X
ďťż

O tym, jak to plany są po to by je zmieniać ;)

bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...

Wszystko zaczęło się od tego, że przecież urlop trzeba spędzić w Bieszczadach... termin... no październik, przecież wtedy jest tak kolorowo no i ludzi jakby mniej...
Pierwsza zmiana planów... tu w moim przypadku, Magda napisała że jedzie a ja się jej wprosiłam, że pojadę z nią:) spotkałyśmy się przed wyjazdem... poszłyśmy na piwo...znak rozpoznawczy... miałam stać na środku rynku w Poznaniu i wymachiwać mapą Bieszczad (nie wiem która to wymyśliła)... spóźniłam się więc nie miałam szansy Magdę dało się poznać od razu... widać było że czeka... tylko nie wiedziała jeszcze wtedy co ją czeka :D po pierwszych dwóch łykach... decyzja zapadła! Zmieniam termin urlopu i jedziemy razem :)

Będzie o tym jak zdobyłyśmy Tarnicę, jak widziałyśmy Tatry z połoniny, jak wdrapałyśmy się na Jasło, jak przyjemnie szło się na Rawki w forumowym towarzystwie... o tym jak przez przypadek w Łopience zeszło się nas sporo forumowych ludzików... i jeszcze takie tam... przygody ;) a o tym jak nic nie działo się w miejscu gdzie nic nie ma i nic się nie dzieje już nie będzie ;) aaa i jeszcze o tym jaka to ja jestem aspołeczna ;))

Mam nadzieję że Magda mi pomoże tworzyć!! :)




Mam nadzieję że Magda mi pomoże tworzyć!! :)
Na pewno ja nie będę aspołeczny i potowarzyszę Ci, a w zasadzie Wam, a tak w ogóle to nam w tej relacji.

Na pewno ja nie będę aspołeczny i potowarzyszę Ci, a w zasadzie Wam, a tak w ogóle to nam w tej relacji. Fajowo! :)
Cieszę się, że Monia zaczęła, będziemy powoli kontynuować :).
łeee jak Piskal chce nam towarzyszyć to ja muszę po wiśniową nalewkę o smaku truskawek iść... ;))


Kontynuujmy więc.

Dzień wyjazdu - adrenalina, niepewność i szczęśliwe zakończenia :)

22.09 nastąpił w końcu dzień naszego wyjazdu. O godzinie 5.40 rano spotkaliśmy się z Moniką (Calanthe) i jej bratem Łukaszem na nowym, pięknym i lśniącym :lol: Dworcu Głównym w Poznaniu. O godzinie 6.00 planowo odjeżdżał nasz pociąg do Krakowa. My wsiadłyśmy w niego o 6.02 i to tylko dzięki Łukaszowi, który choć nie jechał z nami, to nam ten pociąg zatrzymał w ostatniej chwili. Cóż ciśnienie skoczyło nam po raz pierwszy (a wszystko przez pewnego pana, który w kolejce przed Moniką kupował przez kilkadziesiąt minut bilet do Kijowa i którego w końcu i tak nie kupił).
Ale udało się ;). Radość jednak nie trwała długo, bo już w Łodzi okazało się, że pociąg będzie miał ponad godzinę spóźnienia po dojechaniu do Krakowa, co dla nas oznaczało ucieczkę busa mającego nas zawieźć prosto do Wetliny. We Włoszczowej dosiadła druga Monika (która jechała aż z Olsztyna przez Wawę) i zaczęło się główkowanie co dalej oraz wiszenie na telefonach w celu znalezienia jakiegokolwiek połączenia z Krakowa, które zawiedzie nas dalej niż do Rzeszowa lub Przemyśla. Następnie szukanie taniego noclegu w Ustrzykach Dolnych lub Lesku. Pogodziłyśmy się już z tym, że najbliższej nocy nie spędzimy w Wetlinie. Jakież było nasze zdziwienie i radość, kiedy na PKSie w Krakowie odkryłyśmy, że za 1,5 godziny odjeżdża jeszcze jeden bus do Wetliny. Na dodatek w pakiecie z przesympatycznym i rozgadanym kierowcą Piotrem :). Przed 16tą zatem udało się Kraków opuścić. Piotr prowadził na tyle dobrze, że już przed 20tą byłyśmy w okolicach Soliny, a chwilę później staliśmy się niestety przyczyną ogromnego stresu dla biednego zająca, który uciekał przed nami po szosie na wysokości Polanki. Piotr zwolnił do 10km na godzinę, wyłączał światła, by dać czas szarakowi na ucieczkę. Na nic to się jednak zdawało. Twardo czekał na nas i nasze ponowne ruszenie, by nadal przed nami biec. ;) W końcu umknął gdzieś w krzaki, a my pomknęliśmy dalej ku obwodnicy bieszczadzkiej, by w końcu minąć Przysłup, Kalnicę i Smerek. Z każdą mijaną miejscowością czułam coraz większą radość i wzruszenie. Tęskniłam za tymi miejscami od wielu miesięcy, jak przystało na bieszczadzką tęsknotę :).
Po dotarciu do celu, czyli do "Cienia PRL-u" okazało się, że nasz kierowca również zostaje na noc w Wetlinie. Nic nie stało na przeszkodzie by, po pozostawieniu bagaży w schronisku, pójść z nim na pierwsze bieszczadzkie piwo do Bazy (szczególnie, że godzina była jeszcze bardzo młoda). I tak już przed 22gą siedziałyśmy przy zimnym piwku w Bazie Ludzi z Mgły i rozmawiałysmy w najlepsze z Piotrem (z Leska), który nadal nawijał za dwóch i bardzo ciekawie opowiadał o realiach tamtejszego życia. A ja byłam szczęśliwa, że wreszcie jestem w Bieszczadach :smile:.
chyba jechałam kiedyś z tym panem busem - to był mega wesoły bus -jajca, śmiechy, wszystko na wariata w stylu "-dokąd pan jedzie?" "-a skąd mam to wiedzieć? :D". złapałam go w lesku, było już ciemno i już myślałam że przyjdzie mi nocować w lesku ale łapałam stopa. zatrzymał się owy wesoły bus jadący z krakowa (właśnie mówił że przed 16 wyjeżdża ale dodał że nie ma go w oficjalnych rozpiskach PKS bo oszczędzają więc nie wiem jak go znalazłyście). jechaliśmy przez ustrzyki dolne i przez Polane, Terke do Kalnicy i dalej do Cisnej. Mówił że śpi raz w Wetlinie, raz w Lesku więc to na pewno ten sam:) Bardzo miło go wspominam, ośmialiśmy się całą drogę, obstawialiśmy ile razy rzeka przepływa przez drogę na odcinku Terka - Dołżyca i wynik nas zaskoczyl bo wyszło chyba z 6 razy. później nocowałam w Cisnej i akurat załapałam się bo oglądałam po raz n-ty Bazę Ludzi Umarłych która była wyświetlana. Więc polecam pana busiarza:}
Tak tak, to ten sam, też nam mówił o meandrach Solinki i faktycznie nocuje raz tu, raz tu.
A na PKSie w Krakowie na rozpisce autobusów był zaznaczony ten przejazd, ale fakt, że panie kasjerki niewiele wiedziały, więc niepewność była aż do momentu, jak go tam spotkałyśmy :). Natomiast w drodze powrotnej (jechałyśmy z Zagórza) sam zarezerwował nam miejsce w busie do Krakowa i jeszcze specjalnie przyjechał na przystanek się pożegnać z nami (bo wtedy akurat nie on jechał do Krakowa). Ale nie przyspieszam już relacji i czekam na parę słów od Calanthe :)
Czy przypadkiem kierowca nie nocuje vis a vi Bazy:-) Jeśli tak to pamiętam go z lipca

Czy przypadkiem kierowca nie nocuje vis a vi Bazy:-) Jeśli tak to pamiętam go z lipca dokładnie tak :) hehe Piotrka pewnie uszy pieką teraz hehe:)

Magda przywołała mnie do tablicy... no dziś już nic nie napiszę, może tylko tyle, że na rozgrzewkę postanowiłyśmy wdrapać się na Smerek :)
a tego zająca w drodze do to mi jednak było szkoda... biedny nie wiedział w którą stronę uciekać...
Chciałabym napisać co nieco dalej, ale okazuje się, że z tym wrzucaniem fotek to nie taka prosta sprawa, jutro to pewnie załapię :)
:razz:
dokładnie tak :) hehe Piotrka pewnie uszy pieką teraz hehe:)

Magda przywołała mnie do tablicy... no dziś już nic nie napiszę, może tylko tyle, że na rozgrzewkę postanowiłyśmy wdrapać się na Smerek :)
a tego zająca w drodze do to mi jednak było szkoda... biedny nie wiedział w którą stronę uciekać...
Najlepiej jak by uciekł do.....Śiekierezady..
Trochę już wody w rzekach upłynęło od dnia gonitwy za pociągiem i zająca przewodnika...
pora ruszyć dalej... idziemy na SMEREK :)

Niedzielny poranek ok 10 godziny... idziemy, tak na rozruch... padło na Smerek, bo z Wetliny jest szlak... nie trzeba kombinować jak tu się dostać gdzieś dalej... tak, trochę z lenistwa wybrałyśmy tą trasę.. zdając sobie sprawę że jest niedziela, że możliwe że będzie tłoczno na pewno na przełęczy Orłowicza... później większość pewnie pójdzie na połoninę... a my czmychniemy w lewo i zejdziemy dalej czerwonym szlakiem do wsi Smerek... jak wymyśliłyśmy tak też zrobiłyśmy :)
Załącznik 30691pogoda była wymarzona... ciepło, słońce... czego chcieć więcej... i idziemy i idziemy i pojawiają się pierwsze dylematy.. Załącznik 30692 ale przecież rano mocno postanowiłyśmy, że idziemy... nie dajemy się skusić "reklamie" twardo idziemy dalej obiecując sobie że nagroda w postaci podobnej będzie jak zasłużymy ;) po zejściu już ze szczytu... po drodze piknik i to nie jeden.. nie spieszymy się bo i po co, przyjechałyśmy tu odpocząć a nie biegać...Załącznik 30693 lubię iść lasem.. nawet bardzo, jednak po kilu miesiącach braku widoku połonin ucieszył mnie widok otwartej przestrzeni... u mnie kilka miesięcy... Magda czekała aż TRZY LATA... a druga Monia... druga Monia była w Bieszczadach pierwszy raz... Załącznik 30694
Na Przełęczy Orłowicza... aż dziwne tłumów nie ma, może też dlatego że pora już raczej na schodzenie a nie wchodzenie;) nam w ogóle to nie przeszkadzaZałącznik 30695jest też małżeństwo... które weszło, rozejrzało się i chyba coś im się nie spodobało... pani pokręciła nosem, odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w dół.. tą samą trasą którą przyszła, a pan jej towarzyszący nie wiele myśląc pobiegł za swoją ukochaną... ale stroje niedzielne, pełen szacunek dla gór hehe pan w marynarce, pani w niedzielnej kurteczce z torebką Załącznik 30696 bardzo to pocieszny widok był :)
my po chwili odpoczynku ruszamy dalej w kierunku naszego celu! :)Załącznik 30697ludzi niewiele...Załącznik 30699połoniny jeszcze zielone...Załącznik 30698aż nie chce się wracać na dół... no ale... jutro też będzie dzień i jutro kolejny cel.. nie wiemy jeszcze jaki, wiemy że mamy się umówić z chłopakami z forum... a stopa do Wetliny złapałyśmy szybciej niż pomyślałyśmy że chcemy go złapać...

zostawiłyśmy plecaki w Cieniu i poszłyśmy na piwo... 6 godzin w górach:) zasłużyłyśmy... po drodze Magda umawia się z Piskalem na kolejny dzień :) trochę jej to nie wychodzi bo oboje niezdecydowani hehe... ale ostatecznie umawiamy się na godzinę nie pamiętam już którą... ale jakąś wczesną i mamy iść na Rawki...
Zdecydowani zdecydowani, tylko Piskal był już nieco "podtopiony w Sanie" :D. Na szczęście dzięki konkretnemu podejściu Calanthe godzina spotkania została ustalona (bandycko wczesna, ale i trasę mieliśmy dość ambitną w planie) :).

Zdecydowani zdecydowani, tylko Piskal był już nieco "podtopiony w Sanie" :D. Na szczęście dzięki konkretnemu podejściu Calanthe godzina spotkania została ustalona (bandycko wczesna, ale i trasę mieliśmy dość ambitną w planie) :). bo przecież jestem aspołeczna to musiałam krótko i na temat co by nie gadać za dużo ;)
Ech jeszcze miesiąc i pięć dni ale czytając wspominam i czekam
chciałabym móc znowu odliczać...
To zacznij odliczać. Najbliższy KIMB w trzeci weekend maja. Tam to dopiero się podtopimy.

To zacznij odliczać. Najbliższy KIMB w trzeci weekend maja. Tam to dopiero się podtopimy. Nie wiem czy wytrzymam tak długo ;)

To zacznij odliczać. Najbliższy KIMB w trzeci weekend maja. Tam to dopiero się podtopimy. A wiadomo już gdzie??
Pozdrawiam

A wiadomo już gdzie??
Pozdrawiam
Niewiadomo. Może to i już czas, żeby ruszyć ten temat..

Niewiadomo. Może to i już czas, żeby ruszyć ten temat.. Czas, Piskalu, czas!! Ustalić i miejsce i potwierdzic termin...na ten KIMB chciałbym przyjechać koniecznie, nie tylko na 20 min...
Pozdrawiam
Jak to Piskal napisał
nie da się ukryć że miał rację :)
wieczorem poszłyśmy na piwo... po drodze zadzwonił Piskal co by się umówić na dzień następny, gadali gadali i umówić się nie mogli... umawiali się z Magdą tak długo że mi piwo zdążyło zzielenieć...
http://img713.imageshack.us/img713/1816/dsc00371td.jpg
Magda już nie miała siły na tłumaczenie co i jak... zrezygnowana oddała mi słuchawkę i widać z chłopakami trzeba krótko i na temat...
umawiamy się jak już pisałam na wczesną... zdecydowanie za wczesną godzinę... nie musimy myśleć że PKS, że stopa trzeba łapać.. chłopaki po nas przyjadą :) na prawdę nie wiem czym sobie na to zasłużyłyśmy ;)
Nawet śniadania zjeść nie pozwolili... pogoda się zapowiada przyjazna do wędrówki, nie pada, najważniejsze:) siedzimy sobie spokojnie nie spiesząc się... jemy kanapki na werandzie i wjeżdżają dwa auta.. prawie jak porwanie hehe wysiada pięciu chłopaków... i teleportujemy się po chwili na przełęcz pod Rawki... chłopaki warszawiaki zostają na parkingu... mają swoje tempo... szczerze mówiąc.. po co komu włazić pod te górę, nie lepiej było gdzieś w krzakach rozbić obóz na cały dzień i tam zrobić piknik... no ale nie...
http://img7.imageshack.us/img7/3403/99148391.jpg

Wojtek coś tam tłumaczy Magdzie po drodze... ja już na wstępie zostałam z tyłu... już tak mam, że mi się nie spieszy :D
Piskal i Stały Bywalec... oni to już w ogóle motorki w nogach mają...

http://img211.imageshack.us/img211/4527/86931731.jpg

idziemy razem ale osobno.. ale pod bacówką na ławce jesteśmy wszyscy.. sesja zdjęciowa, gorące kakao i w drogę... mijamy żmiję! taką prawdziwą :) zdjęcia oczywiście nie mam bo wolałam sobie popatrzeć na gada niż szybko wyciągać aparat :) o kompromitacji chłopaków nie ma mowy... nie wiem co oni piją, palą... ale po górach to biegają!!
ale cel zdobyty... już prawie :) na Małej Rawce zostawia nas Stały Bywalec...

http://img96.imageshack.us/img96/7113/24380375.jpg

idzie aż na Kremenaros... a my chwila przerwy z nagrodą w postaci wiśniowej nalewki o smaku truskawek... i człapiemy dalej... na Wielką Rawkę...
i udaje mi się zrobić jedno z fajniejszych moich zdjęć... bardzo dziękuję "modelom" bo bez nich by zdjęcia nie było.. :)

http://img17.imageshack.us/img17/6151/29934778.jpg

w okolicy Wielkiej Rawki robimy piknik... i wracamy do Małej i w dół... Działem... lubię Dział bo (tylko cicho...) mało ludzi tam chodzi...
w sumie to ta wyprawa to piknik za piknikiem... rozsiedliśmy się na trawie...

http://img441.imageshack.us/img441/1572/37808161.jpg

poszliśmy kawałek dalej... i wiata... skoro wiata to trzeba zrobić piknik :) każdy robi to co lubi... ja robię sobie drzemkę :)

http://img854.imageshack.us/img854/333/12402805.jpg

dobrze się siedzi ale trzeba ruszyć tyłki... ten znikający punkt na zdjęciu to Piskal... który tak bardzo się bał kompromitacji...

http://img203.imageshack.us/img203/4272/10038867.jpg

aj... fajnie było się spotkać z chłopakami... szkoda tylko że jak już zeszliśmy do Wetliny to tak szybko każdy musiał w swoją stronę.. tzn my nie musiałyśmy ;) ale coś podpowiadało że to jeszcze nie koniec naszych spotkań... a każde następne będzie miłą niespodzianką :)

Piskal... mam nadzieję i wierzę uparcie że zabezpieczona przesyłka w Twoim plecaku dla Stałego Bywalca dotarła ?? ;)

c.d. nastąpi... ale następny dzień to chyba dzień zbijania bąków :)

(...)Piskal... mam nadzieję i wierzę uparcie że zabezpieczona przesyłka w Twoim plecaku dla Stałego Bywalca dotarła ?? ;) Możesz jaśniej? Bo nie mogę sobie nic przypomnieć.
Monice chodzi o odrobinkę nalewki wiśniowej 'Strawberry Fields Forever', którą Piskal miał Tobie dostarczyć ;)

Monice chodzi o odrobinkę nalewki wiśniowej 'Strawberry Fields Forever', którą Piskal miał Tobie dostarczyć ;) Musiała to być doprawdy odrobinka, gdyż nie zapamiętałem. Ofiarowane mi trunki pamiętam dopiero od pół litra w górę.
Mogło tak być, bo dostałeś zaraz w samochodzie w Wetlinie; wysil pamięć, bo Twoja skleroza podrywa mój autorytet 8)
toż z Rawki na Kremenarosa to rzut beretem:) raz szłam z Wetliny (sioła) przez Riabą, Kremenaros, Rawki i powrót Działem -troche dało w kość ale Bieszczady dają taką energię że można po nich kicać :) widzę piwko w Ranczu, lubię tą knajpkę:)

toż z Rawki na Kremenarosa to rzut beretem:) zgadzam się w 1000% :) ale jakoś tak... nam nie po drodze tam było tym razem :)

Musiała to być doprawdy odrobinka, gdyż nie zapamiętałem. Ofiarowane mi trunki pamiętam dopiero od pół litra w górę. aż taka odrobina to nie była ;) spoko wybaczam niepamięć... :) nie ma to teraz najmniejszego znaczenia :)

Mogło tak być, bo dostałeś zaraz w samochodzie w Wetlinie; wysil pamięć, bo Twoja skleroza podrywa mój autorytet 8) Przypomnę sobie - ale dopiero wtedy, gdy spróbuję. Po smaku postaram się przypomnieć.:-D
Na dzień następny mamy plan na Łopienkę, jakoś tak zawsze jak jestem w Bieszczadach to muszę tam dotrzeć, Magda też bardzo chce bo jeszcze nigdy tam nie była... trochę późno się robi, deszcz pada, na stopa nie chce nas nikt zabrać, sprawdzamy autobus chociaż żeby się do skrzyżowania na Buk dostać a dalej sobie podreptamy..., autobus jedzie ale... ale w ostatniej chwili decydujemy się na wycieczkę pod wodospad :) a Łopienkę przenosimy na dzień inny... okaże się że całkiem trafiona zmiana planów to była :)
http://img19.imageshack.us/img19/8652/64616303.jpg

Jakoś nigdy nie mogę tam trafić w pełnym słońcu... albo pada albo jest szaro :)

http://img341.imageshack.us/img341/6702/58475082.jpg

i mamy towarzyszkę naszej bardzo trudnej technicznie i wyczerpującej "wyprawy"
http://img51.imageshack.us/img51/3469/96896168.jpg

łazimy trochę nad Wetlinką.. wody mało, kajakiem się nie da... i idziemy do domu... po drodze piknik przy sklepie i plany na następny dzień... z nadzieją że przestanie w końcu padać :)
lubię gapić się w mapę...
http://img543.imageshack.us/img543/180/77557574.jpg

popołudnie bardzo aktywne...

http://img822.imageshack.us/img822/4630/13762349.jpg

a noc jeszcze bardziej...

http://img209.imageshack.us/img209/320/43825861.jpg

deszcz na trochę przestał padać, robiło się coraz później... dziewczyny poszły spać jakoś wcześniej... bo sobie wymyśliłyśmy że na Tarnicę pójdziemy.. mi się jakoś spać nie chciało... rzeźbiłam kajak...a w zasadzie stawiałam pierwsze kroki w rzeźbiarstwie jeśli w ogóle tak to można nazwać w moim wykonaniu a Wojtek Szczurek grał na gitarze chyba do 4...
http://img580.imageshack.us/img580/2074/imgp4476c.jpg
dostał go mój dobry kolega kajakarz (też lubiący Bieszczady) jako spóźniony prezent na urodziny i się ucieszył :) a przynajmniej takie sprawiał wrażenie że się podoba ;) no chyba że chciał być miły;)

a jutro idziemy na Tarnicę...

Przypomnę sobie - ale dopiero wtedy, gdy spróbuję. Po smaku postaram się przypomnieć.:-D zobaczę co da się zrobić... ;)
Piskal napisał: To zacznij odliczać. Najbliższy KIMB w trzeci weekend maja. Tam to dopiero się podtopimy.


Nie wiem czy wytrzymam tak długo ;) i zaczęłam ;) Piskal wykrakałeś hehe i to nie do KIMBu odliczam :)

P.S. nie umiem dodawać podwójnych cytatów ;)
kolega Kajakarz byl bardzo zadowolony i zaskoczony otrzymanym kajakiem.
Mam nadzieje że kiedyś razem spłyniemy Wetlinke i przełom Sanu.:grin:
Witaj na forum kolego Kajakarzu!
Pomimo długiego dnia wczorajszego szybko udało nam się pozbierać, spakować co potrzebne i wyruszyć w drogę... na stopa złapałyśmy busik... nic innego jakoś nie chciało się zatrzymać.. ale za to dowiózł nas do Wołosatego i wysadził u stóp TARNICY :) Pierwszy raz szłam od tej strony a w ogóle to moje drugie wejście na Tarnicę.. pierwszy raz byłam... 6 lat temu, wtedy kiedy to pierwszy raz byłam w Bieszczadach w ogóle... z tym że wtedy wchodziliśmy z Ustrzyk i przez Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec do przełęczy Bukowskiej i do Wołosatego a z Wołosatego busikem do Ustrzyk...

Pogoda jest rewelacyjna!! :)
http://img29.imageshack.us/img29/275/90624735.jpg

już na początku ubieramy krótkie spodenki bo słońce jak w środku lata... jeszcze nie wiemy że na górze wiatr głowy urywa (prawie)

http://img802.imageshack.us/img802/1879/22895844.jpg

jesteśmy coraz bliżej... na trasie mijamy parę młodą.. ona w sukni białej i w ciężkich butach, on w garniturze... wiatr trochę popsuł jej fryzurę ;)

http://img850.imageshack.us/img850/887/55755517.jpg

widać różnicę między Tarnicą teraz a Tarnicą z 2006 roku... a barierek powstaje coraz więcej bo już na wyjściu z lasu chłopaki działali i robili cd. drewnianych płotków...

http://img803.imageshack.us/img803/3805/47475306.jpg
robimy sobie z Magdą wspólne zdjęcie... chociaż nie lubię być po tamtej stronie obiektywu ale marudziła że chce ze mną zdjęcie ;)

dla porównania zdjęcie z mojego pierwszego razu i ostatniego latem... chociaż teraz też pomimo że to był środek tygodnia to ludzi było sporo...
http://img812.imageshack.us/img812/4030/p8034915.jpg

na przełęczy po zejściu z Tarnicy dylematy... wieje... robi się późno... w Ustrzykach czeka Piskal i reszta ekipy... Bukowe Berdo nie zdobyte... co robić...
wspólnie podejmujemy decyzję że Bukowe odpada... po raz kolejny nie udało mi się tam wejść... za każdym razem jak jestem w B. mam tam iść i za każdym razem się to nie udaje... no ale nic, wiem już że i tym razem jak pojadę ( o retyyy za tydzień o tej porze mam być w Bieszczadach :D ) to też na Bukowe nie wejdę :D ale to co.. wejdę może jesienią... albo jak się uda na KIMB przyczłapać :)
wybieramy drogę przez Szeroki Wierch... idzie się fajnie.. szczególnie jak są momenty z wiatrem:) idziemy razem ale osobno...

http://img801.imageshack.us/img801/4871/17343718.jpg

aż nie chce się wracać na dół...

http://img833.imageshack.us/img833/1553/86872404.jpg

a tutaj bardzo żałowałam że nie mam ze sobą mojego rowerka... oj jaki piękny zjazd by to był...

http://img577.imageshack.us/img577/2762/97575139.jpg

W Ustrzykach jesteśmy ok 17... i kolejny dylemat... wracamy do "domu" ostatnim busikiem czy idziemy na piwo z chłopakami... nie wiem co pomaga podjąć decyzję ale decyzja pada na busik i piwo na werandzie Cieniu PRL :)
jednak przed ostatecznym wejściem do busika moja aspołeczność podpowiada że może chociaż wyściskać się z chłopakom bo już raczej się tej jesieni spotkać nie planowaliśmy... więc zostawiamy Monikę "w zastaw" u pana busika i z bieszczadzką tęsknotą ku wielkiemu zdziwieniu Piskala wchodzimy do zajazdu pod caryńską i tak szybko jak wchodzimy tak szybko wychodzimy... bo przecież Monia czeka :)

kolejny dzień udany... szkoda że tak szybko się skończył...

zostawiamy Monikę "w zastaw" u pana busika i z bieszczadzką tęsknotą ku wielkiemu zdziwieniu Piskala wchodzimy do zajazdu pod caryńską Ku radości!
Nooo...szkoda...
" po raz kolejny nie udało mi się tam wejść... za każdym razem jak jestem w B. mam tam iść i za każdym razem się to nie udaje..."

-i cóż z tego, jeszcze tyle czasu przed Tobą:) ja mimo że przeszłam setki kilometrów po tych naszych Bieszczadach (raz zrobiłam setkę w 5 dni hihi), to ciągle mam wrażenie, że tak wiele jeszcze przede mną, że tak mało widziałam. za każdym razem gdy patrzę na mapę zdaję sobie z tego sprawę, obmyślam coraz to nowe ścieżki. i właśnie to mnie tak fascynuje, że człowiek chodzi i chodzi a tu ciągle tak wiele pozostaje rzeczy nieodkrytych, nawet wiele nazw nieznanych. czasem też wraca do swoich ścieżek i znów widzi je na nowo. chyba nigdy nie powiem że znam bardzo dobrze Bieszczady. gdy nie uda mi się czegoś zobaczyć, gdzieś dojść (czasami zdarza mi się "pogubić" lub nieznaleźć danej ścieżki) - mówię trudno, niczego mi nie żal bo tyle jeszcze czasu przede mną, nie teraz to następnym razem. hihihi i znów przychodzą mi na myśl miejsca których nie znalazłam w ubiegłym roku i które będę próbowała zobaczyć od wiosny (np. pewne miejsca na Czartoryi, Kamionkach, Paniszczewie, Jeleniowatym i co tam jeszcze było), bawić mapą można się na różne sposoby. Nawet czasem cieszę się jak coś nie wyjdzie, bo to ciągle niesie za sobą zagadkę, podekscytowanie i tajemniczość tych naszych kochanych Bieszczadów:) dlatego raczej nie wyznaczam sobie celów wędrówek a jedynie kierunek, bo jak nie dojdę do danego miejsca to nic się nie dzieje, niczego nie żal tylko idziemy dalej a tamto zobaczy się następnym razem. nawet doszłam do wniosku, że bardziej kręci mnie samo poszukiwanie, takie chodzenie niż fakt czy coś znajdę czy nie. celem jest wędrówka sama w sobie a nie to co u jej krańca. celem jest chodzenie i szukanie a nie dojście i znalezienie. eh.. znów się rozpisałam i odpłynęłam


-i cóż z tego, jeszcze tyle czasu przed Tobą:)
No ja wiem, mi nie jest źle z tego powodu że tam nie dotarłam... za każdym razem prawie jest plan na Bukowe, ale nie wychodzi... się tym nie przejmuje, bo nadal zostaje dla mnie jakąś tam tajemnicą nieodkrytą... i za każdym razem zmiana planu wychodzi na dobre i z uśmiechem...
w wielu miejscach jeszcze nie byłam i nie będę pewnie.. bo wszędzie się nie da...
a każde miejsce każdego kolejnego dnia wygląda inaczej i jest inaczej niesamowite...
od któregoś tam wyjazdu w Bieszczady mam tak... że nie liczy się dla mnie gdzie wejdę tylko liczy się to że tam jestem... samo wyjście do granicy lasu i czytanie książki pod krzakiem jest fajne.. bo przecież nie muszę iść na szczyt...
Dziś już wiemy że dużo po górach nie pochodzimy... bardzo leniwy poranek... ok 14 chcemy wystartować na Połoninę Wetlińską czarnym szlakiem, tam załapać się na zachód słońca a rano wcześnie wstać na wschód :)

Oczywiście nie udaje nam się tak wcześnie wyjść... a później małe problemy ze złapaniem stopa... łapiemy się na resztki zachodzącego słońca... po drodze spotykamy mojego znajomego ze studiów który mówi że mamy nie iść na górę bo tam strasznie wieje!! oczywiście robimy swoje i idziemy dalej :)

http://img850.imageshack.us/img850/793/70560550.jpg

jak docieramy do chatki jest już szaro...
http://img507.imageshack.us/img507/3853/64663326.jpg

znajomy mijany po drodze miał rację... wieje strasznie, a na dodatek jakaś blacha na dachu się poluzowała.. zapowiada się ciekawa noc:)
w blasku księżyca wypijamy wino... i grzecznie idziemy do środka...
http://img843.imageshack.us/img843/5816/68102841.jpg

na nocleg przyszło też 3 chłopaków pierwszy raz w Bieszczadach, idąc od Jaworca misiek przeciął im drogę... bardzo szybko uciekali podobno :)

zajmujemy miejsca na górze, ja blisko okna co by podnieść tylko głowę i widzieć rano czy wstawać czy nie wstawać bo chmury i wschodu nie widać... wieje trochę od okna ale da się wytrzymać... gorzej z tą blachą która trzaskała całą noc w równym rytmie :)

zobaczymy co przyniesie jutro...
A jak się obudziłam... i spojrzałam przez okno :) to zrobiłam zdjęcie telefonem i poszłam spać dalej :)

http://img534.imageshack.us/img534/8787/18369618.jpg

ale to też miało swój urok :)
Nie pozostało nic, jak przewrócić się na drugi bok i pospać jeszcze trochę z nadzieją na słońce... za oknem i tak mglisto i deszczowo, blacha naprawiona więc snu nic nie zakłócało a w planie zejście na spokojnie przez połoninę do Wetliny więc nie ma co się spieszyć :)
W pokoju też wszyscy śpią to co będę się wyrywać ;)
Po jakimś czasie obudziło mnie jakieś takie jaśniejsze światło zza okna... i... i mgły opadły i nieśmiało zaczęło wychodzić słońce zza chmur! :) niewiele myśląc wstałam założyłam jakąś kurtkę wzięłam aparat i wyszłam na zewnątrz:)

http://img4.imageshack.us/img4/6156/95284722.jpg

kilka osób kręciło się już przed chatką, niektórzy weszli rano niektórzy z noclegu... weszłam na grań i tak fajnie chmury oddzielały niebo od reszty...

http://img72.imageshack.us/img72/7259/58900613.jpg

widziałam kiedyś na zdjęciach ale nie wierzyłam że z Bieszczad widać Tatry... wiedziałam że uwierzę jak zobaczę... zagadałam jakieś dwie dziewczyny, czy mi się wydaje czy tam widać Tatry... a one że tak, że nawet pan z GOPR u mówił że widać Tatry...
cieszyłam się jak dziecko :) bo moje takie małe Bieszczadzkie marzenie się spełniło...

http://img9.imageshack.us/img9/5760/24737150.jpg

po chwili z chatki wyszły Magda z Monią... już wiedziały że widać Tatry bo od pana z GOPRu a ja byłam z siebie dumna że sama je zauważyłam :D
jak emocje tatrzańskie opadły zjadłyśmy jakieś śniadanie i ruszyłyśmy dalej w drogę... w ogóle się nie spiesząc i podziwiając widoki...

http://img20.imageshack.us/img20/1578/53827069.jpg

tak bardzo różniące się kolorem nieba...

http://img12.imageshack.us/img12/337/93845670.jpg
http://img526.imageshack.us/img526/6483/69546343.jpg

To był nasz ostatni dzień z Bieszczadami Wysokimi... po południu przeniosłyśmy się do Cisnej skąd Monika łatwiej mogła wydostać się do Olsztyna... niestety to był jej ostatni dzień wędrówki z nami...
Magda i ja miałyśmy jeszcze drugi tydzień :)
Wita nas mglisty poranek... odprowadzamy Monię na przystanek, wsadzamy do busika a same ruszamy łapać stopa w kierunku na Smerek.

http://img401.imageshack.us/img401/4116/27148577.jpg

Jasło ma dla mnie jakąś taką magię inną niż pozostałe szczyty... a tego dnia ma dla mnie jeszcze większe znaczenie wczłapanie się tam niż zwykle...
Na stopa zabiera nas miły Pan który jest w okolicy w delegacji a że dawno nie był w Bieszczadach postanawia trochę połazić, przed sklepem w Smereku wyciągam mapę bo ma kilka wątpliwości więc pomagamy i z uśmiechem udajemy się każdy w swoją stronę. My na Jasło, miły Pan na Połoninę Wetlińską.

http://img507.imageshack.us/img507/16/41145414.jpg

po drodze wchodzimy na cmentarz i spokojnym krokiem idziemy pod górę, słychać w krzakach jakiś hałas... chwila zwątpienia ale dochodzimy do wniosku że to na pewno nie miś tylko co najwyżej jelenie :)
pierwszy dłuższy odpoczynek robimy sobie na pierwszym otwartym szczycie i tam też dosiadają się do nas Mariusz i Rafał, którzy potowarzyszą nam już do samego zejścia w Cisnej. A plecak Mariusza to studnia bez dna orzeszków laskowych od teściowej :)

http://img217.imageshack.us/img217/8149/28970305.jpg
http://img546.imageshack.us/img546/7683/11886000.jpg
http://img805.imageshack.us/img805/3250/81349359.jpg

kolejny dłuższy piknik robimy na Jaśle
http://img23.imageshack.us/img23/5476/11040454.jpg

każdy robi to co lubi...
troszkę pada deszcz, widać wielką chmurę którą na szczęście towarzyszący nam wiatr rozwiewa więc dalej możemy czerpać energię z całokształtu bycia tam...
na szczycie spędzamy dobrą godzinę a niestety wszystko co dobre szybko się kończy...

http://img21.imageshack.us/img21/3120/39922622.jpg

podobno latanie w takich warunkach to prawie jak samobójstwo... towarzyszący nam Mariusz kiedyś się w to bawił i mówił że podziwia chłopaków bo przy takim wietrze nikt normalny nie lata... a było ich tam chyba z 5 sztuk takich...

piknik robimy jeszcze na Małym Jaśle, tam siedzimy tak długo jak nam zbliżający się zmrok pozwoli, tak żeby do Cisnej jeszcze dojść za jasnego...

Na Jasło udaje mi się też wnieść najbardziej dziwną rzecz jaką miałam okazję nosić po górach... zupełnie przez przypadek "wyniosłam" z autka miłego pana który nas zabrał na stopa... a właściwie to nie ja tylko mój plecak do którego się wieszak przyczepił... ale przecież nie wyrzucę:) przywiozłam do domu i wisi w szafie :)
http://img849.imageshack.us/img849/9470/28782953.jpg

Z chłopakami umawiamy się na niedzielę... bo podobnie jak my chcą iść do Łopienki...
Należy też wspomnieć o Winie Bieszczady, które nigdzie tak mi nie smakowało jak na Fereczatej :).

Z chłopakami umawiamy się na niedzielę... bo podobnie jak my chcą iść do Łopienki... Cholera. A my na niedzielę umówiliśmy się z Bertrandami na Tworylne. Czy się jeszcze spotkamy? I co się musi stać, żebyśmy się spotkali:roll:

Cholera. A my na niedzielę umówiliśmy się z Bertrandami na Tworylne. Czy się jeszcze spotkamy? I co się musi stać, żebyśmy się spotkali:roll: No właśnie co się musi stać:)

Chłopaki mieli nas zabrać po drodze... ale jakoś tak że się wcześniej ogarnęłyśmy postanawiamy dotrzeć do Łopienki we własnym zakresie... :)
Wcześniej dostaję smsa od Barnaby, z zapytaniem gdzie jesteśmy... odpowiadam że w Cisnej i że idziemy do Łopienki... ale pomyślałam że to przecież nie możliwe że w Poznaniu nie udaje nam się spotkać a w Bieszczadach mamy się widzieć?
wiedziałam że możliwe że Barnaba będzie też w Bieszczadach a i wiedziałam że Bertrand z żoną też jest...
rano padało trochę ale przecież z cukru nie jesteśmy...
Docieramy z Magdą na parking przed Łopienką i jakieś takie znajome twarze chociaż nigdy wcześniej się nie widzieliśmy... nie jestem do końca pewna.. konsultuje z Magdą i razem dochodzimy do wniosku, że to musi być ON :) Tata Barnaby! A i po chwili rozmowy okazuje się że szukać zasięgu poszła mama Barnaby... a po jeszcze dłuższej chwili że na miejsce dotrze za niedługo Barnaba, Piskal i Darek i Paweł... czyli takie małe spotkanie forumowe zupełnie przez przypadek:)
w międzyczasie dociera też Rafał i Mariusz z którymi umawiałyśmy się dnia poprzedniego, ale oni jeszcze chwile na parkingu buty zmieniają czy coś więc idziemy z ekipą forumową do cerkwi...

http://img29.imageshack.us/img29/7075/25709576.jpg
http://img651.imageshack.us/img651/8155/94202021.jpg
tak sobie siedzimy i gadamy i gadamy i siedzimy i co dalej?
Magda musi wejść do lipy:)
http://img515.imageshack.us/img515/4923/36753040.jpg
a później...
Sine Wiry? pada propozycja bo dnia jeszcze sporo przed nami... ale jest też opcja krzaki... po długich namysłach... kompromisach i takich tam innych idziemy na Sine Wiry...
żegnamy się z chłopakami i z forumowymi ludkami idziemy dalej...

http://img24.imageshack.us/img24/6544/90414698.jpg

http://img854.imageshack.us/img854/6298/51668076.jpg

po powrocie na parking wiemy już tym razem to już nasze ostanie spotkanie... dnia następnego Piskal wraca do domu a i my przenosimy się zbijać bąki do miejsca gdzie nic nie ma i nic się nie dzieje...
do Cisnej wracamy razem z Bertrandem i jego rodzinką... pojawia się jeszcze propozycja Barnaby na poniedziałek ale... znowu kompromisy i wyszło jak wyszło... czyli nie wyszło i o 14:23 wsiadamy w autobus na Koniec Świata...

http://img716.imageshack.us/img716/2070/45543506.jpg
nad Cisną jest piękna księżycowa noc... a piwo na świeżym powietrzu przed schroniskiem smakuje wyjątkowo dobrze...

KONIEC :)
A potem już tylko robiłyśmy nic Na Końcu Świata.

Dzięki Calanthe za opowieść i piękne zdjęcia :).
Dzięki... ale jakie nic , jakie nic... a ApoKanipsa? To jeszcze nie koniec!

A potem już tylko robiłyśmy nic Na Końcu Świata. Kto robił nic ten robił:P

Trzykropku... chyba ApoKaniopsaplipsa ;) ale tam było fajnie....
Zapomniałam...
cała galeria zdjęć z wyprawy jest o tutaj:

https://picasaweb.google.com/1090657...obaczZobaczTam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl
  • Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.