Bieszczadzkie przygody TWA cz.V

bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...

Jakos nie moglam sie zebrac, zeby dokonczyc relacje, ale w koncu sie udalo. To juz ostatni odcinek.

Pi±tek 20 czerwca
Rano badawczo postawi³am stopê ca³ym ciê¿arem na ziemi. Eeee, tak sobie... Postanowi³am i¶æ razem z Irasem i Asiczk± do Krywego, bo to wzglêdnie p³asko i po równym. Reszta ekipy wybra³a siê na Carynsk± i Rawki.
¦wieci³o s³once, ale by³ do¶æ parno. Ruszyli¶my powoli stokówk± z biegiem Sanu. Przez pierwsze kilkaset metrów obawia³am siê, ze jednak bêdê musia³a zawróciæ, powoli jednak noga „rozchodzi³a siê”.
Minêli¶my stary kamienio³om. San malowniczo rozlewa³ siê w zakolach, bardzo p³ytki i pe³en bia³ych kamieni.
Po jakim¶ czasie i paru kilometrach odbili¶my w lewo, w zaro¶niêt± dró¿kê, i dotarli¶my do ruin mostu.
Woda siêga³a najwy¿ej do kolan, zdjêli¶my wiêc buty i ostro¿nie przeszli¶my na drugi brzeg. Ostrze¿enie dla zwiedzaj±cych: najbardziej ¶liskie i zdradliwe s± te najwiêksze i najbardziej p³askie kamienie!
Iras mia³ nadziejê na jakie¶ fotki miss mokrego podkoszulka, ale uda³o nam siê z Asiczka nie po¶lizgn±æ. :D
Na drugim brzegu poczu³am siê jak odkrywca w g³êbi amazoñskiej d¿ungli! W³a¶nie zaczê³am na dobre podniecaæ siê niedostêpno¶ci± i dziko¶ci± doliny Krywego, kiedy wpakowali¶my siê na du¿ego fiata, do którego dwoje emerytów upycha³o po³amane ga³êzie. Mit „dzikiej niedostêpnej doliny” prysn±³ ju¿ zupe³nie, kiedy wyszli¶my z lasu i zobaczy³am mnóstwo ohydnych s³upów z drutami wysokiego napiêcia. Iras popatrzy³ na nie i stwierdzi³: „Wiecie dlaczego nie podj±³em siê prowadzenia schroniska w Krywem? Bo bym codziennie rano wychodzi³, patrzy³, i by mnie te s³upy wk.....y!”. Rzeczywi¶cie, na tle przepiêknej doliny stanowi³y one ra¿±cy dysonans.
Dotarli¶my do schroniska AM z Lublina. Byli¶my przekonani, ze w tym sezonie jest ju¿ otwarte! By³o otwarte, i owszem – klucz tkwi³ w drzwiach. Ale nikogusieñko nie by³o w ¶rodku. Nasunê³o mi siê skojarzenie ze statkiem – widmo, p³ywaj±cym bez za³ogi gdzie¶ po trójk±cie bermudzkim. Pr±d by³, woda by³a... Rozsiedli¶my siê na werandzie i zjedli¶my posi³ek, popijaj±c przyniesionym ¯ywcem. Ma³a dygresja – ostatnio dowiedzia³am siê, ze ¯ywiec sponsoruje GOPR, tak wiêc my pij±c to piwo tak¿e w pewnym sensie przyczyniali¶my siê do sponsorowania GOPR-u, prawda? Hehe.
Przeszedl przelotny deszczyk, i znowu zrobi³o siê parno i gor±co. Ruszyli¶my na szlak ¶cie¿ki przyrodniczo – dydaktycznej „Dolina Krywego”. Weszli¶my najpierw na wzgórze, gdzie kiedy¶ sta³ dwór, a obecnie ju¿ tylko kilka u³omków ¶cian. Ogarnê³am wzrokiem dolinê, i z pamiêci wyp³ynê³y s³owa z „Ballady o ¦wiêtym Miko³aju”: „¦wiêty Miko³aju, opowiedz jak tu by³o, jakie pie¶ni ¶piewano, gdzie siê pas³y konie...” Wzruszenie z³apa³o mnie nieco za gard³o... To samo uczcie ogarnê³o mnie przy ruinach cerkwi. Puste oczodo³y okien otoczone g±szczem... „(...) z wypalonych ¼renic tylko deszcze p³yn±”... Rzeczywi¶cie zaczê³o padaæ.
Przyspieszyli¶my kroku i zaczêli¶my wchodziæ na Ryli. Szlak by³ tak zaro¶niêty, ze znowu zaczê³y nasuwaæ siê skojarzenia z amazoñsk± d¿ungl±. Osty i pokrzywy siêga³y miejscami do ramion. Iras, który by³ w krótkich spodenkach, kl±³ na czym ¶wiat stoi. Odwróci³am siê, ¿eby jeszcze raz rzuciæ okiem na ruiny cerkwi. Okaza³o siê, ze góry po drugiej stronie doliny zniknêly... Po¿ar³ je sino-szary k³±b, który w dodatku zmierza³ w nasza stronê! Za³o¿y³y¶my z Asiczka przeciwdeszczowe kurtki. Okaza³o siê, ze Iras w przyp³ywie beztroski nie zabra³ z sob± nic oprócz polaru! Pêdzili¶my jak wariaci, byle tylko zd±¿yæ skryæ siê przed nawa³nica pod os³on± lasu. Lunê³o straszliwie, a wiatr a¿ przygi±³ drzewa do ziemi. A my ruszyli¶my stokówk± przez Hulskie do Zatwarnicy. Nie wiem ile czasu szli¶my, wiem tylko ze ca³y czas potwornie la³o.... Po drodze p³ynê³y strumienie, woda chlupa³a nam w butach. Przemoczony Iras po kilkunastu minutach zacz±³ zamarzaæ. Zêby dzwoni³y mu jak kastaniety i zrobi³ siê siny. Z³apa³y¶my go z Asiczka z obu stron za rêce, ¿eby przekazaæ mu choæ trochê ciep³a. W ¿yciu nie maszerowa³am takim tempem! Ale tylko to nas mog³o uratowaæ... Nawet moja stopa przesta³a popiskiwaæ.
Kiedy dotarli¶my w koñcu do Zatwarnicy, chmury siê rozwia³y i wysz³o s³oñce. Humory nam od razu wróci³y, zrobili¶my zakupy w sklepie „Pod Lip±”, a potem zrobili¶my sobie skrót, przechodz±c w bród przez nieco spieniony po ulewie San. Tym razem przeszli¶my w butach, bo i tak by³o nam wszystko jedno. Na rozgrzewkê zaserwowa³y¶my z Asiczk± grzane piwo i ¿urek.
Wieczorem wci±gnêli¶my jeszcze po tradycyjnej kie³basce z ogniska, i dosc szybko poszli¶my spaæ, bo wieczór by³ ch³odny. Na szczê¶cie w nocy by³o nam ciep³o... :)

Sobota 21 czerwca

Nasz ostatni dzieñ w Biesach... By³o ch³odno i pochmurnie, chyba na pocieszenie. O 14:00 mieli¶my stawiæ siê w Dwerniku na pierogach, nie by³o wiec wiele czasu na wycieczki. Razem z Geronimo i Marcinem zdecydowa³am siê poje¼dziæ na rowerze. Zaplanowali¶my trasê przez Dwernik Kamieñ, Nasiczne, Dwernik i Chmiel z powrotem do Sêkowca.
Podjazd pod Dwernik Kamieñ zaczyna³ siê od razu za mostem przed Zatwarnic± i mia³ 11 km d³ugo¶ci, co Marcin powiedzia³ mi dopiero po fakcie, na moje szczê¶cie (albo i nieszczê¶cie, hehe). Zatrzymali¶my siê tylko dwa razy – ¿eby rozpi±æ windstopper i zawi±zaæ buta. Gero nie wytrzyma³ mojego ¿ó³wiego tempa i pojecha³ naprzód, a mi towarzyszy³ Marcin, podje¿d¿aj±cy sobie spokojnie na ¶redniej tarczy... aaaaa! Na górze nawet nie mia³am czasu pozachwycaæ siê widokami, bo ju¿ mi zacz±³ uciekaæ na zje¼dzie... Resztê trasy przebyli¶my w b³yskawicznym (przynajmniej dla mnie, hehe) tempie, gdy¿ droga prowadzi³a g³ownie w dó³ lub po p³askim. Pod koniec wyprzedzili¶my jeszcze jakich¶ rowerzystów, zmoczy³ nas tak¿e zimny przelotny deszcz. Zliza³am krople sp³ywaj±ce mi po twarzy – by³y s³oneeee... Po dotarciu do domku pad³am w swoim zab³oconym stroju na ³o¿ko, wci±gnê³am Marsa, pokontemplowa³am swoj± nizinno-trekkingow± kondycjê i posz³am pod prysznic.
Reszta dru¿yny wróci³a z wycieczki do D¿winiacza, spakowali¶my siê wiêc i pojechali¶my do Dwernka.
Kultowa knajpa zafundowa³a nam odrobinê lokalnego folkloru w postaci pana, którego zmog³o bieszczadzkie winunio i le¿a³ sobie, ca³y jaki¶ taki fioletowy, przez wej¶ciem do „Piekie³ka”. Ooo, straszliwa jest moc bieszczadzkiego wina za 3,5 plus kaucja za butelkê!
Na sobotni dy¿ur dotar³ m. in. MarekM z rodzina, a tak¿e Lupino z Anet±. Poch³onêli¶my niesamowite ilo¶ci pierogów: ruskich, z jagodami, oraz z miêsem. A¿ mi ¶linka idzie jak sobie przypomnê te skwareczki, i przysma¿on± cebulkê...
Pod koniec obiadu zrobili¶my sobie jeszcze pami±tkowe zdjêcie i rozjechali¶my siê do domów. Ciekawska wsiad³a do auta z Marcinem, Asiczka z Geronimo, a ja z Irasem. Skierowali¶my siê w stronê Berehów. Ja mia³am jeszcze zrobiæ w Wetlinie pewne zakupy, a Gero mia³ odwie¼æ Asiczkê do Leska. Punktem zbornym wszystkich trzech samochodów by³ Nadarzyn pod Warszaw±.
W Górnej Wetlince nakupili¶my oscypków i ¶wie¿ego bundzu, a w samej Wetlinie... Doprawdy nie wiem, czemu akurat JA posz³am to kupowaæ... Poprosi³am o sze¶æ butelek wina „Bieszczady”. Dwóch go¶ci, s±cz±cych sobie piwko przy stoliku w sklepie skomentowa³o z podziwem: „No ta pani to musi mieæ pragnienie... My tu sobie pifffko, a ona – sze¶æ butelek!”.
Iras tak zasuwa³, ze uda³o nam siê dogoniæ vw Geronimo tu¿ przed rondem. Zaczêli¶my dawaæ rozpaczliwe znaki, ¿eby Gero przypadkiem nie zapomnia³ o rundzie honorowej! Kwicz±c ze szczê¶cia, przygotowa³am siê do wykonania historycznego zdjêcia: otworzy³am maksymalnie szybê, zablokowa³am zamek w drzwiach, lew± rêk± z³apa³am za uchwyt pod dachem, a nastêpnie wysunê³am siê do po³owy przez okno z przygotowanym aparatem! JEST! Zrobi³ kó³ko!!! A ja zdjêcie!!! Stoj±cy akurat na stacji benzynowej policjanci wyba³uszyli oczy i pogrozili mi palcem, wiêc szybciutko uciekli¶my.
Zarykuj±c siê ze ¶miechu podjechali¶my pod dom Asiczki. Zostali¶my u niej poczêstowani kawk± i pysznym ciastem, a potem.. Niestety, nadszed³ czas po¿egnania.
Na zakoñczenie dodam, ze pobili¶my tego dnia rekord trasy Lesko-Nadarzyn: 4h!!! DON’T TRY IT AT HOME!!! Kiedy wysiad³am pod domem Irasa, stwierdzi³am: “Wiesz Irek, jazda z tob± samochodem to prawie jak lot szybowcem – tylko bardziej roz³o¿ony w czasie...”

Jak dobrze pojdzie, to za miesi±c bedzie kolejna relacja.. hehehe.
TWA RULES! Ide do domu, bo troche skostnia³am przed tym komputerem. ;)
Pozdrawiam,



Szaszka:
". Lunê³o straszliwie, a wiatr a¿ przygi±³ drzewa do ziemi. A my ruszyli¶my stokówk± przez Hulskie do Zatwarnicy. Nie wiem ile czasu szli¶my, wiem tylko ze ca³y czas potwornie la³o.... "

Trzeba by³o w Hulskiem skrêciæ (zaraz za potokiem, przy chacie) w lewo i i¶æ ca³y czas ¶cie¿k± nad potokiem przez gêsty las a¿ do samego Sêkowca. ¦cie¿ka w pewnym miejscu dochodzi do Sanu i tam "przekszta³ca siê" w drogê le¶n±. Wychodzi siê z niej ju¿ w Sêkowcu, mniej wiêcej w tym miejscu, w którym Wy pó¼niej forsowali¶cie San w bród (vis a vis o¶rodka Basi). Jest to znacznie krótsza trasa ni¿ ta gór± (stokówk±) przez Zatwarnicê. Poza tym dlaczego nie zrobili¶cie sobie postoju w Hulskiem ? By³oby dobre schronienie przed deszczem.

"Zêby dzwoni³y mu jak kastaniety i zrobi³ siê siny. Z³apa³y¶my go z Asiczka z obu stron za rêce, ¿eby przekazaæ mu choæ trochê ciep³a."

Irkiem po prostu wstrz±sn±³ paroksyzm rozkoszy, gdy go tak obydwie, z Asiczk±, dopad³y¶cie z obu stron.

"Na zakoñczenie dodam, ze pobili¶my tego dnia rekord trasy Lesko-Nadarzyn: 4h!!! "

Irek, nie je¼dzij tak prêdko bez b. wa¿nego powodu. Kiedy¶ (odpukaæ !) mo¿esz nie zd±¿yæ wyhamowaæ. Po¶piech to jest wskazany, ale tylko przy ... rozstroju ¿o³±dka.

Pozdrawiam

Wiadomo¶æ zosta³a zmieniona (24-07-03 07:37)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl