ciekawa jednak byłam jak stosujecie się do własnego regulaminu, bo DUCHPRZESZŁOŚCI zadał konkretne pytanie, na które nie uzyskał konkretnej odpowiedzi...
A nawet wręcz, dostał odpowiedź mijającą się z regulaminem...
Przypuszczam, więc że według własnego ‼widzimisię” kwalifikujecie osoby do kursu...
Kolejna sprawa...to już Wasze przesłanki do zgrubnej selekcji, opierające się na wieku, nijak mające się do predyspozycji w tym zawodzie...
Ja śmiem wątpić, by na przykład 18-latek lepiej nadawał na przewodnika niż 36 latek, toż to jakaś totalna bzdura! A jeśli już, to raczej przesunęłabym bym dolną granicę wieku jako ograniczenie ze względu na brak doświadczenia szeroko ujętego...
A co ma do rzeczy zadawanie niewygodnych pytań czy dyskutowanie z wykładowcami...?
Weryfikacja kwalifikacji powinna być obiektywna.
Wynika z tego, że ograniczenie wiekowe kursu wynika z Waszego dyskomfortu prowadzenia zajęć z osobami, które mają własne zdanie...
Argumentem mogłaby być kondycja, ale tu też wiek nie musi świadczyć...(wiemy jak jest, młodzi - potencjalnie silni padają jak muchy - Basiu, podałaś ostatnio przykład, a znam i takich co mocno po 35 zasuwają w Biegu Rzeźnika...). Daj Boże, niektórym przewodnikom choć odrobinę tej siły;-)
Najważniejsza jest pasja, zamiłowanie a atutem jest doświadczenie!
Natomiast nie rozumiem takiej dyskryminacji wiekowej...

Nie tylko ja ale wszystkie zaangażowanie w organizację i prowadzenie kursu osoby robią to społecznie nie pobierając żadnego wynagrodzenia. Osób tych jest około 15, gdyż organizacja i prowadzenie kursu to bardzo dużo pracy. OK. Zwracam honor. Jestem pelen podziwu dla Waszej spolecznej pracy w tym skomercjalizowanym, przewodnickim swiecie.

Dawno, dawno temu, w okresie transformacji ustrojowej naszego kraju, kiedy nie bylo panstwowych uprawnien, lecz tylko PTTK-owskie, zostalem wybrany kierownikiem kursu przewodnickiego w pewnym malym, postgalicyjskim miasteczku. Tak, mniej-wiecej, w polowie kursu dostalem pisemne zawiadomienie na adres mojego zakladu pracy (ktore zreszta otwarla sekretarka i rozeszlo sie po okolicy, ze robie machloje finansowe w PTTK-u), ze mam w trybie pilnym przedstawic kursowe rozliczenie finansowe i 20% zyskow przekazac na rzecz owego oddzialu PTTK. [Na marginesie: Zarzad owego oddzialu PTTK to byla w owym czasie taka nisza przetrwalnikowa dla dzialaczy z minionego okresu, ktorzy jak widac swietnie znalezli sie w gospodarce rynkowej. Zreszta jeden z czlonkow Kola przyznal sie nawet po latach, ze do poczatku lat 90. byl TW i donosil na nas do odpowiednich sluzb; a poniewaz nie uwaza, zeby nam w jakis sposob tym zaszkodzil, wiec sie przyznal, bo caly czas go gryzlo sumienie.] Zazadalem wtedy zwolania zebrania owego zarzadu Oddzialu i wyjasnilem zaskoczonym dzialaczom, ze przeciez nie dzialalem wtedy w kosmicznej prozni, lecz za wiedza i zgoda zarzadu Kola Przewodnikow, i ze rzeczony Zarzad Kola wiedzial, ze pelnilem moja funkcje spolecznie, i ze jesli chca, to moge sie z nimi podzielic dwudziestoma procentami z mojej spolecznej pracy. Mozesz sobie wyobrazic ich kolosalne zaskoczenie. No, to jak to? To ktos jeszcze w tym kraju pracuje spolecznie? Przeciez pobieralem oplate za kurs od uczestnikow? Nie mogli uwierzyc (mimo przedstawionego rozliczenia), ze oplata pokrywala jedynie koszty organizacyjne (druku, wynajmu autokarow, korespondencji, itp. itd.). Byli przekonani, ze robie na tym kursie kolosalne 'kokosy' i zazadali 20 % za PTTK-owski szyld. Jak latwo sie domyslic - rychlo podziekowalem serdecznie za tak owocna wspolprace...
A ja rozumiem argumentację Basi.
Nawet patrząc po swoich znajomych, którzy już się w te magiczne 35 nie łapią...
No marudni są i to z roku na rok więcej i bardziej.
No i napisała przecież, że nie jest to punkt bardzo przestrzegany, jak ktoś się nada to może mieć i dwa razy więcej, ale nie dziwi mnie wcale, że chcą się czuć jak w rodzinie, a nie zmuszać się do każdego spotkania z kursantami, bo mają jakąś marudę wśród nich. Zostawiają sobie takie wyjście z sytuacji. A co innego można by wydumać?Punkt pt. mrukom wstęp wzbroniony?;-)

A ja rozumiem argumentację Basi.
Nawet patrząc po swoich znajomych, którzy już się w te magiczne 35 nie łapią...
No marudni są i to z roku na rok więcej i bardziej.
No i napisała przecież, że nie jest to punkt bardzo przestrzegany, jak ktoś się nada to może mieć i dwa razy więcej, ale nie dziwi mnie wcale, że chcą się czuć jak w rodzinie, a nie zmuszać się do każdego spotkania z kursantami, bo mają jakąś marudę wśród nich. Zostawiają sobie takie wyjście z sytuacji. A co innego można by wydumać?Punkt pt. mrukom wstęp wzbroniony?;-)
No właśnie - Krysia to dobrze ujęła.

Nawet nie chodzi o bycie "mrukiem" ale o kogoś kto się ze wszystkimi kłóci, psuje atmosferę wspólnoty, albo jest wyjątkowo roszczeniowy i chce aby wszystko było organizowane tak aby to było wygodne dla niego, a nie dla wszystkich. Zdarzało się też że taki kursant przez to, że był starszy wymagał od innych młodszych kursantów szczególnego traktowania (np. migał się od dyżurów), wyzywał ich od "smarkaczy" - i inne takie.
Nie jest tu miejsce na podawanie konkretnych przykładów, ale wierzcie mi że było tak że pozostali kursanci po połowie kursu prosili aby tą osobę skreślić, przy czym z kolei nie można jej było postawić konkretnego zarzutu, no bo co - "psucie atmosfery" ?.

I tak jak piszę - to jest pewna "furtka" dla organizatorów.
Zresztą bardzo długo dyskutowaliśmy nad wprowadzeniem tego ograniczenia i ja osobiście byłam "przeciw", bo myślę że dobry instruktor powinien dać sobie radę również i z taką osobą i ewentualnie skutecznie ją zniechęcić.
Argumentem "za" jest jednak to, że w końcu jesteśmy kołem studenckim - i nawet takie dinozaury jak ja robiły kurs w czasie swoich studiów.
Zależy nam też aby przynajmniej część osób po ukończeniu kursu pozostała w kole i działała w nim nadal.

Jeśli chodzi o doświadczenie - oczywiście, że nabiera się go z wiekiem, ale jeżeli ktoś ukończył kurs w wieku lat 19 - to wieku lat 25 jest już całkiem doświadczonym przewodnikiem. Poza tym nie wrzuca się go od razu na głęboką wodę, ale istnieje system praktyk (np. rajdy prowadzą po dwie osoby - starsza i młodsza stażem, w trakcie kursu kursanci praktykują na obozach letnich itd. itd.).
Dwaj z trzech kolegów którzy teraz prowadzą kurs byli ze mną jeszcze jako kursanci w roku 2006 na przejściu zimowym w Beskidzie Niskim, które opisywałam w całkiem innym wątku, a od tej pory przez te 6 lat niemal bez przerwy chodzą po górach i prowadzili już dziesiątki grup.
Jestem z nich bardzo dumna :)

@Darek - o ile się orientuję wszystkie koła studenckie organizują swoje kursy tylko dzięki społecznej pracy prowadzących.

U nas przyjęte zawsze było tak że jedna osoba na wyjeździe kursowym miała zwracane koszty podróży i noclegów, za jedzenie płaciła już sama.
Jeżeli jechało na wyjazd więcej prowadzących to się jakoś tam tą kwotą dzielili.
Zwracane były też rzeczywiste (nie jakieś wyliczane tak jak za delegację) koszty dojazdu na wykład (w moim przypadku 8,40 zł - dwa bilety na autobus z Chorzowa do Gliwic).
Prowadzący nie płacił też za autokar na wycieczkach autokarowych.

Nie wiem dokładnie jak to przyjęli koledzy w tym roku, ale przypuszczam, że jakoś podobnie.

o ile się orientuję wszystkie koła studenckie organizują swoje kursy tylko dzięki społecznej pracy prowadzących. No, cos Ty!? W moim kole czysta komercja i oczywiscie oplata za kurs 10 razy wieksza niz u Ciebie! Ale to sa - po prostu - faktyczne koszty zdobycia tego zawodu.

PS. Jeszcze mi cos sie przypomnialo - a propos 20% od spolecznej pracy i Twojego 'jezdzenia' po starszych kursantach - ow pamietny Zarzad Oddzialu PTTK tlumaczyl sie, ze doniosl na mnie kursant a oni musieli jakos zareagowac ;-)
Oj, widze, ze od 20. postu na forum dostapilem zaszczytu edycji postow i nazwano mnie 'Bieszczadnikiem'. Niechze sie jakis admin nade mna ulituje i napisze, ze bardziej to ze mnie 'karpatczyk' niz 'beskidnik'. :-(

No, cos Ty!? W moim kole czysta komercja i oczywiscie oplata za kurs 10 razy wieksza niz u Ciebie! Ale to sa - po prostu - faktyczne koszty zdobycia tego zawodu.

PS. Jeszcze mi cos sie przypomnialo - a propos 20% od spolecznej pracy i Twojego 'jezdzenia' po starszych kursantach - ow pamietny Zarzad Oddzialu PTTK tlumaczyl sie, ze doniosl na mnie kursant a oni musieli jakos zareagowac ;-)
No tak - AKPT jest specyficzne ;) ale w pełni rozumiem, że takie są faktyczne koszty kursu.
Zresztą mimo tych kosztów to z tego co wiem chętnych jest mnóstwo.

Co do "jeżdżenia" - nie podałam żadnych szczegółów identyfikujących.
I zawsze pisząc cokolwiek na forum wypowiadam swoje prywatne i bardzo subiektywne zdanie.
Nie muszę chyba za każdym razem tego podkreślać.
Nie myślałem że, zadając niewinne pytanie rozpętam huragan. Dziękuję Maciejko za rozwinięcie pytania. Basiu a Tobie za wyczerpującą odpowiedź. Nie zamierzam zabierać chleba przewodnikom. Ale chętnie bym zrobił taki kurs dla własnej wiedzy i podniesienia swoich umiejętności.
Po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi wywnioskowałem,
morał z tego taki "spieprzaj dziadu" i nie leź między żaki.

Po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi wywnioskowałem,
morał z tego taki "spieprzaj dziadu" i nie leź między żaki.
Jeśli jesteś marudą;-)
Jesteś?
;-)

Nie myślałem że, zadając niewinne pytanie rozpętam huragan. Dziękuję Maciejko za rozwinięcie pytania. Basiu a Tobie za wyczerpującą odpowiedź. Nie zamierzam zabierać chleba przewodnikom. Ale chętnie bym zrobił taki kurs dla własnej wiedzy i podniesienia swoich umiejętności.
Po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi wywnioskowałem,
morał z tego taki "spieprzaj dziadu" i nie leź między żaki.
No i przewidywałam że ktoś się może poczuć urażony, zupełnie niesłusznie.

Jednak wolałam objaśnić wyczerpująco.

Co do udziału w zajęciach - nie wiem skąd dokładnie jesteś ale największy problem może stanowić odległość terytorialna, która utrudni udział w wykładach.

Niemniej w zeszłym roku ukończył nasz kurs kolega z Poznania, był na co drugim wykładzie i na prawie każdym wyjeździe. Ale wymagało to z jego strony bardzo wiele samozaparcia, praktycznie 2 lata "wyjęte z życiorysu".

A ja rozumiem argumentację Basi.
Nawet patrząc po swoich znajomych, którzy już się w te magiczne 35 nie łapią...
No marudni są i to z roku na rok więcej i bardziej.
..........no wiesz czuję się dyskryminowana,ja nie marudzę;)
Ale nie napisałam, że wszyscy;-)))
bo absolutnie NIE wszyscy;-)
ale całkiem sporo;-))))

Jeśli jesteś marudą;-)
Jesteś?
;-)
maruda 1- robi wszystko żółwim krokiem i zawsze się spóźnia - nie jestem cholerykiem, ale staram się mieścić w czasie
maruda 2 - ciągle grymasi - nie znoszę takich ludzi, wolę zamilczeć
maruda 3 - nudzi i naprzykrza się - nie jestem pępkiem świata, nikomu nie narzucam swojego światopoglądu.

Krysiu jestem marudą? :mrgreen:

[Przypuszczam, więc że według własnego ‼widzimisię” kwalifikujecie osoby do kursu...
Kolejna sprawa...to już Wasze przesłanki do zgrubnej selekcji, opierające się na wieku, nijak mające się do predyspozycji w tym zawodzie...
Ja śmiem wątpić, by na przykład 18-latek lepiej nadawał na przewodnika niż 36 latek, toż to jakaś totalna bzdura! A jeśli już, to raczej przesunęłabym bym dolną granicę wieku jako ograniczenie ze względu na brak doświadczenia szeroko ujętego...
A co ma do rzeczy zadawanie niewygodnych pytań czy dyskutowanie z wykładowcami...?
Weryfikacja kwalifikacji powinna być obiektywna.
Wynika z tego, że ograniczenie wiekowe kursu wynika z Waszego dyskomfortu prowadzenia zajęć z osobami, które mają własne zdanie...]
Mam pewne przypuszczenia dlaczego w studenckich kolach przewodnickich panuje pewna "niechec" do osob starszych.. Osoby po czterdziestce zwykle albo po gorach nie chodza i sa zupelnie zielone w temacie albo chodza, ale maja juz swoj wlasny styl turystyki gorskiej, wyrobiony przez lata wedrowek,prob i błedow na szlaku. Wiedza czego w tych gorach szukaja, maja swoje przyzwyczajenia jesli chodzi o dobor i rozklad tras, przygotowywanie posilkow, odpoczynki czy spedzanie wieczorow. No a koła maja swoj, dosc nieugiety rodzaj wedrowania i raczej na takim kursie nie ma zbyt duzo miejsca na kompromisy i wlasne zdanie. Przewodnik mowi i trzeba go sluchac, nawet jak mowi brednie.. Wiec duzo latwiej w takim momencie dostac pod swoje skrzydla swiezego, pelnego zapalu 16 latka, ktory wiele razy jest jak czysta karta, mozna mu duzo wiedzy przekazac , pokazac gory, ktore go zafascynuja, nauczyc pewnego stylu turystyki, ale i wychowac, uformowac na "kursowy" model..

Nie wiem czy nadal tak mozna, ale dla wszystkich starszych i niepokornych,ktorzy jednak chcieli by sie troche pobratac z kolami przewodnickimi chyba lepiej zaczac od bycia "sympatykiem kola",niz od razu pchac sie na kurs i sprawiac klopoty , innym i sobie... Dzialanie z "wolnej stopy" rowniez pozwala poznac to tych to tamtych, zobaczyc "z boku" jak wygladaja imprezy czy owe wyjazdy kursowe i czy nam takie wedrowanie po gorach odpowiada.

Mam pewne przypuszczenia dlaczego w studenckich kolach przewodnickich panuje pewna "niechec" do osob starszych. ....
    l Mocne dementi w sprawie nielubienia w studenckich kołach przewodnickich ludzi starszych. Bez uzasadnienia - piszę, bo wiem ;)ll Co innego lubienie, a co innego przyjmowanie na kurs. Kursy w kołach studenckich są dla młodzieży i najlepiej, żeby tak pozostałoll Uprawnienia przewodnickie można zdobyć w wielu innych miejscach poza kursami studenckimi, po co się na siłę odmładzaćll No i w końcu, nie wprowadzają jeszcze takiej ustawy, że trzeba być przewodnikiem, żeby góry znać, kochać i wędrować po nich (to ma być takie budujące zakończenie mojej riposty :)l


[*] No i w końcu, nie wprowadzają jeszcze takiej ustawy, że trzeba być przewodnikiem, żeby góry znać, kochać i wędrować po nich (to ma być takie budujące zakończenie mojej riposty :) Ufff, uspokoiłeś mnie :twisted:

    l Mocne dementi w sprawie nielubienia w studenckich kołach przewodnickich ludzi starszych. Bez uzasadnienia - piszę, bo wiem ;)l
co prawda mój PTTK to nie studenckie koło ale jeżdżę z nimi czasami w góry...
jestem tam zawsze najmłodsza, większość to tzw. ekipa 50+ ale ile w ich energii!! :) i pozytywnych emocji
i czasami się z nimi lepiej dogadać idzie niż z rówieśnikami moimi :)
więc ja to np bardzo lubię ze starszymi gdzieś pośmigać bo oni to i bagaż doświadczeń mają większy, no i jakoś tak fajnie z nimi!
a historie jakie czasami... śmiesznie jest :)

Nawet patrząc po swoich znajomych, którzy już się w te magiczne 35 nie łapią...
No marudni są i to z roku na rok więcej i bardziej.
Czy jestem bardziej marudny? nie wiem, możliwe, ale z wiekiem jestem na pewno bardziej radykalny w poglądach.
A na takim kursie, to w ogóle sobie siebie nie wyobrażam; jak chcę to piję do rana, a jak nie chcę, to wychodzę przed świtem na szlak.
Nie zdzierżyłbym ograniczeń tego typu kursów.

A na takim kursie, to w ogóle sobie siebie nie wyobrażam; jak chcę to piję do rana, a jak nie chcę, to wychodzę przed świtem na szlak.
Nie zdzierżyłbym ograniczeń tego typu kursów.
a najgorzej jakby sie okazalo ze masz wieksza charyzme od przewodnika i kursanci poszli za toba a nie za nim... ;)

...
Weryfikacja kwalifikacji powinna być obiektywna.
Wynika z tego, że ograniczenie wiekowe kursu wynika z Waszego dyskomfortu prowadzenia zajęć z osobami, które mają własne zdanie...
Argumentem mogłaby być kondycja, ale tu też wiek nie musi świadczyć...(wiemy jak jest, młodzi - potencjalnie silni padają jak muchy - Basiu, podałaś ostatnio przykład, a znam i takich co mocno po 35 zasuwają w Biegu Rzeźnika......
Maciejku ..zgadzam się z Tobą w każdym punkcie ....a Basia "pojechała po bandzie " w swoim tłumaczeniu ....takie trochę jest to "płytkie"
ps.oj... Basiu ,a jak Ty się czujesz wśród tych młodzieniaszków,..bardzo śmieszne argumenty przeciw macie.

A ja rozumiem argumentację Basi....., którzy już się w te magiczne 35 nie łapią...
No marudni są i to z roku na rok więcej i bardziej....;-)
Przepraszam Krysia za pytanie wprost , piszesz o sobie ?;)

Przepraszam Krysia za pytanie wprost , piszesz o sobie ?;) Joorg ile Ty masz lat ??? 35 x 2 ?? :) Jakoś nigdy nie poczułem abyś był marudny :) Ale uważaj na mnie bo ja niebawem będę miał 35 x 1 :)

....
maruda 3 - nudzi i naprzykrza się ...
i ciągle ma jedno pytanie .."Cio to przewodniku tam jest.. ?" i pewnie o to chodzi w tych całych limitach wiekowych ;)

Przepraszam Krysia za pytanie wprost , piszesz o sobie ?;) A Ty co?
Czytanie ze zrozumieniem się kłania?;-)))))

Duchu jeśli piszesz prawdę to absolutnie nie jesteś marudą i zostałbyś przyjęty na taki kurs jeśliby to zależało ode mnie;-))))

A Ty co?..;-)))) No co TY Krysia ...pomyliłem się o 10 lat, ale i tak wiesz ,że jest OK i nie doczytałam Twojego sarkazmu.:)
Sarkazmu???to musiał być bardzo ukryty, bo nawet ja go nie widzę;-)))))))

No i przewidywałam że ktoś się może poczuć urażony
...
nie wiem skąd dokładnie jesteś
...
praktycznie 2 lata "wyjęte z życiorysu".
Nie czuję się urażony. Po prostu stwierdziłem fakt. Mieszkam w Piasecznie pod Warszawą. A z braku czasu nie mogę wyjąć dwu lat z życiorysu. Dlatego też nie będę zawracał Tobie głowy kursem, możesz odetchnąć. Po za tym uważam że, Wojtek Pysz ma rację "po co na siłę się odmładzać?"

Duchu jeśli piszesz prawdę to absolutnie nie jesteś marudą i zostałbyś przyjęty na taki kurs jeśliby to zależało ode mnie;-)))) Krysiu ale ja wypić lubię i się zabawić a na tego typu kursach to podobno źle widziane. :lol:
Odpowiem zbiorczo, bo nieco przestałam ogarniać.

1. Na kursie priorytetem jest nauka - w ciągu 1,5 roku wyjeżdża się co drugi weekend i co tydzień (z wyłączeniem wakacji) jest wykład. Materiału do przyswojenia jest mnóstwo, zwłaszcza że od teraz kurs obejmuje całe Beskidy. Czasu jest zawsze za mało.
Dla każdego kursanta okres kursu jest jak pisałam "wycięty z życiorysu", nie ma czasu praktycznie na nic innego. Dlatego tez pewnie rzadko się zdarza aby na kurs zapisywały się osoby z rodzinami (chociaż nikt im nie broni).
Jednocześnie jednak każda, dosłownie każda osoba po kursie (również te, które nie zdały lub nie przystępowały do egzaminu) wspominają kurs jako najfajniejszy okres w swoim życiu - taki, w którym działo się niepomiernie dużo i w czasie którego zawarte zostały przyjaźnie na całe życie.
Aby nikt się nie czepiał napiszę, że nie rozmawiałam ze wszystkimi, być może są też niezadowoleni.

2. Nie jest prawdą że na kursie jest "niemile widziana" zabawa. Jest bardzo mile widziana - tylko jednak priorytetem jest nauka. Można wypić piwo jedno czy drugie, byle to nie przeszkadzało w wycieczce kolejnego dnia. Na niektórych kursach innych kół panuje prohibicja, u nas nie, ale przesada w nadużyciu nie jest mile widziana. Nie spotkałam się jednak z tym aby ktoś został wywalony u nas z kursu z powodu nadużycia alkoholu, wszyscy znają miarę. Wieczorne imprezy są w zasadzie na każdym wyjeździe.

3. Na kurs przychodzi zwykle banda indywidualistów (aby nie napisać indywiduów ;) ), rolą prowadzącego jest nad tym zbiorowiskiem zapanować, tak aby wszyscy coś zyskali i czegoś się nauczyli. Indywidualiści są bardzo mile widziani, ale w pewnych granicach muszą się jednak dostosować do wspólnych zasad zbiorowości. To chyba jest naturalne ?

4. W podanych wyżej przykładach podałam sytuacje z którymi się zetknęłam - nie chcę podawać więcej konkretów. Ale uwierzcie mi że tych kilka sytuacji, które znam z autopsji były bardzo niemiłe, nie tyle dla prowadzącego, co przede wszystkim dla reszty kursantów - miganie się od wspólnych prac, wykorzystywanie innych, obraźliwe słowa (w "stylu co mi będziesz podskakiwał ty smarkaczu"), skłócanie ludzi ze sobą, zaczepianie dziewczyn z kursu. Jedna z osób, o których tu piszę jak się potem (dużo, dużo później) okazało leczyła się psychiatrycznie i zataiła to przed nami. Obecnie niestety już nie żyje.
W sumie nic do tego pana nie miałam, ale przewodnikiem jednak nie powinien zostać, mimo że miał bardzo dużą wiedzę i górskie doświadczenie jego zachowanie było czasem zupełnie nieprzewidywalne.
Zachowywał się też bardzo niemile wobec młodszych od siebie (czasem dwukrotnie) instruktorów, jednak jeśli chodzi o zachowanie w stosunku do mnie nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. Szczegóły pominę.

Zaznaczam że od 12 lat, od kiedy ja sama jestem mniej lub więcej zaangażowana w prowadzenie zajęć na kursach takich przypadków było dwa, wcześniej też może ze 2-3 od początku istnienia koła (o jakich słyszałam)
Generalnie jak już pisałam ja osobiście byłam przeciw ograniczeniom wiekowym, ale trochę rozumiem moich młodszych kolegów, którzy chcą takich sytuacji uniknąć.
Nie mam tutaj decydującego zdania, o czym niżej.

5. Joorg - w towarzystwie moich młodszych kolegów, zwłaszcza młodych mężczyzn czuję się doskonale ;)

6. Jak już pisałam - sama nie jestem bezpośrednio zaangażowana w prowadzenie kursu, prowadzę z "doskoku" w ciągu tego 1,5 roku kilka wykładów oraz 2-3 wyjazdy, robię to o co mnie poproszą, nie narzucam szefom kursu swojego zdania, mogę co najwyżej coś doradzić i to tylko wtedy kiedy mnie zapytają.
Prosili mnie o zareklamowanie kursu na forach na które stale pisuję - no to właśnie robię to, nie wiem tylko czy ta reklama wyszła tak jak trzeba ;)

Mam nadzieję że odpowiedziałam na wszystkie wątpliwości.
A teraz dobranoc :)

Krysiu ale ja wypić lubię i się zabawić a na tego typu kursach to podobno źle widziane. :lol: eeee tak?
Nie ma w regulaminie;-)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl