bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...
Tre¶æ tego opowiadania byæ mo¿e i zalicza³aby siê do relacji z wypraw, nicodziennych spotkañ na szlaku.. albo planowanego poddzia³u Science-Fiction.. gdy by nie to ¿e bêdzie tu ma³o ów "fiction" i jeszcze mniej "science"...oraz nie by³a to wyprawa (no mo¿e Hryæ mia³ swoj± ale o tym dalej) i spotkanie z trzema wyj±tkowymi osobisto¶ciami nie nast±pi³o na szlaku...upycham je tu!
A dzia³o siê to wszystko w Smoluchowie... wiosce któr± to niektórzy nazywaj± S..ik-Pier..lnik , jednak geneza ów egzotycznej nazwy nie jest znana nikomu, kto choæ raz w ¿yciu nie spróbowa³ miejscowego samogonu... A jest co kosztowaæ... echy i ochy nios± siê po ka¿dym ³yku, w Hory i Do³yny, a¿ na ca³± d³ugo¶æ tej zapomnianej przez ¯ywego Boga Nibylandii.. (czyli od Rewiru Z³odziejskiego Smoluchów-Skrzy¿owanie przez drugi, trzeci i czwarty RZ, dwie pijalnie, Dom So³tyski, oraz pierwszy , drugi i trzeci Rewir K³usolski a¿ do Mikosiowa).
W ¿yciu ka¿dego m³odego cz³owieka, przychodzi taki moment, ¿e nie wie w któr± stronê ma pój¶æ...I nie wiadomo czy spowodowane jest to chwilowym zamroczeniem umys³u, spowodowanym spo¿yciem wysokoprocentowych napojów stabilizuj±cych samopoczucie i niweluj±cych skutki losu.. czy te¿ zwyczajnym pogubieniem siê w realiach tak niespodziewanie nastêpuj±cych dooko³a, ¿e niemo¿liwa jest obserwacja subtelnie nastepuj±cych po sobie zmian (np. ...budzisz siê drogi czytelniku rano i nie wiesz co tutaj robisz bo wczoraj by³e¶ jeszcze tam, a dzi¶ jeste¶ ju¿ tu). Podobno zawsze chodzi o jedno.. a jak niewiadomo o co chodzi , to chodzi o kobietê.. albo o tê rzecz na P... o której nie chcê siê g³o¶no wypowiadaæ, bo tylko psuje mi krew i nie pasuje do wystroju forum... SAMI-WIECIE-CO... ¯ycie to nieprzerwany ci±g zmian... raz lepiej, raz gorzej... czasem bardziej gorzej i ...
i co wtedy robimy? JEDZIEMY W GÓRY...Podejmujemy jedyne s³uszne kroki w celu zapobiegniêcia katastrofie w swoim zyciu.. ku lepszym dniom i odmianie wszelako¶ci naszej, chleba naszego powszedniego...
Saint-Exupery napisa³ kiedy¶ ¿e "...na miarê ludzk± w miastach ¿ycia ju¿ nie ma" tak wiêc ucieczka od wszelkiego ha³asu, bêd±cego parawanem dla tych prawdziwych i czystych my¶li uje¿d¿aj±cych nasz± intuicjê a zamieszkuj±cych g³owê.. by³a jedynym rozwi±zaniem... Wykasowa³em liczniki tej gry któr± zaproponowa³ mi pan Kryzys.
I sta³o siê... postanowi³em przemie¶ciæ siê kilkoma etapami w kierunku azylu, u¿ywaj±c do tego prawie archaicznej metody ³apania stopa. Otrzyma³em w miêdzyczasie szczê¶liwy dla mnie cynk... Z chêci± bêdê widziany na zastêpstwo w chatce, poniewa¿ Gospodyni musi gdzie¶ mykn±æ na kilka dni... mniodzio, Ca³a zaczarowana przestrzeñ dla mnie, ewentualnie mogê siê spodziewaæ ¶jakih¶ paru samolotów bo rajd leci, siadaj± na ³±ce i nocuj±...dobra nasza... przylec±, polec±. Spokój ducha...zen... Kilkana¶cie* godzin pó¿niej le¿a³em ju¿ pod brzózk± na starym , potraktowanym przez myszy wojskowym "¶ledziu" z herbatk± i czyta³em ksi±¿ke.. podziwiaj±c wolno up³ywaj±cy czas tak sprytnie graj±cy z otoczeniem. Przez powietrze s±czy³ siê s³odkawy zapach sosen i trawy, skowronki trelowa³y kolejn± zmianê w tañcu z wiatrem na akord. ...tego mi trzeba by³o!
...Jak zwykle w takich momentach b³ogostan zacz±³ m±ciæ gdzie¶ w oddali, przebijaj±c siê przez podmuchy wiatru odg³os silnika.. Wszystko przemija... Lec±...
Nad Jasieniow± najpierw wy³oni³a siê jaka¶ Cessna i machaj±c skrzyd³ami przelecia³a wzd³u¿ pasu. W oddali widaæ by³o ju¿ druga i trzeci± jak zbli¿a³y siê w moim kierunku, my¶lê sobie dobra nasza... Nie jest ich tak du¿o to i spokojniej bêdzie. Martwi³em siê jedynie ¿e sp³osz± z nieba ko³uj±ce wysoko bociany, które spostrzeg³em k±tem oka w chwili gdy ukaza³ siê pierwszy samolot, i jak nic dope³nia³y obraz sielanki...
Wszystko by³o by w porz±dku, gdyby te kropki na niebie pozosta³y tym czym by³y w moim zamy¶le. Tymczasem w miarê ko³owania bociany staj± siê coraz wiêksze, i wcale nie maj± piór... jeno ¶mig³a i szybki! No to ³adnie, si±dzie mi teraz ta³atajstwo ca³e.. ¶wiat Bo¿y przes³oni, ha³asu narobi... Dupa nie relaks!
W ci±gu kilku sekund kwiecista ³±ka pe³na zapachu i bzyczenia pszczó³ zmieni³a siê w m³yn, gdzie to ja jestem tym biednym ziarenkiem, w strachu ¿e mu ¿arna skorupke od cia³a odziel±.. i na bia³y py³ przemiel±...a có¿ ja biedny ¿uczek bez chitynowej os³onki mojego raju?
(l±dowanie przebieg³o ca³kiem pomy¶lnie.Mimo lekkiego bocznego wiatru i licznych kretówek nikomu nic siê nie sta³o. S³owo o pilocie maj±cym na koncie ponad 20tys godzin za sterem, zejsz³o mu siê z pasa i skoñczy³ w podmok³ym fragmencie Smoluchowskiego l±dowiska, siê wypcha³o.. smig³o ca³e... Pó¿niej który¶ zgubi³ siê i szukali ju¿ z powietrza dymu po górach.. ale tez raczej drobnostka przy tym co dzia³o siê przez nastêpne godziny... ze wzglêdu na tajemnicze zjawisko zabieraj±ce pamiêæ, nie mogê ze szczegó³ami opisaæ pewnej partii przygód ;-)
...dzieñ pó¿niej
Po wnikliwej analizie danych i uruchomieniu w g³owie rolki projekcyjnej nr . K-A-C 1000, obudzi³em siê na szczycie górki w chatce zwanej Wand±** z nie do koñca jasnym poczuciem trwa³o¶æi cia³a w tej w³a¶nie przestrzeni.. i w tym w³a¶nie czasie... Byæ mo¿e na skutek panuj±cego pod kopu³± zamêtu, gdzie to kot³owa³y siê obrazy suto zastawianego sto³u, butelek z dziwnie znajomo brzmi±cym odg³osem stycznym typu "brzdêk", oraz krzyku ofiar za¿ynanych genialnymi kawa³kami jakie lecia³y w radiowej Trójce. Najgorsze jednak by³o to .. ¿e te wszystkie (sk±din±d przyjemne) okropieñstwa, mog³y wydarzyæ siê naprawdê...
Wszystkim fizykom, którym znane s± z w³asnych eksperymentów (mówi±c w ¿argonie : od Kuchni) wszelkie prawa dotycz±ce masy i grawitacji niedzielnego poranka.. nie muszê chyba mówiæ jakie to ciê¿kie jest podnie¶æ g³owê z poduszki, kiedy co¶ z wielk± si³± przysysa nas do tej ciep³ej autonomii pó³snu... Ech... o ironio.. i jedyn± si³± kóra nas od tego b³ogiego przylegania oderwie jest w³a¶nie ssanie... o tak.. parcie na wodê.. ..wody....wODY! .. a potem jest juz tylko gorzej.
Staro¿ytni wynale¼li jednak sposób... Klina! Tylko jak tu udaæ siê po zaklinowane miêdzy pó³kami w lodówce panaceum,kiedy ma siê na g³owie odprawê "rajdowców" z ich podniebnymi rumakami na paliwo ciek³e i motorowym r¿eniem... Trzeba poczekaæ i pocierpieæ, paradoksalnie wiara w przemijalno¶æ dodaje otuchy...
¦wiat jest piêkny,gdy mimo trudów nocy odnajduje siê pomiêdzy garnkami i talerzami kran z krystalicznie zimn± wod±... a na pocz±tku by³o chaos... tak woda to ¿ycie! Z kuflem zimnego nektaru przysiad³em na progu chaty, rozkoszuj±c siê widokiem. Po chwili do³±czy³ pierwszy As z jedn± skarptek± przyklejon± do kolana, drug± w ca³kiem innym deseniu ni¿ jego brudna piêta... oczy mia³ niesymetrycznie pouk³adane i musia³ siê podpieraæ ¿eby od¿arzyæ pierwszego gwo¼dzia, twierdz±c ¿e nie je na czczo, woli zapaliæ.
Postanowi³em przyspieszyæ pionizacjê kumotrów, czyni±c sobie dobrze puszczeniem raczej g³o¶no Piatnizzy... W rytmach Ja nie toj... i Soldata uprz±tn±³em kuchniê i okolice ze zbêdnych eksponatów, niestety nie odnalaz³em ¿adnego, który by³ by mi pociech± swoj± wilgotno¶ci± racz±c moje podniebienie. Z hukiem,spadaj±cy ze schodów lotnicy dnia nastênego opuszczali ciep³e wyrka i opisuj±c (epitetami niemal¿e godnymi wojowników po zwyciêskiej bitwie) piêkno niedzielnego poranka , dochodz± do siebie. Od skrawków ja¼ni pod powiekami pe³nymi snu, przez realizm lustra i b³ogostan ch³odnej wody po marzenia miêdzy skrzyd³ami rozpoczê³a siê krz±tanina. Wyci±ganie grajcarów, czyszczenie szyb, mycie zêbów, parzenie kawy, drapanie siê po brzuchu, dolewanie oleju...sprawdzenie meteo (spory front w okolicach Warszawy wiêc trzeba szybko leciec ) ..ot codzienno¶æ.. zapowiada siê kolejna zmiana.. Znowu szykuje siê spokój i niczym nie zm±cona cisza, no mo¿e ten szum w g³owie ale przecie¿ wszystko przemija. I znów, ha³as, boczny wiatr, kretówki, tym razem jaki¶ Piper przelecia³ i pomacha³ na po¿egnanie skrzyd³ami... p czym robi³ siê coraz mniejszy... kropka... gdzie¶ po lewej nad Os³aw± wchodzi³y w komin dwa czarne bociany, znów s³ychac by³o skowronki. Zamykam twierdze i do sklepu pêdze...
...A raczej pe³znê... bo strasznie duszno siê zrobi³o w dolinie. Nie wiem, czy to kac, czy w powietrzu "co¶" czuæ ,jakby zmieni³a siê struktura tego co mnie otacza,brzêczy co¶. Po drodzê mijam znajomych, dziadek stary £emko prowadzi rower, i jak zwykle gaworzy z jak±¶ kobit±. Tradycyjnie wie¶ têtni ¿yciem w niedzielne poranki, a zw³aszcza w okolicach cerkwii i sklepu.. o tak .. tam najwiêcej. S± takie dni, gdy spod sklepu bije taka aura.. ¿e str±ca ptaki w locie.. Wiem co mówiê.. nie jednego brudzia siê tam pi³o.
Zakupi³em niezbêdne ¶rodki wspomagaj±ce, wymieni³em parê trafnych uwag co do pogody z miejscowymi i uda³em siê w drogê powrotn±, aby poddaæ siê zbawiennemu dzia³aniu drewnianych domów i mijanej w drodze leniwej krz±taninie, bêd±cej celem samej w sobie.
Mijaj±c Pawiow± Zagrodê natkn±³em siê na dosyæ spor± ¿mijê, odmianê oliwkow±, przepêdzi³em wiêc spokojnie patykiem gada, co by nie trafi³ na miejscowych, bo znaj±c ich wra¿liwo¶c na piêkno przyrody raczej nie zwolni± jad±c têdy, a przyspiesz±, celniej bior±c ¿mijê pod ko³o. Nie mi to oceniaæ... prawo karmiczne za³atwi kiedy¶ tê kwestiê... Troszkê siê zdziwi³em tym spotkaniem, akurat w tym miejscu, pawie s± raczej zatwardzia³ymi pogromcami wszelkich braci pe³zaj±ch. W Indiach hoduje siê je ze wzglêdu na tê cechê, a jak wiadomo w tamtym klimacie jadowitego stworzenia mnoho. Nic to... masz podwójne szczêscie z tego ¿e Ciê chwilê podroczê tym patykiem, nie ma tego z³ego. Z ¿alem w syku obkrêci³a siê w stronê chaszczy i zniknê³a mi z oczu. Równe dziesiêæ kroków dalej tej samej wielko¶ci gadzina, tyle ¿e odmiany czerwonej patrzy³a siê na mnie, co jaki¶ czas pokazuj±c mi jêzyk.. jakby chcia³a na przekór moim staraniom rzec o niezbywalno¶æi ¿mij w tych okolicach i ich wy¿szo¶ci nade mn±... có¿ mia³em uczyniæ je¶li nie powtórzyæ poprzedni zabieg ewakuacyjny... Po d³u¿szej rozmowie, zygzakiem "pobieg³a" w krzaki... By³o by to bardzo proste do strawienia, gdyby nie fakt, ¿e nastêpne dziesiêæ kroków w kierunku chaty i na drodze wylegiwa³a siê w s³oñcu trzecia!!! Wiêcej , czarna! Wielkie by³o moje zdziwnienie, gdy¿ nie mia³em jeszcze okazji w takiej koniunkcji ogl±daæ te piêkne stworzonka, nad wyraz okaza³e, w dodatku we wszystkich trzech odmianach barwnych. Znak my¶lê.. co¶ siê bêdzie dzia³o. Nie d³ugo musia³em czekaæ na dalsz± czê¶æ zmy¶lnego planu z drogowskazami. Przechodz±c obok starej le¶niczówki dowiedzia³em siê ¿e dzi¶ w nocy na niebieskie po³oniny uda³ siê s±siad , pomy¶la³em, to i dobrze ¿e na ten weekend, bo pewnie uczepi³ siê skrzyd³a i zabra³ z ch³opakami prosto do nieba...a skoro ju¿ o Nim mowa to wypada w tym miejscu wspomnieæ i zacytowaæ A. Jasickiego, co pokorniê czyniê chwal±c kunszt mistrza :
Krew Bieszczadu
Hryæ Szachmat - Bojko
(punkty za pochodzenie)
z ¿y³ wytacza
zwarzon± krew Bieszczadu
Noc gêstnieje
Sad w oparach samogonu
my - oparci
o Hrycia stodo³ê...
Przeszed³ Wermacht
i Tretja Samostijna,
ruskie tanki -
po nich sotnie Bira
Nim nad ranem
przysz³o wojsko z or³em -
polegli¶my
za Hrycia
stodo³±...
(w Smolniku - latem 94')
...W zasadzie móg³bym skoñczyæ ju¿ to przyd³ugawe "westchnienie" ku pamiêci jednego weekendu... trzy ¿mije by³y pocz±tkiem pewnych zmian, nie na darmo sycza³y i ten parny dzieñ... Wieczorem prze¿y³em na progu domu najwiêksz± i najpiêkniejsz± burzê w moim zyciu... Setki grzmotów i b³yskawic kr±¿y³o wokó³ mojego azylu... przez dwie godziny ca³ej nawa³nicy akcja z fleszami i t³uk±cym gradem odbywa³a siê bez ani jednej kropli z nieba na chatkê czy zaczarowan± ³±kê...obserwowa³em jak powstawa³a, najpierw wêdrowa³o co¶ z nad S³owacji.. pó³ godziny przebijaj±c siê przez pasmo graniczne, drugi front szed³ od Komañczy ,za Jasieniow± i Karnaflowym £azem m³óci³ ¶wiat na czym sta³o... trzeci atak uderzy³ od ty³u, jakby strategicznie na mój pogl±d rozpracowane... oko³o ósmej wieczorej wszystkie trzy po³±czy³y siê ... a Ja, z moim chitynowym rajskim pancerzem, siedz±c na ³±ce z herbatk± ogl±da³em sceny z biblijnej apokalipsy (bo tak i te¿ mi siê wydawa³o na skutek stanu cia³a i ducha) Dwa dni pó¿niej dosta³em propozycjê pracy i wyjecha³em do Holandii, moje ¿ycie dosyæ gwa³townie nabra³o pêdu w niespodziewanych kierunkach... czekam wiêc na kolejne znaki zapowiadaj±ce kolejne zmiany....
*Kilkana¶cie - ³apanie stopa w Zagórzu przed przejazdem lub w Sanoku na Lipi¶kiego to tortury
**Wanda od okazyjnych wandalizmów poczynianych ku autodestrukcji na osobie w³asnej
Przepraszam z Góry za b³êdy i sk³adnie... ale pisane w biegu;)
Cud-malina Kropku, cud-malina! Dziêki za wspania³± opowie¶æ, ja¶niej i ra¼niej mi siê zrobi³o, i tak jako¶, tak jako¶...
Dla takich Wodzów Drogi warto na tym forum bywaæ. Wielkie ...
Bardzo MÊSKIE !!!
kolejna po "Zaczarownej £±ce" chwila zatrzymana w czasie...fajne to...
a w oczekiwaniu na kolejne znaki pamiêtaj Trzykropku, ¿e "...je¶li chcesz ogl±daæ têczê, musisz dzielnie znosiæ deszcz..." ;)
samych pomy¶lnych znaków wiêc ¿yczê...
...a dziêkowac dziêkowaæ...
Fajne, dawaj nastêpne:)
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl brytfanna.keep.pl
A dzia³o siê to wszystko w Smoluchowie... wiosce któr± to niektórzy nazywaj± S..ik-Pier..lnik , jednak geneza ów egzotycznej nazwy nie jest znana nikomu, kto choæ raz w ¿yciu nie spróbowa³ miejscowego samogonu... A jest co kosztowaæ... echy i ochy nios± siê po ka¿dym ³yku, w Hory i Do³yny, a¿ na ca³± d³ugo¶æ tej zapomnianej przez ¯ywego Boga Nibylandii.. (czyli od Rewiru Z³odziejskiego Smoluchów-Skrzy¿owanie przez drugi, trzeci i czwarty RZ, dwie pijalnie, Dom So³tyski, oraz pierwszy , drugi i trzeci Rewir K³usolski a¿ do Mikosiowa).
W ¿yciu ka¿dego m³odego cz³owieka, przychodzi taki moment, ¿e nie wie w któr± stronê ma pój¶æ...I nie wiadomo czy spowodowane jest to chwilowym zamroczeniem umys³u, spowodowanym spo¿yciem wysokoprocentowych napojów stabilizuj±cych samopoczucie i niweluj±cych skutki losu.. czy te¿ zwyczajnym pogubieniem siê w realiach tak niespodziewanie nastêpuj±cych dooko³a, ¿e niemo¿liwa jest obserwacja subtelnie nastepuj±cych po sobie zmian (np. ...budzisz siê drogi czytelniku rano i nie wiesz co tutaj robisz bo wczoraj by³e¶ jeszcze tam, a dzi¶ jeste¶ ju¿ tu). Podobno zawsze chodzi o jedno.. a jak niewiadomo o co chodzi , to chodzi o kobietê.. albo o tê rzecz na P... o której nie chcê siê g³o¶no wypowiadaæ, bo tylko psuje mi krew i nie pasuje do wystroju forum... SAMI-WIECIE-CO... ¯ycie to nieprzerwany ci±g zmian... raz lepiej, raz gorzej... czasem bardziej gorzej i ...
i co wtedy robimy? JEDZIEMY W GÓRY...Podejmujemy jedyne s³uszne kroki w celu zapobiegniêcia katastrofie w swoim zyciu.. ku lepszym dniom i odmianie wszelako¶ci naszej, chleba naszego powszedniego...
Saint-Exupery napisa³ kiedy¶ ¿e "...na miarê ludzk± w miastach ¿ycia ju¿ nie ma" tak wiêc ucieczka od wszelkiego ha³asu, bêd±cego parawanem dla tych prawdziwych i czystych my¶li uje¿d¿aj±cych nasz± intuicjê a zamieszkuj±cych g³owê.. by³a jedynym rozwi±zaniem... Wykasowa³em liczniki tej gry któr± zaproponowa³ mi pan Kryzys.
I sta³o siê... postanowi³em przemie¶ciæ siê kilkoma etapami w kierunku azylu, u¿ywaj±c do tego prawie archaicznej metody ³apania stopa. Otrzyma³em w miêdzyczasie szczê¶liwy dla mnie cynk... Z chêci± bêdê widziany na zastêpstwo w chatce, poniewa¿ Gospodyni musi gdzie¶ mykn±æ na kilka dni... mniodzio, Ca³a zaczarowana przestrzeñ dla mnie, ewentualnie mogê siê spodziewaæ ¶jakih¶ paru samolotów bo rajd leci, siadaj± na ³±ce i nocuj±...dobra nasza... przylec±, polec±. Spokój ducha...zen... Kilkana¶cie* godzin pó¿niej le¿a³em ju¿ pod brzózk± na starym , potraktowanym przez myszy wojskowym "¶ledziu" z herbatk± i czyta³em ksi±¿ke.. podziwiaj±c wolno up³ywaj±cy czas tak sprytnie graj±cy z otoczeniem. Przez powietrze s±czy³ siê s³odkawy zapach sosen i trawy, skowronki trelowa³y kolejn± zmianê w tañcu z wiatrem na akord. ...tego mi trzeba by³o!
...Jak zwykle w takich momentach b³ogostan zacz±³ m±ciæ gdzie¶ w oddali, przebijaj±c siê przez podmuchy wiatru odg³os silnika.. Wszystko przemija... Lec±...
Nad Jasieniow± najpierw wy³oni³a siê jaka¶ Cessna i machaj±c skrzyd³ami przelecia³a wzd³u¿ pasu. W oddali widaæ by³o ju¿ druga i trzeci± jak zbli¿a³y siê w moim kierunku, my¶lê sobie dobra nasza... Nie jest ich tak du¿o to i spokojniej bêdzie. Martwi³em siê jedynie ¿e sp³osz± z nieba ko³uj±ce wysoko bociany, które spostrzeg³em k±tem oka w chwili gdy ukaza³ siê pierwszy samolot, i jak nic dope³nia³y obraz sielanki...
Wszystko by³o by w porz±dku, gdyby te kropki na niebie pozosta³y tym czym by³y w moim zamy¶le. Tymczasem w miarê ko³owania bociany staj± siê coraz wiêksze, i wcale nie maj± piór... jeno ¶mig³a i szybki! No to ³adnie, si±dzie mi teraz ta³atajstwo ca³e.. ¶wiat Bo¿y przes³oni, ha³asu narobi... Dupa nie relaks!
W ci±gu kilku sekund kwiecista ³±ka pe³na zapachu i bzyczenia pszczó³ zmieni³a siê w m³yn, gdzie to ja jestem tym biednym ziarenkiem, w strachu ¿e mu ¿arna skorupke od cia³a odziel±.. i na bia³y py³ przemiel±...a có¿ ja biedny ¿uczek bez chitynowej os³onki mojego raju?
(l±dowanie przebieg³o ca³kiem pomy¶lnie.Mimo lekkiego bocznego wiatru i licznych kretówek nikomu nic siê nie sta³o. S³owo o pilocie maj±cym na koncie ponad 20tys godzin za sterem, zejsz³o mu siê z pasa i skoñczy³ w podmok³ym fragmencie Smoluchowskiego l±dowiska, siê wypcha³o.. smig³o ca³e... Pó¿niej który¶ zgubi³ siê i szukali ju¿ z powietrza dymu po górach.. ale tez raczej drobnostka przy tym co dzia³o siê przez nastêpne godziny... ze wzglêdu na tajemnicze zjawisko zabieraj±ce pamiêæ, nie mogê ze szczegó³ami opisaæ pewnej partii przygód ;-)
...dzieñ pó¿niej
Po wnikliwej analizie danych i uruchomieniu w g³owie rolki projekcyjnej nr . K-A-C 1000, obudzi³em siê na szczycie górki w chatce zwanej Wand±** z nie do koñca jasnym poczuciem trwa³o¶æi cia³a w tej w³a¶nie przestrzeni.. i w tym w³a¶nie czasie... Byæ mo¿e na skutek panuj±cego pod kopu³± zamêtu, gdzie to kot³owa³y siê obrazy suto zastawianego sto³u, butelek z dziwnie znajomo brzmi±cym odg³osem stycznym typu "brzdêk", oraz krzyku ofiar za¿ynanych genialnymi kawa³kami jakie lecia³y w radiowej Trójce. Najgorsze jednak by³o to .. ¿e te wszystkie (sk±din±d przyjemne) okropieñstwa, mog³y wydarzyæ siê naprawdê...
Wszystkim fizykom, którym znane s± z w³asnych eksperymentów (mówi±c w ¿argonie : od Kuchni) wszelkie prawa dotycz±ce masy i grawitacji niedzielnego poranka.. nie muszê chyba mówiæ jakie to ciê¿kie jest podnie¶æ g³owê z poduszki, kiedy co¶ z wielk± si³± przysysa nas do tej ciep³ej autonomii pó³snu... Ech... o ironio.. i jedyn± si³± kóra nas od tego b³ogiego przylegania oderwie jest w³a¶nie ssanie... o tak.. parcie na wodê.. ..wody....wODY! .. a potem jest juz tylko gorzej.
Staro¿ytni wynale¼li jednak sposób... Klina! Tylko jak tu udaæ siê po zaklinowane miêdzy pó³kami w lodówce panaceum,kiedy ma siê na g³owie odprawê "rajdowców" z ich podniebnymi rumakami na paliwo ciek³e i motorowym r¿eniem... Trzeba poczekaæ i pocierpieæ, paradoksalnie wiara w przemijalno¶æ dodaje otuchy...
¦wiat jest piêkny,gdy mimo trudów nocy odnajduje siê pomiêdzy garnkami i talerzami kran z krystalicznie zimn± wod±... a na pocz±tku by³o chaos... tak woda to ¿ycie! Z kuflem zimnego nektaru przysiad³em na progu chaty, rozkoszuj±c siê widokiem. Po chwili do³±czy³ pierwszy As z jedn± skarptek± przyklejon± do kolana, drug± w ca³kiem innym deseniu ni¿ jego brudna piêta... oczy mia³ niesymetrycznie pouk³adane i musia³ siê podpieraæ ¿eby od¿arzyæ pierwszego gwo¼dzia, twierdz±c ¿e nie je na czczo, woli zapaliæ.
Postanowi³em przyspieszyæ pionizacjê kumotrów, czyni±c sobie dobrze puszczeniem raczej g³o¶no Piatnizzy... W rytmach Ja nie toj... i Soldata uprz±tn±³em kuchniê i okolice ze zbêdnych eksponatów, niestety nie odnalaz³em ¿adnego, który by³ by mi pociech± swoj± wilgotno¶ci± racz±c moje podniebienie. Z hukiem,spadaj±cy ze schodów lotnicy dnia nastênego opuszczali ciep³e wyrka i opisuj±c (epitetami niemal¿e godnymi wojowników po zwyciêskiej bitwie) piêkno niedzielnego poranka , dochodz± do siebie. Od skrawków ja¼ni pod powiekami pe³nymi snu, przez realizm lustra i b³ogostan ch³odnej wody po marzenia miêdzy skrzyd³ami rozpoczê³a siê krz±tanina. Wyci±ganie grajcarów, czyszczenie szyb, mycie zêbów, parzenie kawy, drapanie siê po brzuchu, dolewanie oleju...sprawdzenie meteo (spory front w okolicach Warszawy wiêc trzeba szybko leciec ) ..ot codzienno¶æ.. zapowiada siê kolejna zmiana.. Znowu szykuje siê spokój i niczym nie zm±cona cisza, no mo¿e ten szum w g³owie ale przecie¿ wszystko przemija. I znów, ha³as, boczny wiatr, kretówki, tym razem jaki¶ Piper przelecia³ i pomacha³ na po¿egnanie skrzyd³ami... p czym robi³ siê coraz mniejszy... kropka... gdzie¶ po lewej nad Os³aw± wchodzi³y w komin dwa czarne bociany, znów s³ychac by³o skowronki. Zamykam twierdze i do sklepu pêdze...
...A raczej pe³znê... bo strasznie duszno siê zrobi³o w dolinie. Nie wiem, czy to kac, czy w powietrzu "co¶" czuæ ,jakby zmieni³a siê struktura tego co mnie otacza,brzêczy co¶. Po drodzê mijam znajomych, dziadek stary £emko prowadzi rower, i jak zwykle gaworzy z jak±¶ kobit±. Tradycyjnie wie¶ têtni ¿yciem w niedzielne poranki, a zw³aszcza w okolicach cerkwii i sklepu.. o tak .. tam najwiêcej. S± takie dni, gdy spod sklepu bije taka aura.. ¿e str±ca ptaki w locie.. Wiem co mówiê.. nie jednego brudzia siê tam pi³o.
Zakupi³em niezbêdne ¶rodki wspomagaj±ce, wymieni³em parê trafnych uwag co do pogody z miejscowymi i uda³em siê w drogê powrotn±, aby poddaæ siê zbawiennemu dzia³aniu drewnianych domów i mijanej w drodze leniwej krz±taninie, bêd±cej celem samej w sobie.
Mijaj±c Pawiow± Zagrodê natkn±³em siê na dosyæ spor± ¿mijê, odmianê oliwkow±, przepêdzi³em wiêc spokojnie patykiem gada, co by nie trafi³ na miejscowych, bo znaj±c ich wra¿liwo¶c na piêkno przyrody raczej nie zwolni± jad±c têdy, a przyspiesz±, celniej bior±c ¿mijê pod ko³o. Nie mi to oceniaæ... prawo karmiczne za³atwi kiedy¶ tê kwestiê... Troszkê siê zdziwi³em tym spotkaniem, akurat w tym miejscu, pawie s± raczej zatwardzia³ymi pogromcami wszelkich braci pe³zaj±ch. W Indiach hoduje siê je ze wzglêdu na tê cechê, a jak wiadomo w tamtym klimacie jadowitego stworzenia mnoho. Nic to... masz podwójne szczêscie z tego ¿e Ciê chwilê podroczê tym patykiem, nie ma tego z³ego. Z ¿alem w syku obkrêci³a siê w stronê chaszczy i zniknê³a mi z oczu. Równe dziesiêæ kroków dalej tej samej wielko¶ci gadzina, tyle ¿e odmiany czerwonej patrzy³a siê na mnie, co jaki¶ czas pokazuj±c mi jêzyk.. jakby chcia³a na przekór moim staraniom rzec o niezbywalno¶æi ¿mij w tych okolicach i ich wy¿szo¶ci nade mn±... có¿ mia³em uczyniæ je¶li nie powtórzyæ poprzedni zabieg ewakuacyjny... Po d³u¿szej rozmowie, zygzakiem "pobieg³a" w krzaki... By³o by to bardzo proste do strawienia, gdyby nie fakt, ¿e nastêpne dziesiêæ kroków w kierunku chaty i na drodze wylegiwa³a siê w s³oñcu trzecia!!! Wiêcej , czarna! Wielkie by³o moje zdziwnienie, gdy¿ nie mia³em jeszcze okazji w takiej koniunkcji ogl±daæ te piêkne stworzonka, nad wyraz okaza³e, w dodatku we wszystkich trzech odmianach barwnych. Znak my¶lê.. co¶ siê bêdzie dzia³o. Nie d³ugo musia³em czekaæ na dalsz± czê¶æ zmy¶lnego planu z drogowskazami. Przechodz±c obok starej le¶niczówki dowiedzia³em siê ¿e dzi¶ w nocy na niebieskie po³oniny uda³ siê s±siad , pomy¶la³em, to i dobrze ¿e na ten weekend, bo pewnie uczepi³ siê skrzyd³a i zabra³ z ch³opakami prosto do nieba...a skoro ju¿ o Nim mowa to wypada w tym miejscu wspomnieæ i zacytowaæ A. Jasickiego, co pokorniê czyniê chwal±c kunszt mistrza :
Krew Bieszczadu
Hryæ Szachmat - Bojko
(punkty za pochodzenie)
z ¿y³ wytacza
zwarzon± krew Bieszczadu
Noc gêstnieje
Sad w oparach samogonu
my - oparci
o Hrycia stodo³ê...
Przeszed³ Wermacht
i Tretja Samostijna,
ruskie tanki -
po nich sotnie Bira
Nim nad ranem
przysz³o wojsko z or³em -
polegli¶my
za Hrycia
stodo³±...
(w Smolniku - latem 94')
...W zasadzie móg³bym skoñczyæ ju¿ to przyd³ugawe "westchnienie" ku pamiêci jednego weekendu... trzy ¿mije by³y pocz±tkiem pewnych zmian, nie na darmo sycza³y i ten parny dzieñ... Wieczorem prze¿y³em na progu domu najwiêksz± i najpiêkniejsz± burzê w moim zyciu... Setki grzmotów i b³yskawic kr±¿y³o wokó³ mojego azylu... przez dwie godziny ca³ej nawa³nicy akcja z fleszami i t³uk±cym gradem odbywa³a siê bez ani jednej kropli z nieba na chatkê czy zaczarowan± ³±kê...obserwowa³em jak powstawa³a, najpierw wêdrowa³o co¶ z nad S³owacji.. pó³ godziny przebijaj±c siê przez pasmo graniczne, drugi front szed³ od Komañczy ,za Jasieniow± i Karnaflowym £azem m³óci³ ¶wiat na czym sta³o... trzeci atak uderzy³ od ty³u, jakby strategicznie na mój pogl±d rozpracowane... oko³o ósmej wieczorej wszystkie trzy po³±czy³y siê ... a Ja, z moim chitynowym rajskim pancerzem, siedz±c na ³±ce z herbatk± ogl±da³em sceny z biblijnej apokalipsy (bo tak i te¿ mi siê wydawa³o na skutek stanu cia³a i ducha) Dwa dni pó¿niej dosta³em propozycjê pracy i wyjecha³em do Holandii, moje ¿ycie dosyæ gwa³townie nabra³o pêdu w niespodziewanych kierunkach... czekam wiêc na kolejne znaki zapowiadaj±ce kolejne zmiany....
*Kilkana¶cie - ³apanie stopa w Zagórzu przed przejazdem lub w Sanoku na Lipi¶kiego to tortury
**Wanda od okazyjnych wandalizmów poczynianych ku autodestrukcji na osobie w³asnej
Przepraszam z Góry za b³êdy i sk³adnie... ale pisane w biegu;)
Cud-malina Kropku, cud-malina! Dziêki za wspania³± opowie¶æ, ja¶niej i ra¼niej mi siê zrobi³o, i tak jako¶, tak jako¶...
Dla takich Wodzów Drogi warto na tym forum bywaæ. Wielkie ...
Bardzo MÊSKIE !!!
kolejna po "Zaczarownej £±ce" chwila zatrzymana w czasie...fajne to...
a w oczekiwaniu na kolejne znaki pamiêtaj Trzykropku, ¿e "...je¶li chcesz ogl±daæ têczê, musisz dzielnie znosiæ deszcz..." ;)
samych pomy¶lnych znaków wiêc ¿yczê...
...a dziêkowac dziêkowaæ...
Fajne, dawaj nastêpne:)