Bieszczady 1999

bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...

"Wyjazd w dniu 15.07.1999 wany do: 16.07.1999 Od: Radom przez Rzeszow*Jaso*Sandomierz*Stalowa Wola Rozw. Do Zagrz" Kolejny raz patrz na bilet i jeszcze nie dociera do mnie, e oto dokadnie rok po pierwszej wyprawie, ponownie stoimy na drugim peronie radomskiego dworca oczekujc niecierpliwie na przyjazd pocigu z Warszawy. Nie zmarnowaem tych dwunastu miesicy. Kupiony w lutym przewodnik Bosza, wertowany dziesitki razy znam na pami. Teraz dobrze wiemy gdzie chcemy i i co zobaczy. Wyobrania posikowana nielicznymi zdjciami tygodniami pracuje na penych obrotach: Pooniny, dolina Sanu, opienka... bdzie wspaniale. Musi by! ledzone od kilku tygodni prognozy pogody byy dla nas optymistyczne: po kilkunastu dniach przelotnych opadw miaa nadej soneczna aura - gdzie ten pocig?! Jestemy o klas lepiej wyposaeni: jeszcze pachnce nowoci plecaki, lekki, niewielki namiot - ciemny - bdzie dobrze maskowa si w noclegach "na dziko",1kg butla gazowa z palnikiem, nie wspominajc o tak podstawowych rzeczach jak karimaty, mocna latarka i najnowsze mapy (oklejone cakowicie przezroczyst tam klejc - sposb prymitywny ale skuteczny na zabezpieczenie przed wilgoci, czy rozdarciem :) ). Na peronie poruszenie - oprcz nas kilkadziesit osb tej nocy zaczynao swoj przygod - ostrzegawczy dwik i za chwil obserwujemy jak bardzo zatoczonym skadem przyjdzie nam podrowa. Pocig zatrzymuje si, otwieraj si okna, spogldaj na nas twarze ludzi, ktrych moe spotkamy na szlaku - wtedy pewnie pozdrowimy si - teraz trwa prawie batalia aby gdzie, w jakim przedziale zamelinowa si lub chocia upchn swoje rzeczy na pkach. Zajmujemy miejsce w przedziale z pasaerami w rednim wieku - wygldaj na rozrywkowych, szczeglnie jeden pan, sypicy dowcipami typu: "Ile krokw robi wrbelek na minut?" Czy kto z Was wie? :-) Podr mija spokojnie - oczywicie spa si nie da, noc jest krtka. Od Sanoka spalinowa lokomotywka niemiosiernie dugo cignie wagony - Zagrz tak blisko, przedziay lune - poowa podrnych wysiada w Sanoku... W kocu o godzinie 7:50 docieramy na miejsce. Rok temu zacza si wdrwka - tym razem szybko szukamy odpowiedniego autobusu. "Przez Rajskie?" Kierowca zajty wydawaniem biletw kiwn gow. Wsiadamy, kupujemy bilety (5z 50gr). Patrz na wydrukowany dystans: 48km... Niemoliwe! A tyle? To to z godzin zajmie.
Dwie godziny pniej zbieramy si do wyjcia :). W czasie jazdy obserwowalimy drog, ktr tak dobrze znamy - mamy j w nogach. Wszystko wraca. To nie bdzie nowa wyprawa - to bdzie cig dalszy przygody :wink:......




[I]" (oklejone cakowicie przezroczyst tam klejc - sposb prymitywny ale skuteczny na zabezpieczenie przed wilgoci, czy rozdarciem :) ).
najlepszy!!! :) zgadnij co robilam zanim teraz siadlam do kompa??? :)
hehe gdyby procedura patentowa byaby prostsza, ycie wielu turystw plecakowych odmienioby si :-). Od zabezpieczenia siebie, dobytku na plecach do technik maskowania na biwaku. Kady ma jakie swoje, wyprbowane sposoby aby z gr wyj cao...
16 lipca 1999 Pitek
Autosan zjecha szos w d, przejecha po mocie na Sanie i znikn za zakrtem drogi. My niespiesznie, sycc wzrok tak upragnionym widokiem, pokonywalimy kolejne metry dzielce nas od drogi do Studennego.
Po miniciu orodkw wczasowych droga wspina si nieco. Pamitaem San z jego krystaliczn wod. To co zobaczyem w dole tym razem, wprawio mnie w osupienie. Na caej szerokoci rzeka toczya jasnobrzowe wody - efekt kilkudniowych opadw. "adne powitanie" Niebo zasnute byo chmurami, deszcz wisia w powietrzu. Byo duszno. Przy mocie w Studennym przebraem si, zmieniem buty. Po niadaniu ruszylimy dalej. P godziny pniej wyszlimy z zaroli na ki Tworylnego. Soce te wyszo 8-) i jednoczenie zaczo pada - niewielki przelotny deszcz, ale zrobio si jeszcze bardziej parno. Chatka Prominenta zapraszaa do rodka, za ni aleja dworska. Nie wiem czemu, ale Tworylne kojarzy mi si wasnie z tymi drzewami. Nie z filarami stodoy czy miejscem po cerkwi. Moe dlatego, e te drzewa wci tam yj?
Mijamy schody "donikd", cmentarze - Artur gwn drog, ja obchodze je po wschodniej stronie. Skrcamy zgodnie z drog w lewo. Bobry jeszcze tu nie dotary. Wtedy nieliczne kolonie trzeba byo chroni w rezerwacie (w Uhercach). Dzisiaj bestie maj si dobrze, przysparzajc - jak czytam w Waszych relacjach - nie lada kopotu wdrowcom :wink:. Mam nadziej, e podobnie bdzie z wilkami...:mrgreen:. Wczesnym popoudniem docieramy do drogi w Krywem wiodcej do zniszczonego mostu. Kierujemy si w drug stron. Wszdzie sycha cykanie owadow, ka yje. Pomidzy drzewami w zarolach wida stojce supy z lampami i nic co by miay owietla. Swoj ciekawo zaspokoiem w zeszym roku: byy tam pozostae stodoy PGRu. O ile dobrze pamitam byo ich trzy w dolinie - pozostaa jedna uytkowana przez pastwa Majsterkw. Skrcamy w ciek prowadzc do stp wzgrza cerkiewnego. Na Diok dostalimy si wschodnim zboczem na przeaj brnc przez trawy. Niby tylko (i a) mury, a jak doskona sposobno do refleksji daj - ile ludzkich nadziei, prb i dzikczynie do Boga tam wznoszono. Niestety nie wszyscy przybywajcy potrafi to uszanowa. Jednoczenie smutny jest proces samoistnego niszczenia wityni - wystarczy wspomnie o zwieczeniu okna na wprost wejcia...
Troch sentymentalne ten opis mi wyszed :) - ale trasa pokonywana tego dnia skania ku temu. Wrcilimy do drogi wiodcej na Szczob. Niebo ju cakiem si przetaro z chmur. Dziwne, ale tym razem podczas podchodzenia na wzgrze nie czuem si ju takim "intruzem" jak rok wczeniej. Otryt wydawa mi si bardziej przyjazny a wiatr, ktry pojawi si jak wtedy - znienacka - przyjemnie chodzi - nie "kaza" wyciga zimowej czapy :). Nasz pierwszy nocleg zaplanowalimy w znanym ju miejscu. Polanka na Szczobie nie zmienia si przez te kilka miesicy. Po kolacji szybko zasnlimy - jeszcze widno byo, brak snu poprzedniej nocy da si we znaki. Jak zza ciany dotar jeszcze do mnie odgos jadcego - za drzewami powyej - samochodu w stron Krywego - pewnie pani Tosia wracaa do domu....... Dobranoc.



"..... Kupiony w lutym przewodnik Bosza, wertowany dziesitki razy znam na pami. Nie, ebym si czepia. Chc si upewni: Bosza, czy Rewasza, kupiony w ksigarni Bosza?
Pozdrawiam
Wydawcami s: BOSZ S.C. oraz Oficyna Wydawnicza REWASZ :smile:, opracowany przez Pawa Luboskiego. Uyem skrtu mylowego - ten przwodnik to ju dzisiaj klasyk - teksty na niektrych stronach internetowych powicone Bieszczadom s ywcemz niego skopiowane. Wtedy by "ciep bueczk" - rok wydania 1998.
Dzikuj za czujno - wszelkie uwagi mile widziane - tylko bardzo mdrzy ludzie si nie myl, wic i my si nie bdziemy myli :-D.
Pozdrawiam.
17 lipca 1999 Sobota
Nie wiem, ktra bya godzina... ok. szstej? Nieco skostniay wyskoczyem z namiotu. Spogldam na Krywe. Mgy jak mleko, wypeniaj ca dolin. Aby nie "wylay si" kto rozwanie postawi kawa wau grskiego za Sanem - teraz jego wystajcy grzbiet wydaje si by zawieszony w powietrzu. Woam Artura eby to zobaczy... Dugo nie moe si przemc, aby opuci ciepy piwr. niadanie przyrzdzamy bez popiechu - i tak musimy poczeka a wyschnie namiot. Jego maa waga i wymiary byy wynikiem kompromisu - jednowarstwowa powoka - dodatkowo przed wyjazdem zaimpregnowana - nie dawaa dobrego schronienia przed wilgoci. Rano wszystkie rzeczy w rodku byy wilgotne - jednak i z tym nauczylimy si sobie radzi. Najwaniejsze byo, e mieci si do plecaka i nie zabiera tam duo miejsca. Spakowalimy si i opucilimy gocinn czk (kolejny raz na nocleg zawitaem tam trzy lata pniej - na drzewach wtedy ju byy znaki szlaku poprowadzonego jej grnym skrajem). Idc na poudnie osigamy stokwk. Kierunek na Zatwarnic. Nie byo ladu po wczorajszych chmurach - zapowiada si soneczny, upalny dzie. Po godzinie docieramy do Zatwarnicy. Idziemy do sklepu (teraz to Stokrotka). Jedyn rzecz do jedzenia jak kupowalimy w czasie tej wyprawy by chleb. Majc w perspektywie jutrzejsz niedziel wzilimy dwa bochenki. Klapnlimy po przeciwnej stronie drogi, na aweczce przy drugim sklepie (taka zielona budka) - chyba by ju nieczynny. Po chwili kto dosiad si do nas: chopak szed w stron hotelu z torb pen butelek, podzielilimy si z nim kawakiem cienia. Chyba z wdzicznoci zaofiarowa si poczstowa nas piwem. Przyzna si, e od kilku dni mieszka w hotelu i jak na razie nie udao mu si dotrze dalej jak do sklepu... A tak kusi Poonina... moe jutro znowu sprbuje. Pomidzy drzewami naprzeciwko nas na piekach i trawie siedziao kilku mczyzn - miejscowi. Niespiesznie rozprawiali, co jaki czas nawiedzajc sklep. Ich czas bieg nieco wolniej od naszego. Zwolnilimy aweczk i udalimy si w gr Zatwarnicy. Minwszy hotel odbilimy w lewo. Idc w gr potoku Hylaty dotarlimy do wodospadu. Nie przepucilimy okazji do kpieli. Przez dugi czas nikt inny si nie pojawi. Dziwne, bo jest to do licznie odwiedzane miejsce. W planach byo dotarcie do drogi wiodcej przez przecz pomidzy Dwernikiem i Jawornikiem do Nasicznego. Coraz bardziej zblialimy si do granicy Parku Narodowego. Nieatwo mi byo odnale t drog :???:. W lewo odbijao kilkanacie cieek co parset metrw. Wikszo rozjechanych przez strzt zrywkowy. Ostatecznie zawrcilimy i udalimy si spowrotem - do mostu na Sanie. Woda w rzece odzyskaa klarowno. Mijamy cerkiew w Chmielu i docieramy do skrzyowania z szos do Berehw. Idziemy w stron Dwernika. Powoli rozgldamy si za jakim miejscem na biwak. Mijamy budynek kocioa w Dwerniku. Sprawdzam godzin porannej Mszy. W pewnym momencie znaki zielonego szlaku prowadzcego do Koliby skrcaj w lewo, przcinajc zagajnik. Obok zardzewiay zbiornik na rop z kranem... Tu si zatrzymujemy. wybieramy wysok traw ok 100m od szlaku. Czekamy, a zrobi si szaro i w pmroku rozbijamy namiot. Psy z pobliskiego gospodarstwa wyniuchay nasz obecno - do pnych godzin sycha byo ujadanie jakiego Burka - ten biwak by chyba za blisko wsi.
18 lipca 1999 Niedziela
Na 8.30 id do kocioa w Dwerniku. W czasie ogosze ksidz prosi parafian aby "ktrego dnia wzili troch ropy i zakonserwowali nowo postawione ogrodzenie przykocielnego parkingu". To takie oczywiste - czego jak czego, ale ropy ci tutaj dostatek. Po Mszy wracam do namiotu - Artur jeszcze drzemie. Soce po porannym zachmurzeniu zaczyna znowu mocno dogrzewa. niadanie: chleb z pasztetem z puszki popijany herbat - troch za gorc. Na szlaku z Koliby zrobi si ruch. Co chwil wychodzi z lasu grupka wdrowcw. Wczoraj to miejsce wydawao si lepeiej ukryte. Po dziesitej ruszamy w stron Nasicznego. Wdrwka nie przysparza adnych trudnoci, W Tatry zabieraem zawsze jakie mocne buty na grubej podeszwie. Takie trapery miay jedn wad: wag - jednak tam raczej nie dwigao si dobytku na plecach, wic nie byo to specjalnie uciliwe. W Bieszczadach od zawsze chodz w obuwiu roboczym - "przemysowe obuwie z antypolizgow, antyolejow, antygrzybiczn, kwasoodporn, wzmocnion i antyprzebiciow podeszw bez metalowego podnoska :grin: oraz wysokimi holewkami". By czas, e miaem do nich nieograniczony dostp, wic od lat na kad wypraw id w nowych buciorach. Nigdy jeszcze nie dowiadczylem w nich obtar, czy jakich innych usczerbkw na zdrowiu. Wybieraem zawsze takie, ktre przy solidnej konstrukcji byy najlejsze. NIe rozwaliy si te nigdy przed powrotem. Upa doskwiera niemiosiernie - soce wieci nam prosto w twarze. Wchodzimy do Nasicznego, s kaskady - woda wymienita - bez kpieli dzie byby stracony. Zreszt nie tylko ja doszedem do takiego wniosku. Kilka osb ju zajo wyej pooone skaki. Po godzinie jestemy w dalszej drodze. Teraz to ju bajka. W pewnym momencie wida pitrzc si nad nami Poonin Carysk. Mijamy kamienioom. Coraz czciej na poudniu odsania si Dzia. Spord przydronych drzew wyania si leniczowka ze sklepikiem i wiat. Przed socem chroni si tam spora grupka. Przekraczamy bram i uwanie rozgldamy si za miejscem do rozbicia namiotu. Wybieramy kawaek ki przy jej zachodnim skraju - niedaleko cieki do strumienia wijcego si w dole za ogrodzeniem z tyczek. Po zapacie za nocleg rozbijamy si. W tym samym czasie obok nas kto inny przygotowuje sobie schronienie. Cay swj tuaczy dobytek przywiz na motocyklu. Stojca w pobliu maszyna przyciga mj wzrok. Od zawsze marzyem o Yamszce Virago, ale bybym askaw zaakceptowa kady inny motocykl, ktry cho troch przypominaby chopera. A tu: wspaniaa, ogromna Honda. Natchniony tym widokiem id zamylony zrobi mae pranie w Prowczy. Przypomniaem sobie cay repertuar dotykajcy temat motocykli. Jak przypomniaem to i zapiewaem - nikogo w jarze nie byo, to szkoda byo nie wykorzysta panujcej tam akustyki. Ostatecznie najbardziej podpasoway mi kawaki Demu i Harlemu. Po kilkakrotnym bisowaniu, z ju czystymi skarpetkami wspiem si na skarp i przeszedem pod potem. Przywitay mnie rozchachane gby: Artura i owego motocyklisty. Rzeczywicie pniej przekonaem si jak doskonale niesie si dwik z koryta strumienia do miejsca gdzie postawilimy namioty.
Nasz ssiad okaza si bardzo sympatycznym czowiekiem. W "normalnym" yciu zajmowa jakie wysokie stanowisko - a urlop wykorzystywa na podr przez poudniow granic Polski. Obecnie dosiada Hondy, ale przyzna si, e zbiera na Harley'a. Pnym popoudniem wybra si na przejadk. Wrci wieczorem po objechaniu Pooniny Caryskiej. W midzyczasie na pole zawitali do nietypowi gocie. Od strony Dwernika zajecha furgon, odsuwaj si drzwi i ze rodka wypada na ziemi plecak, a za nim z nie mniejszym impetem wielki marynarski wr. Po chwili wychodzi facet, przeciga si, omija toboy i wchodzi na plac, rozglda si i staje w geometrycznym rodku pola. Z samochodu wychyla si jego towarzyszka, dzikuje kierowcy za podwzk i na jedno rami z trudem zakada plecak, nastpnie pod drug pach bierze wr, ktry okaza si czteroosobowym namiotem i wygita z pytajcym spojrzeniem kieruje si na swojego koleg. Ten gow wskaza miejsce, ktre wybra pod namiot. Wydajc odpowiednie komendy skutecznie doprowadzi do postawienia konstrukcji. Pora obiadowa skania do zrobienia obiadu. Koleanka chodzc od namiotu do namiotu prbowaa poyczy jaki kocher. W kocu wypatrzya nas. O dziwo zamiast o maszynk, zapytaa: "chopaki macie moe fajki?" Kurcze! nie miaa szczcia - my niepalcy. Ale wod pewnie bymy jej zagotowali - jednak z obiadem daa sobie ju spokj. To nie spodobao si jej partnerowi - zrobi jej scen na rodku pola, nastpnie uraony zaszy si w namiocie. Posza na spacer... O zmroku Pan i Wadca - jak go zaczlimy nazywa - zacz rozglda si za partnerk. Noc upyna spokojnie - przed snem suchalimy jak przy ognisku gitarzysta intonuje, "Obawa, obawa na dzikie wilki obawa..." ...ale najwaniejsze, e Pan i Wadca przebaczy partnerce (cokolwiek by to byo) - bez krpacji godzili si dugo w noc ;)

Nie czepiam si - Twoja relacja podoba mi si.

Jedno mnie jednak zastanawia.
Piszc - uywasz czasu teraniejszego, i prawidowo ! To taki styl narracji, obliczony na powikszenie zainteresowania a nawet napicia u czytajcych.
W lad za tym id jednak b. szczegowe opisy Twoich wrae w konkretnej chwili, stanu rzeki (wzburzona woda), drg, wiatru, chmur na niebie - te w danym momencie, czyli prawie e w okamgnieniu.

Pytam zatem: robie wtedy, 10 lat temu, jakie notatki (np. prowadzie dziennik) ?
Czy moe jest to taka licentia poetica ?

Pytam zatem: robie wtedy, 10 lat temu, jakie notatki (np. prowadzie dziennik) ?
Czy moe jest to taka licentia poetica ?

Nie robiem notatek. Pisz tylko to co pamitam, mam te mnstwo "pamitek" z tych wdrwek. Suche dba trawy z pierwszych chwil na Pooninie - teraz paskie jak pergamin - w przewodniku peni rol zakladki - ile razy wycigaem je i trzymajc pod nosem :grin: wracaem do tych chwil. A do skadni nie przywizuj wagi - samo to pynie - std tyle bdw gramatycznych :smile: (i orto te)... To tylko jeden wyczekany i najlepszy tydzie w kadym roku - na co rezerwowa szufladki w gowie jak nie na te chwile? Jest te Artur - praktycznie cay dzie jestemy w kontakcie przez GG - czsto go pytam o co co mi umko... (np. o to kim by i jak sie tam znalaz ten motocyklista z ostatniego postu).

A na punkcie Yamachy do dzisiaj mam hopla - na szczcie do mocno staniay - kto wie...
Pozdrawiam.
Hehe - jest ju pno... ale pisa dalej?
Pisz czowieku - najlepiej do rana ;)
Dziki - robi si - na jutro rano bdzie kolejny dzie :grin: - chocia trasa po Wetliskiej jest dla wielu oklepana - ale to ludzie na niej spotkani stworzyli pole do przemyle.
19 lipca 1999 Poniedziaek
W Berehah Grnych na polu namiotowym jest taki zwyczaj (nie wiem czy na innych te - z innych nigdy nie korzystaem), e wczesnym rankiem Pani Gospodarz chodzi od namiotu do namiotu i sprawdza, czy stan osobowy zadeklarowany przy zakupie biletw zgadza si ze stanem faktycznym. Byem na nogach pierwszy, wic musiaem przej ow weryfikacj. Nasz motocyklowy ssiad poegna si, kulturalnie wyprowadzi maszyn poza pole. Dopiero tam j uruchomi. Parka bdca w centrum (wczorajszych wydarze) placu ju nie pojawia si na zewntrz;). Posilimy si wyjtkowo obficie i po napenieniu wszystkich butelek wod z kranu znajdujcego si przy sklepiku, zaczlimy kolejny etap wdrwki. Dzisiaj obralimy kurs na Poonin Wetlisk. Chcc przej j ca, cznie z wejciem na Smerek potrzebowalimy - wg Luboskiego ok 6 godzin. Nie bylimy pewni naszej kondycji, wic wolelimy nie mitry... Co z tego. Po 1,5 godzinnym podejciu - mimo wszystko robilimy przerwy na podziwianie Pooniny Caryskiej - weszlimy na wierzchowin. Nie mog odmwi sobie tego komentarza: kto do cholery wymyli "CHATK PUCHATKA?!" - czy tam docieraj tylko mae dzieci i jest potrzebny taki wabik w nazwie aby nie ustay po drodze? Dobrze, e chocia podawanej obecnie wysokoci npm. nie zmieniono na wiksz, co by i starsi mogli si dowartociowa - ju dobrze, siadam.... :roll:. Jeszcze jedna dygresja, ktra moe powinna by puent: Czy Odnosicie wraenie, e Bieszczady w kocwce lat 90tych przeszy jak smutn metamorfoz? Wal si mosty istniejce 20-30 lat, rozbieraj budynki, ktre nie zawsze susznie ale jednak wpisay si w pami i wiadomo ludzi gr (np. w Tworylnym, czy schroniska, o ktrych Piszecie), zmieniaj nazwy na gupie. Nie wiem co do nowych, znakowanych szlakw - ale jednak aenie na nos miao wikszy urok, uatwienia, barierki, schodki, wiaty - np. Sine Wiry... nie obra si jeli po tym co napisaem, kto nazwie mnie egoist - jednak wedug mnie, nie wszdzie szybko podejmowane decyzje s dobre. "Czujemy si dumni i szczliwi, e mielimy okazj chocia cz tych przemijajcych obiektw i okolicznoci dowiadczy - bo gdybymy t przygod zaczli pniej nie wiedzielibymy co nas omino" A omino nas bardzo duo - o czym za chwil mielimy si przekona. Podeszlimy do jeszcze "SCHRONISKA U LUTKA NA POONINIE WETLISKIEJ 1228m. npm.*BIESZCZADZKI PARK NARODOWY* " - cytat ze starej pieczci. Aby zaspokoi ciekawo wszedem do rodka, po czym udalimy si na garb za schroniskiem . Siedziao tam dwoje starszych ludzi - maestwo. Nie pamitam kto z nas zacz rozmow, w kadym razie suchalimy ich z rosncym podziwem. Zawitali w Bieszczady razem z pierwszym, wyznakowanym szlakiem turystycznym, wdrowali jak my - z plecakami - inaczej si wtedy nie dao. Opowiadali o zgliszczach we wsiach, kompletnych cianach murowanych budynkw, gdzieniegdzie nawet klepiska byy jeszcze widoczne... Potem ju tylko Starszy Pan - ciszej - wspomina szubienice, ktre wielokrotnie mia okacj jeszcze spotyka w rnych miejscach... Moglimy tylko kiwa gowami, bo co tu powiedzie. Oni chyba nie oczekiwali od nas odpowiedzi. Bardzo agodnie odnosili si do siebie nawzajem. Wsplnie opowiadali, e teraz ju zdrowie nie to samo, wic podruj samochodem z przyczep kempingow. Raz zatrzymaj si tu, raz gdzie indziej. Z Arturem jestemy pewni, e dwa dni pniej mijali nas na drodze midzy Polankami i Terk - jechali w stron Doycy...
Mino sporo czasu nim wstalimy, podzikowalimy i yczc sobie nawzajem powodzenia ruszylimy dalej. Pogoda bez zmian: sonecznie, cho niegrone chmury przesuwaj si po niebie - daj chwil wytchnienia podczas wdrwki. Bez przeszkd posuwamy si w kierunku gwnej kulminacji Pooniny. Odpoczynek bardziej dla zaspokojenia dozna estetycznych ni odnowy fizycznej. Nie ma mowy o zmczeniu - przecie ju dawno nie mielimy tyyyyle nieba nad gowami! Schdzimy na Przecz Orowicza - kalkulacja czasu potrzebnego na wejcie na Smerek i zejcie czerwonym szlakiem do brzegu Wetliny w Smereku: uda si - mamy jeszcze zapas... Sam zbiegam tym szlakiem w stron Suchych Rzek w poszukiwaniu rdeka opisywanego w przewodniku. Wchodz w las - nigdzie nie wida - pewnie przeoczyem. Napotykam strumie, obmywam twarz i wracam na gr. Wspinaczka na Smerek. Na szczycie popas i drobnymi kroczkami - co by szybciej ni podaj na mapie, nie znale si na dole - tracimy wysoko. Od teraz bdziemy si co par minut mijali z inn grup udajc si w tym samym kierunku. Nasze odpoczynki nie przypadaj w tym samym czasie, do momentu gdy osignelimy skraj lasu u podna Smerka. Tutaj jeszcze na chwil przysiedlimy - bya sposobno do wymiany zda. " - Idziemy nocowa u harcerzy, a wy?" - zapytali. "My rozbijemy si gdzie tu" - odpowiedzielimy najzwyczajniej w wiecie. "Taaak?" - to nie byo normalne wedug naszych kolegw. Wzruszylimy ramionami - przecie robimy tak od pocztku (no chyba, e jestemy w BPN). Powoli ciemniao si. Podeszlimy do brzegu Wetliny. Chwil szukalimy dobrego miejsca, a wreszcie znalelimy. Pi metrw od brzegu obok podmytego i pochylonego nad wod drzewa. Prawie na przeciwko po drugiej stronie do Wetliny uchodzi potok Bystry - prawdopodobnie to ten. Rozbicie namiotu i dugie leakowanie - w jednej z pycizn Wetliny.Tylko twarz na powierzchni - ciepa woda prbuje znosi powoli moje rozwalone cielsko. Jaki narybek skubicy mnie tu i tam :smile: - ech... Za kadym razem (a byo ich dwa), gdy rozbijaem si w tym miejscu - przyroda fundowaa mi niesamowite zachody soca. Niebo nad Krzemienn mimo, e ju prawie bez chmur, na ktrych soce mogoby wyczynia popisy - przybierao rne odcienie purpury... Pozostaa jeszcze kolacja - ta kpiel wzmoga uczucie godu. Szummmmmm Wetliny obok namiotu. Nie do opisania. Usnem momentalnie i spaem jak zabity tej nocy.
20 lipca 1999 Wtorek
To mia by dugi dzie - gdybym wiedzia, e spa poo si dopiero nastpnego dnia, o czwartej nad ranem, przekrcibym si jeszcze na drugi bok...
Ale po kolei: pogoda - bez zmian - prognozy ledzone w Radomiu przed wyjazdem sprawdziy si. Dzisiaj to ju nawet najmniejszego oboku nie byo wida. Poranna toaleta i tu objanienie: nie mielimy ze sob nic co by mogo suy do pienienia :). adnego myda, szamponu i o zgrozo past do zbw. Woda ze strumieni nam wystarczaa . Jednak tego poranka jak nigdy zapragem umy wosy - czapka na gowie, upa , pot - to wszystko troch doskwierao. Nie miejcie si... albo miejcie: podobno jajkiem mona umy wosy, a najlepiej dwoma. Nie wiem, czy kto mi to powiedzia kiedy, czy sam na to wpadem robic omleta :) - jajko si pieni. Tylko skd jajko? (albo lepiej dwa). Ju miaem odoy mycie na pniej - pewnie bdzie jaki sklep po drodze - gdy moe z 50 - 100 metrw w gr rzeki zobaczyem jak dwie osoby schodz z przeciwlegego brzegu nad wod. Maj ze sob jakie naczynia, bd je my. No jak! Przecie oni MUSZ mie jakie jajka! (rzeczywicie upa jest niebezpieczy dla zdrowia :) ) Z rcznikiem na szyi, pnagi brodzc po kolana w wodzie skradaem si niczym zwierz drapieny w stron swoich ofiar. Pochonici prac dostrzegli mnie jak byem moe z 10 - 15 metrw od nich. Chopak i dziewczyna - ona mya metalowe naczynia i podawaa jemu do wycierania (lub odwrotnie - niewane). Nie przerywali mycia, kiedy ja z umiechem zagadnem: " Cze!, przepraszam Was, nie macie moe dwch jajek odsprzeda?", przestali brzdka miskami, spojrzeli na siebie. Ona rzeka: "I'm sorry... Do You speak English?". O w mord! NooOO piknie! Po sekundzie opanowaem zaskoczenie - przecie ucz si Anglika - dam rad. Zebraem si w sobie, w mgnieniu oka przanalizowaem wszystkie czasy i przypadki, ktre wpajaa nam Pani mgr Czapla i wypaliem posikujc si gestem Victory: EGGS! TWO!
Nie wiem, czy im ulyo, czy wasnie dopiero teraz si spieli - ich twarze bez wyrazu jednostajnym ruchem zaczy si przeczco krci. Tylko spokojnie - kiwniciem gowy podzikowaem/przeprosiem. Odwracajc si przypomniaem sobie jeszcze jedno sformuowanie: "Ok, thanks". Nie widziaem ju tego bdc plecami zwrcony do nich, ale na pewno po tym moim zapewnieniu (e Ok i e thanks) odetchnli z ulg - bo podobno najgorzej to zrazi do siebie wariata :) Po kilku minutach dotarem do Artura, opowiedziaem mu o tym. Nawet bardzo si nie mia - raczej zacz analizowa co i jak powinienem powiedzie... Po tym poznaje si przyjaciela :)
Spakowalimy plecaki, przekroczylimy w brd Wetlin i wyszlimy na Obwodnic. Ruszylimy do Kalnicy. Na pocztku miejscowoci jest sklep - obok zadaszenie z awkami. Tutaj zatrzymalimy si na niadanie. Wcinajc konserwy misne zaczlimy mimowolnie przysuchiwa si rozmowie toczonej przez kilku siedzcych obok mczyzn. Wygldali na mieszkacw wioski. Majc ju kilka pustych butelek po piwie przed sob jeden z nich co chwil informowa kompanw: "Nie no, k....wa ale mam dzisiaj roboty... Nie wydol!"............"Jak ja to wszystko dzisiaj zrobi?... No jak?" Rzeczywicie - pomylaem - koo dziesitej byo - do fajrantu ju niedugo - chyba niema sensu ju dzisiaj si angaowa. Prawdopodobnie telepatia zadziaaa, bo za chwil rzuci do kumpla idcego do sklepu: "E! Heniek we i dla mnie jedno! .... albo dwa!. Nam te zostao dwa dni do koca wyprawy, wic aby nie traci czasu opucilimy Kalnic obierajc drog do Sinych Wirw. Nie wiem jak jest tam teraz, ale 10 lat temu - za spraw prowadzonej wwczas wycinki - nie by to zbyt atrakcyjny fragment trasy. Minlimy most na Wetlinie, za ktrym zaczynaa si droga prowadzca przez Szczycisko do Studennego. Zaczlimy pilniej wypatrywa cieki, ktr mona by zej do rezerwatu. Obok czerwonej tablicy z nazw miejsca pojawia si drka. Szukajc moliwoci zejcia kluczylimy chwil po lesie. W kocu dotarlimy nad brzeg przelewajcejs i midzy skaami rzeki. Podobao mi si tam - ale takie klimaty chyba blisze s Arturowi - do dzisiaj czsto wspomina to miejsce. Kto pod jedn z pek skalnych urzdzi tam sobie leank: rwno przycite tyczki uoone byy tak aby tworzyy podoe pod karimat czy koc. Nie omieszkalimy si schodzi w wodzie. Powdrowalimy dalej. Dotarlimy do szosy, ktr przeszlimy kilkadziesit metrw by po chwili skrci w lewo w drog do opienki. Zatrzymalimy si przy cerkwi, kaplic obok wanie kryto gontem. Weszlimy do rodka - Oddalimy hod Panu - Chrystus Bieszczadzki wydawa si askawy - pomimo surowoci otoczenia. Soce cz swoich promieni skierowao w witra - kolorowa ukadanka pojawia si na posadzce. Opucilimy to ciche miejsce obierajc na nocleg synn baz studenck w opience. Najpierw trzeba byo j odnale. Napotkany jegomo wskaza nam drog. cieyn wspinalimy si przez chwil, by znienacka wyj obok rwnie synnej wiaty. Powitano nas serdecznie - proponujc mit. Z miejsca popeniem faux pas odmawiajc. Kara bya surowa. Zanim zdylimy si rozgoci - pognano nas - a take innych zdrowych i silnych facetw t sam ciek co przed chwil podchodzilimy - ale w d. Obok cieki zobaczylimy lecy - pie - na oko 5 - 6 metrw dugoci o susznej rednicy. Wolaem nie zadawa pyta - skd i od kogo - ew. za ile :). Posusznie ustawilimy si po obydwch stronach wzdu kody, nie bez trudu zarzucilimy j sobie na ramiona i w nierwnym tempem, lizgajc si podylimy w gr... Dotarlimy obok wiaty - belka na ziemi, ufff, tak, zdecydowanie, teraz ju chc mity - moe by trzy kubki... Zaproponowano, abymy skorzystali z obozowej kuchni polowej pod wiat. Co nas podkusio eby podzikowa grzecznie i tumaczy, e mamy wasn butl? Nie spodobaa si nasza odmowa: minut pniej draowalimy na zamanie karku w d - do ujcia wody - kto by ten wie. Artur i ja dostalimy po dwa wiadrach (chyba po dwa - to mi umkno - ale miaoby to sens bo z dwoma atwiej utrzyma rwnowag) z misj napenienie ich i dostarczenia szefowi kuchni pod wiat. Dwigajc wiadra na gr obiecaem sobie - tylko nieodmawia, tylko nieodmawia - jak prosz, proponuj to si zgadza - na wszystko.. Planowalimy rozbi wasny namiot na pobliskim, nalecym do Bazy poletku namiotowym. Ale ZAPROPONOWANO namiot bazowy - duy przestronny z okrgymi okienkami - a w rodku luksus: drewniane, wypoziomowane blaty - pod wasny piwr. Z wylewnie okazan radoci przyjlimy propozycj: koszt 8 z rozoony na dwch jako przebolejemy :). Nim si zorientowalimy ciemnio si. Ponownie podylimy do ujcia wody, ktre w tym momencie suyo za ani - czy raczej myjni. Wrcilimy do namiotu. Artur poszed spa, ja postanowiem si jeszcze chwil pokrci i poobserwowa nocne ycie Bazy. Planowano na ten wieczr ognisko - palenisko znajduje si poniej wiaty, obok cieki do ujcia wody. Byo ju tam troch zgromadzonych gazi, ale chyba nie bardzo komukolwiek chciao si je podpala. Za to zacza si inna rozrywka: gra w koci. Przyznam si, e jeli chodzi o gry w karty, koci i inne to niewiele mam do powiedzenia. Staem z boku... W pewnej chwili zaproszono mnie do stou - byo ok 22giej. Szybkie wprowadzenie w zasady gry i..... nad ranem majc na koncie nawet dwie wygrane odchodziem od stou. Zreszt wszyscy rozchodzili si na spoczynek. Byli to wspaniali ludzie. Udajc si do namiotu szedem przez pewnien czas razem z jednym z nich: nazywali go Jezus. Zaczynao dnie, zerknem na zegarek, mina czwarta. Godzin odczytaem na gos - bardziej do siebie. Chwil potem stojc - ja przed naszym namiotem - Jezus przed swoim - koczylimy z podziaem na wersy piewa:
........Za oknem mrucz bluesa topole z Krupniczej
I jeszcze straak wszed na solo, ten z Mariackiej wiey
Jego trbka, jak ksiyc, biegnie nad topol nigdzie si jej nie spieszy,

ju pita…
21 lipca 1999 roda
Otwieram oczy. Na brezentowych cianach namiotu przesuwaj si cienie rzucane przez gazie drzew poruszane wiatrem. Soce ju wysoko. Wntrze namiotu rozgrzane - zrobio si duszno. W gardle sucho, gowa cika - tych par godzin snu nie do koca zregenerowao mj organizm. Patrz na Artura - obudzi si pierwszy tym razem - jednak nie widzc jakiego konkretnego powodu by ruszy si z miejsca, ley z rkami pod gow i wpatruje si w jeden punkt w grze namiotu. Podam za jego wzrokiem i widz cie maej jaszczurki, ktra od zewntrz wspina si po brezencie. Zagaduj, z lekim poczuciem winy, e wczoraj zostawiem przyjaciela samego. Nie ma do mnie urazy - myla, e poszedem zanocowa u jakie dzierlatki 8). Nie raz truem mu jak bardzo bym chcia znale dziewczyn - tak mi i pracowit :-) - podczas, gdy mio jego ycia wasnie rozkwitaa (dzisiaj s szczliwym maestwem - a nasi prawie 3letni synowie wsplnie odkrywaj uroki wiata). Z niedelekiej wiaty sysz rozmow uczestnikw nocnej gry - w pewnej chwili wyapuj par sw o mnie: "...ale kilka razy Marcinowi dobrze szo... " Mie uczucie, sta si czci tej grupy. Wychodzimy na niadanie. Jezus siedzi przy stole, na ktorym jeszcze le koci. Zrobilimy sobie pamitkow fotk. Nie bez alu poegnalimy si i ruszylimy w stron cerkwi. Wczeniej dostalimy w prezencie ciekawe, kilkunastostronnicowe opracowanie dotyczce historii opienki i cerkwi. Minlimy Polanki, dotarlimy do Terki. Po drodze widzielimy gdzie tabliczk na tyczce z napisem: Dziaka na sprzeda. Wtedy ziemi mona byo za niedue pienidze kupi - ale i zainteresowanie potencjalnych kupujcych byo o wiele mniejsze. Zaczy si zbiera chmury. W Terce weszlimy na cmentarz, obejrzelimy mogiy, dzwonnic. Malowniczo prezentuje si Monaster z jego legendami o prawosawnym klasztorze na szczycie. Dotarlimy do Bukowca i odbilimy w prawo, - w stron mostu na Solince. Zaczo kropi... Pierwszy deszcz od czasu mawki, ktra zapaa nas w Tworylnym pierwszego dnia. Zeszlimy pod most. Szybko przestao pada... ...przegldam map, ledz przebyt tras - pikna wdrwka. Tym razem decyzja o powrocie podszyta bya lekkim alem. Z Bukowca przez Solin dojechalimy do Zagrza. W pocigu podrowalimy z dziewczyn wracajc do Warszawy. W Biesach z grup studentw w ramach praktyk "optykaa" star chat bojkowsk mchem... :) Niestety okazao si, e przez rne zrzdzenia losu - ju nie byo nam dane wsplnie z Arturem wdrowa po Bieszczadach. Za rok wrciem zupenie w innym skladzie...

Pozdrawiam serdecznie,
Eggstwo


Nie mog odmwi sobie tego komentarza: kto do cholery wymyli "CHATK PUCHATKA?!" - czy tam docieraj tylko mae dzieci i jest potrzebny taki wabik w nazwie aby nie ustay po drodze? Dobrze, e chocia podawanej obecnie wysokoci npm. nie omino nas bardzo duo - o czym za chwil mielimy si przekona. Podeszlimy do jeszcze "SCHRONISKA U LUTKA NA POONINIE WETLISKIEJ 1228m. npm.*BIESZCZADZKI PARK NARODOWY* " Pisz, pisz .... adnie piszesz i co najwaniejsze piszesz o wraeniach i emocjach, ktre odczuwa prawie kady ac po tych grach. Rwnie ze spotka ze zwykymi i niecodziennymi ludmi, ktrych tu bywa zatrzsienie.

A co do ‼Chatki ...”. Dostaj drgawek i prawie apopleksji, jak zasueni z wielorakich powodw ‼bieszczadnicy” wymieniaj t nazw.
Pisaem tu kiedy o tym ‼dziecinado-idiotymie”. Wspomn tylko, e aden znany mi prawdziwy i ‼zakorzeniony” bieszczadzki turysta, bieszczadzki GOPR-owiec (a oni bywaj tam najczciej) nigdy nie skala ust t nazw-paskudztwem.
Nawet Lutek, gdy nazwa ta bya ju w powszechnym obiegu – lansowana przez przewodnikw wycieczek autokarowych, zaliczajcych prawdziwie grskie wejcie do ‼Chatki ...” – te nigdy nie uywa tego okrelenia.
Zawsze mwio si, zwaszcza w kontekcie dyurw – id do Schroniska, na Poonin itp.

Ale .... wiat si zmienia, czy na lepsze ? Nawet prawdziwi ortodoksi mikn pod naciskiem obiegowych prawd. W jednym z ostatnich (2-3 lata temu ?) krtkich filmw bieszczadzkich (A. Potocki ?), w ktrych gwiazd by Lutek, usyszaem go, jako tak:
- .... no tu ... I dalej jakby z nutk zaenowania – w Chatce P....

Pozdrawiam mionkw Schroniska na Pooninie
Pozostaje trzyma si swoich przyzwyczaje (take w nazwach)- historia lubi zatacza koa - moe znowu kiedy usyszymy, jeli nie o Schronisku na Pooninie to choby o Tawernie - pono dawno temu tak nazw te okrelano to miejsce.

Jeli ju na prawd chciano i musiano? zmienia nazw - to czy nie lepiej brzmiaa by chociaby "Stranica" w nawizaniu do funkcji, ktr budynek peni w latach pidziesitych? Zdaje si, by wojskowym punktem obserwacyjnym.

Pozostaje trzyma si swoich przyzwyczaje (take w nazwach)- historia lubi zatacza koa - moe znowu kiedy usyszymy, jeli nie o Schronisku na Pooninie to choby o Tawernie - pono dawno temu tak nazw te okrelano to miejsce.. Brawo ! Jeste mody wiekiem (bro Boe, to nie wyrzut), lecz wida, e szanujesz bieszczadzk histori turystyki i lubisz j poznawa.
Tawerna - tak wasnie nazywano Schronisko (jeszcze w latach siedemdziesitych i troch pniej ubiegego wieku) w gronie prawdziwie zauroczonych Bieszczadami turystw studentw, gwnie z warszawskiego SKPB.
Jak spotkam Lutka to go zapytam. Moe pamita od kiedy ta "Tawerna" si zacza i skd si wzia. Dotychczas takie pytanie nie pado. po prostu Tawerna i ju.


Jeli ju na prawd chciano i musiano? zmienia nazw - to czy nie lepiej brzmiaa by chociaby "Stranica" w nawizaniu do funkcji, ktr budynek peni w latach pidziesitych? Zdaje si, by wojskowym punktem obserwacyjnym. Zbudowano 2 takie budynki - jeden na Pooninie, drugi pod opiennikiem.
Zdaje si, e aden z nich nie zacz peni roli, dla ktrej zosta wybudowany.

A nazwy nikt nie zmienia, przynajmniej oficjalnie. Tylko tak ten chwast nazewniczy si rozpleni....
Pozdrawiam
Eggstwo... a spojrzaem do zapiskw, wyjedae kiedy ja zmieniaem baz wypadow ale nie przeciy si nam trasy ;)
Jestem czujny nadal i czekam na dalsze wspominki... Ja jednak a takiej pamici nie mam jak Ty ;)
Recon1... mam nadziej, e szlaki si nam kiedy przetn - moe w okolicach Zatwarnicy...
Pami? hehe - czsto zapominam po co do sklepu wyszedem (a mam go po ssiedzku). Ale to akurat jest drobna, nie majca wikszego znaczenia rzecz.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl