ďťż

Tak daleko stąd, a tak blisko ...

bigos - mój pamiętnik, wspomnienia, uczucia, przeżycia ...

Relacje z Waszych wypraw. Jak napisać ciekawą relację że się było po raz ...nasty na Caryńskiej ?
A może znaleźć coś ciekawego ? nowego ? odkrywczego ?
Przecież wszystko już było.
Nieprawda. Ciągle są nowe miejsca do odkrycia. Ten wątek ma to pokazać.
Mijamy Ustrzyki Dolne zmierzając w wysokie górki. Żegnamy sanktuarium w Jasieniu i zaraz potem mamy Hoszów. Tu można przystanąć i zrobić parę zdjęć tej urokliwej cerkiewki do domowego archiwum.
Cerkiewki zapisanej na taśmie filmowej. Kto przypomni w jakim filmie grała ?
Mało kto ma świadomość że kilkanaście kilometrów stąd znajduje się obiekt z najstarszym (chyba) rodowodem w Bieszczadach.
Legenda mówi że już w VII wieku żyli prowadzący pustelniczy żywot mnisi.
Mieszkali w pieczarach wykutych w skałach na pobliskim wzniesieniu.

Pierwszy oficjalny monaster założony został w 1270 roku.
Oj dawno to było, dawno. A jak to się ma do cerkwi w Hoszowie która ledwie przed drugą wojną została sklecona ?
Więc wróćmy się te kilkanaście kilometrów dalej do tego starusieńkiego monastyru.
Legenda mówi że w 1301 roku złożono tu ciało księcia Lwa Daniłowicza, oj wielki to był pan !
A dziś ?!
Stajemy w miejscu z tak długą zapisaną historią. Nie sposób nie ukłonić się jej. Przysiąść w zadumie i zadać pytanie : dokąd się tak śpieszymy ?
.
.

Załącznik 19948
.
.\Załącznik 19949
Jeśli ktoś jest chętny dać odpowiedź - gdzie trafiliśmy - to bardzo proszę


Ławrów - bo tutaj jesteśmy - był kiedyś sporą gminą, ale to dawno było, jeszcze przed wojną.
Dziś to wioska, zaledwie 500 mieszkańców, mała, zagubiona pomiędzy górami wioska.
Swą nazwę wzięła zapewne od słowa Ławra co wg wikipedii to
określenie używane w stosunku do większych męskich klasztorów w kościele prawosławnym
I tu w tej zwykłej wiosce nieprzeciętną budowlą jest ten klasztor pw. św. Onufrego gdzie kilku mnichów wznosi swe modły do nieba.
Skąd się wzięli ci Bazylianie ? i ile jest prawdy w tym co piszą
(może sir Bazyl wie ?)
Klasztor w miejscowości Ławriw Zakonu Św. Bazylego Wielkiego został założony jeszcze w XIII wieku. Według legendy w klasztorze ławrowskim zmarł książe Łew Danyłowycz (syn Daniela Halickiego). Na terenach klasztoru znajdują się groby rumuńskich i mołdawskich gospodarzy. W klasztorze ławrowskim są też grobowiec metropolity jerozolimskiego Makarija, biskupa Przemyśla oraz metropolity Kijowskiego Antonija Winnickiego, Georgija Winnickiego, Hieromina Ustrzyckiego. Na ścianach kruchty odsłonięto dawne malowidła XV wiek. Malowidła klasztoru ławrowskiego są unikatowym znaleziskiem, ponieważ zabytków tej epoki na terenach Ukrainy Zachodniej nie ma. Od czasów Rusi Kijowskiej, oprócz tego ujawniono dawne malowidła, zachowała się dzwonnica, na której był kiedyś zegar, a od strony zachodniej obok cerkwi rośnie dąb, który jest tak dawny, jak klasztor.

Inne źródła mówią , że w 1675 roku zbudowano tu w Ławrowie cerkiew św. Onufrego z kamienia z siedmioma kopułami i podziemnymi sklepieniami w których spoczywały zwłoki 2 metropolitów jednego biskupa i wielu z pośród szlachty
W sierpniu r. 1883 widziałem już tylko w jednym grobowcu jedną trumnę drewnianą napełnioną kośćmi pozbieranymi.... pisze autor słownika geograficznego.
Ciekawe co dziś pozostało z tych podziemi.
A czas zmienia wszystko, wystarczy rzucić okiem na kamyczki w sąsiedniej wiosce.
Na starych widokówkach wznoszą się okazale na szczycie góry, a dziś ?
Proszę zobaczyć
Załącznik 19959

wszystkim zawładnął las, pokrył, otulił i trzeba się potrudzić aby dotknąć legendy o czarcie co niósł ten kamień z zamiarem zniszczenia pobliskiej świątyni itd. itd..

http://img84.imageshack.us/img84/9594/hm089879.jpg
.
Jak daleko stąd, a jak blisko. Spas , bo oczywiście tu jesteśmy może pochwalić się jeszcze wieloma innymi ciekawostkami, jak choćby to że jest rodzinną miejscowością biskupa Martyniuka o czym informuje ta tablica
Załącznik 19960.
Każdy może kolejne odkrywać samemu.
Na przykład zaglądnąć na miejscowy cmentarz i spróbować dowiedzieć się kto to jest buchhalter.
Załącznik 19961
i to wszystko ledwie kilkanaście kilometrów od drogi łączącej Ustrzyki Dolne z Górnymi.
Będąc w Lutowiska warto się się rozglądnąć po okolicy. Tak daleko stąd a tak blisko.
Odwiedzić ten drewniany kościółek..
Zapukać to tych zapomnianych drzwi i ostrożnie je uchylić
Załącznik 19972
To tak jakby uchylić drzwi do minionego czasu, czasu który odszedł bezpowrotnie.
We wnętrzu przywitają nas resztki ołtarza i poprzewracane tralki balasek.
Załącznik 19973.
.Po sławetnej wizycie biskupa nie pozostało ani śladu
/a w kącie samotny konfesjonał który już od wielu lat nie wsłuchuje się w ludzkie niegodziwości
Załącznik 19974
tak daleko stąd a tak blisko


brakuje tylko cerkwi ludzkimi zębami inkrustowanej ...
Nie tylko tej cerkwi brakuje. Jeszcze wielu innych miejsc brakuje. Może uda się je wypełnić.
Np Arłamów, może słyszeliście o tej miejscowości położonej na bieszczadzkich rubieżach.
Spacerując po tamtejszych połoninkach można wypatrzeć charakterystyczny zarys Ślepej Góry i spróbować domyśleć się co ona skrywa albo i samemu dotknąć.
A skrywa sławę i wielkość, tą materialną i tą ludzką oraz przemijanie.
Szczęsny mu było na imię.
Oj wielki to był PAN i z zacnego rodu pochodził . Ród ten - o niemieckim brzmieniu- wiele dobrych uczynków dla Jaśnie Rzeczpospolitej dokonał przez całe wieki.
A Szczęsny ? a może nieszczęsny. Cóż uczynił ?
Swym niezwyczajnym, buńczusznym życiem cóż po sobie zostawił ?
Tak daleko stąd, a tak blisko.
kolega B.Miller w swej subiektywnej fotorelacji odsłania ruiny wielkości rodu.
http://forum.bieszczady.info.pl/show...relacja/page29
Tak dla jasności :
http://img64.imageshack.us/img64/3268/hm103708.jpg

http://img199.imageshack.us/img199/5185/hm103719.jpg
.
jesteśmy w miejscowości ROSOCHY
(bo pytał mnie o to ob. Jacek Ż. znany pod pseudo-nickiem YoYo)
Czy daleko stąd ?
Czy blisko ?
Blisko, blisko. Niesamowicie blisko.
Wystarczy sięgnąć ręką i znajdziemy się w miejscu gdzie czas płynie innym rytmem.
.
Tu nikt nie maluje swej chałupy bo jest dofinansowanie z unii
Tu nikt nie narzeka w dziury w asfalcie . bo asfaltu nigdy tu nie było.
Czas tu wyznacza pasienie krów i zaganianie ich na południowe dojenie.
Można tu trafić po skręceniu na prawo ponad wodospadem którego nie ma na żadnych mapach.
No i co z tego że nie ma ?
Czyż nie można odkryć swojego własnego wodospadu i cieszyć się nim ?
Załącznik 20037
a ta stara opuszczona, przeciekająca szkoła ?
Nikomu już nie potrzebna.
Cóż z tego że pamięta przedwojenne czasy. Te czasy minęły bezpowrotnie.
Nie wrócą się.
Akceptujmy rzeczywistość, nowa szkoła podjęła swoją rolę współczesną.
Współczesność naznaczona jest religijnością.
Mijane krzyże pokazują że miejscowa ludność dba o mistycyzm
.Załącznik 20039
Zadbane krzyże mówią o pamiątkach religijnych
Za zakrętem za pagórca wyłania się widok cerkwii
Załącznik 20038
Widok jest niecodzienny , nawet dla bywalców cerkiewnych
To wygląda jak autentyczny bastion obronny.
Cerkiew obronna ?
Znamy to z Posady Rybotyckiej , ale ta jest naprawdę obronna, zamknięta szczelnie
ponad metrowymi murami.
Załącznik 20040
cdn.
Ta niezdobyta cerkiew zobowiązuję aby ją zdobyć.
Nie miałem wewnętrznych sił , ale powrócę tu i zdobędę.\

Na razie chwilę odpoczynku przed miejscowym sklepem
Załącznik 20042
gdzie wkrótce miejscowa ludność zaczęła zdawać pytania
po co ?
Gdzie ?
dla czego ?
Próbuję wywiązać się ze wszystkich pytań obserwując dostawę świeżego chleba
Załącznik 20043

a miejscowa ludność chętna do rozmowy ciągle zadaje nowe pytania
Załącznik 20044
czas goni
ruszam dalej Załącznik 20045.

.kolejne obrazki
realne (ie ze skansenu)
Załącznik 20045
prawdziwa piwniczka
.
Załącznik 20046
. i suszenie ciuchów przed chałupą
Załącznik 20047
niesamowicie
tak daleko stąd ...... a tak blisko
I cóż dowiaduję się, jak donoszą Rozmaitości z 1834 na stronie 215 mowa jest że ....
W cerkwi jest hakownica , z której niejaki Terlecki miał zabić wodza Tatarów podczas napadu
.......jak sądzicie ?
......jest jeszcze ta hakownica ????
...... albo choćby ślady po niej .................. ????
Oj zacne rejony Heniu odwiedziłeś !!! Tak po mapie to pewnie Лібухмва, жаксимівка abo Wołoszynowa (ale to szczały bo nie byłem)
Ale tak mnie zaszczepiłeś zdjęćkami że na pewno będę (zawsze tam pędze na St. Smbor a tu takie cudeńko w okolicy). A hakownicy to penie już nie ma .....
Tak, panie Jacku ! zacne rejony, tak bliskie a tak dalekie.
Ty chyba najlepiej wiesz bywając przez wiele lat w Michniowcu jakim cieniem kładzie się ta wielka góra.
Wielka , bo co by nie powiedzieć przekracza 1000 metrów
Tuż, tuż, i tylko trzeba się na nią wyspinać
.
Załącznik 20078
a na szczycie odsłoni się nam pomnik.
Szukałem informacji - coś więcej - o zdarzeniach które ma upamiętniać.
Jeśli ktoś coś ma to będę wdzięczny.
.
Załącznik 20079
tak niewiele wiadomo, a wówczas rodzą się domysły.
Wiadomo że zginęli tu żołnierze w czasie światowej wojny
ale coś więcej ????
?
Załącznik 20080
.
Niezwykłe musiały się tu dziać rzeczy jeśli taki monument tu powstał, ale kto o nich dziś pamięta.
.
Załącznik 20081
.
a wszystko to tak blisko a jednocześnie tak daleko od często odwiedzanych cerkwi w Bystrem i Michniowcu.
Za dużo to też nie wiem. Wiem tyllko od miejscowych z Michniowca że kiedyś dawno temu Łomnianska była łysa, a po szczycie jeździły cieżarówki. Tyle mniej więcej miejcowi wiedzą o górze pod którą spędzili blisko pół wieku swojego życia (bez roku). Bo tak jak słusznie Heniu zapodałeś: to tak blisko a jednocześnie tak daleko .... Z Michniowca wyszedłby do sołdata w niecałą godzinkę. A ja kiedyś z Michniowca z kolegą Rafałko cały dzień się bujałem żeby zobaczyć to "cudo". A tak na marginesie Heniu: Czy ten gościu na fotce nr 2 przy pomniku to nie jest właśnie Nasz Przyjaciel Rafałko ? (i na dodatek chyba targa mój ukochany 30 letni już plecak).
Znowu mnie zaszczepiłeś Heniu, muszę znowu ruszyć w te rejony ...
Na fotce nr 2 występują
* sir Bazyl (bliżej) i w dalszej perspektywie oczywiście Rafalko - a czyj on plecak targa to już nie wiem.
W tym roku wypadnie 140-sta rocznica gdy droga żelazna połączyła dwa sąsiednie miasteczka : Ustrzyki Dolne i Chyrów.
Nazwana została Pierwszą Węgiersko-Galicyjską Drogą Żelazną.
Teraz możemy śmiało powiedzieć : tak daleko stąd, a tak blisko.
Kiedyś te miasteczka były bliźniaczo podobne, dziś oddziela ich kosmos.
Jedno ciągle modernizowane, kolorowe, kwitnące a to drugie w tym samym czasie tkwi w szarości, bezładzie, nijakości z największymi na świecie dziurami w drodze.
Ale i tam wprawne oko poszukującego odnajdzie coś interesującego, choćby okazały barszczyk nad brzegiem Strwiąża
.
https://lh6.googleusercontent.com/-S.../hm12_1048.jpg
.
Budynek dworcowy prezentuje się bardzo okazale, za co chwała budowniczym z czasów Galicji.
Zrobili coś tak solidnego że nie rozleciało się do tej pory
Zastanawiające jest dlaczego tak ogromny budynek został zbudowany ?
Kubaturą i rozmachem przewyższa kilkakrotnie ten w Ustrzykach czy w Zagórzu.
.
https://lh6.googleusercontent.com/-3.../hm12_1026.jpg
.
a w środku poczekalnia ogrzewana unikatowym piecem
aż prosi się aby go dotknąć.
https://lh4.googleusercontent.com/-3.../hm12_1022.jpg

a czy ktoś jeszcze pamięta takie kasy biletowe ?

https://lh4.googleusercontent.com/-i...hm.12_1020.jpg
Dla mnie barszcz konkursowy! A piecyk żeby tylko nie uległ nowoczesności !
Okazałość dworca kolejowego w Chyrowie ilustruje taki obrazek
http://www.kolej.one.pl/foto/15/1239775910-2.jpg
donEnrico-czekam na więcej i dziękuję za podpowiedź.Już wiem gdzie następny pobyt w Bieszczadach spędzę:-)
Budynek dworcowy w odróżnieniu od wielu polskich dworców kolejowych czysty i zadbany.

Myślę że dlatego taki okazały, że była to ważna, w końcu węzłowa stacja w miejscu gdzie ta linia kolejowa z Przemyśla krzyżowała się z linią transwersalną.
z drugiej strony w styczniu 2012 wygląda tak
https://lh5.googleusercontent.com/-o...1700.jpg?gl=PL

https://lh3.googleusercontent.com/-S...1723.jpg?gl=PL

Budynek dworcowy w odróżnieniu od wielu polskich dworców kolejowych czysty i zadbany.

Myślę że dlatego taki okazały, że była to ważna, w końcu węzłowa stacja w miejscu gdzie ta linia kolejowa z Przemyśla krzyżowała się z linią transwersalną.
Porównując czystość na obu dworcach (Ustrzyki D. i Chyrów) nie znajduję dużych rozbieżności wynikających choćby z tego że jeden jest ciągle żywy a drugi już niestety nie.
A co do Kolei Transwersalnej to wydaje mi się że powstała dużo później niż Węgiersko-Galicyjska, ale nie znam się.
Fakt jest faktem że budynek jest niczym pałac i inne stacje węzłowe w okolicy mogą się schować (Stryj, Zagórz, Jasło, Stóże, Rzeszów)
Tylko Przemyśl przebija wszystko przepychem.
Ogólnie dworce kolejowe na Ukrainie są dużo ładniejsze niż w Polsce. Lubię ukraińskie dworce i tamtejszą kolej.
Jeśli chodzi o Kolej Transwersalną to jest taki album:http://eurosprinter.com.pl/37,kolej-transwersalna.html
Piękny album , piękna cena
Nie wiem czy to dokładnie miał na myśli Diabeł pisząc
Może nie do końca zrozumiał co pisałem że Chyrów to podłe galicyjskie miasteczko, do którego trzeba mieć cierpliwości i wnikliwości aby odnaleźć te interesujące szczegóły.
Gdyby jednak ktoś miał ochotę na zimowy spacer po Chyrowie to zapraszam do mini-galerii
https://picasaweb.google.com/1137487...5238729/Chyrow
/
Można zobaczyć m.in stary kościół przerobiony na socjalistyczny dom kultury w którym do mszy służą dziewczęta
te wiadra z pokrywkami ze święcona wodą - świetny motyw!
pierwsza myśl: święcą nimi aut podwozia
Takie znane nazwy na drogowskazie, bo stąd tak blisko, choć daleko
Załącznik 27457
Dobromil? Gdzie to Donie "wykopałeś"?
No fakt do Przemyśla to teraz trochę daleko.
Jakześ Donie dotarł do Chyrowa? Masziną swoją, czy jakimś transgranicznym środkiem komunikacji ?

Dobromil? Gdzie to Donie "wykopałeś"?
No fakt do Przemyśla to teraz trochę daleko.
Okazuje się , że po "tamtej" stronie też są miłośnicy przeszłości
.
Wydawało mi się, żem zaprawiony w pokonywaniu ukraińskich dziurawych traktów, ale teraz zaczynam wymiękać (i moja maszyna też)
Z każdym miesiącem jest coraz gorzej. Chyba przerzucę się na stopa w Krościenku.
Kto powiedział że nie da rady ?
Złamałsa ?! Wot nie ma problema.
Kak nie uwidisz , nie pojmiesz.

http://www.youtube.com/watch?v=t9aNGCnk0RY
Delikatna mżawka otula krajobraz, a my stoimy przed wysoką bramą.
Szlaban i pas zaoranej ziemi odgradza od kolorowych słupków granicznych.
Wciąż , jak mantra powraca pytanie : tak daleko stąd, a tak blisko ...
.
https://lh6.googleusercontent.com/-e.../hm12_2129.jpg
.
Tej zapory nie pokonam. Wracam się cały 1 kilometr i zatrzymuję przed inną bramą.
Bramą cmentarną
Spod wielu warstw farby olejnej wyłania się wizytówka wykonawcy.
Solidna firma, zrobiła coś co przetrwało dłużej od największych mocarstw

https://lh4.googleusercontent.com/--.../hm12_2092.jpg

Uchylona furtka zaprasza do wejścia.
Więc wchodzimy i słyszymy pytanie po ukraińsku
- Skąd wy prijechali ? - łagodne i pełne ciekawości pytanie - macie tu kogoś pochowanego ?
- Nie, my turysty
Starsza babcia przeprasza nas że zapomniała już języka polskiego, ale rozumie
- ale czy Wy mnie rozumiejetie ?
Tak , tak - potwierdzamy.
Bo ona bardzo się cieszy że tu jesteśmy i chce nam opowiedzieć o tym cmentarzu, który przez wiele lat był zaniedbany
- tut był lis (las)
A ona tu przychodziła i starała się opiekować grobami pochowanych tu Polaków i Ukraińców, bo przecież wszyscy wymagają szacunku, bez względu jak kto się rodził
Jej mówili - ty stara babo siądź se w chałupie , a nie łaź tutaj.
A ona co mogła to robiła, aby utrzymać ślady przeszłości.
-Teraz jest lepiej, od czasu jak nastał nowy, młody mer w tym miasteczku. Stare, rozłożyste drzewa wyciął, krzaki wyciął, położył chodniczek,
Teraz jest już dobrze.
- mówi z ukontentowaniem że doczekała chwili potwierdzenia jej racji.
-A te młode to majątki robią i mówią że im cmentarz niepotrzebny -
Jakże dużo mądrości w tych słowach ? ,
a zarazem pogody ducha w usposobieniu tej kobiety - sami podziwiamy.
https://lh4.googleusercontent.com/-e.../hm12_2095.jpg
.
Mając w głowie to co powiedziała babcia, wchodzimy do środka.
Cmentarz ten jest przykładem wspólnoty tworzonej przez ludzi i czas na pograniczu.
Obok siebie, zgodnie poukładane stare okazałe nagrobki z polskimi inskrypcjami
i te bardziej współczesne z grawerowanymi portretami opatrzonymi cyrilicą
.
https://lh6.googleusercontent.com/-0.../hm12_2098.jpg
.
i skaczące wszystkie kolory świata na nagrobnych wieńcach
https://lh3.googleusercontent.com/--.../hm12_2103.jpg
.
chwila rozmowy z taką babcią warta wszystkich dziur ukraińskich ulic

chwila rozmowy z taką babcią warta wszystkich dziur ukraińskich ulic zwlaszcza ze radosc z rozmowy z babcia z radoscia z dziurawych ulic zwykle bez trudnosci daje sie połączyc :-D
To wszystko ma miejsce w miasteczku Niżankowice.
Za szlabanem długa prosta linia szosy , która za 10 kilometrów nazywana jest ulicą Słowackiego w Przemyślu.
To odwieczna , najkrótsza droga w Bieszczady. To tu zawsze mawiano że wkraczacie w objęcia zielonych wzgórz.
Tędy poprowadzono linię kolejową węgiersko-galicyjską .
Tak, to niesamowicie blisko, a jednak tak daleko.
W czasach jak Orłowicz pisał przewodniki zaznaczył ze zyje tu 1000 Polaków, 900 Rusinów i 500-set Żydów.
Ot galicyjska mieszanka narodowościowa
Jak popatrzeć na współczesną mapę to widać że Niżankowice leżą w dziwnym wybrzuszeniu. Musiały się podobać Stalinowi że tak usilnie i nienaturalnie wygiął tu granicę, chcąc aby były cząstką Kraju Rad.
.
https://lh4.googleusercontent.com/-a.../hm12_2124.jpg

Jak popatrzeć na współczesną mapę to widać że Niżankowice leżą w dziwnym wybrzuszeniu. Musiały się podobać Stalinowi że tak usilnie i nienaturalnie wygiął tu granicę, chcąc aby były cząstką Kraju Rad. Don Enrico - zdaje się, że mogło być odwrotnie z tym Stalinem :-) - czytałem kiedyś, że na słynnej wymianie terytoriów Sokalszczyzna - Ustrzykowczyzna nie miało się skończyć. Ponoć ZSRR szykował się do kolejnej wymiany - Hrubieszów i kawał ziemi na dzisiejszym SE wybrzuszeniu lubelszczyzny w zamian za Dobromil, Chyrów i Niżankowice właśnie. Inicjatorem tej wymiany był nie kto inny jak Stalin i też z powodu jego (przedwczesnej?) śmierci do wymiany tej nie doszło...
Też o takich planach słyszałem, ale nie udało mi się znaleźć jakiegokolwiek sensownego potwierdzenia.
Nie pozostaje nic innego jak włożyć między bajki takie "informacje"
Zresztą bardziej interesuje mnie dzień dzisiejszy niż historyczne dywagacje.
Dzień dzisiejszy pogranicza jest pełen ciekawostek wart odkrywania. W wolnej chwili wrzucę ciąg dalszy, chociaż wiem ze mało kogo to interesuje.

W wolnej chwili wrzucę ciąg dalszy, chociaż wiem ze mało kogo to interesuje. no to ja ten Małokog jestem :D
:-(Byłem z naszej strony to zobaczyć...
Szkoda, że w czasie, budowy stadionów na wspólne igrzyska, wielkich słów, co my to razem nie robimy, stara droga wciąż dzieli :-(

.
https://lh4.googleusercontent.com/-a.../hm12_2124.jpg


hallo,

Heniosławie ...ja jestem urodzonym optymistą (niestety)...;
przyglądam się Twojej fotografii ...i co widzę...brama jest zamknięta na łańcuch,a ten z kolei na...kłódkę...
made in china !!!
kołowrót historii ... więc nasze kraje tak naprawdę dzieli wytwór chińskich ,malutkich raczek...
a chińska stal jest jaka jest...wiec poczekajmy jeszcze chwilkę...a granica sama się otworzy !
:))

Dzień dzisiejszy pogranicza jest pełen ciekawostek wart odkrywania. W wolnej chwili wrzucę ciąg dalszy, chociaż wiem ze mało kogo to interesuje.
Heniu kokietujesz nas, dobrze wiesz że interesuje :)
To jest kura , panie generale ! - wyrwało mi się spontanicznie.
Jaki generał ? , jaka kura ?
https://lh4.googleusercontent.com/-j.../hm12_2133.jpg

Pusto i cicho na dworcu kolejowym w Niżankowicach. Nikogo nie ma.
Kura , która już zasiedziała dworcowe ławki ze zdziwieniem spojrzała w naszą stronę jakby nie wierząc że ktoś jej przeszkadza.
Mój generał, a raczej adiutant w osobie Czerwonego Kapturka też dziwnie spojrzał na mnie.
Cóż się tak wydzierać na widok kury ?
Uspokojony że życie nie zamarło całkowicie na stacyjce, ruszyłem oglądać świeżo i pięknie pomalowany obiekt.
Ten świeży kolor lilla-róż sugerował że Krysia maczała w tym palce i od razu przyszło mi na myśl że
każdy dworzec powinien być malowany na inny kolor. Podróż pociągiem byłaby wówczas jak w bajce.
.
https://lh3.googleusercontent.com/-f.../hm12_2135.jpg
.
Ten zapomniany dworzec na końcu tamtego świata ma wyjątkowo dużo torów,
w tym ten środkowy, najciekawszy bo składający się z czterech szyn.
Gówniarzem będąc pędziłem tędy słynnym naonczas międzynarodowym pośpiechem Warszawa - Zagórz
Czy ktoś jeszcze pamięta ?
.
https://lh4.googleusercontent.com/-0.../hm12_2138.jpg
Jasne ze pamietam ;) jechalem co najmniej dwa razy na odcinku Zagorz - Przemysl, pamietam chwile grozy jak sie wychylilem
przez okno na zakrecie a tata pokazywal mi soldatow stojacych na schodach na koncach pociagu z bronia, a przynajmniej tak to
zapamietalem. Ale przekraczania granic zupelnie nie pamieta, mialem pare lat raptem.... Kurde, ma ktos jakiekolwiek zdjecia z
tamtejszego pociagu? (wiem, nie mozna bylo, ale....)

P.

(...). Kurde, ma ktos jakiekolwiek zdjecia z
tamtejszego pociagu? (wiem, nie mozna bylo, ale....)
P.
Jadąc tamtym pociągiem w Krościenku zrobiliśmy sobie parę zdjęć. Jakiś gorliwy kolejarz nas namierzył i skutek był taki że, pod eskortą dotarliśmy do Ustrzyk dolnych.
Tam już czekał gazik WOP-u i odstawili nas na strażnicę. Zaczęły się przesłuchania , co, kto i dlaczego.
Ot wykryli imperialistycznych szpiegów, którzy chcieli zachwiać spokój pokojowego Układu Warszawskiego.
Ale, to teraz brzmi jak bajka. Może zwrócić się do IPN-u o rehabilitację ?

Wrzucam z internetu niemiecką stronkę gdzie m.in zdjęcie starego przejścia w Krościenku
.
http://www.fotos-hochladen.net/image2i3joz7c9.jpg
http://www.drehscheibe-foren.de/fore...58400,page=all
Jeździł przez Lublin, gdzie wsiadaliśmy z plecakami i koczując w przejściach dojeżdżaliśmy do Ustrzyk Dolnych...na terenie bratniego kraju na sąsiednich torach ustawione były pociągi towarowe skutecznie utrudniające obserwację szpionom (jakimi byliśmy zapewne). Pozdrawiam z łezką w oku
ech..to były czasy....nas zatrzymali , tzn. pociąg cały, bo ktoś otworzył okno i wywalił jakieś śmieci...:mrgreen:
Po otwarciu przez pasażera okna (często dla draki lub z przekory) czerwonoarmiści biegali z pianą na pyskach i szukali winnego:razz: ...pytam: i komu to przeszkadzało??!!;)

...pędziłem tędy słynnym naonczas międzynarodowym pośpiechem Warszawa - Zagórz
Czy ktoś jeszcze pamięta ?...
Pamięta , pamięta...był rok 1970 pazdziernik ok 20-tego , ooo długo by gadać (pisać) , ale pociąg chyba był wtedy relacji Stróże W-awa, przez Zagórz... Chyrów ..Przemyśl ..Lublin.Na pewno nie był z Zagórza, bo jechałem z Krosna do Warszawy.
ps ale ten temat .."międzynarodowego pociągu" był już tu na forum poruszany , łącznie z załączonymi zdjęciami.
A kiedyś wystarczyło 20 minut aby z Przemyśla dojechać do Niżankowiec
(nie mówiąc już o tym że bezpośrednio do Wiednia też nie było problemem)
http://dobromyl.org/forum/index.php?...tach=393;image
Pochylam nisko czoło przed Twą wiedzą i zbiorami. Pozdrawiam
Jeszcze króciutko, aby zakończyć temat miasteczka Niżankowice (Нижанкмвичі).
Czy są tam zabytki ? - zapytałby turystyczny przewodnik .
Owszem, owszem, czemu nie. Więcej o swoim kościele z ponad 600-letnią historią opowie wam babcia Jania , która chętnie udostępni klucze
i pokaże wnętrze świątyni.
https://lh5.googleusercontent.com/-e.../hm12_2057.jpg
.
Ponoć jeszcze starsza jest cerkiew pod tym samym wezwaniem (św Trójcy).
Miejscowi uważają ją za bardzo ważny zabytek.
.
https://lh5.googleusercontent.com/-F.../hm12_2113.jpg
.
stoi też na środku ryneczku rozwalający się ratusz z dziurawym herbem miasta na dachu
widocznie nie jest już tak ważnym zabytkiem, a może nawet niepotrzebnym.
.
https://lh6.googleusercontent.com/-1.../hm12_2118.jpg
.
mnie osobiście zainteresował bruk, prawdziwy galicyjski bruk , taki jaki rekonstrukcje przeprowadzono w sanockim skansenie (misteczko galicyjskie)
A tu , na tym zapomnianym końcu świata istnieje do dzisiaj i służy mieszkańcom lepiej niż wysepki pseudo-asfaltów
.
https://lh5.googleusercontent.com/-6.../hm12_2119.jpg
.
Warto też zaglądnąć na plac sportowy, gdzie młodzież (i nie tylko) może rozwijać swą tężyznę
Samemu, bez żadnych opłat fitnesowych też można poćwiczyć.
.
https://lh4.googleusercontent.com/-P.../hm12_2065.jpg
A na koniec spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy
To ostatnie zdjęcie przedstawia bramę zamykającą granicę (od polskiej strony)
i nadal po głowie chodzi mi ze zdziwieniem to zdanie że to wszystko : tak blisko, a jednak tak daleko ....
.
https://lh6.googleusercontent.com/-x.../hm12_2367.jpg

gdyby ktoś chciał więcej obrazków zobaczyż i pospacerować po Niżankowicach zapraszam do galerii
https://picasaweb.google.com/1137487...9/Ukraina2012#

Heniu kokietujesz nas, dobrze wiesz że interesuje :) to była odpowiedź na moje : wiem ze mało kogo to interesuje.
A ja miałem tylko na myśli zainteresowanie ogólne, a nie forumowe.
Zainteresowanie ogólne tematów pogranicza jest znikome. Przykładowo : mnie jest znane tylko jedno pisane wydawnictwo na ten temat. Ciężko jest znaleźć coś więcej informacji.
.
Kolejny przykład jaki wrzucam dotyczy m. SZERBIN ( Щербин )
Cóż to za miejscowość, ni to wieś która jest , a właściwie jej nie ma.
Gdzie jej szukać ?
Wystarczy przesunąć się 10 km w lini prostej od Wołosatego.
Przecież to tak blisko a tak daleko
Ta odręczna mapka pokaże obszar kolejnej penetracji
A co tam znajdziemy ?
O tym w następnym odcinku
https://lh4.googleusercontent.com/-5.../s640/mapa.jpg
)


...
Kolejny przykład jaki wrzucam dotyczy m. SZERBIN ( Щербин )
Cóż to za miejscowość,.... Wystarczy przesunąć się 10 km w lini prostej od Wołosatego.
Przecież to tak blisko a tak daleko
...O tym w następnym odcinku
Dobrze , dobrze ... ale ja się nie mogę doczekać następnego odcinka.:) i bardzo mnie frapuje ;:mrgreen: co oznaczają ? te przerywane żółte kropki w ciągu czerwonego szlaku.
Bym powiedział że tunele. Wygląda że pociągowa wycieczka się szykuje ;)
Kiedy tak oglądam zdjęcia z tamtej strony granicy, lub jeszcze bardziej - kiedy sama tam bywam czuję taki smutek, nie tyle smutek co coś takiego co się nazywa "melancholią". Tak samo kiedy jestem w południowo-wschodniej Słowacji i widzę piękne miejscowości, pełne wspaniałych gmachów teraz chylące się ku upadkowi, z 70 % bezrobociem, z budynkami rozbieranymi przez złomiarzy. Od 20 lat, od upadku komuny tam co jakiś czas bywam i nie widzę aby coś się zmieniało, a nawet jest chyba coraz gorzej. Wszyscy bardziej przedsiębiorczy ludzie stamtąd wyjeżdżają do większych miast lub za granicę, zostają starsi ludzie, ewentualnie na Słowacji - Cyganie.
To dotyczy Słowacji, Ukrainy, Rumunii, niektórych rejonów Polski i zapewne jeszcze innych krajów Środkowej Europy.
Jednocześnie inne rejony tego samego kraju nie można powiedzieć, że "kwitną" ale rozwijają się jakoś normalnie.

A jednocześnie bardzo lubię takie miejsca, gdzie czas się zatrzymał. To chyba niesprawiedliwe z mojej strony wobec tamtejszych mieszkańców, bo oni mają przecież prawo do rozwoju.
I bardzo mi czasem szkoda pięknych budynków, o świetnej przeszłości, które się rozsypują - a jednocześnie takie miejsca są bardzo malownicze.

Mam bardzo mieszane uczucia, wobec takich miejsc zawsze jestem kimś "z zewnątrz" czuje się trochę intruzem, a jednocześnie bardzo mnie ciągnie do takich miejsc gdzie "wrony zawracają".

Bym powiedział że tunele. Wygląda że pociągowa wycieczka się szykuje ;) A ja bym powiedział, że wiadukty.;) No, ale niech Autor nie da za długo czekać w niepewności. :smile:

Kiedy tak oglądam zdjęcia z tamtej strony granicy, lub jeszcze bardziej - kiedy sama tam bywam czuję taki smutek,..... - a jednocześnie takie miejsca są bardzo malownicze.. Basiu , precyzyjnie to opisałaś ....takie same odczucia mam.
Tak dla przykładu ,historyczne zaszłości miedzy ubogą Galicją (z północnej strony pasma Pikuja) a Zakarpacką stroną , do dzisiaj kontrastują.


Mam bardzo mieszane uczucia, wobec takich miejsc zawsze jestem kimś "z zewnątrz" czuje się trochę intruzem, a jednocześnie bardzo mnie ciągnie do takich miejsc gdzie "wrony zawracają". ja też czuję się w takich chwilach, tak trochę..."kimś z zewnątrz"

Dobrze , dobrze ... ale ja się nie mogę doczekać następnego odcinka.:) i bardzo mnie frapuje ;:mrgreen: co oznaczają ? te przerywane żółte kropki w ciągu czerwonego szlaku. Co oznaczają żółte kropki na kolejowym szlaku pomalowanym czerwoną kreskę ?
Odpowiedź już padła bo dlugi napisał :
I o to właśnie chodzi, to jest właśnie największa atrakcja okolic miejsca oznaczonego na mapie jako Szerbin.
A dokładnie tunele i wiadukty na tej linii pamiętającej czasy Franciszka Józefa.
Ruszajmy więc w podróż
https://lh6.googleusercontent.com/-J.../hm12_2497.jpg
.
Pociąg podmiejski zwany przez miejscowych "elektriczką" rusza z Mukaczewa i kieruje się na północ w stronę grzbietu Karpat.
Trzymając się ściśle rzeki Uż podąża w górę jej biegu aż do wsi Użok , znanej ze swej perełki w postaci cerkiewki gdzie mozolnie wspina się w górę przekraczając drogi wyniosłymi wiadukatmi
.
https://lh4.googleusercontent.com/-_.../hm12_2469.jpg
.
tylko po to aby zakosami żywcem przypominającymi serpentyny wcisnąć się w kolejne tunele
.
https://lh3.googleusercontent.com/-o.../hm12_2623.jpg
.
Jazda pociągiem dostarcza niebywałych wrażeń , bo nigdy nie wiadomo w którą stronę ten wąż się wywije.
Trzeba opanować trudną sztukę otwierania okien (większość jest zablokowana płaszczyzną pleksy) i wtedy próbować się wstrzelić
w odpowiedni kierunek, co by zrobić najlepsze zdjęcie.
Miejscowi patrzą ze zdziwieniem i politowaniem gdy biegamy od okna do okna.
Wreszcie pociąg z mozołem pokonywujący setki metrów przewyższeń dociera na stacyjkę Szerbin.
.
https://lh4.googleusercontent.com/-a.../hm12_2525.jpg
.
Nikt tu nie wysiada i nikt nie wsiada. Dlaczego ?
(o tym potem)
My skupiamy się na kolejnym okazałym wiadukcie pilnowanym przez człowieka pod bronią.
To taki odchodzący relikt zamierzchłych czasów , gdy władza radziecka pilnowała tych obiektów przed kradzieżą (?)
Dziś tylko nieliczne z tych budek są zasiedlone przez tych "ptaszków"
.
https://lh5.googleusercontent.com/-J.../hm12_2522.jpg
.
Gdy spojrzymy na ten sam wiadukt od dołu wrażenie się potęguje , a wzrok ucieka do nieba.
Jakże wspaniale musiało to wyglądać w wersji oryginalnej (kamiennej) zastąpionej teraz prze beton
https://lh5.googleusercontent.com/-4.../hm12_2543.jpg
.
tu jeszcze jeden obrazek pokazujący połączenie starego z nowym
.
https://lh5.googleusercontent.com/-3.../hm12_2492.jpg
i to nie koniec opowieści o Szerbinie.
Dostałem od kolegi zdjęcie potwierdzające że tamte tunele są nadal pilnowane.\
.
Załącznik 28201
Napisałem wcześniej , że Szerbin to taka miejscowość , która niby jest a jej nie ma.
Jeśli spojrzeć z góry to jest :
.\
https://lh5.googleusercontent.com/-x.../hm12_2588.jpg

ale chodząc pomiędzy budynkami , trudno kogoś spotkać, bo w większości nie są to budynki mieszkalne.
Część ogrodzona drutem kolczastym wskazywałaby na militarny charakter.
Większość w miarę dobrym stanie, ale jakby opuszczona
Może jakiś dawny ośrodek wypoczynkowy ? ale po co te kraty w oknach ?
.
https://lh3.googleusercontent.com/-r.../hm12_2627.jpg

próżno szukać informacji w necie o Szerbinie.
Jedynie co znalazłem to to, że znajduje się tam pension o nazwie Usadba Szerbin
Po przeglądnięciu cennika (poza sezonem 100 zł/ dzień) nie było chętnych wśród nas aby tam się zalogować.
Gdyby ktoś jednak chciał zaznać tych "luksusów" podaję stronkę
http://sherbin-tour.narod.ru/
Nasza rzeszowska grupka wzmocniona siłami południowego księstwa wybrała wersję dla biedaków czyli namiotową
i wszystko by było fajnie gdyby nie to że postawiliśmy bazę na środku sistiemy.
No cóż poradzić , że zarasta ona w tak szybkim tempie że nie zawsze można ją rozpoznać.
Dzięki takiemu leśnemu położeniu trafiliśmy przypadkiem na śliczny wymurowany wodospadzik.
Kto i po co go stworzył w środku lasu ?
.
https://lh5.googleusercontent.com/-j.../hm12_2644.jpg
.
I taki sposobem mimo że dużo udało się nam dowiedzieć na miejscu o tym Szerbinie, to wciąż pozostało mnóstwo zagadek do rozwiązania z tym miejscem związanym.
Jeśli ktoś pomógłby je rozwiązać , to zapraszam.
Aha, proszę nie szukać w wikipedi , bo tam nie ma nawet takiego hasła jak Szerbin.

Dostałem od kolegi zdjęcie potwierdzające że tamte tunele są nadal pilnowane.\
.
Załącznik 28201
hmm, to wygląda na karną służbę wartowniczą za niekompletny mundur

Jazda pociągiem dostarcza niebywałych wrażeń , bo nigdy nie wiadomo w którą stronę ten wąż się wywije.
Trzeba opanować trudną sztukę otwierania okien (większość jest zablokowana płaszczyzną pleksy) i wtedy próbować się wstrzelić
w odpowiedni kierunek, co by zrobić najlepsze zdjęcie.
a na słuch?
http://img10.imageshack.us/img10/8494/dsc031912.jpg
nasłuch też był ważny.
szczególnie gdy czekaliśmy nad tunelem na zdawało się, że okrążającą nas elektriczkę, która gdy w końcu pokazała się przed wjazdem do tunelu, radośnie do nas trąbiła, gdy do niej machałem (to ten podwójny elektrowóz ze zdjęcia dona Enrica). ja zdjęcia nie mam bo machałem.

a tory są profilowane, tak że pandolino-teżewe się chowa:
http://img802.imageshack.us/img802/3867/dsc032022.jpg

wracając do Szerbina/Szczerbina, nie ma tam przysłowiowego niczego, żywego ducha.
żywego ducha? nic bardziej mylnego!
posiedzieliśmy chwilę na stacji i w przeciągu minut, minęły nas dwa uzbrojone po zęby, niespiesznie pieszką, patrolujące tory patrole.
nie zwróciły jednak na nas uwagi, bo kolega J (23?) dołączył do nas później, ale wtedy jeszcze nie znaliśmy tego związku przyczynowo-skutkowego.

słupek z oznakowaniem szlaków:
http://img829.imageshack.us/img829/8215/dsc032542.jpg
na które zasadniczo nie wolno wejść bez zezwolenia
o czym nas poinformował pewien wesoły harcerz, który nas odwiedził w nocy i nie chciał z nami się napić.
dał mi nawet nr tel. do harcerskiej placówki w Werchnej/Werchowinie Bystrej, która zezwala, albo nie zezwala na wejście.

tunel w Szerbinie/Szczerninie - jakby nas ustrzelili to jakoś tak by wyglądało:
http://img440.imageshack.us/img440/3171/dsc032262.jpg
Bo w okolicach Szczerbyna są sami szpiedzy i konfidenci, nawet się na... znaczy się przespać za tunelm w krzakach spokojnie nie można ....
No i jeszcze nie wiadomo gdzie dokładnie jest sistiema !

(...)
No i jeszcze nie wiadomo gdzie dokładnie jest sistiema !
Doszło do tego , że to co kiedyś było groźne i niedostępne, teraz trzeba odszukiwać w gąszczu
ale na tym polega zabawa, być może już wkrótce przejdzie do przeszłości (na fot. zachowane fragmenty)
.
https://lh6.googleusercontent.com/-T.../hm12_2569.jpg
.
Bawiąc się w odszukiwanie sistiemy możemy wybrać się na do skały Dobosza
i na pięknym miejscu wypoczynkowym rozłożyć się na wiosenną balangę
.
https://lh4.googleusercontent.com/-x.../hm12_2568.jpg
.
skała Dobosza umiejscowiona jest po "tamtej' stronie
od niej to już tylko kilka minut aby dotrzeć do magicznego punktu na mapie Polski czy szczytu znanego pod nazwą Opołonek
Ten najbardziej na południe wysunięty fragment naszego kraju jest niestety niedostępny (od polskiej strony) a szkoda bo jest widokowy.
https://lh3.googleusercontent.com/-G.../hm12_2567.jpg
.
cała galeria zdjęciowa tu
https://picasaweb.google.com/1137487...38729/Szerbin#
a ta sympatyczna babcia nas zapętliła:
http://img233.imageshack.us/img233/2107/dsc03184i.jpg
była pierwszą osobą, z którą rozmawialiśmy po przekroczeniu granicy.
jakie było nasze zdziwienie, gdy parę dni później, gdy szliśmy na powrotną elektriczkę,
zauważyliśmy w oknie odległego zabudowania postać, która krzyczała:
- JA Z WAMI JECHAŁA!..
Wołosianka:

http://img252.imageshack.us/img252/8123/dsc032462.jpg

http://img406.imageshack.us/img406/3438/dsc032642.jpg

http://img213.imageshack.us/img213/8049/dsc032492.jpg

http://img560.imageshack.us/img560/9100/dsc032652.jpg

Sianki:

http://img233.imageshack.us/img233/4967/dsc032132.jpg

http://img802.imageshack.us/img802/1971/dsc032142.jpg

http://img692.imageshack.us/img692/3292/dsc032162p.jpg

http://img803.imageshack.us/img803/3813/dsc032172.jpg

http://img641.imageshack.us/img641/1918/dsc032212.jpg

http://img577.imageshack.us/img577/6250/dsc032202.jpg

a Sianki, dla odmiany, to bym chciał zobaczyć w następny weekend od polskiej strony - tam dobrze widać jak Sianki są blisko i jak daleko
a poznajecie te góry z resztkami śniegu?

http://img10.imageshack.us/img10/3158/dsc032572.jpg

mieliśmy do nich kilka kilometrów,
ale mieliśmy do nich ponad 200 kilometrów..
Z przeleczy nad Husnem byl chyba podobny troche widok..

a poznajecie te góry z resztkami śniegu?
(...)
mieliśmy do nich kilka kilometrów,
ale mieliśmy do nich ponad 200 kilometrów..
Tak daleko stąd , a tak blisko ....do tego szczytu zwieńczonego krzyżem.
I wyjaśniła się jedna z zagadek związanych ze Szerbinem.
Chodzi o ten ślepy tor pokazany na fot.
Załącznik 28472

Jest to nasyp z trakcją elektryczną, ale bez szyn. Ten tor przez pewien czas bocznikuje funkcjonującą linię kolejową.
Jest pokazany na "czeskiej" mapie Użańskiego Parku jako większe zakole.
Po co drugi tor z drugim tunelem ? - zadawaliśmy sobie pytanie.
Odpowiedź dostałem od Alesza z Pragi
cytat:
"Tez juz wiem, dla czego w Siankach byla bocznica - byl tam wosjkowy ukryty chemycznyj zaklad (tak jak po Szerbinem bocznica - zapas benzynu)."
-Cóż , trzeba będzie tam wrócić i zbadać dokładnie oba te miejsca.
Tu: podziękowania dla Alesza za informacje.


No to na to bym nie wpadł. Ale logiczne to jest !
Czy ten nasyp bez szyn to ciąg dalszy tego toru odchodzącego ze stacji dość ostro pod górę?
ukryty sowiecki chemicznyj zakład w Bieszczadach - no pięknie, miejmy nadzieję, że nic po nim nie zostało..

a ja jeszcze pozwolę sobie wrzucić dwa widoczki na lewo (na zachód) od Pliszki.
co to za góra ze śniegiem z lewej strony Pliszki? daleka czy bliska?
http://img846.imageshack.us/img846/5951/dsc032612.jpg

i jeszcze bardziej na lewo
http://img841.imageshack.us/img841/8629/dsc032602.jpg
gdzieś tam też Czeremcha być powinna

lubię takie doliny

ale my tu gadu gadu a w międzyczasie...
Kolejny odcinek serialu "Tak daleko stąd ..." rozpoczął się w Siankach. To taka wieś którą po drugiej wojnie światowej Historia przecięła na pół.
Jedna połowa przetrwała , a po drugiej pozostały ledwie jakieś hrabiowskie nagrobki.
Ostatni świadek minionych czasów już też zakończył swój ziemski bieg. Zatrzymujemy się na chwilę zadumy przed grobem babci Kateriny
na wiejskim cmentarzyku , który zarastany przez bujną trawę, jest też przykładem przemijania.
.
Załącznik 28648
.
ale skąd się wziął w Siankach nasz dwuosobowy patrol ?
Otóż jest tam sklepik (górny), w którym oprócz płynów można liczyć również na nocleg
a bardzo sympatyczna gospodyni opowiada o miejscowych zwyczajach i historyjkach więc wciągnęliśmy go na listę obowiązkowych punktów turystycznych.
Załącznik 28649
.
dotarliśmy tam pociągiem podmiejskim (elektriczką) relacji Lwów - Sianki
Załącznik 28650

A nie było prosto, znaczy nie było łatwo.
.
Załącznik 28651

Dlaczego ?
bo Rynek w Starym Samborze kusił licznymi atrakcjami. Można było kupić świeży ekologiczny nabiał, ekologiczne spirytualia oraz króliki.
Nie dość tego , po opłaceniu niewielkiej kwoty w wysokości 1 hrywny można było zobaczyć na dworcu kolejowym funkcjonujący zabytek. Ten unikalny przysiadowy kibelek pochodzi z czasów gdy te tereny były częścią Austro-Węgier.
.
Załącznik 28652

Żegnamy się z psem dworcowym, który od niechcenia machnął ogonem
.\Załącznik 28655 Załącznik 28653
.
i zgodnie z gwizdem zbliżającej się maszyny zdążamy na peron, a tu ..... zaskoczenie.
Spotykamy bieszczadzkiego forumowicza który jak gdyby nigdy nic, spaceruje sobie po peronie i żegna podróżnych.
Jakże miłe i zaskakujące spotkanie z krajanem.
Ale wsiadanie do pociągu z rowerami już nie było tak miłe. Okazało się że podłoga wagonu jest na wysokości ok 1,5 m
i wydźwignąć samemu rower ponad to, było tematem nie do przeskoczenia.
Na szczęście było nas dwóch i skutecznie zatarasowaliśmy wyjście z wagonu
.
Załącznik 28654
Henio, jak zwykle coś nowego i fajnego. I trafia mnie że tam nie byłem. I zżera mnie ciekawość
- jak dostarczyliście rowery do Starego Sambora ?
Oooooooooo, miska ustępowa, typ "francuski" ;). Takie to jeszcze w kibelkach na autostradzie pod Paryżem widziałem

Henio, jak zwykle coś nowego i fajnego. I trafia mnie że tam nie byłem. I zżera mnie ciekawość
- jak dostarczyliście rowery do Starego Sambora ?
Przez przejście w Krościenku


Oooooooooo, miska ustępowa, typ "francuski" ;). Takie to jeszcze w kibelkach na autostradzie pod Paryżem widziałem Ja takie spotykałem na kempingach we Włoszech , więc nazywam je typem włoskim

jak dostarczyliście rowery do Starego Sambora ?
Przez przejście w Krościenku
a auto schowaliśmy w Samborze za rękawiczką ;)

Właściwy początek wyprawy, czyli pierwszy przystanek w przydworcowym barze w Satrym Samborze, gdzie aklimatyzowaliśmy się do, inaczej, wolniej płynącego na Ukrainie czasu

http://img189.imageshack.us/img189/252/dsc034372.jpg

Podróż do Sianek trochę nam się dłużyła, trasa nie jest tak fascynująca jak z Sianek do Mukaczewa.
Staliśmy z rowerami w przejściu. Trzeba było uważać, by rowery nie wypadły, gdy otwierały się drzwiczki-elektriczki.
Urozmaiceniem były rozmowy z miejscowymi podróżnymi i oczywiście ciekawe widoki zza brudnych szyb.

Po dotarciu do Sianek mieliśmy dylemat; który punkt gastronomiczno-handlowy wybrać: dolny czy górny. Później podobne dylematy często towarzyszyły nam podczas całej podróży. Ostatecznie wypchaliśmy rowery do górnego. Okazało się, że jest zamknięty, ale sympatyczna pani pracowała w polu, zauważyła nas i otworzyła przybytek. Z ciekawostek, opowiadała, że jak pracowała na Zakarpaciu, w Wołosiance za ladą, to miejscowi śmiali się z niej, Ukrainki, że: "Polka przyjechała do pracy". Chwaliła nas, że potrafimy się z nią dogadać, bo Polacy mają na ogół problem. Dostaliśmy też gratis orzeszki do piwa. Ciekawe czy na budynku pojawi się polski szyld: "Noclegi" (Henek zostawił na kartce wzór napisu) - jak kto będzie w Siankach, niech da znać.
A noclegi ekskluzywne; łóżka, ładne pokoje, 30 hrywien od osoby, ale najciekawsze, że jest sauna do dyspozycji i stawik po saunie.
(króciutko, bo krótka jest przerwa pomiędzy meczami)
Ech Sianki, Sianki - patrzy człowiek w lewo i prawo i chce się rozerwać pomiędzy tym co na wschodzie i na zachodzie.
Wybieramy więc trzecią wersję czyli drogę pod górkę , która doprowadzi nas do międzynarodowej arterii komunikacyjnej przecinającej Karpaty przez przełęcz Użocką.
Szosa ta posiada świetną nawierzchnię asfaltową wykonaną przez najlepszych miejscowych fachowców którzy przez długi czas praktykowali w górzystej Szwajcarii. Praktykowali zapewne przy produkcji sera bo równie przewiewna wyszła nawierzchnia tej jezdni dzięki czemu osiągnięto zadawalający rezultat ekologiczny o dużej oddychalności podłoża i świetnie nadający się do testowania zawieszenia.
Ja mam wypasiony rower zaopatrzony w amortyzatory , toteż wydawał on dźwięki radości gdy podskakiwał sobie na dziurach w asfalcie.
Mój kolega , niestety nie dorobił się tak ekskluzywnej wersji więc tylko założył rękawiczki i zacisnął zęby.
A niepotrzebnie, bo już po przejechaniu jakichś 3 km w kierunku północnym skręciliśmy w stronę polskiej granicy kierując się na porządną , utwardzoną kamieniami drogę która wywiodła nas po niejakim czasie do wioseczki Tureczki Wyżne.
Ledwo wjechaliśmy pomiędzy domostwa a już aparat rejestrował kolejne zabytkowe chałupy, świetnie utrzymane i zamieszkałe.
.
Załącznik 28707
.
Krzyczę więc na mojego kompana STÓJ.
Przecież wjechaliśmy do skansenu, a nie kupiliśmy biletów !!!
Jak to tak ?
Może tam dalej jest kasa biletowa ?
Jedziemy paręset metrów i zamiast kasy urocza cerkiewka
.
Załącznik 28708
.
a przy niej zagadkowy nagrobek, tak jakby zrobiony z niepotrzebnego nikomu słupka granicznego.
.
Załącznik 28709
.
Wyżłobienia na powierzchni nie pozwoliły jednoznacznie zidentyfikować czy gdzieś tu w pobliży graniczyły kiedyś państwa o symbolach PL - CS
Pytanie zostanie do rozwiązania dla specjalistów.
.
Załącznik 28710
.
z drugiej strony , gdzie cmentarz zarastała wysoką trawa cerkiewkę ubogacały wybujałe łubiny.
To takie naturalne jakby odpowiedź na przemijanie.
Zmieniamy kierunek jazdy, tak aby zjeżdżać z górki, w sumie to wygodniejsze no i może znajdziemy tą kasę do skansenu
Może to w tej chałupie, taka ni to chyża ni nie chyża
.
Załącznik 28711
.
Zza chałupy wybiegły dzieciaki. Oho ! dostanie się nam za brak biletów.
Ależ jakie było moje zaskoczenie , gdy się okazało że oni tylko chcieli sobie zrobić zdjęcie z moim kolegą SLAVKO
który jest bardzo popularny na Ukrainie i nie mógł się opędzić od rozdawania autografów
No wiec przerwa , aż przyniosą chłopcy aparat z domu i zrobią sesję pamiątkowych zdjęć
.
Załącznik 28712
.
Rowery radośnie podskakiwały sobie na kamieniach, my niewiele żeśmy się wysilali zjeżdżając z górki
i mieliśmy okazję podziwiać wystające z zieleni kolejne przykłady architektury cerkiewnej (tym razem w kolejnej wsi, nie wiedzic czemu nazwanej Tureczki Niżne)
Załącznik 28713
.
Tam też dotarliśmy do położonego w centrum bardzo ważnego obiektu.
Ale dlaczego tak ważnego ? i co się tam działo to dopiero w jutrzejszym odcinku , bo właśnie kolejny mecz EURO się zaczyna
(chyba że, Miejscowy pociągnie)
Załącznik 28714

bo właśnie kolejny mecz EURO się zaczyna (chyba że, Miejscowy pociągnie) nie ma czasu nie ma czasu, obiecałem ukraińskim dzieciom, że będę Ukrainie kibicował, wracam do meczu
cyt:" i zgodnie z gwizdem zbliżającej się maszyny zdążamy na peron, a tu ..... zaskoczenie.
Spotykamy bieszczadzkiego forumowicza który jak gdyby nigdy nic, spaceruje sobie po peronie i żegna podróżnych.
Jakże miłe i zaskakujące spotkanie z krajanem."
Tak. Bardzo miłe zaskoczenie.
Dziwne że się więcej razy nie spotkaliśmy, bo Sianki też odwiedziliśmy. Byliscie tam przed nami, bo nam w Turce na popas i nie tylko, zachciało się przystankować. Przystanków było jednak dużo więcej. Później przez Użok, na Ublę, gdzie mi nawet przebieg mojego foresta Słowaczka spisała, Radoszyce i do domciu. Mam fajne foty z przebiegu 500 km i zapodam jak mi czas da.
Kurna, juz druga, o 7 cz wstać. Hehehe.
Najbliższą sobotę i niedzielę mamy wolną, i gdzieś by się człowiek poplątał po dalekiej, ale bliskiej okolicy...

[

Tam też dotarliśmy do położonego w centrum bardzo ważnego obiektu.
Ale dlaczego tak ważnego ? i co się tam działo to dopiero w jutrzejszym odcinku , bo właśnie kolejny mecz EURO się zaczyna
(chyba że, Miejscowy pociągnie)
Załącznik 28714
brzmi niezwykle intrygujaco! :-)


Najbliższą sobotę i niedzielę mamy wolną, i gdzieś by się człowiek poplątał po dalekiej, ale bliskiej okolicy... Ja tez mam wolne.. i co? i dupa... nawet tam nie dojade... :-(

jak ja wam cholernie zazdroszcze ze macie tam o te 400-500km mniej..

Blisko moze w sercu, ale odleglosc zabija ;)

dopiero w sierpniu...
Magazin.
Magazin to słowo, które najczęściej padało podczas naszej podróży, odmieniane było przez wszystkie przypadki a większość rozmów z miejscowymi zaczynała się od pytania o magazin.
Nie wiem czy to wychowawcze, czy przykład dobry, ale może przed jednym, albo dwoma magazinami nie zatrzymaliśmy się (nie liczę przypadków, gdy magaziny były obok siebie i musieliśmy wybierać). Trzeba tylko uważać, bo można się naciąć na, bardzo popularnego, bezalkoholowego obołona (o tym piwie będzie jeszcze później).

Tureczki Wyżne - najbardziej wiejska wieś jaką widziałem w życiu, może stanowić wzorzec wiejskości.
Późniejsze wioski niewiele odbiegały wiejskością od Tureczek, ale to Tureczka zrobiła na mnie największe wrażenie.

sesja fotograficzna z chłopakami

http://img811.imageshack.us/img811/5921/dsc034422.jpg

Dzieciom podobał się mój stalowy rower:
"o, sześć przerzutek!", "o, shimano!"
Całkiem możliwe, że pierwszy raz widzieli turystów na rowerach, a może nawet w ogóle turystów..
poniższe zdjęcie robił moim telefonem jeden z chłopaków z powyższego.

http://img829.imageshack.us/img829/1509/dsc034432.jpg

rozmawialiśmy oczywiście o euro; o meczach, kto w grupie, kto z kim, o szansach.
Chłopcy byli umiarkowanymi optymistami w kwestii wyjścia Ukrainy z grupy.
Mówiliśmy im, że na pewno Ukraina wyjdzie, i że na początek wygra mecz ze Szwecją!
No i pierwszy punkt się ziścił!

http://img225.imageshack.us/img225/5728/dsc034442.jpg

a to wejście do szkoły, do której chodzą chłopaki przez pierwsze trzy klasy

http://img580.imageshack.us/img580/5259/dsc034412.jpg

po większości arterii jeździło się całkiem przyjemnie.
gruntowe drogi, bez asfaltu

http://img6.imageshack.us/img6/735/dsc034492.jpg
Resztką sił docieramy do pokazanego wcześniej ważnego obiektu położonego w centrum wsi Tureczki Niżne.
Tak, to był z dawna oczekiwany "magazin" w którym zakupiliśmy napoje energetyczne wyprodukowane w lwowskich browarach.
Gdy już wygodnie rozłożeni na betonowych schodkach magazinu uzupełnialiśmy energię, mogliśmy się zająć tym co nas tu przywiodło czyli cerkwią w Sokolikach .
Tak, tak, właśnie chodzi o TE Sokoliki wyśpiewane min przez KSU . O TE Sokoliki i o TĄ cerkiew która jest tak blisko, a przecież tak daleko.
To właśnie obok tego magazinu odbija jedyna jezdna droga do tamtego miejsca. Naszym zamiarem było aby tam dotrzeć.
Jak tam trafić ? jak je zlokalizować ?
Proste, dla takich zaawansowanych ludzi jak my, bo posługiwaliśmy się technologią Garminu.
Aby posłużyć się tym systemem trzeba najpierw podać login - Doby Dień
a potem hasło - Pan jak nam nado jechat na Sokoliki ?
i Garmnin w wersji 1.0 odpowiada że nie ma problema, tu koło szkoły, potem górą i przez tory i już cerkiew, a sistemy nie ma, bo rozebrana.
Ze względu na dużą odłegłość od stacji bazowej nie do końca zaufaliśmy tej informacji.
Do magazinu zbliżał się Garmin w wersji 2.0 i znowu to samo : login , hasło
Ten Garmin posiadał pewne braki energetyczne (w końcu dopiero szedł do sklepu) i musiał użyć wsparcia zewnętrznego, wyciągnął komórkę i zażądał wsparcia. Po kilku minutach przyjechało na motorze umundurowane wsparcie w postaci pogranicznika.
Kto jak kto, ale on już wiedział że droga jest, ale zamknięta na linii sistiemy szlabanem i nie można wejść. Po upewnieniu się że nie mamy złowrogich zamiarów zaczął wydzwaniać do naczalnika co by nam załatwić pozwolenie wejścia.
Niestety naczalnik już nie był tak przyjazny i w obawie przed wywróceniem obronności granic stanowczo zabronił i kazał poinstruować o konsekwencjach złamania zakazu.
No cóż, mówi się trudno, rozstaliśmy się z pogranicznikiem i Garminem życząc sobie nawzajem szczęśliwości i dużo zdrowia.
.
Załącznik 28715
.
rzut oka na budynki i dorastającą przyszłość (dla której stanowiliśmy nie lada atrakcję)
.
Załącznik 28716

i jedziemy dalej zatrzymując się przy mijanych cerkwiach, co by jak najwięcej narobić materiału do "zagadek z cerkwią w tle"
Teraz to nikt nie zgadnie całej serii którą zapodamy.
A niebo coś jakby zaczęło się kumulować gęstymi kolorami, które z reguły nie wróżą nic dobrego.
.
Załącznik 28717
.
Wróżyły, wróżyły i wywróżyły problemy z drogą.
Ta droga na północ od Tureczek Niżnych w stronę Jabłonki nie istnieje - przynajmniej na sztabówkach radzieckich (nie ma drogi i nie ma domów.) Rutenus pokazuje cieniutką nitkę.
W rzeczywistości jest całkiem porządna droga z tym że miejscami występują dwupoziomowe skrzyżowania z miejscowym potokiem
.
Załącznik 28718
.Chwila zastanowienia i obserwacji otoczenia.
Którędy pójdą krowy, tam jest najpłycej i dalej ruszamy w wodne odmęty.
Tylko do tej pory nie wiem dlaczego Slavko
postanowił iść wzdłuż a nie w poprzek tej rzeczki.
Może chciał sobie umyć starannie nogi ?

A może zapatrzył się na gospodynię idącą z krowamiZałącznik 28719

Resztką sił docieramy do pokazanego wcześniej ważnego obiektu położonego w centrum wsi Tureczki ......
Tak, tak, właśnie chodzi o TE Sokoliki wyśpiewane min przez KSU . O TE Sokoliki i o TĄ cerkiew która jest tak blisko,.... umundurowane wsparcie w postaci pogranicznika.
Kto jak kto, ale on już wiedział że droga jest, ale zamknięta na linii sistiemy szlabanem i nie można wejść. Po upewnieniu się że nie mamy złowrogich zamiarów zaczął wydzwaniać do naczalnika co by nam załatwić pozwolenie wejścia.
Niestety naczalnik już nie był tak przyjazny i w obawie przed wywróceniem obronności granic stanowczo zabronił i kazał poinstruować o konsekwencjach złamania zakazu.
No cóż, mówi się trudno,....Wróżyły, wróżyły i wywróżyły problemy z drogą.
Ta droga na północ od Tureczek Niżnych w stronę Jabłonki nie istnieje - przynajmniej na sztabówkach radzieckich (nie ma drogi i nie ma domów.) Rutenus pokazuje cieniutką nitkę....
Piękne Miejsca na "mapie" wybraliście ...Szacunek .Systiema zniknęła ;), ale system został:( , kiedy się tam to zmieni ? ile pokoleń? bo to "władze mieć " i decydować ,czy wolno czy nie...

Tylko do tej pory nie wiem dlaczego Slavko
postanowił iść wzdłuż a nie w poprzek tej rzeczki.
trawersowałem ją!
myślałem, że wzdłuż będzie płycej, ale było głębiej - podejrzana sprawa, zamoczyłem sakwy (nieprzemakalne chyba), ale generał Italia był bezpieczny..

w kwestii dostępności cerkwi w Sokolikach, zastanawiałem się, co by było gdyby poprosić pogranicznika o zaprowadzenie/zawiezienie, ale taką 'usługę przewodnicką' pewnie trzeba by u komendanta załatwiać.

ale my tu jadu jadu, a do pierwszego noclegu nawet my nie dojechali,
więc ja pominę Jabłonki, Szandrowiec i skupię się na Boberce, czyli naszym dzisiejszy celem docelowym i jak się okazało dużą atrakcją noclegową.
Gdy dojechaliśmy do Boberki, wymyśliliśmy sobie, że pojedziemy nad granicę popatrzeć na Żurawin. Przy końcu Boberki spotkaliśmy parę osób, jedna była w mundurze. Rozmowa, standardowa kontrola dokumentów i puścili nas, ale mówili, że nie ma tam po co jechać bo nic nie widać.
W międzyczasie spytaliśmy o nocleg; cywil, gazda. zaprosił nas, gdy wrócimy, do jego chaty, obok której staliśmy. Spytaliśmy też o coś do picia, w końcu nie samym piwem człowiek żyje.. Dostaliśmy zapewnienie, że będzie samogon. No to zadowoleni pojechaliśmy w stronę granicy, ale po drodze natchnęliśmy się na piękne wzgórze widokowe, na którym trzeba było się zatrzymać, jak tak podziwialiśmy widoki, uznaliśmy, że czas na odwrót, bo w stronę granicy było w dół, czyli z powrotem trzeba by się męczyć a i widoków z dołu pewnie nie ma, poza tym na licznikach mieliśmy już około 40km. - mniej więcej taki dystans robiliśmy dziennie. Wiem, sporo, ale na swoje usprawiedliwienie mamy to, że częściej było z górki niż pod górkę. No to wracamy do wcześniej upatrzonego magazinu. Poszukiwanie magazinu, jest samo w sobie ciekawą przygodą, z czasem coraz lepiej nam szło z rozpoznawaniem budynków, bud podejrzanych o bycie magazinem.
Po drodze zauważamy bliższy naszej kwatery magazin, ale spotkana dziewczyna, mówi nam, że zamknięty, więc jedziemy do tego dalszego, ale ona znów mówi, że i tamten zamknięty, nie wierzymy. Informacje jakie uzyskuje się od miejscowych są często, hmm, nieprecyzyjne? Niestety tym razem dziewczyna miała rację, magazin był zamknięty, nie zraziliśmy się i wróciliśmy do poprzedniego magazinu, który wyglądał na otwieralny i rzeczywiście, gdy podjeżdżaliśmy, z pobliskiego domu wyszli jacyś ludzie i magazin otwarli. Posiedzieliśmy, nie spiesznie (jak zawsze) pijąc piwo i pogadaliśmy trochę z sąsiadami siedzącymi przy stoliku obok, w końcu przyszedł czas, by zobaczyć jakież to apartamenta na nas czekają

http://img100.imageshack.us/img100/8060/dsc034552.jpg

http://img821.imageshack.us/img821/3576/dsc034542.jpg

Gazda (Wasyl) ma wesołą żonę i dwie nastoletnie córki. Radość byłą w domu, bo jedna z córek 61 punktów dostała na jakimś teście w szkole.
Odstąpili nam jedną izbę w chacie. Henek zajął od razu miejsce na podłodze, mi zostało łóżko do spania.
- Łóżko mam w domu - pomyślałem przez chwilkę, ale to łóżko, to nie było łóżko w jakimś pensjonacie, ale w prawdziwej ukraińskiej chacie, jakie u nas widuje się w skansenach. Wasyl zaprosił nas do salonu, pokazał z dumą telewizor z polskimi kanałami, był mocno zdziwiony, tym, że nie chcieliśmy oglądać telewizora.
Kawałek od chaty stała buda, służąca jako kuchnia a ubikacja, drewniany wychodek, ale z papierem toaletowym, stała trochę dalej.
Podszedłem pod 'kuchnie' i spytałem Wasyla gdzie łazienka, coby ręce umyć.
- tu gdzie stoisz - odpowiedział i zawołał córkę z wodą w dużym garnuszku i mydłem
Nastolatka razporaz polewała nam ręce wodą. Ciepłą wodą! i nawet ręcznik dostaliśmy do wytarcia. Super, teraz byliśmy gotowi na ten samogon obiecany. Zagadnąłem Wasyla w temacie;
- będzie, będzie - odpowiedział zadowolony.
Fajnie że będzie, ucieszyliśmy się i obserwowaliśmy spokojnie życie gospodarstwa: kobiety większość czasu spędzały w kuchennym budynku, byk przy nas, razporaz pokrywał przywiązaną za głowę do drzewa krowę, dziewczynka przyniosła wodę z położonej w dole studni, w dwóch dużych wiadrach - gdzież u nas można zobaczyć, by nastolatka wodę w wiadrach nosiła. Pięknie, ale samogonu nie ma. Zagaduję znowu Wasyla:
- Będzie, oczywiście - powtórzył i nic, samogonu jak nie było tak nie ma. Wsparł nas nawet kręcący się cały czas po okolicy pogranicznik, nie pomogło.
"Im dłużej czekaliśmy na samogon, tym bardziej go nie było" (cyt. z Kubusia Puchatka, chyba)
Wymyśliliśmy, że może trzeba się z Wasylem rozliczyć;
no to mówię do Wasyla:
- może byśmy się rozliczyli i... napili tego samogonu?
- juuutro się rozliczymy, nie ma problemu, a samogon bęęęędzie - odparł zadowolony.
Sytuacja zaczęła robić się dramatyczna. Zdesperowani zaczęliśmy się zastanawiać czy by nie wypić piwa, mieliśmy po dwa, więc stanęło przed nami widmo pójścia spać na trzeźwo..
i gdy już jęliśmy się brać za otwieranie piw, sytuacja się wyjaśniła.
Przyszedł samogon!
ale nie sam, o nie! przyszedł z całą rodziną. Zastawiono stół: trzy duże michy makaronu z mięsem, jajecznica i dwa rodzaje ogórków.
tyle że nie planowaliśmy o 21-ej polskiego czasu jeść sutego obiadu, pojedliśmy sobie warkoczem pod ostatnim magazinem.
Poprosiłem dziewczyny by nam pomogły jeść, tylko się śmiały uciekając.
Wynegocjowaliśmy jednak z Wasylem, by porcje podzielić na pół (Henku się trafiło 'większe pół') a jajecznicę Wasyl zabrał.
Wasyl oczywiście nie dawał samogonu, gdyż wasylowa gościnność, nie pozwalała podawać samogonu bez porządnej zakąski. Cóż, trzeba zawsze mieć przy sobie jakąś piersiówkę..
Nie wiem, czy dlatego, że taki dobry, czy, że taki wyczekany, samogon smakował mi jak nigdy.
Tempo mieliśmy dobre i flaszka szybko pękła, na szczęście Wasyl wyciągną skądsik więcej samogonu.
Dzień ogólnie był bardzo udany i pełen wrażeń, nie przypuszczaliśmy, że następny będzie jeszcze bogatszy we wrażenia...

Magazin.
Magazin to słowo, które najczęściej padało podczas naszej podróży
Waszą wycieczkę należy nazwać nie inaczej jak "Tour de magazin":-D
Ale fajowe Klimaty. A to tak blisko i tak daleko. Heniu i Sławku zazdroszczę wam tej wycieczki.
Och, z dogłębnie kłującym uczuciem zazdrości czytam Waszą relację i im bardziej czytam, tym bardziej się cieszę, że już za kilka godzin się zobaczymy, bo Wy dwaj, odnoszę wrażenie, przyciągacie takie przygody do siebie
Miejscowy
Widoki, widokami, ale jakie ?
Patrzymy przecież na leżącą u naszych stóp dolinkę Sanu w Żurawinie, gdzie zaledwie pół roku temu przedzierała się grupa forumowiczów na ostatnim takim rajdzie
który nazywał się RIMB
Ech ! warto było żyć dla tych wspomnień !
i warto siedząc na trawie patrzeć sentymentalnie .

Waszą wycieczkę należy nazwać nie inaczej jak "Tour de magazin":-D Oj nie było łatwo, bo Slavko wszędzie miał kolegów.
fajnie...fajnieeee ! w rzeczonej Boberce byłem w kwietniu :mrgreen:...! też był w planach Żurawin- też się nie udało. Ale ten magazin to w tym murowanym budynku w okolicach szkoły był ?. ..widzieliście dom /w budowie/ , którego elewacja zrobiona była z butelek po szampanie ? :-D
wstaliśmy wcześnie rano, rześcy, zero kaca, czyli bimber przedni był, czyli pić piwa nie ma potrzeby, więc uznaliśmy, że butelkowe zostawimy Wasylowi (żeby nie dźwigać), a puszkowe weźmiemy na drogę. Dziwnie później wyszło, bo wypiliśmy je (żeby nie dźwigać) pod magazinem, do którego nie weszliśmy.
No to co? zjeść by jakieś lekkie śniadanko i w drogę! Zaczęliśmy się pakować a ja się zastanawiałem co by tu zjeść; może kromkę jaką, może zupkę z proszku - lekkie śniadanko. Lekkie śniadanko?!
WASYL! LITOŚCI!!
Dostaliśmy dwie kopiate misy ziemniaków z mięsem na menisku! i ogórki te co wczoraj.
Tłumaczyliśmy się, że przed ósmą nie jemy takich sutych porcji, a Wasyl na to, że jakbyśmy wstali o piątej i trochę pokosili...
Ja wmusiłem w siebie jakąś 1/3 porcji, do dziś mam dość ziemniaków..
Dziewczynki natomiast zjadły wcześniej całe porcje ze smakiem..
Daliśmy Wasylowi 'co łaska' i pożegnaliśmy się.
Gościna u Wasyla była bardzo ciekawa, mieliśmy możliwość poznania jak żyje typowa ukraińska rodzina na pograniczu, jak olbrzymia różnica jest między gospodarstwami po jednej i po drugiej strony granicy, gospodarstw będących tak blisko siebie.
Rozmawialiśmy z Wasylem na różne tematy, między innymi o perspektywach życiowych młodzieży (wg Wasyla nieciekawych), w pewnym momencie spytał czy nie szukam żony - ot jeden z kilku motywów, z którymi zetknęliśmy się i z których wynika, że ciągnie ich do lepszego życia, życia z bieżącą wodą np.

No to pojechaliśmy, zaczął się drugi, bogaty w atrakcje dzień.
Przed weekendowym wyjazdem (właśnie zaopatrzyłem się w Medoffa) opiszę już tylko spotkanie z Natalką, czyli moje ulubione spotkanie pod magazinem.
Przejeżdżaliśmy przez jedną z wielu wsi wypatrując magazinu, zauważyłem, że z dala od drogi jest jakaś buda, przed którą siedzą ludzie, zanim zdążyłem zapytać zawołali mnie, to ja zawołałem Henka: chyba mamy magazin.
Mamy. Kupiliśmy piwo i siedliśmy z nimi przy stole
Załącznik 28799
Natalka, to dziewczyna po prawej stronie (sprzedała nam piwo).
- a gdzie wasza Natalka? - spytała, gdy powiedziałem jej, że z też Natalką chodzimy po górach.
Grali w Duraka, rozdali nam karty, ale nie do końca łapali my, co koza, co atu. Uznaliśmy więc, żeby zagrali bez nas, a my poduczymy się patrząc.
Tak wesołych ludzi nie spotkałem na Ukrainie, cały czas się śmiali:
- Tuz!
- Ty mendo!
- hahaha
Zawodnik w środku, chwalił się, że litr samogonu spokojnie jest w stanie wypić.
Dziewczynka ma na nogach klapki i skarpetki - większość miejscowych tak chodziła.
W końcu nie zagraliśmy w duraka, piwo w międzyczasie się wypiło i ruszyliśmy ku następnej przygodzie.

w rzeczonej Boberce byłem w kwietniu :mrgreen:...! Czyli istnieje prawdopodobieństwo spotkania w Boberce Polaków! Jakieś 0,0000... procenta ;)

Ale ten magazin to w tym murowanym budynku w okolicach szkoły był ?. to pewnie ten, co był przy drodze, co nam zamknęli i na nieotwieralnego wyglądał, a ten co my przy nim pili piwo i jedli warkocz, to jest przy końcu wsi po prAwej stronie, kawałek od drogI, blisko naszej kwatery

..widzieliście dom /w budowie/ , którego elewacja zrobiona była z butelek po szampanie ? :-D ja nie zauważyłem , ale ja kiepski spostrzegawczo jestem a i tą moją marną spostrzegawczość wyczuliłem na szukanie magazinów i starych chat

Ech, ile to jeszcze zostało 'roboty': pchanie rowerów po łące, przeprawy przez Dniestr, cerkwie, kgr, nocleg u nieświętych Mikołajów, strefa kibica na Orowym Wierchu, mistyczny mnich, darowana dziewczynka, magaziny, pogranicznicy, pasjonująca rozmowa z ks. Jackiem itd.
..ale to w przyszłym tygodniu
dom z flaszek był kawałeczek za magazinem. Budowniczy skupował je od cyganów. Kawałek za chatą Wasyla / w kierunku zastawy i cerkwi/ był płot , którego niby fundament był z kolei z flaszek ale po wódce.
W Boberce byłem coś 8 dni....mili, wspaniali, prości ludzie !!! / smak boberkowego bimbru czuję do dziś :mrgreen: , resztkę, którą mnie obdarowano ....wypiła Buba za smakiem ! /

W Boberce byłem coś 8 dni....mili, wspaniali, prości ludzie !!! / smak boberkowego bimbru czuję do dziś :mrgreen: 8 dni w raju; o raju też będzie, tyle że w Potoku ;). trza będzie jeszcze odwiedzić Boberkę..
bodajże 15.08 na terenie b. wsi Dydiowa jest zjazd byłych mieszkańców i potomków. Wyruszają z Boberki właśnie...wspaniałe widoki na B. z drugiej strony Sanu !!!
aha- jednego z owych chłopców ze zdjęć rozpoznaje .... napierniczał przez cały poniedziałek wielkanocny w dzwony cerkiewne....
Zanim dotarliśmy do Boberki przyszło nam przejechać całą długość wsi Jabłonka Wyżna. Leży ona dokładnie 10 km na wschód od Tanawy Niżnej czyli od miejsca ostatniego majowego Kimbowania. Kto był ten wie.
Tak, tylko 10 kilometrów, tak blisko, a tak daleko, zupełnie inny świat.
obrazek zarejestrowany w środku tej wsi na głównej drodze.
.
Załącznik 28800
.
Taki zwykły obrazek, gdzie z jednej strony człowiek na rowerze a z przeciwka świnia na spacerze. (a co to nie wolno z kabanem po lesie spacerować ? - jak pytał Pawlak)
Z jednej strony obrazki jak z minionych wieków, a z drugiej strony w tej samej wsi po oczach bije błyszczące bogactwo przyozdobionej cerkwii
.
Załącznik 28801
.
W Jabłonce Wyżnej Slavko porozmawiał ze swym znajomym który porządkował cmentarz i tak się zagadał, że zapomniał spytać o ten z pierwszej wojny który jest naznaczony na mapie Krukara.
A potem poszło jak spłatka, krótka wizyta w magazinie , jeszcze trzy górki i jesteśmy u celu pierwszego dnia czyli we wspomnianej Boberce

Załącznik 28802
.
Zachodzące słońce malowało piękne widoczki doliny Sanu.
Rozłożeni na trawie łykaliśmy je dużymi chaustami.
Krowy ze zdziwieniem popatrzyły przez chwilę w naszą stronę i kontynuowały jedzonko.
.
Załącznik 28803
.
W oczekiwaniu na obiecane płyny upijaliśmy się obrazkami z cerkwią w roli głównej.
Ta w Boberce, bardzo mi się podobała
Załącznik 28804
.
a potem kwatera i rozprawianie o wszystkich problemach świata z naszym gospodarzem.
W trakcie tych rozmów padła informacja o Polakach to tu przyjeżdzali naprawiać pomniki na cmentarzu, a potem bimbru we wsi brakło.
Załącznik 28805
Ale mi się ta Wasza wycieczka podoba, ale podoba...wrrr....wrrr....
Heniu !...nie wierz w te wioskowe ploty :roll: ...! Były nas 3 osoby / w tym 2 to abstynenci / - a ja....NIE wypiłem całego bimbru !!! :mrgreen: , za to W. wówczas nie trzeżwiał ni na chwilę...cóż , święta były...;)

Ale mi się ta Wasza wycieczka podoba, ale podoba...wrrr....wrrr.... Ty nie rób "wry", tylko zabieraj rower i w drogę. Ja już swój myję z błota i jedziemy po śladach ;)

smak boberkowego bimbru czuję do dziś :mrgreen: , resztkę, którą mnie obdarowano ....wypiła Buba za smakiem ! / i to z jakim smakiem!!! :-) byl przepyszny! dzieki Tomek ze nam troche zostawiles!
a wogole to moj pierwszy samogon w zyciu pilam wlasnie w Boberce, 15 lat temu ;)
Cały intensywny pierwszy dzień zostawiliśmy za sobą. Pozostała mapka z orientacyjnym przebiegiem naszej trasy.
.
Załącznik 28928
.
Kolejny dzień i kolejne zadanie, tu na mapce oznaczone białym trójkącikiem czyli Dniestrzyk Dębowy.
Aby się tam dostać mijamy stary dwór w Boberce (nie mam żadnych informacji o nim) i po pożegnaniu się z pasącymi krowami śmiało przeskakujemy wartki strumyczek .
.

Załącznik 28929 Załącznik 28930
.
bo przecież tuż za nim widać wiejską polną drogę wspinającą się na grzbiet.
Droga owszem była, tylko dziwnymi zakrętami wyprowadziła nas w pole. Dosłownie na bujnie zarośniętą łąkę otoczoną co kawałek drutami kolczastymi.
Pchając po niej rowery, nie tylko zrzucaliśmy zbędne kalorie po wczorajszej gościnie, ale przy okazji ustanowiliśmy nowy rekord prędkości rowerowej, który aktualnie wynosi 2 km/h (do pobicia)
.
Załącznik 28931
.
ale na szczycie !
Na szczycie musieliśmy uruchomić żelazny zapas , a właściwie to był aluminiowy zapas i gdy zalegliśmy w trawie można było być oszołomionym.
- Może kwitnącymi łąkami ?
- Może ze zmęczenia ?
- a może pasmem Otrytu, który zamykał krajobraz rozłożonej przed nami kolorowej dolinki Sanu. Przecież nie tak dawno, jakieś trzy miesiące temu brnęliśmy po jego zaśnieżonych grzbietach .
.
Załącznik 28932
.
a teraz ?
Teraz leżąc wśród traw dziwimy się że to tak blisko , a jednak ...
Koń widząc nas zdziwionych podniósł nogę z zdziwienia.
.
Załącznik 28933
.

ale przy okazji ustanowiliśmy nowy rekord prędkości rowerowej, który aktualnie wynosi 2 km/h (do pobicia) Cos mi sie wydaje ze bym mogla stanac z wami w szranki jesli chodzi o takie rekordy :-D

Cos mi sie wydaje ze bym mogla stanac z wami w szranki jesli chodzi o takie rekordy :-D Licznik rowerowy nie uwzględnia tego, że co kilka metrów trzeba było stanąć by odpocząć
Pchanie roweru pod górkę po łące jest lekcją, lekcją pakowania;
człowiek sobie wertuje ekwipunek i myśli:
- ta rzecz? bez tej rzeczy może bym się obszedł
- a to?? po cholerę mi to!!
ciężko było,ale widoki zrekompensowały;
http://img543.imageshack.us/img543/4139/dsc034562.jpg
dwór w Boberce oglądałem...miejscowi coś niechętnie wypowiadali się..wynikało że wieś była skonfliktowana z właścielem / lub zarządcom/ .Po wojnie była tam szkoła. A zwróciliście uwagę na przepiękną,opuszczoną chyrzę , krytą strzechom , w dolince , po prawej stronie /patrząc w kierunku granicy / ?

dwór w Boberce oglądałem...miejscowi coś niechętnie wypowiadali się..wynikało że wieś była skonfliktowana z właścielem / lub zarządcom/ .Po wojnie była tam szkoła. A zwróciliście uwagę na przepiękną,opuszczoną chyrzę , krytą strzechom , w dolince , po prawej stronie /patrząc w kierunku granicy / ? Niestety nie.
Czyli trzeba będzie wrócić i poświęcić więcej czasu. Już przyglądałem się mapie i rysują się plany.
radziłbym , byś uwzględnił zahaczenie o Tarnawe ! Z Jabłonki trzeba zapychać na zachód , w kierunku lasu./obok czegoś co nazwałbym -wiejskim wysypiskiem śmieci.../.Lasem pod górkę, droga kiepska- błotnista.Z górki. Wychodzisz na łąki Tarnawy.Ogromna przestrzeń. Ładny widok na polską stronę !!! Wioseczka- parę chałup.10 lat temu pojawił się tam prąd. Brak właściwie dojazdu, chyba, że sprzętem, który poradzi sobie z ową drogą...
szkoda tylko , że zona jest tam szeroka...i żeby np. dojść do cerkwiska / zachowana dzwonnica, resztki cmentarza/ trzeba się przedrzeć przez druty :mrgreen:... emocji sporo - bo ŁAŻĄ !!! i wieżyczka w zasięgu lornetki :roll: /
dzięki za dobre rady, ciekawie brzmi ta Tarnawa, a tą chyże w Boberce możliwe, że widzieliśmy, ale nie przyłożyliśmy do niej należytej uwagi, bo chyż i starych chat na odcinku do Boberki widzieliśmy mnogo,
cóż, następnym razem..

póki co wróćmy do relacji.

Do kładki (tej co na zdjęciu wygląda na wąską, ale łatwo było rowery przeprowadzić) trafiliśmy dzięki wskazówkom bardzo starej i bardzo niewyraźnie mówiącej babci, która pasła krowy.
Zadziwiające jest jak w tych wioskach, ludzie starzy, nierzadko ułomni ,są aktywni i zaradni.
Inny przypadek; pod magazinem; oparłem rower o bok murowanych schodów; przykuśtykała babcia, ledwo chodziła, podeszła do roweru, stanęła przy ścianie i spytała czyj to rower. Odpowiedziałem, że mój, myślałem, że babcia ciekawa. Babcia stała dalej bez ruchu, a ja sobie sączyłem piwo, tyle że coś mi nie pasowało, nie pamiętam jak to było, ale z zachowania babci wywnioskowałem, że babci może rower przeszkadzać. Rzeczywiście, przeszkadzał a babcia stała jakiś czas bezradna, bo nie potrafiła mi przekazać, bym zabrał rower. Jak zabrałem, to babcia wspięła się na, prawie pół metrowy mur schodów, przytrzymując się ściany, czy klamki, i weszła do magazinu. Po schodach pewnie nie dała by rady wejść..

Jeszcze inna zaradna babcia:
Załącznik 28953

jak już przedarliśmy się do tej drogi, to średnia nam drastycznie wzrosła, chyba nawet powyżej 3 km/h!
Załącznik 28954

okolice szczytu:
Załącznik 28955

konie mają przywiązaną nogę do uzdy, pewnie po to, żeby nie uciekły daleko

dalej było już z górki, a Dniestr już pewnie szumiał radośnie czekając na nas..


Jeszcze inna zaradna babcia:
Załącznik 28953

..
ta to taka jeszcze malo zaradna ;) kiedys widzialam takowa co ciagnela wlasnie podobnej dlugosci belke- ale pod jej koniec podlozyla i przywiazala jakas dziecinna zabawke majaca koleczka- wiec belka jechala! nie zdazylam wyjac aparatu a babcia juz zniknela za zakretem..
Taktyka jaką przyjęliśmy była taka : rano wyznaczamy pierwszy cel ; w tym przypadku był nim Dniestrzyk Dębowy. Po dojechaniu do miejscowego centrum kulturalno oświatowego wyciągaliśmy mapę i określaliśmy kolejny etap.
Po co jechać do tego Dniestrzyka D. ?
Ano po to, aby zobaczyć unikalne pojazdy terenowe, które śmiało mogłyby startować w konkursie na najpiękniejsze monstrum bieszczadzkie (przecież jesteśmy w Bieszczadach)
.
Załącznik 28957
.
albo zobaczyć starą chatę (nie podejmuję się definicji czy łemkowską czy bojkowską),
na pewno urokliwą i ten pojazd piękny
.
Załącznik 28958
.
Slavko wspominał o grze w duraka z miejscowymi na ławeczce przed sklepem, ale nie wspomniał że założył tam wśród młodzieży swój fan-klub
.
Załącznik 28959
.
Przeglądam katalogi ze zdjęciami z tego wyjazdu i nie wiem co wybrać. Takie mnóstwo tematów się pojawiało co chwila. które są istotne , a które nie. Najprościej by było wrzucić te setki zdjęć na jakąś picasę i nie wysilać się z opisem.
Zresztą i ten ułomny opis nie jest w stanie oddać wszystkich klimatów w każdej wsi i spotkań a tubylcami (a było ich sporo)
Wspomnę tylko skrótowo że kolejnym naszym etapem była Łomna. Ta wieś kojarzy mi się z przedwojennym ośrodkiem opiekuńczym prowadzonym przez zakonnice. Czy ten obiekt na zdjęciu to jest pozostałość po przeszłości ?
.
Załącznik 28960
.
Chyba za szybko żeśmy gonili , bo nie było nam dane zgłębić tematu.
W Łomnej zrobiliśmy nieprzeciętny numer, zajechaliśmy do "magazinu" i rozłożyliśmy swoje prowianty nic nie kupując. A to wszystko dlatego że wieźliśmy w sakwach mnóstwo niepotrzebnych rzeczy i aby sobie ulżyć postanowiliśmy część z nich skonsumować.
Następnym razem sakwy będą o połowę lżejsze.
W Łomniej , podobnież jak i w innych nawiedzanych miejscowościach odwiedziliśmy również cerkiewkę, która przyozdobiona została w dach świecący z daleka niczym ......
.
Załącznik 28962
.
Tam też w centrum tej wsi od której pochodzi nazwa Magura Łomniańska zadecydowaliśmy o kolejnym naszym etapie.
Był nim Dniestrzyk Hołowiecki.
Krótka rozmowa z miejscową nawigacją w postaci jadących konnym wozem Garminów upewniła nas że jest tam droga.
Jest to porządna droga i na dodatek opiekują się nią święci.
.
Załącznik 28963
.
Śmiało ruszyliśmy tą wspaniałą arterią przyglądając się z daleka sposobami uprawy roli preferowanymi w tej okolicy
Było to wielce pouczające, bo nawet w naszych skansenach tego nie uświadczysz..
.
Załącznik 28964
.
i wszytko szło pięknie tylko że spotkała nas mała niespodziewajka.
Nasza droga , nie wiedzieć czemu krzyżowała się z rzeką Dniestr
.
Załącznik 28961
.
Cóż było robić ?
Dał nam przykład Bonaparte jak pokonać mamy
.
http://www.youtube.com/watch?v=7Q-iB...1&feature=plcp

...
Wspomnę tylko skrótowo że kolejnym naszym etapem była Łomna. Ta wieś kojarzy mi się z przedwojennym ośrodkiem opiekuńczym prowadzonym przez zakonnice. Czy ten obiekt na zdjęciu to jest pozostałość po przeszłości ?
.
Załącznik 28960
W Bieszczadzie nr 5 Maciej Augustyn i Andrzej Szczerbicki, w artykule pt. "ZABYTKI WE WSIACH U ŹRÓDEŁ DNIESTRU" piszą, iż zakonnice prowadziły 8-klasową szkołę dla dziewcząt. Dopiero po wkroczeniu w 39 roku sowietów w budynkach klasztornych ulokowano Dom Dziecka, w którym zatrudniono siostry. Klasztor spłonął w 1944r. Na jego miejscu zbudowano po 1951 roku posterunek sowieckich wojsk pogranicznych - to chyba ten budynek z Twojego zdjęcia.
ŁOMNA, to jedna z wielu miejscowości o których trudno znaleźć jakiekolwiek informacje. Te podane z "Bieszczadu" częściowo się pokrywają z innymi

Więc nie ma śladu ?
A może jest ślad po kaplicy klasztornej ?
Proboszczem w Łomnej był wówczas ks. Malak który w późniejszych latach mieszkał w Rzeszowie.
Polecam jako lekturę jego życiorys
http://www.studzianka.alleluja.pl/tekst.php?numer=9609

Niestety nie.
Czyli trzeba będzie wrócić i poświęcić więcej czasu. Już przyglądałem się mapie i rysują się plany.
rower gdzie mój rower pomyślalem ....
mam i ja tych dwóch chłopaków, tyle że zamiast mnie, w kadrze jest cerkiew

Załącznik 29033

mam tez tą starą chatę, dziwnie, że z bliższa, chociaż w moim sistemie eriksienie zoom się zaciął na analogowym 28

Załącznik 29036

jedna z przepraw

Załącznik 29035

Po dwóch przeprawach przez Dniestr, mapa mówiła, że dalej będzie most,
my przyszli pod most; rzeka jest, mostu nema, pidmanuła pidweła!
Cóż, kroiło się na trzecią przeprawę - znooowu,
ale po naszej stronie rzeki były jakieś zabudowania i niedaleko nas zaczął się kręcić pastuszek,
no to spytali my go; jak chodzą do magazinu?
Chłopiec pogłaskał konika i zaprowadził nas na ścieżkę w trawie, która to ścieżka doprowadziła nas do mostu.
Myśleliśmy, ze po tych przeprawach, już nic nas nie zaskoczy.
Myliliśmy się, ten most nas zaskoczył

Załącznik 29037Załącznik 29034
To jest Ukraina, tu zawsze może coś zaskoczyć.
Dniestrzyk Hołowiecki przywitał nas nie tylko oryginalnym mostem na Dniestrze, ale i fruwającymi atrakcjami.
Pierwszy raz miałem okazję przyjrzeć się czarnej wersji tak popularnego przecież ptaszka.
Spacerował sobie przy brzegu cierpliwie czekając na sesję fotograficzną.
.
Załącznik 29300
.
A potem wizyta w regionalnym centrum społeczno-kulturalnym wsi i kolejna cerkiewka na naszej trasie.
Umiejscowiona na niewielkim wzniesieniu , tajemniczo skrywała się otoczona drzewami.
.
Załącznik 29301
.
Tylko jedna górka oddziela nas od Michniowca i Bystrego. Jedna ale mocno rozciągnięta jest Magura Łomniańska.
Postanawiamy ją objechać od północy .
.
Załącznik 29302
.
Wcześniej na ten sam pomysł wpadł potok Mszanka , to właśnie ten sam wypływający z Michniowca i kierujący swe wody do Morza Czarnego.
Jedziemy doliną tego potoku w stronę granicy, a więc jego źródeł. Do granicy nie docieramy, bo w ostatniej wsi o nazwie Mszaniec zatrzymali nas w magazinie.
Bardzo sympatyczni panowie pokazali nam cerkiew oraz miejscowe kąpielisko wyposażone w jakuzzi.
Niestety przestawili również nasze plany zapewniając że droga do kolejnej wsi Tichy to błoto po kolana.
Gdy pojawia się umundurowany pogranicznik to zamiast się legitymować pytamy o to błoto.
Potwierdza że nie ma jednej wyraźnej drogi, trzeba się przedzierać przez leśne dukty rozwalone wywózką drewna.
Tak więc zgodnie z naszą dotychczasową praktyką, ustalamy nowa trasę. Trzeba się troszkę cofnąć i skręcić na Wiciów.
Droga się pogorszyła, bo ciągle wspinała się pod górkę. Zabytkowy budynek zachęcał tym bardziej na chwilę odpoczynku.
.
Załącznik 29303
.
Zabudowania wsi sie skończyły, a górka nie.
Na szczęście nasze rowery są tak skonstruowane , że można je wypchać wszędzie, nawet przez leśne dróżki które prowadziły na grzbiet pasemka Orowy. Szczytowe partie są połoninne i częstują rozległymi widoczkami
Załącznik 29304 . Załącznik 29305
.
Na szczycie Orowego złapliśmy wreszcie zasięg w naszych radiostacjach. Dochodziła godz. 18-sta pamiętnego dnia inaugurującego rozgrywki Euro. Na leżących pniaczkach wyznaczyliśmy strefę kibica i zaczęliśmy dopingować naszą reprezentację. Środki dopingujące też były, a jakże. Kolejne sms-y podawały nam przebieg meczu.
W przerwie wskoczyliśmy na rumaki i zjechaliśmy serpentynkami do wioski.
Miała być to według mapy Lenina Mała a okazało się że tablica mówiła inaczej
.
Załącznik 29306

To jest Ukraina, tu zawsze może coś zaskoczyć. Masz rację. Zaskoczyło nas nie tylko to że gdzie indziej wylądowaliśmy, ale i niecodzienne umiejscowienie tablicy drogowej
czyżby Potok Wielki?.....
"10 wrześ. bryczkami do Smolnika, gdzie nas przyjmuje brat Niemczewskiego Ignacy, tam obiad i znów łowieckie sukursa, jako to bremer z Grodowic, Bielański eks-legionista nadwiślański 1831, Wolski justycjariusz z Liska, Rybicki młody, Kunicki i inni z pobliża górale.-Drogi tu po części rznięte obszerne, ale już dobrze się piętrzące. Patrzymy na ojczyznę Dniestru w wioseczce Dniestrzyk Dębowy, wytryskującego spod kilku omszałych pni dębowych. Rybicki okolił tę kolebkę sławnej w dziejach polskiej rzeki młodych dębów gaikiem. Niedaleko od niej w Siankach wynurza się spośród skalistych odłamów San nasz, ale tak skromnie, że ledwie podeszwę zamaczam..." M.Smarzewski.

"10 wrześ. bryczkami do Smolnika, gdzie nas przyjmuje brat Niemczewskiego Ignacy, tam obiad i znów łowieckie sukursa, jako to bremer z Grodowic, Bielański eks-legionista nadwiślański 1831, Wolski justycjariusz z Liska, Rybicki młody, Kunicki i inni z pobliża górale.-Drogi tu po części rznięte obszerne, ale już dobrze się piętrzące. Patrzymy na ojczyznę Dniestru w wioseczce Dniestrzyk Dębowy, wytryskującego spod kilku omszałych pni dębowych. Rybicki okolił tę kolebkę sławnej w dziejach polskiej rzeki młodych dębów gaikiem. Niedaleko od niej w Siankach wynurza się spośród skalistych odłamów San nasz, ale tak skromnie, że ledwie podeszwę zamaczam..." M.Smarzewski. Fajny tekst, takich właśnie szukam.
Nie wiedziałem, że Dniestr tez miał różne wersje swoich źródeł. Na dzień dzisiejszy przyjmuje się że są nade wsią Wołcze, a tu inna wersja z DniestrzykiemD.
po tych wszystkich przeprawach trzeba było odpocząć.
Magazin w chyba Dniestrzyku Hołowieckim fajnie się komponował;
nie wiem które ujęcie lepsze, więc wrzucam oba:

Załącznik 29372Załącznik 29373

ktoś nieobeznany mógłby może sobie pomyśleć: "co to za jazda, tylko pod sklepami siedzą i piwo piją". Nieprawda! Myśmy ciężko pracowali nad kondycją!
Dzięki temu, że kiedyś czytałem o treningu kolarskim, byłem świadom, że kondycja poprawia się, nie podczas jakisik ciężkich podjazdów (jak myślą profani), ale podczas regeneracji, czyli podczas odpoczynku, bo to podczas odpoczynku organizm przystosowuje się do większych obciążeń i goją się mikrouszkodzenia w mięśniach,
a my bardzo staraliśmy się nie zaniedbać odpoczynku - tego kluczowego elementu kolarskiego treningu.
Jest jeszcze jedna kwestia, o której wiem, ale w książkach o tym nie piszą;
znajomy zawodowy sportowiec (był nawet jakimś mistrzem europy w biatlonie), zdradził mi kiedyś, jak sobie radził z zakwasami; jego metoda to gorąca kąpiel i trzy piwa. Ilość piw trzeba oczywiście dopasować do swojego poziomu wytrenowania - myśmy na raz nie pili więcej niż jedno.
Możliwości kąpieli (ew sauny) nie mieliśmy, więc wieczorami grzaliśmy się samogonem, cóż, trzeba sobie jakoś radzić..
w każdym bądź razie system treningowy działał - zakwasów nie było w ogóle.

skrywająca się cerkiew:

Załącznik 29374

i Maszaniec, gdzie nowo-poznany pod magazinem miejscowy (przyjechał dostawczakiem na przemyskich numerach), oprowadził nas po wsi

Załącznik 29375Załącznik 29376

SPA:

Załącznik 29377

no to do przełęczy, na której ustanowimy strefę kibica mieliśmy pod górkę; 200m w pionie i max 16% podjazdu, ale nie było tak ciężko jak podczas przedzierania się pod górę, po łące.
Dla odmiany, po drodze, teleportowaliśmy się na chwilę w Beskid Niski:

Załącznik 29378

Wieści w strefie kibica były dobre; Polska wygrywa i gra dobrze.
Rozgrzani Żanżakiem zjechaliśmy szybko do Leniny, która okazała się być Potokiem malutkim, ale Wielkim z nazwy.
Mieliśmy z sobą trochę darowanego chleba na wypadek noclegu w namiocie.
Z załatwieniem noclegu było dużo trudniej niż w Boberce; trwało to może nawet aż z pięć minut.
a był to nocleg u nieświętych Mikołajów.
Pierwsza napotkana osoba, Mikołaj, powiedziała nam, że z noclegiem nie będzie problemu, ale on nas zaprosić nie może, bo sam wynajmuję chatę - czyli turysta się nam trafił! Na co dzień Mikołaj mieszka w Użgorodzie i nie uznaje chemii w jedzeniu i piciu.
Czekaliśmy chwilę z Mikołajem na właściciela, jak się okazało też Mikołaja, by spytać o pozwolenie na nocleg.
Mikołaj, właściciel chaty, oczywiście zaprosił nas do środka. Mikołaj mieszka po drugiej stronie ulicy, jest Bojkiem i gra na weselach.
Rozglądałem się w międzyczasie, czy nie kręcą się jakieś kobiety, ale nie, raz tylko się przestraszyłem, gdy Mikołaj Zero Chemii spytał jakąś kobietę w oddali, czy by nie przenocowała Polaków, na szczęście pośmiała się i poszła dalej - więc wielka micha ziemniaków z mięsem na kolację nam nie groziła, a pomni wczorajszego wieczoru, na brak samogonu, byliśmy przygotowani.
Zapowiadał się chłopski wieczór. Samogon stał na stole, 56-procentowy, ale nie aż tak dobry jak 50-procentowy w Boberce.
Zagotowaliśmy nawet wodę, by się zakoserwantować zupą w proszku, Henkowi się nawet to udało, a ja swoją otwartą torebkę wyrzuciłem do śmieci, bo na stole obok samogonu; pojawił się biały ser od matki Mikołaja Bojka i chleb. Ser był przepyszny i świetnie z chlebem pasował jako zagrycha.
W trakcie rozmowy wyszło, że Mikołaj, gość na oko po piećdziesiątce, ma dorosłego wnuka. Jak to możliwe? Mikołaj przyznał się, że ma 68 lat. - zero chemii. Przynieśliśmy później nasz Chlibnij dar, Mikołaj z początku nie chciał się czepić chemicznej horyłki, ale jak w końcu spróbował, to stwierdził, że da się pić, chociaż 10 lat temu była lepsza.
Jedno z powiedzeń Mikołaja:
"Moja żona modli się w cerkwi, by się dostać do raju, a ja Raj mam tutaj!"
Chwalił się też, że poprzednią noc spał na sianie.
Śpiewaliśmy też Pidmanułe z Mikołajem muzykiem, ale nie za dużo.
Pod koniec Mikołaj Bojk, pokazał mi z dumą swojego Fiata Dobblo, tyle że żeby go zobaczyć musiałem iść za Mikołajem do jego domu, po ciemku a tam w nocy jest ciemno!
W naszym pokoju otworzyliśmy wcześniej okiennicę, jakoś dziwnie krzywo wisiała. Rano znaleźliśmy ją na zewnątrz na ziemi. Na szczęście nic się okiennicy nie stało i zamontowaliśmy z Mikołajem okiennicę na swoim miejscu. Nie można otwierać tego okna.
Nie pamiętam jak trafiłem do śpiwora.
Na drugi dzień, kaca dla odmiany był (na pewno przez chemiczną wódkę!), ale poszumiało w głowie, trochę pobolało i szybko przeszło..
no to trafiłem z tym Potokiem ! ... magazin super !!! ja bym dał 5 gwiazdek :mrgreen:
Wyciągnęłam mapę, śledzę waszą trasę i aż mnie skręca z zazdrości.
Basiu ! ...tutaj skręcanie się nic nie da....trzeba skręcić w Krościenku na południe !!! :mrgreen: okolica piękna, turystów 0 ....

no to trafiłem z tym Potokiem ! ... magazin super !!! ja bym dał 5 gwiazdek :mrgreen: ano trafiłeś, a magazin ma nawet 'szprychy' w oknach!

Dodam jeszcze, że wieczorem przyszła do nas dziewczyna, wiek około 40, ale nie do nas przyszła i nic nie gotowała, przyszła do Mikołaja Zero Chemii.
Chata, w której spaliśmy była stara; Mikołaj muzyk wykorzystywał ją jako magazyn dla swojego muzycznego sprzętu i wynajmował ją drugiemu Mikołajowi. Ciekawe czy komuś jeszcze?..
Szkoda, że nie mam zdjęcia chaty, Mikołajów i innych spotkanych ludzi, miejsc..
Mało zdjęć robiłem; chłonąłem otaczającą mnie rzeczywistość bez myślenia o fotografowaniu, od czasu do czasu przypominało mi się tylko, że przydała by się jakaś pamiątka.
Podróżowanie rowerem nie sprzyja też (przynajmniej jak dla mnie) robieniu zdjęć,
bo aby zrobić zdjęcie, trzeba się zatrzymać, wyciągnąć fotograficzny system, ustawić, zrobić zdjęcie, schować system i znów się rozpędzić - dłuuuga procedura i wszyscy dookoła widzą, że się robi zdjęcie.
Jeszcze w przypadku zdjęć statycznych, biedy nie ma, ale gdy coś się dzieje, coś ucieka, to zdjęcia nie da się zrobić,
natomiast gdy idzie się piechotą, to nawet moją okropnie wolną sistiemą eriksieną, robię zdjęcie w czasie poniżej sekundy i często nikt nie zauważa (vide te zdjęcia z Tichej co się pojawią za chwilę).

No więc wstaliśmy znowu wcześnie rano, pożegnaliśmy się z naszym gospodarzem, który wyjechał gdzieś muzykować, a po śniadaniu pożegnaliśmy się z drugim Mikołajem i z całym Potokiem.
Do Starego Sambora zostało nam już niewiele magazinów, udaliśmy się więc w stronę granicy, przez Nanczułki do Tichej - nie byliśmy pewni czy poznaliśmy już wszystkich pograniczników..
W Tichej, po wejsciu do magazinu, zauważyliśmy malutka dziewczynkę z wielkim mopem,
- weźcie sobie ją - powiedziała sklepowa, gdy usłyszała od nas: "jaka fajna dziewczynka".
Żart, ale z podtekstem, kolejny przykład na to, że ciągnie ich do zachodniego życia. W trakcie całej wycieczki, parę osób wzięło też ode mnie nr telefonu.
Jeszcze ogólnie o kontaktach z miejscowymi: Jeśli jest ktoś na świecie, kto by nam źle życzył, to mamy dla tego kogoś fatalne wieści: będziemy co najmniej dwieście lat żyć w zdrowiu i szczęściu! Takiej liczby życzeń zdrowia i szczęścia jakie usłyszałem, przez te trzy dni, nie słyszałem przez całe życie. Praktycznie każda napotkana osoba nas pozdrawiała, a były to życzenia życzliwe, szczere i pełne entuzjazmu.
Ulubione pozdrowienie z mojej kolekcji brzmi mniej więcej tak:
"daj Boże zdorowiczka"
i tu prośba; jakby ktoś kto czyta i przypadkiem wie, jak to się pisze dokładnie, to niech napisze..

Innym rodzajem kontaktów, były kontakty z pogranicznikami, jak tylko otwieraliśmy piwo pod magazinem we wsi leżącej niedaleko granicy, to pojawiali się z nienacka pogranicznicy.
Tak też stało się w Tichej; kolejna, nie potrafię zliczyć, która kontrola. Oni chyba byli szczęśliwi, że mają kogo kontrolować.
Sztampowa rozmowa: gdzie, skąd, po co, standardowy telefon do komendanta, my pytamy o drogę i gadamy o różnych rzeczach; np. jak załatwić wejście do cerkwi w Sokolikach, jaki mają rewir(duży), czy znają polskich pograniczników i takie tam. Popadliśmy w rutynę i w zasadzie już nas to nudziło.

To zdjęcie dobrze oddaje nasze podejście

Załącznik 29445

konik by się uśmiał

Załącznik 29444

Okrążyliśmy Tichą i pojechaliśmy w stronę Sambora, po drodze pod magazinem spotkaliśmy jeszcze Mikołaja, z którym już ostatecznie się pożegnaliśmy.

Dotarliśmy do Ławrowa, a w Ławrowie, prócz magazinów, jest piękny monastyr (było o nim w wątku).

Szczególnie piękny jest w środku

Załącznik 29446Załącznik 29447Załącznik 29448Załącznik 29449

a w środku nikogo nie było
można było usiąść sobie spokojnie w ławce i posłuchać ciszy, ciszy której słuchały pokolenia mnichów..
Gdy wychodziłem, akurat wszedł do środka, jak się okazało, mistyczny mnich, zaczęliśmy rozmawiać, spytał: 'skąd jesteśmy', gdy odpowiedziałem, że z Polski, to się skrzywił, westchnął i zaczął opowiadać o tym, że mamy w Polsce podziemne radary wysyłające kosmiczne fale; radary sprzężone z satelitami, a całe to ustrojstwo zmienia sposób myślenia zwykłych ludzi, służy do manipulacji społeczeństwem, opowiadał też o trzecim oku, które jest jak biologiczne, i każdy ma takie na czole między oczami. To trzecie oko chyba jest szczególnie wrażliwe na te kosmiczne fale - niestety nie wszystko zrozumiałem. W międzyczasie doszedł Henek, a mistyczny mnich na koniec poskarżył się nam na swoje chore nogi, ale stwierdził, że ma świetne na nie lekarstwo. Wyciągnął nawet zza pazuchy i dał nam po jednym onym lekarstwie, a lekarstwem był bezalkoholowy Obołon
Trasa drugiego dnia pokazuje mapka
.
Załącznik 29450
.
BasiaZ.
No i już masz pomysł aby w swoim Wielkim planie wzbogacić go widokiem na Bieszczady "z drugiej strony"
ech...a już myślałem, ze udaliście się do Rosoch ..i może Wam się udało wedrzeć do tamtejszej cerkwi ....!!!
Faktycznie- ludziska tam jakoś tak podejrzliwie życzliwi ...a z pogranicznikami / z tego co wiem/ jest tak, że doskonale wiedzą kto, jak i po co włóczy się w strefie :mrgreen: !!! ...mają telefony :lol:

ech...a już myślałem, ze udaliście się do Rosoch ..i może Wam się udało wedrzeć do tamtejszej cerkwi ....!!!
(...)
Jak już wspomniałem kolejne etapy ustalaliśmy przy kolejnych magazinach.
Może to mało ambitne ?
Cóż, to prawda, ale rekordy nas nie interesowały. Na naszej mapie była również wieś Rosochy (wspominana już na początku tego wątku)
I nikt nie powiedział że jest to ostatni odcinek z terenów które są tak daleko, a jednak tak blisko ...
Heniek ! ależ magaziny to ważny punkt na mapie !!!! ...te pogawętki przed..w trakcie...i po zakupach ....tyleż informacji ! a Rosochy stoją, poczekają...Też z każdej podróży mam niedosyt...ale po prostu mieć okazję, by wrócić....

Wyciągnęłam mapę, śledzę waszą trasę i aż mnie skręca z zazdrości.
Basiu ! ...tutaj skręcanie się nic nie da....trzeba skręcić w Krościenku na południe !!! :mrgreen: okolica piękna, turystów 0 ....
No i przyczyniliscie sie do zmiany naszych wakacyjnych planow :-)

i w obawie przed wywróceniem obronności granic stanowczo zabronił i kazał poinstruować o konsekwencjach złamania zakazu. z ciekawosci- jakie konsekwencje wymienil?

No i przyczyniliscie sie do zmiany naszych wakacyjnych planow :-) no iiiiiii - bardzo dooooooobrzeeeee !!! / spanie - nie tylko w garażu :mrgreen: - masz zapewnione /

Też o takich planach słyszałem, ale nie udało mi się znaleźć jakiegokolwiek sensownego potwierdzenia.
Nie pozostaje nic innego jak włożyć między bajki takie "informacje"
Zresztą bardziej interesuje mnie dzień dzisiejszy niż historyczne dywagacje.
Dzień dzisiejszy pogranicza jest pełen ciekawostek wart odkrywania. W wolnej chwili wrzucę ciąg dalszy, chociaż wiem ze mało kogo to interesuje.
...być może ale garstka zainteresowanych zawsze jest ;)
no i zainspirowałem/ -liśmy Bubę....ruszyła naszym tropem....pewnikiem jakaś relacja WKRÓTCE :mrgreen:
No z tymi relacjami to nigdy do końca nie wiadomo, ale czekamy.
Może rzeszowska grupa z Czeremchy rzuci jakiś promyk na Wołosate ? przecież to tak blisko ....
Tyle było magazinów po drodze, że ja nic nie pamiętam;) ale może towarzysze wędrówki coś napiszą.
No to może zacznijmy tak: w sobotę, wczesnym rankiem, na zaprzyjaźnionym przystanku kolejowym pojawiły się cztery plecaki...

http://www.bmiller.pl/forum/2012/czeremcha_01.jpg
...nooo, ładnie się zaczyna ....../i znajome obrazki / :mrgreen:
Po przyjemnym oczekiwaniu plecaki i ich właścicieli połknęła электричка.
http://www.bmiller.pl/forum/2012/czeremcha_02.jpg

Nie na długo jednak, na malowniczym przystanku wypluła ich wprost na drogę
http://www.bmiller.pl/forum/2012/czeremcha_03.jpg

Za dwoma zakrętami czekał pierwszy магаэин, za nim zaś pierwsze dalekie widoki.
http://www.bmiller.pl/forum/2012/czeremcha_04.jpg
Bartek , potrafisz po mistrzowsku dawkować emocje :lol: ...Hitchcock przy tobie to pętak :mrgreen:
Pewnie elektriczka pomału jechała
....albo za szybko , bo nie wyhamowała na przystanku.
A ten widoczek to już z naszymi górkami ?

Pewnie elektriczka pomału jechała
....albo za szybko , bo nie wyhamowała na przystanku.
Jechała jak trzeba, tylko przystanek był krótki :wink:


A ten widoczek to już z naszymi górkami ? Przed nami 800m przewyższenia, dopiero wtedy będą widoki na naszą stronę. Szliśmy w sobotę powoli i dostojnie to i z relacją nie będziemy gonić :mrgreen:

Po przyjemnym oczekiwaniu plecaki i ich właścicieli połknęła электричка. Trzeba zaznaczyć, że nie byle jaka ta электричка, a światowa! Zgodna z najnowszymi trendami italian interior design, łączącymi biało-szary minimalizm z ocieplającymi surowe wnętrza elementami drewnianymi:

https://lh3.googleusercontent.com/-P...0/DSC06947.JPG
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brytfanna.keep.pl